elvirka - Strona główna



    Kiedy po d³ugiej chorobie umiera Jose Luis Carrero Blanco, wydaje siê, ¿e ca³y maj±tek odziedzicz± jego m³oda ¿ona Angelica, syn Michel i córka Lianette.
    Na odczytaniu testamentu okazuje siê jednak, ¿e hacjenda jest okropnie zad³u¿ona, a Jose Luis ma jeszcze dwóch nie¶lubnych synów, którzy wedle zapisu w dokumencie musz± odnale¼æ siê w ci±gu trzydziestu dni, w przeciwnym wypadku ca³y maj±tek przejmie jedyny dziedzic ich odwiecznego wroga Ignacia Llorente, Andres.
    Michel i Lianette podejmuj± wzywanie i postanawiaj± odnale¼æ przyrodnich braci.
    Jakie tajemnice skrywa Hacienda del Sol i czy zupe³nie obcy sobie ludzie bêd± w stanie zjednoczyæ si³y, by pokonaæ wspólnego wroga dowiecie siê ju¿ niebawem


OBSADA:

















Pozosta³a czê¶æ obsady pojawi siê w miarê rozwoju akcji, oczywi¶cie, je¶li bêdzie w ogóle mieli ochotê to czytaæ ;D

¯eby nie przed³u¿aæ - od razu wstawiam prolog, który czê¶æ z Was ju¿ widzia³a, za tydzieñ odcinek pierwszy, który te¿ ju¿ ujrza³ ¶wiat³o dzienne, a premierowa ods³ona, czyli odcinek nr 2 - 7 czerwca

P R O L O G

M³ody mê¿czyzna nerwowo przechadza³ siê po wielkim salonie co i raz przeczesuj±c d³oni± gêste, ciemne w³osy. W g³owie mu siê nie mie¶ci³o to wszystko, czego dowiedzia³ siê przed chwil± w przeci±gu zaledwie kilku minut.
– To niemo¿liwe – powtórzy³ po raz kolejny, zatrzymuj±c siê na ¶rodku pomieszczenia i jeszcze raz mierz±c wzrokiem wszystkich zebranych. Jego m³odsza siostra i niewiele starsza od niego macocha, siedzia³y obok siebie na kanapie ze spuszczonym g³owami, trzymaj±c siê za rêce, a m³ody prawnik, który przed chwil± odczyta³ im tre¶æ testamentu jego ojca, spogl±da³ na niego wyczekuj±co.
– Podpisze pan? – spyta³ w koñcu, delikatnie przesuwaj±c w jego stronê po blacie stolika akt notarialny i wieczne pióro ze z³ot± stalówk±.
– Niech pan nie bêdzie ¶mieszny! Po¶wiêci³em ojcu i tej hacjendzie ca³e ¿ycie, zrezygnowa³em ze studiów i harowa³em tu jak wó³, by zadowoliæ ojca, a teraz co? Mam to tak po prostu podpisaæ i pozwoliæ, ¿eby ten drañ, przej±³ ca³y nasz dobytek?
– Chyba siê nie zrozumieli¶my, panie Blanco – powiedzia³ spokojnie prawnik, Estaban Herrido. – Pañski ojciec, oprócz testamentu, zleci³ przygotowanie dwóch innych dokumentów. Pierwszy z nich mam tutaj. Jest to nic innego jak pañskie zobowi±zanie, ¿e zrobi pan wszystko, aby w ci±gu miesi±ca odnale¼æ swoich braci.
– Przecie¿ to niewykonalne! – warkn±³ w¶ciekle m³ody Blanco. – Jak pan to sobie wyobra¿a? Nie jestem jasnowidzem, nie znam ich daty urodzenia ani nawet imion… Mog± byæ wszêdzie i nigdzie! To jak szukanie ig³y w stogu siana!
– Wobec tego – kontynuowa³ dalej prawnik, ci±gle tym samym opanowanym i nieco monotonnym tonem – tu mam drugi dokument. Z chwil±, gdy pan, pañska siostra i pani Angelica z³o¿ycie na nim swoje podpisy, hacjenda stanie siê w³asno¶ci± pana Llorente, który w zamian za to, sp³aci wszystkie d³ugi jakie zaci±gn±³ pañski ojciec.
– A my zostaniemy z niczym – skwitowa³ ch³opak, nie kryj±c ¿alu i rozczarowania.
– Zachowaj± pañstwo prawo do dwudziestu procent udzia³u w przysz³ych zyskach hacjendy, je¶li takowe bêd±.
– To jaki¶ koszmar – jêkn±³ m³ody spadkobierca, bezradnie zerkaj±c w stronê dwóch najbli¿szych mu w tej chwili osób. Jego siostra podnios³a siê z kanapy, a kiedy Angelica skinê³a jej porozumiewawczo, podesz³a do niego.
– Michel – powiedzia³a cicho, chwytaj±c go za rêkê. – Nic nie tracimy, godz±c siê na poszukiwania naszych braci. Mo¿emy tylko na tym zyska…
– Zyskaæ? Przecie¿ z pewno¶ci± bêd± domagaæ siê maj±tku po ojcu.
– Je¶li odnajdziecie ich pañstwo – wtr±ci³ prawnik – ka¿demu z was przypadnie jedna pi±ta ca³ego maj±tku z taki sam udzia³ w przysz³ych zyskach.
– Zaryzykujmy – powiedzia³a dziewczyna i wpatruj±c siê w czekoladowe oczy brata, mocniej zacisnê³a swoje drobne d³onie na jego d³oni. Mo¿e pomog± nam ocaliæ hacjendê i nawet je¶li bêdziemy musieli im oddaæ czterdzie¶ci procent warto¶ci maj±tku, to i tak zostanie nam wiêkszo¶æ, bo nas jest troje – doda³a, zerkaj±c w stronê macochy.
– Lianette ma racjê – powiedzia³a kobieta, podchodz±c do nich i k³ad±c swoj± szczup³± d³oñ na ramieniu Michela. – Je¶li tylko tak mo¿emy uratowaæ dziedzictwo Luisa, to zróbmy to…

*

Po¿egna³ siê czule z seksown± blondynk±, która od oko³o tygodnia spêdza³a u niego ka¿dy wieczór. By³a zepsuta i zimna, prawie tak samo jak on i mo¿e w³a¶nie dlatego pozwala³ jej czasem zostawaæ do rana. Nie by³a przy tym zbyt wymagaj±ca. Kilka czczych obietnic wystarczy³o, by nie musia³ p³aciæ za jej wyrafinowane us³ugi. By³ biedny jak mysz ko¶cielna wiêc i tak nie mia³ jej wiele do zaoferowania. W sumie nic poza nieziemsk± rozkosz± i czu³ymi s³ówkami szeptanymi codziennie dla poprawy jej samopoczucia i umocnienia wiary w lepsze jutro. Wiedzia³, ¿e prêdzej czy pó¼niej zmieni³by j± na inn±, a teraz, gdy nabra³ przekonania, ¿e nie zagrzeje tu d³ugo miejsca, tym bardziej nie obchodzi³o go, co siê z ni± stanie, gdy zniknie z jej ¿ycia.
Zatrzasn±³ za ni± drzwi i upi³ ³yk wody mineralnej z butelki, po czym z papierosem w ustach wróci³ do wci±¿ ciep³ego ³ó¿ka. Nie móg³ siê doczekaæ, kiedy wreszcie zostanie sam i bêdzie móg³ uwa¿nie i w skupieniu jeszcze raz prze¶ledziæ dziwny list, który znalaz³ rankiem w swojej skrzynce. Jakby od niechcenia str±ci³ dym z papierosa i siêgn±³ do nocnej szafki po bia³± pod³u¿n± kopertê, z której wyci±gn±³ ozdobn± papeteriê.

„Drogi Synu,
Nie by³o mnie przy Tobie przez ca³e ¿ycie. Przez d³ugi czas nawet nie wiedzia³em o Twoim istnieniu. Nie bêdê siê jednak teraz usprawiedliwia³, bo i tak pewnie nie zmienisz o mnie zdania. Zwa¿ywszy jednak na fakt, ¿e zosta³o mi niewiele czasu, chcia³em ¿eby¶ wiedzia³, ¿e uczyni³em ciê jednym ze spadkobierców mojego maj±tku. Mam nadziejê, ¿e dziêki temu Twój los w koñcu siê odmieni i kiedy¶ wybaczysz mi, ¿e nie nigdy nie byli¶my jak ojciec i syn. Tata.”

Jeszcze raz przebieg³ wzrokiem po starannym charakterze pisma, analizuj±c dog³êbnie ka¿de s³owo. Pocz±tkowo mia³ ten list za jaki¶ niewybredny ¿art, ale czytaj±c go po raz kolejny i kolejny, utwierdza³ siê tylko w przekonaniu, ¿e w koñcu los siê do niego u¶miechn±³. Tylko jak u diab³a mia³ poznaæ dane tego cz³owieka, który w li¶cie podawa³ siê za jego ojca, skoro by³ podrzutkiem bez to¿samo¶ci wychowanym w domu dziecka przez siostry zakonne?

*

Mia³ wyrzuty sumienia, ¿e zawraca g³owê osiemdziesiêciokilkuletniej staruszce o takiej godzinie, ale Maria Josefina, by³a jedyn± osob±, która mog³a mu wyja¶niæ sens zagadkowego listu, jaki otrzyma³ kilka dni temu. Nie móg³ siê z ni± skontaktowaæ wcze¶niej, a rano mia³ kolejny lot do Miami, który wzi±³ w zastêpstwie za przyjaciela. Wiedzia³ wiêc, ¿e je¶li nie porozmawia z ni± teraz, to nie zrobi tego ju¿ nigdy, bo zanim wróci z Miami, zapomni pewnie o ca³ej sprawie.
– Babciu? – zawo³a³, wchodz±c do jej wielkiego domu, ale zamiast radosnego g³osu staruszki odpowiedzia³a mu tylko cisza, a jego cia³o owion±³ z³owrogi ch³ód. Zapali³ ¶wiat³o w hallu i obawiaj±c siê najgorszego, ruszy³ w stronê salonu. – Chryste! – mrukn±³, dostrzegaj±c cia³o staruszki, le¿±ce za kanap± w jakiej¶ nienaturalnej pozie. Sprawdzi³ têtno na têtnicy szyjnej i natychmiast wzi±³ j± w ramiona. – Babciu…
– Moje dziecko – wyszepta³a, podnosz±c powoli powieki. Jej twarz by³a bia³a jak kreda, a cia³o prawie zupe³nie wiotkie. – Cieszê siê, ¿e nie umrê sama – powiedzia³a, wyci±gaj±c dr¿±c± d³oñ w stronê jego twarzy.
– Spokojnie, babciu – powiedzia³ ³agodnie i uj±wszy jej d³oñ w swoj±, przytuli³ j± do twarzy. – Bêdzie dobrze – zapewni³, u¶miechaj±c siê blado i siêgn±³ do kieszeni kurtki, po telefon komórkowy, by zadzwoniæ po pogotowie.
– Jeste¶ taki podobny do ojca – wyszepta³a staruszka, gdy ju¿ siê roz³±czy³.
– Wcale nie – zaprzeczy³, sil±c siê na u¶miech. Ojca zna³ tylko ze zdjêæ i nigdy nie dopatrzy³ siê na ¿adnym z nich choæby odrobiny ich fizycznego podobieñstwa do siebie.
– Nie mówiê o Bapti¶cie… – wycharcza³a Maria, nie mog±c z³apaæ tchu. – Sol…
– Nic ju¿ nie mów – poprosi³, przygarniaj±c j± mocniej do siebie. A przecie¿ mia³ tyle pytañ. Zw³aszcza teraz, gdy dosta³ ten zupe³nie niezrozumia³y dla niego list z informacj±, jakoby mia³ byæ czyim¶ spadkobierc±. Jednak jego babka, kobieta która wychowa³a go jak rodzonego syna, w³a¶nie ¿egna³a siê ze ¶wiatem. Byæ mo¿e wiêc ju¿ nigdy nie pozna odpowiedzi na drêcz±ce go pytania.
– Znajd¼ pamiêtnik Sol – mówi³a tak cicho, ¿e ledwo j± s³ysza³. – Tam znajdziesz wszystkie odpowiedzi… – doda³a, po raz ostatni u¶miechaj±c siê do niego.

Eillen dnia 15:05:46 17-02-13, w ca³o¶ci zmieniany 14 razy


A jednak wstawi³a¶ No i super Obsada fajna, pasuj±ca do hacjendówki

Prolog przeczytam pewnie jeszcze dzisiaj i wtedy wystawiê komentarz
Wstawi³am, wstawi³am, chocia¿ nie wiem, czy to by³ dobry pomys³, bo i bez tego mam co pisaæ Ale trudno, sta³o siê - teraz uratowaæ móg³by mnie tylko brak zainteresowania z Waszej strony, ale to chyba nie wchodzi w grê ;-)

Eillen dnia 18:00:17 27-05-12, w ca³o¶ci zmieniany 1 raz
Chyba masz za du¿o pomys³ów, Agu¶!!!

PS Dull, Gannicus rz±dzi ;D


Ooo, spe³ni³o siê jedno z mych marzeñ - HDS doczeka³a siê realizacji Jestem zaszczycona faktem, ¿e bêdê mog³a na bie¿±co ¶ledziæ losy tutejszych bohaterów. Tym bardziej, ¿e obsada ju¿ dawno mnie urzek³a - a te sygnaturki z poszczególnymi postaciami?? Po prostu miód dla moich oczu Sam za¶ prolog, jak i pierwszy odcinek, w moim mniemaniu by³y naprawdê fantastyczne, wiêc na chwilê obecn± pozostaje mi czekaæ do 7 czerwca
Sygnaturki rzeczywi¶cie s± bardzo ³adne, mnie osobi¶cie urzek³y, jak sama fabu³a, prolog i odcinek. I pozostaje mi czekaæ do siódmego czerwca jak innym.
Dziêki dziewczyny :*

Marta, Ty tutaj? To mnie zaskoczy³a¶ A co do moich pomys³ów - owszem, mam, szkoda tylko, ¿e nie te, które bym chcia³a.

Moni¶, Aniu - zleci szybko, a w miêdzyczasie mam nadziejê, ¿e uda mi siê stworzyæ sobie jaki¶ ma³y zapas Na razie mam prawie gotowe trzy odcinki i gdzie¶ tam ko³acze mi siê pomys³ na czwarty, tak¿e póki co wszystko jest na dobrej drodze
Mam nadziejê, ¿e siê nie zawiedziecie ^^
Taaak! Nareszcie siê doczeka³em Prolog i odcinek 1 ju¿ przeczyta³em, wiêc dodam tylko, ¿e sygnaturki s± boskie Zatem czekam do 7 czerwca Oby szybko zlecia³o Pozdrawiam
Zapraszam na 1 odcinek Una mujer, dos caras

PS Dull, Gannicus rz±dzi ;D

Jasna sprawa!
Postanowi³am nie przeci±gaæ i wstawiam odcinek nr 1, ¿eby¶cie za tydzieñ o tej porze mogli przed d³ugim weekendem do poduszki poczytaæ odcinek premierowy



Kiedy zaraz po wyj¶ciu z autokaru, uderzy³a go w twarz fala gor±cego powietrza, zacz±³ ¿a³owaæ, ¿e w ogóle zdecydowa³ siê na tê eskapadê. Nie mia³ przecie¿ ¿adnej pewno¶ci, ¿e uda mu siê odnale¼æ nadawcê tajemniczego listu. Jednak podró¿ do miejsca, w którym ów list zosta³ nadany, wyda³a mu siê jedynym logicznym posuniêciem w ca³ej tej absurdalnej sytuacji. Zreszt±, jakkolwiek mia³aby siê nie skoñczyæ ta historia, niczego nie traci³, a wedle informacji zawartych w li¶cie, zyskaæ móg³ ca³kiem sporo.
– Kochany tatu¶ – mrukn±³ do siebie, wyci±gaj±c z tylnej kieszeni spodni kopertê i jeszcze raz zerkaj±c na stempel pocztowy, jakby chcia³ siê upewniæ, czy trafi³ do w³a¶ciwego miejsca. Nabra³ powietrza w p³uca i rozejrza³ siê po zat³oczonym placu. Nigdzie w zasiêgu wzroku nie widzia³ ¿adnych apartamentowców ani bogatych rezydencji. Je¶li mia³oby siê okazaæ, ¿e przejecha³ taki szmat drogi tylko po to, by dowiedzieæ siê, ¿e odziedziczy³ jeden ze straganów z warzywami, których wzd³u¿ ulicy by³o ca³e mnóstwo, przekl±³by nadawcê listu i pos³a³ go do diab³a a zaraz potem sam skoczy³by do rw±cej rzeki z najbli¿szego mostu.
Ostatni raz spojrza³ na autokar, z którego przed chwil± wyszed³ po kilkunastogodzinnej podró¿y i zastanawiaj±c siê, jakim cudem w ogóle ten rzêch jeszcze je¼dzi³, chwyci³ swoj± torbê, w której mie¶ci³ siê ca³y dobytek jego ¿ycia i przewiesiwszy j± sobie przez ramiê, nasun±³ na nos ciemne okulary. Czu³, ¿e ubranie lepi mu siê do cia³a i nie marzy³ w tej chwili o niczym innym, jak o zimnym prysznicu. Nie móg³ jednak zbytnio szastaæ gotówk±. Musia³ znale¼æ jakie¶ niedrogie lokum, a potem rozejrzeæ siê za jakim¶ ¼ród³em utrzymania. Najlepiej gor±cym i seksownym. Nic jednak nie wskazywa³o na to, by na tym zat³oczonym placu mia³ spotkaæ jak±¶ bogat±, zagubion± ksiê¿niczkê, nad któr± móg³by roztoczyæ swój czar i w mgnieniu oka okrêciæ j± sobie wokó³ palca.
Westchn±³ i spojrza³ w dó³, gdy poczu³, ¿e co¶ szarpie go za nogawkê.
– Szuka pan pokoju, senior? – spyta³ ma³y, umorusany ch³opiec, szczerz±c siê od ucha do ucha, jakby by³ dumny z tego, ¿e w³a¶nie zgubi³ dwa mleczaki, w dodatku jedynki. – Za jedyne 50 pesos zaprowadzê pana do najlepszego hotelu w mie¶cie, senior.
– S³uchaj ma³y – warkn±³ ostro, chwytaj±c go za koszulkê, ale czuj±c na sobie w¶cibskie spojrzenia w³a¶cicielek znajduj±cych siê w pobli¿u straganów i ich ¶wiêtoszkowatych klientek, postanowi³ zmieniæ ton. – Nie potrzebuje najlepszego hotelu…
– Ma byæ tanio? – zapyta³ malec prosto z mostu.
– Joaquin! – Us³yszeli za sob± ciep³y, melodyjny g³os i obaj jak na zawo³anie odwrócili siê w stronê, z której dochodzi³.
– Mam przer±bane – b±kn±³ ch³opiec, spogl±daj±c na mê¿czyznê z ukosa, jakby liczy³ na jego pomoc, ale ten tylko u¶miechn±³ siê pó³gêbkiem, po czym przeniós³ wzrok na id±c± w ich stronê m³od± kobietê. By³a drobna, ubrana w zwiewn±, ciemn¶ sukienkê, a jej d³ugie w³osy, niedbale splecione w warkocz, z którego wysuwa³y siê niesforne kosmyki, ³agodnie opada³y na jej lewe ramiê.
– Znów nagabujesz przyjezdnych? – zagadnê³a, opieraj±c d³onie na ramionach ch³opca. Ten nic nie odpowiedzia³, tylko utkwi³ wzrok w czubkach swoich dziurawych tenisówek. – Zmykaj, ojciec Laurenty ciê szuka – powiedzia³a, mierzwi±c jego przyd³ugie, jasne od s³oñca w³osy. – I ¿eby mi to by³o ostatni raz – doda³a, gro¿±c mu palcem. Joaquin roze¶mia³ siê ³obuzersko i ile si³ w nogach pobieg³ w stronê majestatycznego ko¶cio³a, króluj±cego w samym centrum placu na którym siê znajdowali, a przy którym znajdowa³ siê sierociniec. – Przepraszam za niego – zwróci³a siê do mê¿czyzny, u¶miechaj±c siê ciep³o, gdy ch³opiec prawie znikn±³ jej z oczu.
– Nic siê nie sta³o – odpar³ i ¶ci±gn±wszy ciemne okulary, spojrza³ prosto w oczy dziewczyny. – W³a¶ciwie to jego propozycja by³a mi na rêkê. W³a¶nie przyjecha³em i nie bardzo wiem, gdzie móg³bym siê podziaæ – doda³, nie spuszczaj±c z niej wzroku. Udawanie nieporadnego czasem dzia³a³o na kobiety i nie mia³by nic przeciw, gdyby zadzia³a³o tak¿e i na tê. Dziewczyna u¶miechnê³a siê i odgarnê³a z twarzy jaki¶ zab³±kany kosmyk w³osów.
– Turysta? – spyta³a.
– Powiedzmy – odpar³. – Gabriel Busquets – przedstawi³ siê, wyci±gaj±c d³oñ w jej stronê.
– Lianette – powiedzia³a, odwzajemniaj±c u¶cisk d³oni. – Tu niedaleko jest gospoda… – doda³a, zerkaj±c przez prawe ramiê. Pod±¿y³ wzrokiem za jej spojrzeniem, ale zaraz z³apa³ siê na tym, ¿e wcale nie patrzy na wskazywan± przez ni± gospodê, ale na piêkn± liniê jej szyi, jej g³adk± skórê i apetyczny dekolt. – Chyba, ¿e szukasz luksusowych apartamentów? – dobieg³o do niego jakby zza ¶wiatów.
– Nie, wystarczy mi jaki¶ tani, ma³y pokój. W zasadzie to jestem tylko przejazdem, wiêc chyba nie zabawiê tu d³ugo....

***

Od kilku minut siedzia³ na ³ó¿ku z twarz± ukryt± w d³oniach. Bola³a go g³owa, a w ustach czu³ nieprzyjemny posmak. Pierwszy raz w ¿yciu mia³ kaca, ale zdecydowanie bardziej dokuczliwy by³ dla niego moralny aspekt ca³ej tej sytuacji. Nigdy wcze¶niej przecie¿ siê tak nie zachowywa³. Nie sypia³ z nowopoznanymi kobietami, nie chodzi³ do baru i nie upija³ siê do nieprzytomno¶ci. Jednak odk±d jego ojciec po¿egna³ siê z tym ¶wiatem, wszystko sz³o zupe³nie nie tak, jak powinno, a on czu³, ¿e zaczyna staczaæ siê w dó³ po równi pochy³ej. Wszystko to by³o ponad jego si³y. A najbardziej do³uj±cym w tym wszystkim by³ fakt, ¿e gdzie¶ na ¶wiecie ¿yli jego bracia, których staruszek, w ostatnim przeb³ysku ¶wiadomo¶ci przed wyzioniêciem ducha, postanowi³ uszczê¶liwiæ spadkiem.
Schyli³ siê i siêgn±³ po le¿±ce przy ³ó¿ku spodnie, a potem pozbiera³ pozosta³e czê¶ci swojej garderoby, które by³y porozrzucane po ca³ym pokoju. Gdy siê ubra³, k±tem oka zerkn±³ na ¶pi±c± w ³ó¿ku dziewczynê, której piêkne cia³o, teraz niedbale przykryte cienkim prze¶cierad³em, jakie¶ kilka godzin temu wi³o siê pod nim w spazmach rozkoszy.
– Nigdy wiêcej – szepn±³ do siebie, przeczesuj±c swoje gêste w³osy palcami i cicho wymkn±³ siê z pokoju, ostro¿nie zamykaj±c za sob± drzwi. Zbieg³ na dó³, maj±c nadziejê, ¿e nikt znajomy nie zauwa¿y, jak opuszcza gospodê. Jednak grubo siê pomyli³.
– Michel? – Liantte, która przed wej¶ciem rozmawia³a z jakim¶ brunetem, wygl±da³a na zszokowan±, a zarazem w¶ciek³±. Ch³opak u¶miechn±³ siê przepraszaj±co i wymin±³ siostrê i jej znajomego. Nie mia³ ochoty z niczego jej siê t³umaczyæ, ani nawi±zywaæ nowych kontaktów towarzyskich. – Michel! – zawo³a³a za nim.
– Czego? – warkn±³, odwracaj±c siê w jej stronê. – Nie mogê mi³o spêdziæ wieczoru? – spyta³, widz±c jej pe³ne wyrzutu spojrzenie.
– Ojciec… – zaczê³a ze ³zami w oczach, ale przerwa³ jej natychmiast.
– Ojciec nie ¿yje, a ja nie sk³ada³em ¶lubów czysto¶ci – powiedzia³, wsiadaj±c do swojego auta. – Jedziesz? – spyta³ i uruchomiwszy silnik, uniós³ brwi, spogl±daj±c na ni± wyczekuj±co.
Liantte patrzy³a na niego z politowaniem, staraj±c siê znale¼æ co¶ na usprawiedliwienie jego zachowania. Jej brat zmieni³ siê nie do poznania i niestety nie by³y to zmiany na dobre.
– Jed¼, ja mam jeszcze co¶ do za³atwienia – powiedzia³a w koñcu, a on odjecha³ z piskiem opon. Lianette odwróci³a siê na piêcie i napotkawszy zatroskane spojrzenie Gabriela, który przygl±da³ siê ca³ej tej scenie, wysili³a siê na u¶miech.
– Mo¿e dasz siê zaprosiæ na jak±¶ kawê? – spyta³.
– Mo¿e innym razem – odpar³a. – Mam co¶ do za³atwienia, a tobie przyda siê odpoczynek. Do zobaczenia – po¿egna³a siê i nie czekaj±c na jego odpowied¼, ruszy³a w swoj± stronê. Gabriel odprowadzi³ j± wzrokiem, zastanawiaj±c siê do czego zaprowadzi go ta znajomo¶æ, po czym wszed³ do gospody. Trafi³ jednak na z³y moment, bo jaka¶ wyfio³kowana paniusia robi³a w³a¶nie awanturê facetowi za barem.
– Zalega pan z czynszem za trzy miesi±ce! Nie mogê d³u¿ej czekaæ.
– Ale… – zaj±kn±³ siê niski, krêpy mê¿czyzna, ocieraj±c z czo³a kropelki potu.
– ¯adnego „ale”. Albo do koñca miesi±ca ureguluje pan d³ug, albo mo¿e pan ju¿ dzi¶ siê st±d zabieraæ – powiedzia³a stanowczo.
– Panienko Aravena – jêkn±³ b³agalnie. – Obiecujê, ¿e sp³acê wszystkie zaleg³o¶ci, ale je¶li zamknie pani lokal, ja i moja rodzina bêdziemy pozbawieni ¶rodków do ¿ycia. Wie panienka jak ciê¿k± mamy sytuacjê…
– Nie obchodzi mnie to – fuknê³a, nawet nie patrz±c na swojego rozmówcê. Gabriel przygl±da³ siê jej uwa¿nie, a¿ w koñcu stwierdzi³, ¿e oto stoi przed nim jego nowe ¼ród³o dochodu.
– Nie powinna siê pani tak denerwowaæ – powiedzia³, zajmuj±c miejsce przy barze po jej prawej stronie. Kobieta odwróci³a leniwie g³owê w jego stronê i zmierzy³a go po¿±dliwym, a jednocze¶nie pe³nym pogardy wzrokiem.
– Nie twój interes.
– Mo¿e i nie mój – zgodzi³ siê Gabriel – ale pomy¶l co ci to da, je¶li wyrzucisz st±d tego cz³owieka i zamkniesz gospodê? To do niczego nie prowadzi – zakoñczy³, spogl±daj±c na mê¿czyznê za barem. – Tequilê blanco – rzuci³ krótko i ponownie przeniós³ rozmarzony wzrok na kobietê, wspieraj±c brodê na d³oni. – Chcia³em wynaj±æ pokój, ale do koñca miesi±ca zosta³o kilka dni, wiêc chyba mi siê nie op³aca taki interes – zacz±³ po chwili, dos³ownie rozbieraj±c j± wzrokiem. Wiedzia³ jak radziæ sobie z kobietami i zawsze, prêdzej czy pó¼niej, zdobywa³ nawet te, które d³ugo siê opiera³y. Ta jednak nie wygl±da³a na tak±, która bêdzie zgrywa³a ¶wiêt± i niedostêpn±. W jej oczach widzia³ ogieñ i dziko¶æ jej serca.
Kiedy barman postawi³ przed nim kieliszek wype³niony tequil±, przesun±³ go ostro¿nie w jej stronê razem z sol± i ma³ym podstawkiem, na którym le¿a³ plaster cytryny. Kobieta u¶miechnê³a siê prowokuj±co i patrz±c mu prosto w oczy, wysypa³a nieco soli na wierzch d³oni. Gdy zaczê³a j± zmys³owo zlizywaæ, poczu³, ¿e robi mu siê jeszcze bardziej gor±co. By³a diabelsko seksowna i najwyra¼niej lubi³a sobie pogrywaæ z facetami. U¶miechn±³ siê lekko, gdy w koñcu chwyci³a kieliszek i wychyliwszy jego zawarto¶æ, zagryz³a cytryn±.
– Wrócimy do tej rozmowy – zwróci³a siê do mê¿czyzny za barem, chwytaj±c swoj± torebkê. – I daj mu jaki¶ porz±dny pokój – doda³a, stoj±c ju¿ przy wej¶ciu. – Odroczy³ wykonanie wyroku, który nad tob± wisi…
Gabriel u¶miechn±³ siê, spogl±daj±c na mê¿czyznê za barem. Jego pobyt w tej mie¶cinie zaczyna³ nabieraæ sensu.
Odcinek nawet ciekawy ;DD Gabriel to niez³y podrywacz ;D
Czekam na kolejny odcinek i zapraszam do siebie "Una mujer, dos caras"


Mê¿czyzna, siedz±cy za biurkiem wygl±da³ na zmêczonego. W³osy mia³ uroczo rozczochrane, oczy podkr±¿one a ca³o¶ci dope³nia³ kilkudniowy zarost na twarzy. Mimo to, przyj±³ j± i uwa¿nie wys³ucha³ co ma do powiedzenia, a teraz wpatrywa³ siê w jej twarz, miarowo postukuj±c d³ugopisem w blat biurka.
– Dobrze, wiêc mam rozumieæ, ¿e chce pani, bym odnalaz³ pani braci?
Lianette skinê³a twierdz±co g³ow±. Zdawa³a sobie sprawê z tego, jak ca³a ta historia musia³a brzmieæ dla zupe³nie obcych ludzi, ale jakie mia³a inne wyj¶cie? Musia³a wzi±æ sprawy w swoje rêce, bo na Michela najwyra¼niej nie mog³a ju¿ liczyæ.
– Nie muszê pani mówiæ, ¿e szanse na ich odnalezienie s± bliskie zeru? Nie mamy ¿adnego punktu zaczepienia.
– Wiem, ale niech mnie pan zrozumie. To jedyny sposób, by ocaliæ nasz± hacjendê. Je¶li niczego nie zrobiê, nie spróbujê ich odnale¼æ, nie wybaczê sobie do koñca ¿ycia.
Mê¿czyzna odchyli³ siê wygodnie na oparcie swojego fotela, przymkn±³ powieki i zacz±³ masowaæ skronie, staraj±c siê skupiæ. Nic sensownego jednak nie przychodzi³o mu do g³owy. Nie by³ w stanie nawet stwierdziæ, czy podejmie siê tego zdania. Nieprzespane noce zaczê³y mu siê ostro dawaæ we znaki.
– Muszê wiedzieæ wszystko o pani ojcu, gdzie bywa³, z kim siê spotyka³, kto by³ jego przyjacielem a kto wrogiem – powiedzia³ w koñcu, wspieraj±c siê przedramionami o blat biurka i pochylaj±c lekko w jej stronê. – Mo¿e uda nam siê na co¶ wpa¶æ – doda³, a k±ciki jego ust unios³y siê nieznacznie. Dziewczyna siedz±ca przed nim wygl±da³a na sympatyczn± i strasznie przejêt± ostatni± wol± swojego ojca. Nie mia³ serca jej odmówiæ, choæ szanse na to, ¿e znajdzie choæby jednego z braci by³y praktycznie ¿adne. – Proszê przyj¶æ jutro przed po³udniem – dokoñczy³, przesuwaj±c po blacie biurka w jej stronê swoj± wizytówkê. – A gdyby co¶ siê dzia³o, proszê dzwoniæ.
Lianette chwyci³a ma³y kartonik i przyjrza³a mu siê. Z jednej strony znajdowa³o siê logo firmy, z drugiej namiary na jej w³a¶ciciela i jego wspólnika. Antonio Sanchez i Marcos Castillo. Kto móg³by byæ lepszym kandydatem do rozwi±zania tej zagadki ni¿ licencjonowani detektywi? Najlepsi w mie¶cie… a raczej jedyni.
– Ile to bêdzie kosztowa³o? – spyta³a, podnosz±c wzrok na mê¿czyznê, który wpatrywa³ siê w ni± swoimi b³êkitnymi oczami.
– Porozmawiam ze wspólnikiem, jutro opowie nam pani wszystko o swoim ojcu i wtedy zdecydujemy czy to w ogóle ma sens.
Lianette u¶miechnê³a siê z wdziêczno¶ci± i wsta³a, chowaj±c wizytówkê do ma³ej torebki.
– Dziêkujê – powiedzia³a, wyci±gaj±c nad biurkiem d³oñ w jego stronê.
– Jeszcze niczego nie zrobili¶my – odpar³. – Podziêkuje nam pani, kiedy bêdzie za co – doda³, u¶miechaj±c siê lekko. – Do zobaczenia jutro.
Liannette skinê³a g³ow± i ruszy³a do wyj¶cia. W drzwiach natknê³a siê na wysokiego bruneta, który otaksowa³ j± wzrokiem od stóp po czubek g³owy i u¶miechn±³ siê uwodzicielsko. Minê³a go jednak bez s³owa i wysz³a zamykaj±c za sob± drzwi.
– Kto to? – spyta³ mê¿czyzna, wygodnie rozsiadaj±c siê na miejscu, które przed chwil± zajmowa³a dziewczyna. Przyjaciel spojrza³ na niego zmêczonym wzrokiem, opadaj±c wygodnie w fotel za biurkiem.
– Lianette Carrero Blanco.
– TA Carrero Blanco?
– Córka Luisa Carrero Blanco, je¶li o to pytasz. Byæ mo¿e nasza nowa klientka.
– Byæ mo¿e? – spyta³ brunet z nieco skwaszon± min±, jakby s³owa kumpla by³y co najmniej niedorzeczne.
– Nie wiem, czy powinni¶my siê podejmowaæ tej roboty. Szanse na realizacjê zlecenia s± prawie zerowe, nie ma ¿adnego punktu zaczepienia, nawet nie wiadomo gdzie szukaæ – zacz±³, a nastêpnie stre¶ci³ przyjacielowi historiê, jak± przedstawi³a mu dziewczyna. Brunet zamy¶li³ siê i odchyli³ na oparcie krzes³a, analizuj±c wszystko dog³êbnie.
– Potrzebne nam pieni±dze, Marcos – powiedzia³ w koñcu. – Wiesz o tym lepiej ode mnie. Dziêki temu zleceniu byæ mo¿e w koñcu odbijemy siê od dna.
– Chcesz naci±gaæ tê dziewczynê?
Brunet wzruszy³ ramionami. Kilka miesiêcy temu w ogóle nie przysz³oby mu to g³owy, ale teraz stali pod ¶cian±.
– Wybacz stary, ale je¶li taki masz zamiar, to bez mnie – powiedzia³ Marcos, podnosz±c siê z fotela. – Przyjdzie tu jutro przed po³udniem – doda³, zabieraj±c swoj± kurtkê z oparcia fotela. Antonio Sanchez by³ jego przyjacielem od niepamiêtnych czasów, a od kilku lat, a dok³adniej rzecz ujmuj±c od czasu, gdy wyrzucono go z policji, tak¿e wspólnikiem. Agencja detektywistyczna, któr± razem za³o¿yli, by³a dla nich obu równie wa¿na, ale Marcos mia³ swoje zasady, których twardo siê trzyma³.
– Ja nie chcê straciæ tej firmy – powiedzia³ cicho Antonio, gdy jego przyjaciel nacisn±³ ju¿ klamkê. – To wszystko, co mam – doda³, gdy Marcos zatrzyma³ siê i spojrza³ na niego przez ramiê.
– Ja te¿ nie mam nic poza tym, ale kiedy¶ obieca³em sobie, ¿e nigdy w ¿yciu nie bêdê oszukiwa³ ludzi. Nawet, je¶li to oznacza, ¿e wyl±dujê pod mostem – zakoñczy³ i wyszed³, trzaskaj±c za sob± drzwiami.

***
Gdy wróci³ do domu, poszed³ prosto pod prysznic. Gryz³o go sumienie i by³ z³y na siebie za to, jak potraktowa³ Lianette. Je¶li chcia³ ocaliæ dobytek ojca, musia³ wzi±æ siê w gar¶æ i przestaæ u¿alaæ nad sob±. Andres Llorente przecie¿ tylko czyha³ na jakiekolwiek ich potkniêcie i szansê zagarniêcia maj±tku rodu Blanco dla siebie, a na to Michel nie móg³ pozwoliæ za ¿adne skarby ¶wiata. Nie rozumia³ dlaczego ojciec, spo¶ród swoich wszystkich bogatych znajomych, którzy z rado¶ci± zainwestowaliby w jego hacjendê, musia³ wybraæ akurat swojego odwiecznego wroga. Czasem my¶la³ nawet, ¿e gdyby ich potencjalnym wybawicielem okaza³ siê ktokolwiek inny ni¿ ja¶nie wielmo¿ny Ignacio Llorente i jego syn, ³atwiej by³oby mu pogodziæ siê z konieczno¶ci± oddania hacjendy w zamian za sp³atê d³ugów. Teraz jednak w ogóle nie wchodzi³o to w grê. Musia³ zacz±æ dzia³aæ, spróbowaæ odnale¼æ przyrodnich braci i ocaliæ hacjendê przed chytrymi ³apskami rodziny Llorente.
Naci±gn±wszy na siebie wytarte jeansy, bawe³niany podkoszulek i flanelow± koszulê w bia³o–granatow± kratê, zszed³ na dó³. W biegu wypi³ jak±¶ resztkê soku, która tkwi³a samotnie na stole w kuchni i zagryz³ na wpó³ czerstwym rogalikiem le¿±cym obok na podstawku, po czym wyszed³ z domu tylnym wyj¶ciem i wyk³adanym ozdobn± kostk± chodnikiem pod arkadami ruszy³ w kierunku stajni. Przebywanie w¶ród koni i praca z nimi nie tylko uspokaja³y go, ale tak¿e pozwala³y zebraæ my¶li. Zreszt±, po tym jak zwolnili wieloletniego pracownika, na którego po prostu przesta³o byæ ich staæ, kto¶ musia³ zaj±æ siê zwierzêtami.
– Lianette! – zawo³a³, dostrzeg³szy siostrê na podje¼dzie. Podbieg³ do niej i spojrza³ w oczy ze skruch±, kiedy wlepi³a w niego swoje ciemne oczy, krzy¿uj±c d³onie na piersiach z bojow± min±. – Przepraszam, zachowa³em siê jak ostatni g³upek.
– Mi³o, ¿e sam doszed³e¶ do takich wniosków – powiedzia³a, staraj±c siê zachowaæ powagê, ale na jej usta cisn±³ siê ju¿ niepohamowany u¶miech. – Wszystko dobrze? – spyta³a delikatnie g³adz±c jego policzek. – Martwiê siê o ciebie,
– Niepotrzebnie – odpar³ Michel i uj±wszy jej drobne d³onie w swoje, wycisn±³ na nich lekki poca³unek. – Obiecujê, ¿e zrobiê wszystko, ¿eby ocaliæ ten dom i maj±tek ojca – zapewni³, spogl±daj±c jej prosto w oczy. Lianette u¶miechnê³a siê lekko i natychmiast uwiesi³a mu siê na szyi, staraj±c siê powstrzymaæ ³zy nap³ywaj±ce do oczu. Cieszy³a siê, ¿e jej brat wreszcie oprzytomnia³ i zacz±³ mówiæ z sensem.
– Mówisz powa¿nie? – spyta³a, odsuwaj±c siê od niego na chwilê, by zajrzeæ mu w oczy. Zawsze przecie¿ wiedzia³a, kiedy albo mija³ siê z prawd±, albo nie mówi³ jej wszystkiego.
– Oczywi¶cie – odpar³, tr±caj±c j± zaczepnie w czubek nosa. – Co to za typek, z którym widzia³em ciê pod gospod±? – spyta³, unosz±c podejrzliwie brwi. Lianette wzruszy³a ramionami.
– Turysta. Szuka³ taniego pokoju, wiêc poleci³am mu gospodê.
– Turysta? – Michel roze¶mia³ siê w g³os. – Patrzy³ na ciebie takim cielêcym wzrokiem, jakby mia³ zamiar zabraæ ciê z sob± do tego pokoju.
– Przestañ! – warknê³a Lianette, uderzaj±c go piê¶ci± w ramiê. – Powiedz lepiej co ty tam robi³e¶ – zagadnê³a, u¶miechaj±c siê cwano.
– Nie chcesz wiedzieæ – odpar³ i odwróci³ siê na piêcie z zamiarem udania siê do stajni. Nie by³ zadowolony z tego co zrobi³, ale nie móg³ te¿ powiedzieæ, ¿eby ¿a³owa³ tych gor±cych chwil. Nie mia³ jednak zamiaru chwaliæ siê tym, jak da³ siê uwie¶æ zupe³nie nieznajomej kobiecie ani zdawaæ siostrze pikantnych relacji z tego, co robili w ³ó¿ku.
– Michel… – zaczê³a po chwili Liannette, a kiedy odwróci³ siê w jej stronê doda³a: – By³am u detektywa. Powiedzia³, ¿ebym przysz³a jutro i opowiedzia³a mu wszystko o ojcu, wtedy zdecyduje, czy to w ogóle ma sens i ile ewentualnie by nas to kosztowa³o – wyja¶ni³a, widz±c zdziwion± minê brata. Michel przymkn±³ powieki i odetchn±³ g³êboko. – Nie gniewaj siê…
– Idê oporz±dziæ konie – zakomunikowa³. – Ty we¼ Angelicê i przeszukajcie rzeczy ojca. Musi tam byæ co¶, co naprowadzi nas na jaki¶ ¶lad. Jak skoñczê, przyjdê wam pomóc – doda³ i mrugn±wszy do niej, u¶miechn±³ siê szeroko. – Przed nami d³uga noc, wiêc naszykuj du¿y zapas kawy.



Eillen dnia 23:19:39 08-06-12, w ca³o¶ci zmieniany 1 raz
Sasasa, tego odcinka nie mia³am jeszcze okazji czytaæ, tak¿e momentalnie siê za niego zabra³am. Lia podejmuje ró¿nego rodzaju kroki, maj±ce na celu odnalezienie jej braci, co bardzo mnie cieszy. Podoba mi siê jej determinacja i si³a walki, aczkolwiek postawa Antonia jest wielce daleka od tej godnej pochwa³y. Mê¿czyzna planuje bowiem wykorzystaæ jej przypadek, do odbicia siê od dna. I obawiam siê, ¿e mimo nagany ze strony przyjaciela/wspólnika, nie zrezygnuje z owego postanowienia. Swoj± drog± ¿yciowa postawa Marcosa naprawdê zas³uguje na uznanie. Chocia¿ niepowiedziane, ¿e jego decyzja nie by³a w jakim¶ stopniu motywowana urocz± osob± klientki, z któr± mia³ do czynienia

Co do drugiej czê¶ci, to muszê przyznaæ, ¿e bardzo, ale to baaardzo podobaj± mi siê relacje, jakie ³±cz± Michela i Lianette. Ich rodzeñstwo bêdzie siê zdaje takim wzorem godnym na¶ladowania, które nawet w tych z³ych chwilach bêdzie mog³o na siebie liczyæ
Oooo..... widzê, ¿e jednak wstawi³a¶ swój nowy pomys³
I muszê Ci powiedzieæ, chod¼ pewnie bêdê siê powtarzaæ , ¿e bardzo mi siê spodoba³ i poch³onê³am wszystkie odcinki niemal jednym tchem zapowiada siê bardzo ciekawie, no i jak mniemam, znowu nie bêdê mog³a siê zorientowaæ, co, gdzie, z kim i po co? no ale w koñcu to telenowele, wiêc co¶ dziaæ siê musi co nie ?
Czekam na kolejny odcinek i z góry przepraszam za taki ma³o konstruktywny komentarz, ale jako¶ nie mam dzisiaj dobrego dnia
Cieszê siê, ¿e Was tu widzê :*

Moni¶, co do Antonia i Marcosa, to planowa³am ¿e bêdzie to jedynie w±tek poboczny, ale po przeczytaniu Twojego komentarza co¶ mi za¶wita³o w g³owie, wiêc kto wie jak to siê potoczy

Madziu, tym razem postaram siê zbytnio nie komplikowaæ ¿ycia bohaterom, ale jak sama zauwa¿y³a¶, to telenowela, wiêc jakie¶ tam zamieszanie musi byæ ^^
Pojawi³ siê odcinek drugi, wiêc premierowy Nie mog³o mnie zabrakn±æ

Tak¿e i mi podobaj± siê wiêzi rodzeñstwa. Lianette jednak bardziej mi siê podoba, byæ mo¿e dlatego, ¿e jest kobiet±, a jak wiadomo - te s± rozs±dniejsze i maj± "to co¶" - szczególnie ta bohaterka. Za¶ g³ówny bohater, je¶li dalej bêdzie stara³ siê poprawiæ, byæ mo¿e w pe³ni zyska m± sympatiê

Za¶ detektywi... Oboje s± sympatyczni, tyle, ¿e Antonio chce naci±gn±æ moj± Lianette Mam nadziejê, ¿e nie bêd± tylko epizodycznymi postaciami

Nie pamiêtam czy chwali³em Twój styl pisania, ale bardzo mi siê podoba Gdy czytam odcinek, my¶lê, ¿e czytam jak±¶ ksi±¿kê
Dziêkujê za mi³o s³owo

Stara³am siê by Lianette by³a ciep³±, mi³± i zdecydowanie rozs±dniejsz± osóbk± ni¿ jej brat, a ich wiê¼ by³a naprawdê silna i taka "na dobre i na z³e". Je¶li uda³o mi siê to choæ trochê, to siê cieszê ^^
No i teraz tylko utwierdzi³am siê w przekonaniu, ¿e muszê co¶ dla detektywów wymy¶liæ Ale póki co w nastêpnym odcinku poznacie ostatniego z braci - Rafaela. Ciekawa jestem, jakie o nim bêdzie mieli zdanie ;D
W³a¶nie chcia³am napisaæ, ¿e z chêci± pozna³abym ju¿ kolejnego z braci, czyli Rafaela, tak swoj± drog± to on jest tym bohaterem, gdzie w prologu opisa³a¶ scenê z jego babci±? Czy on tak¿e wybierze siê do tego miasteczka? Czy w inny sposób pokierujesz jego poszukiwania?

Tak, Lianette to przemi³a i m±dra dziewczyna, i rzeczywi¶cie bardziej rozs±dna od swojego brata, chocia¿ Michel zamierza to w³asnie zmieniæ i wzi±c siê za poszukiwania swoich braci, tak samo jak dziewczyna, nie wiedz±c, ¿e jednego maj± tu¿ pod nosem. Któremu to Lianette wpad³a w oko, jak stwierdzi³ Michael. Poza tym... najbardziej jeszcze intryguje mnie postaæ ich macochy - Angelica. Ju¿ wcze¶niej zamierza³am o niej wspomnieæ, ale jako¶ tak... Jak na macochê przysta³o - wredna, niekochaj±ca, której zale¿y tylko na pieni±dzach, wiêc ciekawa jestem jak bêdzie z t± kobiet±. Jak na razie ukazuje siê jako przyjació³ka dla rodzeñstwa, pytanie, czy to tylko pozory, czy rzeczywi¶cie tak jest. Pozdrawiam!
Aniu, tak to Rafael mia³ scenê z babci±, ¿e siê tak wyra¿ê On równie¿ pojawi siê w miasteczku, ale jak do tego dojdzie, to na razie przemilczê ^^
A co do macochy to siê w³a¶nie waham, w któr± stronê pchn±æ jej postaæ. Muszê to rozwa¿yæ. W ka¿dym razie w dwóch kolejnych odcinkach raczej siê nie pojawi, choæ to siê mo¿e jeszcze zmieniæ w miêdzyczasie ;D
Ludzie. Skomentowa³am twój odcinek, ale komentarz siê nie doda³... No co za...

Odcinek bardzo ciekawy ;DD Jestem strasznie ciekawa czy dziewczyna jak pozna cene za pomoc w odszukaniu braci bd chcia³a korzystac z us³ug detektywów.

Czekam na kolejny odcinek i zapraszam na UMDC :d
Pocz±tki bywaj± przynudnawe, wiêc postanowi³am, ¿e ju¿ dzi¶ wstawiê odcinek trzeci, bo to ju¿ ostatni z odcinków wprowadzaj±cych - od nastêpnego zacznie siê w³a¶ciwa akcja Mi³ej lektury!



Przesun±³ d³oni± po g³adkiej powierzchni tak delikatnie, jakby ba³ siê, ¿e gdy dotknie jej zbyt mocno, rozsypie siê jak domek z kart, po czym uca³owa³ dêbow± deskê i po³o¿y³ na niej ma³± wi±zankê z herbacianych ró¿. Jej ulubionych.
– Lady Hillingdon*… – szepn±³, u¶miechaj±c siê lekko do swoich wspomnieñ, kiedy jako kilkuletni ch³opiec biega³ miêdzy krzewami, a ona z niezwyk³± czu³o¶ci± i staranno¶ci± pielêgnowa³a ich krzewy w swoim ogrodzie. Czêsto s³ysza³ jak rozmawia³a z nimi a z czasem zacz±³ my¶leæ, ¿e po ¶mierci Soledad, przela³a na kwiaty ca³± swoj± mi³o¶æ do córki. Mimo to nigdy niczego mu nie brakowa³o i zawsze by³ jej oczkiem w g³owie. Rozumieli siê bez s³ów i od zawsze mia³ nieodparte wra¿enie, ¿e ³±czy ich jaka¶ szczególna wiê¼. O wiele g³êbsza ni¿ zwyczajne relacje miêdzy babk± a wnukiem, któr± ¶mieræ Sol jedynie umocni³a.
Maria Josefina by³a urocz±, ciep³±, pogodn±, a przede wszystkim niezwykle siln± kobiet±. Kobiet±, która naprawdê wiele w ¿yciu przesz³a, a która mimo to potrafi³a zachowaæ optymizm i pogodê ducha. Kobiet±, która nigdy siê nie poddawa³a i potrafi³a znale¼æ wyj¶cie z ka¿dej sytuacji, nawet wówczas, gdy wszystkim wokó³ wydawa³o siê, ¿e to niemo¿liwe. ¦wiadomo¶æ, ¿e by³a obok, ¿e cokolwiek by siê nie dzia³o, ona zawsze bêdzie po jego stronie, ¿e zawsze bêdzie mia³ w niej oparcie, koi³a jego duszê i by³a cudownym plastrem na jego poharatane serce. Zupe³nie nie wyobra¿a³ sobie, ¶wiata bez niej i wci±¿ nie móg³ wierzyæ, ¿e ju¿ jej nie ma. Jeszcze tydzieñ temu rozmawia³a z nim przecie¿, ¿artowa³a, ¿e powinien wreszcie przestaæ boczyæ siê na ca³y ¶wiat i pozwoliæ swojemu sercu znów otworzyæ siê na mi³o¶æ, a dzi¶…? Dzi¶ Maria Josefina by³a ju¿ czê¶ci± przesz³o¶ci i z ka¿dym kolejnym dniem, wspomnienie o niej mia³o byæ jak bajka z dzieciñstwa – coraz bardziej mgliste. Dzi¶ ju¿ jej po prostu nie by³o, a on zosta³ na ¶wiecie sam jak palec.
Przymkn±³ powieki i zacisn±³ nerwowo szczêki, wspieraj±c d³onie na dêbowej desce. Wszyscy ju¿ dawno rozeszli siê, a on nadal tkwi³ tu. Nie potrafi³ odej¶æ, rozstaæ siê z ni± i zacz±æ nowego ¿ycia. ¯ycia, w którym nic ju¿ nie mia³o byæ takie jak kiedy¶.
Kiedy poczu³ na ramieniu czyj±¶ d³oñ, spi±³ siê odruchowo. Chcia³ byæ z ni± sam. Jeszcze przez kilka chwil. Mia³ przecie¿ tyle pytañ, na które byæ mo¿e ju¿ nigdy nie pozna odpowiedzi dlatego teraz, jeszcze bardziej ni¿ wcze¶niej, ¿a³owa³, ¿e nigdy nie pyta³ jej o matkê, ojca i o ich przesz³o¶æ. Teraz musia³ sam spróbowaæ poznaæ ich historiê.
– Rafael – us³ysza³ ciep³y g³os przyjaciela. Leniwie spojrza³ na niego przez ramiê i u¶miechn±³ siê blado. – Trzymasz siê jako¶? – spyta³, k³ad±c na wieku trumny trzy herbaciane ró¿e. Brunet wzruszy³ ramionami, po czym nabra³ powietrza w p³uca i odwróci³ siê w stronê swojego rozmówcy, Lino Juareza. Znali siê od dziecka, chodzili razem do szko³y, a teraz razem pracowali, w prywatnej firmie lotniczej, któr± wspólnie za³o¿yli ich ojcowie. Choæ wedle tego, co Maria Josefina powiedzia³a mu na krótko przed ¶mierci±, Baptista Herrido wcale nie by³ jego ojcem, co znajdywa³o równie¿ potwierdzenie tak¿e w tajemniczym li¶cie, jaki otrzyma³ od nieznajomego nadawcy.
– Ojciec wzi±³ twój lot do Nowego Jorku, a Nelly lada chwila mo¿e zacz±æ rodziæ – zacz±³ po chwili Lino, usprawiedliwiaj±c nieobecno¶æ swoich bliskich. – ¯a³uj± i …
– Rozumiem – przerwa³ mu Rafael. – Ty te¿ nie musia³e¶ przyje¿d¿aæ.
– Daj spokój, Maria by³a dla mnie jak rodzona babka. ¯a³ujê, ¿e nie zd±¿y³em na nabo¿eñstwo.
– Wiesz, ¿e by³em zazdrosny, kiedy bra³a ciê na kolana i faszerowa³a ciasteczkami w³asnej roboty? – za¶mia³ siê Rafael. – Ale zawsze dochodzi³em do wniosku, ¿e ka¿dy powinien mieæ tak± babciê i ¿e by³bym okropnie samolubny, gdybym siê ni± z tob± nie podzieli³ – zakoñczy³ i spojrzawszy przyjacielowi w oczy, ponownie przesun±³ d³oni± wzd³u¿ wieka trumny. Lino u¶miechn±³ siê lekko i opu¶ci³ g³owê, przywo³uj±c w pamiêci wszystkie wspomnienia z czasów, gdy on i Rafael byli niesfornymi rozrabiakami, a Maria Josefina strofowa³a ich przy ka¿dej nadarzaj±cej siê okazji, co chwilê powtarzaj±c, ¿e m³odzi d¿entelmeni nie powinni siê w ten sposób zachowywaæ.
Rafael jeszcze raz uca³owa³ dêbowe wieko, pod którym spoczywa³o cia³o Marii Josefiny i nabrawszy powietrza w p³uca, odwróci³ siê i powoli ruszy³ alej± do bramy cmentarza, za któr± zostawi³ samochód.
– Co zamierzasz? – spyta³ Lino, dorównuj±c mu kroku.
– Rozmawia³em z twoim ojcem, biorê bezp³atny urlop. Wiem, ¿e to dla was ma³o komfortowa sytuacja, ale muszê uporz±dkowaæ swoj± przesz³o¶æ – o¶wiadczy³ Rafael, tonem pozbawionym jakichkolwiek emocji. – S±dzi³em, ¿e Maria mi w tym pomo¿e, ale kto¶ tam na górze zdecydowa³, ¿e muszê uporaæ siê z tym sam.
– A mo¿e raczej chcia³ ci w ten sposób daæ do zrozumienia, ¿e lepiej zostawiæ to tak, jak jest? Przecie¿ to ju¿ niczego nie zmieni. To Maria Josefina by³a twoim ojcem i matk±, a ten anonim o czekaj±cym na ciebie spadku…
Rafael zgromi³ go spojrzeniem.
– Lino, je¶li tego nie wyja¶niê, bêdzie mnie to mêczyæ. Muszê wiedzieæ, nie dla pieniêdzy czy maj±tku, jaki rzekomo mi siê nale¿y, ale sam dla siebie i w³asnego spokoju.
Lino westchn±³ i skin±³ g³ow± ze zrozumieniem.
– Od czego chcesz zacz±æ? – spyta³.
– Maria powiedzia³a, ¿e wszystkie odpowiedzi znajdê w pamiêtniku matki, ale nawet nie wiem gdzie go szukaæ… – mrukn±³ zrezygnowany, jakby nagle u¶wiadomi³ sobie, jak ma³e szanse na powodzenie ma jego plan poznania swojej przesz³o¶ci.
– Co¶ wymy¶limy – zapewni³ Lino, klepi±c go w ramiê w pocieszaj±cym ge¶cie. – Ale najpierw zapraszam na obiad. Bêdzie paella, a wiesz, ¿e Nelly jest mistrzyni± w jej przygotowaniu…
Rafael u¶miechn±³ siê z wdziêczno¶ci±. Lino by³ dla niego jak brat, a jego bliscy zawsze traktowali jego i Mariê Josefinê jak cz³onków swojej rodziny. Teraz byli jedyn± rodzin±, jaka mu pozosta³a. Przynajmniej do czasu, gdy nie dowie siê, kto by³ jego biologicznym ojcem i dlaczego dopiero po tylu latach staruszek przypomnia³ sobie o jego istnieniu.

***

Ornella chwyci³a siê pod boki i wpatrywa³a w nakryty stó³, zastanawiaj±c siê, czy o czym¶ nie zapomnia³a, kiedy zadzwoni³ telefon. Po chwili u jej boku, pojawi³a siê m³oda dziewczyna, która od kilku miesiêcy by³a jej praw± rêk± i pomaga³a jej dbaæ o dom. Nigdy nie by³a zwolenniczk± posiadania s³u¿by i wys³ugiwania siê innymi, ale kiedy Lino dowiedzia³ siê, ¿e bêdzie ojcem, upar³ siê, by zatrudni³a kogo¶ do pomocy. I tak pod ich dach trafi³a Marina.
– Panienka Aravena – wyszepta³a dziewczyna, zas³aniaj±c d³oni± s³uchawkê. Ornella westchnê³a ciê¿ko i przewróciwszy oczami, wyci±gnê³a d³oñ po telefon, choæ w gruncie rzeczy nie mia³a najmniejszej ochoty na tê rozmowê.
– Dziêkujê ci, Marino – powiedzia³a u¶miechaj±c siê do dziewczyny, a gdy ta dygnê³a i zniknê³a w hallu, usiad³a na krze¶le i przystawi³a s³uchawkê do ucha. – Witaj Sofio – rzuci³a, sil±c siê na jak najmilszy ton. – Oficjalne zarêczyny? To gratulujê… Nie, raczej nie przyjedziemy. Lada dzieñ na ¶wiat przyjdzie Juarez Junior – wyja¶ni³a i u¶miechn±wszy siê do siebie, czule pog³adzi³a swój poka¼nych rozmiarów brzuch. – Nie, nie, nie, nie czekajcie na nas – zaprotestowa³a gwa³townie, ale jej kuzynka by³a nieugiêta. Wszystko wskazywa³o na to, ¿e nie unikn± wizyty w luksusowej rezydencji jej narzeczonego i udzia³u w ich pompatycznych zarêczynach. – Przepraszam ciê, ale Lino w³a¶nie wróci³ i zaraz siadamy do obiadu – wesz³a jej w s³owo, s³ysz±c w hallu zamieszanie. – Tak, zadzwoniê. Do zobaczenia – zakoñczy³a, akurat w momencie, gdy w jadalni pojawi³ siê jej m±¿.
– Kto to by³? – spyta³ i daj±c jej znaæ, by nie wstawa³a, podszed³ do niej i pochyliwszy siê nad ni±, poca³owa³ j± w czubek g³owy. – Sofia – odpowiedzia³ sam sobie, widz±c minê ¿ony, a kiedy ta przewróci³a oczami i u¶miechnê³a siê niewyra¼nie, sam u¶miechn±³ siê gorzko, rozwi±zuj±c wêze³ krawata. Sofia Aravena nie by³a osob±, któr± darzyli szczególn± sympati±, ale nie wiedzieæ czemu zawsze zachowywa³a siê w stosunku do nich tak, jakby ich relacje by³y bez zarzutu. Jakby oczekiwa³a, ¿e dziêki temu mo¿e co¶ zyskaæ.
– Mówi³a co¶ o oficjalnych zarêczynach i o tym, ¿e koniecznie musimy na nich byæ – o¶wiadczy³a Ornella, krzywi±c siê na sam± my¶l o spotkaniu z kuzynk±. – Jak on siê czuje? – zmieni³a szybko temat.
– Jest przybity – odpar³ Lino, zachodz±c j± od ty³u i pochyliwszy siê nad ni±, wtuli³ twarz w jej w³osy, k³ad±c d³onie na jej brzuchu. – Sama zobaczysz – doda³, cmokaj±c j± w policzek. Niemal w tej samej chwili Rafael pojawi³ siê w drzwiach.
– Widzê, ¿e szczê¶cie kwitnie – powiedzia³, sil±c siê na u¶miech.
– Rafael… – westchnê³a i podniós³szy siê z krzes³a, u¶cisnê³a go mocno. Brunet poczu³ jak wielka gula zaczyna d³awiæ go w gardle, a oczy zaczynaj± piec. Przymkn±³ na chwilê powieki i wtuli³ twarz w jej miêkkie, jasne w³osy, g³adz±c j± delikatnie po plecach. Przez krótk± chwilê poczu³ siê tak, jakby znów trzyma³ w ramionach swoj± ¿onê, Oliviê. Wszystkie wspomnienia wróci³y do niego nagle wielk± fal±. Zawsze wraca³y, gdy patrzy³ na ¿onê swojego przyjaciela. Olivia i Ornella by³y przecie¿ jak dwie krople wody, a on zbyt dobrze pamiêta³ wszystkie ich wspólne wypady we czwórkê i tamten feralny dzieñ, gdy straci³ j± na zawsze. A teraz znów za ni± zatêskni³ i znów poczu³ w sercu to dziwne uk³ucie zazdro¶ci, które czu³ za ka¿dym razem, gdy patrzy³ na szczê¶cie przyjaciela.
– Tak mi przykro – wyszepta³a mu Nelly prosto do ucha i delikatnie musnê³a wargami jego ch³odny policzek, wyrywaj±c go tym z rozmy¶lañ.. – Maria by³a fantastyczn± kobiet± – doda³a, chwytaj±c jego d³onie w swoje i spogl±daj±c mu w oczy. – ¯a³ujê, ¿e nie mog³am siê z ni± po¿egnaæ.
– Najwa¿niejsze teraz jest twoje dziecko – odpar³ Rafael, wpatruj±c siê w jej brzuch z jak±¶ têsknot± i bólem. – Maria na pewno powiedzia³aby ci to samo. Mogê? – spyta³, a kiedy skinê³a g³ow±, pog³adzi³ delikatnie jej brzuch i roze¶mia³ siê, gdy maluch da³ o sobie znaæ solidnym kopniakiem.
– Chyba wda³ siê w Lina – mówi³a rozbawiona Nelly. – Nie potrafi usiedzieæ spokojnie piêciu minut. – Chod¼ – doda³a po chwili, ponownie chwytaj±c Rafaela za rêkê. – Zapraszam do sto³u. Lino… – zwróci³a siê do mê¿a, ale ten w³a¶nie rozmawia³ przez telefon, wiêc tylko wskaza³a Rafaelowi miejsce przy stole przeznaczone dla niego. Ten jednak podszed³ do niej i jak na d¿entelmena przysta³o, odsun±³ jej krzese³ko i dopiero, gdy usiad³a, on sam równie¿ spocz±³.
– Przepraszam, kochanie – powiedzia³ Lino, podchodz±c do Ornelli. – Muszê jechaæ do firmy.
– Ale chyba nie masz zamiaru znów lecieæ? Dopiero co wróci³e¶.
– Spokojnie – odpar³, wyciskaj±c na jej policzku ca³usa. – Wrócê tak szybko, ¿e nie zd±¿ysz siê stêskniæ. Nawet nie zauwa¿ysz, ¿e mnie nie by³o. Przepraszam, stary – zwróci³ siê do przyjaciela, wyci±gaj±c d³oñ w jego stronê. – Zaczekaj na mnie, to pogadamy wieczorem przy winie.
Rafael skin±³ mu z aprobat±, a kiedy wyszed³, zaj±³ miejsce przy stole i z niezwyk³± staranno¶ci± rozci±gn±³ na kolanach serwetkê. Zaczêli je¶æ, a w jadalni zapanowa³a cisza, któr± zak³óca³o jedynie pobrzêkiwanie sztuæców o talerze.
– Rafael – zaczê³a nagle Ornella i wypu¶ciwszy z d³oni widelec, gwa³townie chwyci³a jego rêkê, a drug± d³oni± z³apa³a siê za brzuch. – Odesz³y mi wody… – wyszepta³a, podnosz±c na niego przestraszony wzrok. Brunet spojrza³ na ni± os³upia³y i zamar³ na chwilê w bezruchu, gdy ogarnê³o go niezno¶ne uczucie déjà vu.
– Jedziemy do szpitala – zakomunikowa³, staraj±c siê zachowaæ zimn± krew.

Mo¿e zacznê od tego, ¿e jak czyta³am drug± czê¶æ, a zw³aszcza moment, kiedy tu¿ za Lino pojawi³ siê Rafael i przywita³ siê z jego ¿on±, to ta scenka stanê³a mi w oczach. I mimo ¿e czyta³am dalej to przed oczami mia³a Rafaela i Nelly, która szepcze mu te s³owa do ucha.

I jakby nie patrzeæ idealnie mi tu pasuje Mario Cimarro, i mimo ¿e znam go z kilku telenowel to i tak najbardziej skojarzy³am go tutaj jako jednego z braci z Gorzkiej Zemsty. Tam jego bohater nadzwyczajnie by³ tym m±drzejszym z braci, a tutaj te¿ wydaje siê byæ m±drym, sympatycznym i wiernym przyjacielem, co dobrze wró¿y. Jego przesz³o¶æ nie nale¿a³a do ³atwych. Jakby nie patrzeæ zosta³ wychowany g³ównie przez babkê, któr± ju¿ straci³, tak samo jak ukochan± ¿onê. Dobrze jednak mieæ przy sobie takich przyjació³ jak Lino i Nelly, którzy s± przy Rafaelu i wspieraj± go w tym trudnym momencie.

Teraz tak sobie my¶l±c o naszych g³ównych bohaterach, o trzech braciach przysz³o mi do g³owy w jaki sposób ich po³±czy³a¶. To znaczy, oczywi¶cie ¿e ca³a trójka wydaje siê byæ inna, ale tak.. Gabriel to typ takiego podrywacza, ju¿ w prologu uraczy³a¶ nas, ¿e potrafi zabawiaæ siê kobietami. Rafael, to m±dry, kochaj±cy, dobrze wychowany mê¿czyzna, który jest wierny i oddany swoim przyjacio³om, i Olivi, która na pewno by³a dla niego najwa¿niejsza. A Michel? Michel to taka mieszanka. Ma co nieco z jedno jak i z drugiego. I jakby nie patrzeæ ca³a trójka przypad³a mi do gustu, ale to tylko pocz±tki, wiêc mo¿e w miarê rozwoju akcji poznaj±c dog³êbniej bohaterów, który¶ wysunie siê bardziej.
Dziêki Aniu :*
Cieszê siê, ¿e Cimarro Ci tu pasuje, bo sama mia³am przez chwilê ma³e w±tpliwo¶ci. Masz racjê co do braci, ale jak sama zauwa¿y³a¶, to dopiero pocz±tek i w miarê rozwoju akcji mog± siê ujawniæ jakie¶ ich inne oblicza
Biedny Rafael, straci³ babciê i musi rozwi±zaæ zagadkê kto by³ jego ojcem. No i w dodatku Nelly zacze³a rodziæ zaraz po tym jak jej m±¿ wyszed³. Nie¼le... Jestem ciekawa co bêdzie dalej.
Bardzo przyjemny odcinek, choæ w du¿ej mierze bardzo, ale to bardzo smutny. Muszê przyznaæ, ¿e maj±c przed oczami wizerunek Rafaela z sygnaturki, inaczej wyobra¿a³am sobie jego osobowo¶æ. Jednak po nadrobieniu powy¿szego odcinka, stwierdzam z ca³± stanowczo¶ci±, ¿e podoba mi siê idea cz³owieka po przej¶ciach. Najpierw strata ukochanej ¿ony, a teraz babci - kobiet, które by³y tak naprawdê ca³ym jego ¶wiatem. Dlatego te¿ serce siê cz³owiekowi kraje, bêd±c ¶wiakiem jego przybicia i cierpienia. Chc±c, nie chc±c cieszy mnie jednak fakt posiadania przez niego tak oddanych przyjació³. Nelly i Lino s± naprawdê przesympatycznymi lud¼mi, którzy w pe³ni rozumiej± ból Rafy. Niespodziank± dla mnie okaza³o siê byæ jednak pokrewieñstwo ¿ony Lina z Sofi±...Czy¿by mia³o to oznaczaæ, ¿e prêdzej, czy pó¼niej wszyscy trafi± na Haciendê del Sol??
D³ugo siê zastanawia³am jaki powinien byæ Rafael no i wysz³o jak wysz³o ^^
I owszem, wszyscy trafi± do rzeczonej hacjendy i to raczej prêdzej ni¿ pó¼niej
Dziêki za odwiedziny Moniczko :*
Niezmiernie siê ucieszy³em kiedy zobaczy³em, ¿e pojawi³ siê kolejny odcinek

Musze przyznaæ, ¿e to w³a¶nie Rafael z trzech braci najbardziej mi przypad³ do gustu(nie wiem czy za prêdko to stwierdzi³em). Tak jak kto¶ wspomnia³ - jego postaæ ma co¶ z "Gorzkiej Zemsty" i ³atwo jest mi go wyobraziæ. Dopiero teraz zobaczy³em, ¿e Rafa bêdzie flirtowa³ lub stara³ siê o wzglêdy Angelicii(tak przypuszczam po sygnaturce) Na dobr± sprawê - ona by³a z jego ojcem, wiêc ju¿ chcê dalsze odcinki
Dziêki za odwiedziny
Na dobr± sprawê, mog³abym ju¿ wstawiæ nowy odcinek, ale to ostatni jaki zosta³, wiêc lepiej, jak przetrzymam go jeszcze parê dni, a w miêdzyczasie mo¿e naskrobiê kolejny ^^
A co do Rafy i Angie... aaa, lepiej nie bêdê spoilerowaæ ;P
...

Eillen dnia 18:27:53 14-06-12, w ca³o¶ci zmieniany 2 razy


Gabriel zszed³ na dó³, zastanawiaj±c siê czy bêdzie mu dane spotkaæ ponêtn± w³a¶cicielkê gospody albo przynajmniej tê urocz± dziewczynê, która go tu przyprowadzi³a. ¯adnej z nich nie wyrzuci³by z ³ó¿ka, ale chwilowo, zdecydowanie korzystniejsz± opcj± by³o bli¿sze poznanie tej pierwszej.
– Dzieñ dobry – przywita³ siê z mê¿czyzn±, który polerowa³ szklanki za barem. –
Wiem, ¿e jeszcze zamkniête, ale nalejesz mi whisky? – spyta³ z min± niewini±tka, siadaj±c na wysokim barowym krze¶le.
– Cz³owieku, dla ciebie wszystko, o ka¿dej porze dnia i nocy – odpar³ barman. – Gdyby nie ty, dzi¶ ju¿ by mnie tu nie by³o. Nie wiem, jak ci siê odwdziêczê – zakoñczy³, przesuwaj±c po ladzie w stronê Gabriela szklankê z bursztynowym trunkiem.
– W hallu na górze wysiad³o ¶wiat³o – zakomunikowa³, rozlewaj±c alkohol po ¶ciankach grubego szk³a, by w koñcu wychyliæ wszystko za jednym razem. – Je¶li dasz mi narzêdzia, mogê siê tym zaj±æ.
Mê¿czyzna zmarszczy³ czo³o i popatrzy³ na Gabriela zaskoczony jego propozycj±. Ten westchn±³ i odstawiwszy pust± szklankê na ladê, spojrza³ mu prosto w oczy.
– Bêdê z tob± szczery… – zawiesi³ na chwilê g³os, wpatruj±c siê znacz±co w jego twarz i czekaj±c a¿ w³o¿y mu w usta swoje imiê.
– Giuseppe Garcia, ale mów mi Pepe.
– Gabriel Busquets – odpar³, podaj±c mu d³oñ. – A wiêc Pepe, bêdê z tob± szczery. Nie mam zbyt wiele kasy i dopóki nie znajdê jakiej¶ pracy, muszê oszczêdzaæ ka¿dy grosz. Móg³bym ci tu pomagaæ, a w zamian, spu¶ci³by¶ cenê za nocleg o po³owê, co?
– Nie wiem – zaj±kn±³ siê mê¿czyzna, odwracaj±c wzrok. – To panienka Aravena…
– Dobrze wiêc – przerwa³ mu Gabriel. Nie znosi³ niezdecydowanych ludzi, boj±cych siê ryzyka. – Sam z ni± o tym porozmawiam, jak tylko siê pojawi, a na razie daj mi te narzêdzia.
Pepe spojrza³ na niego z wdziêczno¶ci± i pocz³apa³ na zaplecze, a Gabriel u¶miechn±³ siê krzywo do swojego odbicia w wielkim lustrze za barem i przeczesawszy gêste w³osy palcami, siêgn±³ do kieszeni spodni po papierosy. Garcia by³ wielkim – i to w dos³ownym tego s³owa znaczeniu – nieporadnym miêczakiem. Byæ mo¿e móg³by to wykorzystaæ na swoj± korzyæ, ale nie zamierza³ przecie¿ harowaæ za barem. W ka¿dym razie by³ pewien, ¿e je¶li zdobêdzie zaufanie grubasa, to mo¿e siê on okazaæ bezcenn± skarbnic± wiedzy. W koñcu by³ barmanem, a przecie¿ to w³a¶nie barmanom ludzie powierzali swoje najwiêksze sekrety, czê¶ciej ni¿ duchownym na spowiedzi.
– Interes siê krêci? – spyta³, gdy Garcia wróci³ ze skrzynk± z narzêdziami i wypu¶ciwszy z ust smu¿kê dymu, zmru¿y³ oczy.
– Nie tak, jakby sobie tego ¿yczy³a panienka Arevena. Najczê¶ciej przychodz± tu jakie¶ drobne pijaczki. Miejscowych raczej nie staæ na te wszystkie markowe alkohole, a ci których staæ, wol± bardziej renomowane i luksusowe lokale. To zwyk³a gospoda, która lata ¶wietno¶ci ma za sob±.
– A gdyby zainwestowaæ? Nie wiem, mo¿e w jak±¶ ¶piewaj±c± piêkno¶æ? – zagadn±³ Gabriel, oczami wyobra¼ni widz±c ju¿ ponêtn± brunetkê, o anielskim g³osie, której za scenê z powodzeniem mog³aby s³u¿yæ barowa lada.
– Zainwestowaæ? – Pepe roze¶mia³ siê w g³os. – Panienka Aravena chce stu procent zysków i zero wydatków, a to niemo¿liwe. Mnie nie staæ na anga¿owanie dodatkowego personelu.
Gabriel westchn±³ i zgasiwszy papierosa w stoj±cej przed nim popielniczce, chwyci³ skrzynkê z narzêdziami.
– Zobaczê co z tym ¶wiat³em – zakomunikowa³ i nie czekaj±c na odpowied¼, ruszy³ na górê.

***

Sofia poci±gnê³a usta pomadk±, a kiedy samochód zatrzyma³ siê, odwróci³a g³owê w bok i spojrza³a na siedz±cego za kierownic± mê¿czyznê. Ciemny, kilkudniowy zarost na twarzy, po³±czony ze ¶wie¿±, kalifornijsk± opalenizn±, sprawia³, ¿e wygl±da³ jeszcze bardziej poci±gaj±co ni¿ zwykle.
– Andres, kochanie? – spyta³a, wyci±gaj±c d³oñ, by dotkn±æ jego policzka. – Co siê dzieje?
– Nic czym powinna¶ siê przejmowaæ – odpar³, wymijaj±co i wtuliwszy policzek w jej d³oñ, musn±³ ustami jej wewnêtrzn± stronê.
– Nie lubiê, gdy masz przede mn± tajemnice – fuknê³a obra¿ona, odpinaj±c pas.
– Mówisz, jakby¶ ty przede mn± nie mia³a ¿adnych – zakpi³, wpatruj±c siê jej w oczy znacz±co. Sofia westchnê³a i otworzy³a drzwi samochodu. Nie zamierza³a teraz siê z nim k³óciæ, choæ ostatnio coraz czê¶ciej dochodzi³a do wniosku, ¿e chyba denerwowanie jej zaczyna wchodziæ mu w krew.
– Nie czekaj na mnie wieczorem – zakomunikowa³a, zatrzaskuj±c za sob± drzwi. Andres u¶miechn±³ siê cwano i wzruszy³ ramionami, jakby wyznanie przysz³ej narzeczonej w ogóle go nie obesz³o. Sofia zacisnê³a d³onie w piê¶ci i ostentacyjnie odwróci³a siê na piêcie, kieruj±c w stronê gospody, a kiedy odjecha³ z piskiem opon, zaklê³a pod nosem. – Jeszcze zobaczymy, kto siê bêdzie ¶mia³ ostatni – mruknê³a, energicznym krokiem podchodz±c do baru. – Garcia! – wrzasnê³a w¶ciek³a na ca³y ¶wiat i wszystko doko³a.
– Dzieñ dobry, panienko – przywita³ siê i wychylaj±c siê zaplecza z przyklejonym na twarz sztucznym u¶miechem, spojrza³ na ni± wyczekuj±co.
– Ju¿ nic – jêknê³a Sofia, wplataj±c palce w swoje gêste w³osy.
– Nasz nowy go¶æ chcia³ z panienk± zamieniæ dwa s³owa – powiedzia³ Pepe i nim kobieta zd±¿y³a w jakikolwiek sposób zareagowaæ, ponownie znikn±³ gdzie¶ na zapleczu. Sofia chwyci³a swoj± torebkê i leniwym krokiem ruszy³a na górê. Nie wiedzia³a, który pokój zaoferowa³ mu Garcia, ale zwa¿ywszy na fakt, ¿e nie mieli wielu go¶ci, nie s±dzi³a, by musia³a go d³ugo szukaæ. I nie myli³a siê. Ju¿ kiedy wesz³a na ostatni stopieñ schodów, dostrzeg³a go, wspinaj±cego siê po drabinie. Ubrany w obcis³e, wytarte jeansy i ciemny bawe³niany podkoszulek prezentowa³ siê niezwykle kusz±co. Najwyra¼niej te¿ nie zauwa¿y³ jej obecno¶ci, wiêc póki co mog³a upajaæ oczy tym apetycznym obrazkiem. Przygryz³a doln± wargê, wpatruj±c siê w jego idealnie wyrze¼bione cia³o, którego miê¶nie napina³y siê, gdy wymienia³ ¿arówki i majstrowa³ co¶ przy kablach. Zamar³a, gdy westchn±³ ciê¿ko i przetar³szy d³oni± czo³o, spojrza³ prosto w jej oczy.
– Dzieñ dobry – przywita³ siê, u¶miechaj±c czaruj±co i powoli zszed³ z drabiny. – Pozwoli³em sobie pomóc trochê twojemu barmanowi – doda³, staj±c tu¿ przed ni±.
– Nie przypominam sobie, ¿eby¶my przeszli na „ty” – powiedzia³a, wytrzymuj±c jego spojrzenie, którym zdawa³ siê j± po¿eraæ. – Garcia powiedzia³, ¿e chcia³e¶ ze mn± rozmawiaæ.
– Zastanawia³em siê, czy nie mog³aby¶ mnie zatrudniæ – odpar³ pó³g³osem, podchodz±c do niej jeszcze bli¿ej. – Móg³bym ci siê przydaæ – doda³, wspieraj±c siê d³oni± o ¶cianê tu¿ przy jej uchu.
– Do czego?
– Jak widzisz, znam siê trochê na elektryce – szepn±³, nieznacznie pochylaj±c siê w jej stronê. By³a twardsza ni¿ pocz±tkowo zak³ada³, ale wiedzia³, ¿e prêdzej czy pó¼niej ulegnie mu.
– Na czym jeszcze siê znasz? – spyta³a, u¶miechaj±c siê kokieteryjnie. Gabriel opu¶ci³ na chwilê g³owê i za¶mia³ siê pod nosem, chwytaj±c miêdzy palce krawêd¼ materia³u jej zwiewnej bluzki. K±tem oka zerkn±³ jej w dekolt, a widz±c, ¿e jej piersi zaczynaj± rytmicznie falowaæ, niby przypadkiem musn±³ wewnêtrzn± stron± d³oni g³adk± skórê jej brzucha.
– Zatrudnij mnie, to siê przekonasz – odpar³, spogl±daj±c jej prosto w oczy. Odczeka³ kilka wlok±cych siê w nieskoñczono¶æ sekund, po czym wycofa³ siê w stronê pokoju, który zajmowa³.
– To by³a bardzo ¿enuj±ca próba uwiedzenia mnie – ¿achnê³a siê Sofia, pod±¿aj±c za nim. Nie wesz³a jednak do pokoju, tylko przystanê³a w progu, opieraj±c siê ramieniem o framugê. Gabriel spojrza³ na ni± i u¶miechn±³ siê arogancko, bez skrêpowania ¶ci±gaj±c z siebie ciemny podkoszulek.
– Czy¿by? – zagadn±³ z ³obuzerskim b³yskiem w oku, znów staj±c tu¿ przed ni± i nim zd±¿y³a odpowiedzieæ, zach³annie wpi³ siê w jej usta. Pocz±tkowo chcia³a go odepchn±æ, ale gdy wci±gn±³ j± do pokoju i zatrzasn±wszy drzwi, przypar³ j± do nich ca³ym sob±, przesta³a siê broniæ. Odda³a poca³unek, wplataj±c palce w jego gêste ciemne w³osy, a gdy poczu³a jego szorstkie d³onie, sun±ce pod bluzk± w górê jej pleców, wiedzia³a, ¿e nie ma ju¿ odwrotu.
K±ciki ust Gabriela unios³y siê w cwanym u¶miechu, gdy nie napotka³ pod palcami koronkowego materia³u biustonosza, a ona przesunê³a d³onie na jego po¶ladki i mocno docisnê³a je do swoich kszta³tnych bioder. Nie zastanawiaj±c siê d³u¿ej, zsun±³ rami±czka jej bluzki i uwolniwszy spod cienkiego materia³u kszta³tne piersi, zaj±³ siê nimi z nale¿yt± staranno¶ci±.
– Bo¿e… – jêknê³a, gdy delikatnie przygryz³ jej stercz±cy sutek i jeszcze mocniej docisnê³a jego g³owê do swojej piersi. W odpowiedzi uniós³ j± lekko, a gdy oplot³a jego biodra udami, sam otoczy³ j± szczelnie ramionami i skierowa³ siê w stronê ³ó¿ka. – Niech ciê diabli – warknê³a, gdy rzuci³ j± na materac i spojrza³ na ni± z góry z tryumfalnym u¶miechem na twarzy, kciukiem wycieraj±c jej pomadkê ze swoich ust.
– I co teraz? – spyta³ rozbawiony. – Dalej uwa¿asz, ¿e to bardzo ¿enuj±ca…
– Zamknij siê! – przerwa³a mu i rzuciwszy w niego poduszk±, po¶piesznie naci±gnê³a bluzkê na odkryte piersi. – Po¿a³ujesz! – fuknê³a i obci±gn±wszy spódnicê, czym prêdzej ruszy³a do wyj¶cia.
Gdy zatrzasnê³a za sob± drzwi, Gabriel u¶miechn±³ siê do siebie z satysfakcj± i podszed³szy do okna, z którego widzia³ jak jego niedosz³a kochanka w¶ciekle maszeruje ulic±, potar³ delikatnie rozdra¿nion± mêsko¶æ.
Zastyg³ w bezruchu, gdy po drugiej stronie ulicy dostrzeg³ urocz± Lianette.
– Szczê¶cie ci sprzyja, Gabriel – mrukn±³ do siebie i wygrzebawszy z torby podró¿nej swój ulubiony t–shirt, pêdem zbieg³ na dó³.


Odcinek bardzo ciekawy. Gabriel nie ma za wiele pieniêdzy i chce pracowaæ w tej gospodzie. Spróbowa³ uwie¶æ Sofiê jednak nie bêdzie tak ³atwo jak my¶la³. Ciekawi mnie czemu Andres traktuje narzeczon± tak obojêtnie. No i liczê, ¿e w kolejnym odcinku bêdzie wiêcej Andresa no i poród Nelly ;D
Dziêki Aniu za odwiedziny i komentarz :* Postaram siê w najbli¿szym czasie zmobilizowaæ i wpa¶æ do Ciebie.
A co do nastêpnego odcinka, to nawet ja jeszcze nie wiem co w nim bêdzie ;P
Uf, uda³o mi siê nadrobiæ Przepraszam, ¿e nie robiê tego na bie¿±co, ale ciê¿ko z czasem ostatnio

Przede wszystkim muszê napisaæ, ¿e podoba mi siê klimat tego opowiadania i powi±zania miêdzy bohaterami.

Jestem fank± Gabriela, ale chyba nikogo to nie zdziwi Fabianowi pasuje taki styl podrywacza, wiêc ³atwo mi jest wyobraziæ sobie jego rolê. Jest strasznie pewny siebie, ale przy okazji bardzo uroczy Sofia nie by³a w stanie siê mu oprzeæ A teraz zapewne zagada Lianette?

Zaciekawi³ mnie te¿ Marcos.

A Rafael du¿o przeszed³ w ¿yciu. Przyznam szczerze, ¿e inaczej sobie wyobra¿a³am rolê Cimarro
Spokojnie, wszystko rozumiem i naprawdê cieszê siê, ¿e w ogóle chcia³o Ci siê po¶wiêciæ czas, by to nadrabiaæ. Dziêkujê :*
Mam nadziejê, ¿e uda mi siê braci pokazaæ tak¿e z innej strony i ¿e siê nimi nie rozczarujecie ;D
Chyba siê zakocha³am...Moje serce szaleje bowiem przy ka¿dej, kolejnej scenie z udzia³em Gabriela. Ahh, có¿ to jest za cz³owiek. Chodz±cy uwodziciel, piekielnie seksowny playboy, turysta z tajemniczo-niecnymi zamiarami. Przedstawiasz go w tak fantastyczny sposób, ¿e mnie dos³ownie zapiera dech w piersi. Szczególnie, gdy ma siê ¶wiadomo¶æ, ¿e ów rola jest wrêcz pisana dla samego Fabiana Podoba mi siê przy tym osobowo¶æ jego bohatera. Ta wrodzona pewno¶æ siebie, perfidno¶æ z jak± wykorzystuje swoje cielesne walory, uhh. Poch³onê³am ten odcinek w zastraszaj±cym tempie, rozkoszuj±c siê przy tym cudowno¶ci± tego bohatera. W koñcu nie bez powodu kobiety lgn± w³a¶nie do tych najbardziej niegrzecznych ch³opców. Idealnym przyk³adem tego¿ twierdzenia mo¿e byæ chocia¿by sama Sofia. Bêd±c ju¿ przy jej osobie, muszê przyznaæ, ¿e zaintrygowa³y mnie jej relacje z narzeczonym - Andresem. Liczê zatem, ¿e i ów w±tek doczeka siê stosownej kontynuacji. Podobnie, jak kolejne spotkanie Liannet i Gabriela
Moniczko, w±tek Sofii i Andresa si³± rzeczy bêdzie siê tu przewija³, w koñcu to w³a¶nie w ³apy Andresa ma wpa¶æ tytu³owa hacjenda ^^ Je¶li za¶ chodzi o spotkanie Gabriela z Lianette to my¶lê, ¿e nast±pi ono w nastêpnym "odcinku" ;D
A w ogóle to cieszy mnie bardzo, ¿e w³a¶nie tak odbierasz Gabriela, bo dok³adnie takie by³y moje za³o¿enia co do jego postaci jeszcze zanim zaczê³am pisaæ
Wczoraj nie mia³em wystarczaj±cej ilo¶ci czasu na przeczytanie, wiêc postanowi³em dzi¶ go poch³on±æ, tak na spokojnie
Gabriel jest ¶wietnie przez Ciebie przedstawiany, podobnie jak ka¿dy bohater, jednak¿e dobrze, ¿e skupiasz siê na braciach Hmm... Nadal my¶lê, ¿e Rafael bêdzie z braci moim ulubieñcem, a Lianette moj± ulubion± postaci±, ale zaczekam na Angelicê
Wracaj±c do Gabriela - playboy. To okre¶lenie wystarcza, jednak mam nadziejê, ¿e Lianette wytrzyma jego spojrzenie i pos³ucha na razie rozs±dku
Pozdrawiam
Lianette z ca³± pewno¶ci± wytrzyma, pytanie tylko jak to zadzia³a na Gabriela
W³a¶nie, Angelica! Dziêki za przypomnienie - muszê zaraz zanotowaæ to, co chodzi mi g³owie odno¶nie jej postaci, ¿eby znów mi nie umknê³o

Dziêki ogromne wszystkim za komentarze :*

Lianette z ca³± pewno¶ci± wytrzyma, pytanie tylko jak to zadzia³a na Gabriela

Przypuszczam, ¿e kolejny zimny prysznic go jeszcze bardziej napêdzi do dzia³ania

chocia¿ mo¿e jednak lepiej nie, w koñcu s± rodzin±

Lianette z ca³± pewno¶ci± wytrzyma, pytanie tylko jak to zadzia³a na Gabriela
Przypuszczam, ¿e kolejny zimny prysznic go jeszcze bardziej napêdzi do dzia³ania

chocia¿ mo¿e jednak lepiej nie, w koñcu s± rodzin±

Haha. W takich telenowelach to wszystko jest mo¿liwe Agu¶. Wiesz, ten ojcem jest tego, ale nie musi byæ to jego córka i inne podobne tajemnice skrywane z rodzinach.
W³a¶nie wiem, ¿e wszystko jest mo¿liwe, dziêki temu mam wiêcej wariantów do wykorzystania ^^ Ale szczerze przyznam, ¿e jeszcze sama do koñca nie wiem, w któr± to pójdzie stronê ;D


Uwielbia³a przeja¿d¿ki konne. Wiatr we w³osach, gdy galopowa³a po bezkresnych równinach, promienie s³oñca smagaj±ce jej twarz i towarzysz±ce temu poczucie wolno¶ci. Tego dnia jednak, jej ulubieniec, Arab czystej krwi o wdziêcznym imieniu Foudre*, którego dosta³a w prezencie ¶lubnym od Luisa, od samego rana by³ nerwowy i niespokojny. Mimo to, osiod³a³a go jak zwykle i pogna³a wzd³u¿ rzeki.
– Zgubi³a¶ siê? – us³ysza³a za sob± kpi±cy g³os w³a¶ciciela s±siednich ziem, gdy zatrzyma³a siê nieopodal starego m³yna, by nacieszyæ oczy piêknymi widokami roztaczaj±cymi siê woko³o i daæ odpocz±æ swojemu towarzyszowi. – Mam ci przypomnieæ którêdy biegnie granica?
Angelica u¶miechnê³a siê lekko i powoli odwróci³a w jego stronê. Siedz±cy na dorodnym, czarnym ogierze mê¿czyzna ubrany w jasn± lnian± koszulê i wytarte jeansy, z kilkudniowym zarostem na twarzy, prezentowa³ siê na tyle atrakcyjnie, ¿e nie jednej kobiecie na ten widok zmiêk³yby kolana. Gdyby nie jego bezczelno¶æ i arogancja i fakt, ¿e nazywa³ siê Llorente i by³ ich wrogiem numer jeden, mo¿e nawet sama zawiesi³aby na nim oko.
– Niszczysz moj± ziemiê – powiedzia³, gdy nie odezwa³a siê s³owem, tylko wpatrywa³a siê w jego ciemne oczy z dziwnym u¶miechem.
– Nie b±d¼ dziecinny.
Andres roze¶mia³ siê i pochyli³ nieco do przodu, g³aszcz±c swojego ogiera po karku.
– Masz racjê, jestem strasznie ma³ostkowy. Przecie¿ nied³ugo to wszystko bêdzie moje, wiêc chyba w ogóle nie powinno ciê tu byæ.
– Jeszcze zobaczymy, kto siê bêdzie ¶mia³ ostatni – odpar³a hardo Angelica, zawracaj±c, gdy jaki¶ huk w oddali sp³oszy³ jej konia. Foudre gna³ przed siebie, a Angelica twardo trzyma³a siê w siodle, staraj±c siê zapanowaæ nad wystraszonym ogierem. W koñcu jednak wyl±dowa³a na twardym pod³o¿u.
Po chwili Andres by³ ju¿ przy niej. Zeskoczy³ z konia i przyklêkn±³ obok niej.
– Nic ci nie jest? Gdzie ciê boli? – spyta³, patrz±c jak z trudem ³apie oddech.
Angelica przez chwilê zastanawia³a siê, która twarz mê¿czyzny jest prawdziwa. Jeszcze przed chwil± wygania³ j± z jej w³asnej ziemi, a teraz? Otworzy³a oczy i spojrza³a na niego. Troska i strach jakie zobaczy³a na jego twarzy wydawa³y siê szczere, ale uzna³a, ¿e bratanie siê z wrogiem to nie jest dobry pomys³.
– Nic mi nie jest – wyszepta³a, ostro¿nie wspieraj±c siê na ³okciach i u¶miechnê³a siê niewyra¼nie. Andres przyjrza³ siê jej badawczo, ale gdy przesunê³a opuszkami palców po swoich ¿ebrach i skrzywia³a siê lekko, chwyci³ jej d³oñ.
– Boli? – spyta³, ostro¿nie dotykaj±c miejsca, które wskaza³a. Spazmatycznie wci±gnê³a powietrze w p³uca i przymknê³a oczy. – Pewnie masz st³uczone ¿ebra...
– Nic mi nie jest – fuknê³a, patrz±c na niego z furi± w oczach.
– Pozwól, ¿e ja to oceniê – powiedzia³ tonem niez³oszcz±cym sprzeciwu. – Pamiêtaj, ¿e jestem przede wszystkim lekarzem.
– Primum non nocere** – za¶mia³a siê pod nosem. – Szkoda, ¿e w twoim przypadku nijak siê to ma do rzeczywisto¶ci.
Mê¿czyzna opu¶ci³ na chwilê wzrok i odwróci³ g³owê w bok, jakby ucieka³ przed jej przenikliwym spojrzeniem.
– Dlaczego to robisz? Dlaczego tak bardzo chcesz nas zniszczyæ? – spyta³a, chwytaj±c go za koszulê i przyci±gaj±c do siebie. – Dlaczego nie odpu¶cisz?
– To zwyk³y biznes – mrukn±³, po czym spojrza³ jej w oczy i wtedy sta³o siê co¶, czego nie przewidzia³. Poczu³ niepohamowan± potrzebê, by zasmakowaæ jej ust. Pochyli³ siê wiêc i delikatnie musn±³ je swoimi ch³odnymi wargami. Angelica przez chwilê patrzy³a na niego os³upia³a, kiedy znów siêgn±³ do jej ust odwzajemni³a poca³unek i nie opiera³a siê, gdy w przyp³ywie podniecenia, jêzykiem rozchyli³ jej wargi i zach³annie wdar³ siê do ¶rodka. Zarzuci³a mu rêce na szyjê, poddaj±c siê zupe³nie jego woli.
Andres prawie ca³kowicie straci³ panowanie nad sob±. Sam nie wiedzia³ kiedy znalaz³ siê miêdzy jej nogami, ale czu³, ¿e poca³unki przestaj± mu wystarczaæ. Jego palce same zaczê³y rozpinaæ ma³e guziczki jej koszuli. Gdy owion±³ go cudowny zapach ja¶minu, buchaj±cy od jej rozgrzanej skóry, spojrza³ na ni± z zachwytem i odgarn±³ jej w³osy z twarzy, by po chwili znów zatopiæ siê w jej ustach.
Angelica by³a zbyt oszo³omiona, by protestowaæ, gdy jego d³onie zaczê³y delikatnie pie¶ciæ jej nagie piersi. Powinna przerwaæ to jak najszybciej i pos³aæ go do diab³a, ale nie potrafi³a. Dotyk jego niecierpliwych palców i ciep³o jego cia³a otumania³y. Chcia³a wiêcej i by³a gotowa oddaæ mu siê tu i teraz, choæ rozs±dek ca³y czas podpowiada³ co¶ wprost przeciwnego. Westchnê³a cicho, gdy wreszcie oderwa³ siê od jej ust, by z³apaæ oddech po namiêtnym poca³unku. Spojrza³a mu w oczy z niemym pytaniem, ale nic nie powiedzia³. Przez chwilê wdycha³ cudowny ja¶minowy zapach, a potem pochyli³ g³owê i ustami obj±³ jej pier¶. Czu³ jak twardnieje pod dotykiem jêzyka. Jêkn±³ cicho, gdy wplot³a swoje drobne d³onie w jego w³osy.
– Co ty ze mn± robisz? – spyta³a, gdy spojrza³ jej w oczy.
Nie odpowiedzia³. Pog³adzi³ jej policzek, po czym znów siêgn±³ do jej ust, mia¿d¿±c je w zach³annym poca³unku. W tym samym momencie dotar³o do niego, co siê stanie, je¶li natychmiast siê nie opanuje. Zdziwi³o go, na jak wiele mu pozwoli³a i zez³o¶ci³ siê na siebie za brak opanowania. Nie zwyk³ przecie¿ obna¿aæ swoich s³abo¶ci, a le¿±ca pod nim kobieta sprawi³a, ¿e zapomnia³ o bo¿ym ¶wiecie i jeszcze chwila a zrezygnowa³by ze swoich roszczeñ wzglêdem jej rodziny.
– Wystarczy – rzuci³ szorstko, zrywaj±c jej ramiona z szyi. – Zapnij koszulê, zawiozê ciê do domu.
Angelica patrzy³a na niego zdumiona, gdy podniós³ siê i zrobi³ krok w ty³.
– Chcia³e¶ mnie. – Spojrza³a wymownie na jego spodnie. – Nadal mnie chcesz.
– Ciebie? – Wzruszy³ ramionami, staraj±c siê przybraæ jak najbardziej obojêtny ton. – Chcia³em ci udowodniæ, ¿e jeste¶ taka sama jak wszystkie. Gotowa zeszmaciæ siê dla paru groszy i jakiej¶ nêdznej hacjendy…

***

Rafael nerwowo przechadza³ siê po szpitalnym korytarzu. Nie martwi³ siê o Nelly, ale o swojego przyjaciela, który nie odbiera³ telefonu.
– Odbierz, Lino – mrukn±³ do s³uchawki zniecierpliwiony. Z ka¿dym kolejnym sygna³em, nachodzi³y go coraz bardziej czarne my¶li, a gdy w przeciwleg³ym krañcu korytarza zaczê³a siê nerwowa krz±tanina lekarzy i pielêgniarek, serce podesz³o mu do gard³a.
– Wioz± oko³o trzydziestoletniego mê¿czyznê z wypadku – powiedzia³ kto¶.
– Jego czarne Audi jest podobno ca³kiem zmia¿d¿one. Cud, ¿e w ogóle prze¿y³… – doda³ kto¶ inny, a Rafael poczu³, jak krew odp³ywa mu z twarzy. Nie s³ucha³ dalej. Opar³ siê plecami o ¶cianê i powoli osun±³ siê na ziemiê. Kto¶ zapyta³ czy siê dobrze czuje, a on nie by³ w stanie odpowiedzieæ. Nie czu³ siê dobrze. Wplót³ palce w swoje gêste w³osy i ukry³ twarz miêdzy ramionami, bezskutecznie broni±c siê ze wszystkich si³ przed zalewaj±c± go fal± wspomnieñ. Kiedy trzy lata temu wióz³ do szpitala Oliviê, to on spowodowa³ wypadek. Straci³ wtedy j± i ich nienarodzone dziecko. A dzi¶? Dzi¶ razem z Ornell± szczê¶liwie dotarli do szpitala, a Lino… Nie. To nie mog³o tak siê skoñczyæ. Jak mia³ powiedzieæ to Nelly?
Wielka gula ¶cisnê³a mu gard³o, a oczy zaczê³y go piec, wiêc potar³ powieki wewnêtrzn± stron± d³oni.
– Mo¿e pan ju¿ przestaæ siê martwiæ – powiedzia³a jedna z pielêgniarek, zatrzymuj±c siê przed nim. – Ma pan du¿ego i zdrowego syna, a ¿ona ¶wietnie znios³a poród.
Rafael u¶miechn±³ siê blado i pozwoli³ pomóc sobie wstaæ, po czym spojrza³ na kobietê pytaj±co, a gdy ta skinê³a lekko g³ow±, bez s³owa ruszy³ w stronê sali, któr± mu wskaza³a. Przystan±³ w progu i przez chwilê obserwowa³, jak Nelly tuli do piersi swojego syna. Choæ na jej twarzy malowa³o siê zmêczenie, ca³a promienia³a. Gdy poczu³a na sobie jego spojrzenie, u¶miechnê³a siê szeroko i wyci±gnê³a d³oñ w jego stronê. Rafael powoli wszed³ do ¶rodka i uj±wszy jej d³oñ w swoj±, musn±³ j± delikatnie ustami.
– Jestem taka szczê¶liwa – zaczê³a, przenosz±c wzrok z malucha na bruneta. – ¯a³ujê tylko, ¿e Lino nie zd±¿y³ przyjechaæ.
– Powinna¶ odpocz±æ – powiedzia³ Rafael, wierzchem g³adz±c jej policzek.
– Chyba masz racjê – zgodzi³a siê, a u¶miech nie schodzi³ z jej twarzy. – Po³o¿ysz go do ³ó¿eczka? – spyta³a. – Nie bój siê – doda³a widz±c w oczach bruneta wahanie. – To nic strasznego… We¼ go, o tak… d³oni± podtrzymuj g³ówkê… ¦wietnie – pochwali³a, gdy maluch by³ ju¿ na rêkach swojego wuja. Rafael u¶miechn±³ siê niewyra¼nie, ale gdy zerkn±³ na spokojn± twarz ch³opczyka, ca³y stres od razu gdzie¶ odp³yn±³. Wsta³ powoli i ostro¿nie u³o¿y³ go w ³ó¿eczku, znajduj±cym siê tu¿ obok ³ó¿ka Nelly.
– Jest podobny do ciebie – stwierdzi³, przenosz±c wzrok z ch³opca na blondynkê. – Zdecydowanie nie ma nic z Lina.
– My¶lê, ¿e jednak ca³kiem sporo – odpar³a Nelly ze ¶miechem, po czym klepnê³a d³oni± miejsce na brzegu ³ó¿ka, daj±c tym znaæ Rafaelowi by usiad³ obok niej. – Zostaniesz ojcem chrzestnym? – spyta³a.
– Bêdê zaszczycony – powiedzia³, sil±c siê na u¶miech, choæ wcale nie by³o mu do ¶miechu. Przecie¿, je¶li Lino mia³ wypadek, to te najpiêkniejsze chwile w ¿yciu Nelly, lada moment przerodz± siê w prawdziwy koszmar. – Spróbuj siê przespaæ – szepn±³, okrywaj±c j± kocem. – Póki jeszcze masz okazjê…

Woow! Fantastyczny odcinek - pe³en emocjonuj±cych zwrotów akcji. Angelica wyda³a siê byæ bardzo sympatyczn± kobiet±, choæ chc±c, nie chc±c, nie widzê w tej roli Faveli. Mniejsza jednak z tym - bo ca³y fenomen kryje siê w scenie z udzia³em jej i Andresa. Kurczê, najpierw upadek z konia, a chwilê pó¼niej wybuch namiêtno¶ci. By³o naprawdê gor±co dopóty, dopóki Andres nie wyla³ na czytelnika kub³a zimnej wody, wystosowywuj±c wzglêdem kobiety ostatni komentarz. Szczerze mówi±c pojecha³ po przys³owiowej bandzie, pozostawiaj±c po sobie nie lada niesmak. A pomy¶leæ, ¿e mia³am ju¿ nie lada zapêdy, by pocz±æ dostrzegaæ w nim i dobre strony. Ale, jak przysta³o na rasowego villana musia³ wyró¿niæ siê swoistym chamstwem, bezczelno¶ci± i bezpo¶rednio¶ci±

Teraz za¶ b³agam Ciê tylko o jedno - nie u¶miercaj mi Lina...Szkoda bowiem by by³o, by ten jak¿e piêkny czas narodzin jego synka, zakoñczy³ siê tak brutalnie dla jego rodziny i przyjaciela. Cieszê siê jednak, ¿e istnieje jeszcze kto¶ taki, jak Rafael, który czuwa przy Nelly i otacza j± swoist± opiek± Tym bardziej teraz, gdy ów kwestia wypadku pozostaje pod jednym, wielkim znakiem zapytania.
Cieszê siê, Moniczko, ¿e rozdzia³ siê spodoba³ Powiem tylko, ¿e Andres i Angelica ¶wiêci nie s±, a co z tego wyniknie, to siê jeszcze oka¿e. Je¶li za¶ chodzi o dobór aktórów... có¿, nie bêdê ukrywaæ, ¿e nie jest na bie¿±co z telenowelami a Malene paswowa³a mi tu wizualnie i tylko dlatego siê tu znalaz³a. Zawsze jednak mo¿esz wyobraziæ sobie kogo chcesz, albo podrzuciæ mi jakie¶ inne typy, to zmieniê sygnaturkê i problem z g³owy ;D
Haha, nie wysuwajmy a¿ tak dalece id±cych wniosków - tym bardziej, ¿e moja wyobra¼nia jest w stanie strawiæ Marlene, w³a¶nie pod k±tem wizualnym. Po prostu opcja Twoich wy¶mienitych i wybitnie przekonywuj±cych opisów nie kumulowa³a mi siê z drêtwo¶ci± aktorki. I w sumie w³a¶ciwie by³oby tyle - dlatego te¿ nie postulujê o jakiekolwiek zmiany
Oj, bo mi siê w g³owie poprzewraca od tych komplementów
I jakby¶ jednak zmieni³a zdanie, to daj znaæ - dla mnie ¿aden problem zmieniæ banerek na pierwszej stronie ^^
Dla mnie Favela jest na miejscu, albowiem dla mnie jest piêkna Zale¿y od gustu, jednak jej usta i oczy... Dlatego pierwsza scena wywar³a na mnie spore wra¿enie, ale raczej bardziej... zdziwienie. Pokierowa³a¶ t± scen± tak g³adko, ¿e na koniec reakcja Andresa jeszcze bardziej mnie zdezorientowa³a Ale iskrzy miêdzy tymi dwojga... Jednak wed³ug mnie to Angelica powinna szybciej siê opamiêtaæ

Dla mnie Lino mo¿e umrzeæ - takie dramaty s± jak najbardziej wskazane Ale Ty o tym decydujesz
Haha.. no i b±d¼ tu m±dry cz³owieku i dogód¼ wszstkim Nastêpnym razem wstawiê bez obsady i ka¿dy sobie wyobrazi kogo, zechce ;P
Mo¿e nie powinnam tego mówiæ, ale... nikt nie umrze, przynajmniej na razie
Witam Zajrza³am do Twojej telenoweli, bo zainteresowa³ mnie tytu³, jednak kiedy przeczyta³am opis i zobaczy³am obsadê to ju¿ by³am pewna, ¿e bêdê czyta³a!
Bardzo fajnie wymy¶li³a¶ z tym poszukiwaniem rodzeñstwa oraz jestem niezmiernie zadowolona, ¿e Rios, Cimarro, Canela (je¶li siê nie mylê), Brown, a przede wszystkim Angelica Celaya zostali wybrani Nie kojarzê z twarzy wszystkich postaci, wiêc czy mog³aby¶ mi napisaæ kto gra Michela, Liannet i Andresa? Ten ostatni ma ¶liczn± bu¼kê

Nadrobi³am dzisiaj wszystkie odcinki + prolog i jestem zachwycona Piszesz bardzo fajnie, ciekawie, lekko siê czyta Twoje opowiadanie
Prolog:
W prologu ju¿ siê dowiadujemy, ¿e ojciec zapisa³ Michelowi, Liannet i reszcie rodzeñstwa spadek, ale otrzymaj± go tylko wtedy, gdy odnajd± rodzeñstwo. To nie bêdzie ³atwe, o czym Michel dobrze wie. Widaæ te¿, ¿e zale¿y mu na pieni±dzach-oczywi¶cie wa¿niejsza jest dla niego rodzina, ale piêni±dze te¿ s± wa¿ne. Taki normalny cz³owiek Rios bêdzie odgrywa³ role lekkoducha, pragn±cego siê jedyne zabawiæ Równiez drugi nie¶lubny syn jest mi póki co nieznany z imienia Babcia mu umar³a, kobieta, która go wychowa³a. To smutne, ale dobrze, ze umar³a w obiêciach ukochanego wnuka

Odc 1
Proszê, proszê, Gabriel postanowi³ odszukaæ rodzeñstwo-w sumie to potrzebuje kasy, wiêc nie ma nic do stracenia Ju¿ teraz widaæ, ¿e Gabriel to bêdzie raczej tym z³ym, szczególnie po tym jak potraktowa³ ma³ego. Zastanawia³am siê kim mo¿e byæ ta piêkna kobieta, a to jest Liannet! Widac, ze wpad³a Gabrielowi w oko, ale oni jeszcze nie wiedz±, ze s± rodzeñstwem
Michel spêdzi³ noc z nieznajom± i rano tego ¿a³owa³. Mê¿czyzna ten jest dla mniê ci±g³± zagadk±, czym wzbudza moje zainteresowanie Natomiast Gabriel od pocz±tku sprawia wra¿enie lekkoducha, dla którego najwa¿niejsze jest, by zdobyæ kobietê, a najlepiej, ¿eby jeszcze by³a bogata Jego rozmowa z Araveno by³a bardzo ciekawa i jednocze¶nie przesycona namiêtno¶cia

Odc 2
Bardzo mi³o siê odcinek zacz±³, od rozmowy Liannet z Marcosem Zreszt±, obaj detektywi s± bardzo fajni, od razu ich polubi³am, a aktorzy, którzy ich graja od razu przypadli mi do gustu ^^ Widac równie¿, ¿e obaj panowie detektywi kochaj± swoj± pracê, ale Antonio chce za wszelk± cenê (nawet oszustwa) uchroniæ ich biuro przed ruin±.
Michel bardzo kocha siostrê, co bardzo fajnie opisa³a¶ w tym odcinku My¶lê, ze oni bêd± ¶wietnym rodzeñstwem, zawsze wspieraj±cym siê Michel w koñcu zrozumia³, ¿e nie mo¿e siê u¿alaæ, tylko musi zacz±c w koñcu dzia³aæ

Odc 3
Teraz ju¿ wiem, ze mê¿czyzn±, którego babcia umar³a jest Rafael. Szkoda mi go, by³ bardzo przywi±zany do Marii Josefiny, to ona go wychowa³a i zawsze wiedzia³, ze mo¿e do niej przyj¶æ ze swoimi k³opotami. Na szczê¶cie ma dobrego przyjaciela Lino, którego ¿ona (tak mniemam) Nelly spodziewa siê dziecka Rafael chce za wszelk± cenê odnale¼æ biologicznego ojca.
Lino zaprosi³ Rafaela na obiad do siebie do domu. Zachowanie rafaela trochê wskazuje mi na to, ¿e ten jest zazdrosny o przyjaciela i podoba mu siê Nelly. Zaintrygowa³a¶ mnie t± ¶mierci± Olivii, ¿ony Rafaela. Mam nadzieje, ze ta kwestia siê szybko wyja¶ni Dowiedzia³am siê równie¿, ¿e Araveno to Sofia, któr± gra moja ukochana Angelica Fajn± rolê odgrywa, a jej w±tek na pewno bêdzie d³u¿szy I na dodatek Nelly zaczê³a rodziæ i Rafael musi teraz zachowaæ spokój, by zd±¿yæ zawie¼æ ¿onê przyjaciela do szpitala

Odc 4
Gabriel zdoby³ sobie sympatiê barmana, któremu uratowa³ interes. Oczywi¶cie nie móg³ siê powstrzymaæ, by nie wspomnieæ o jakiej¶ ponêtnej kobiecie Fajny z niego facet, chocia¿ bardzo prosty i my¶li tylko o seksie
Sofia i Andres wcale nie wygl±daj± jak kochaj±ce i szczê¶liwe narzeczeñstwo. Wrêcz przeciwnie, zupe³nie jakby specjalnie chcieli sie pok³óciæ Sofia nie jest ¶wiêta, A Andres dobrze o tym wie. Oczywi¶cie Gabriel nie móg³ przepu¶cic okazji i nie spróbowaæ uwie¶æ tej kobiety Uda³o mu siê to, ale zostawi³ j±, gdy ta by³a ju¿ rozpalona I jak to powiedzia³ Gabriel, szczêscie mu sprzyja, bo na horyzoncie pojawi³a sie Liannet

Odc 5
Angelica równie¿ uwielbia jazdê konn±. Nie spodziewa³am siê, ze spotka Andresa i, ze wyniknie z tego taka akcja! Nie dosz³o miêdzy nimi do poca³unku, ale sama scena wzbudza³a wiele emocji Bardzo dobrze opisa³a¶ co czuli bohaterowie.
O rany, to niemo¿liwe, by Lino mia³ wypadek przywi±za³am siê do niego, zreszt± do wszystkich postaci bardzo sie przywi±za³am i nie chcia³abym, by spotka³o ich cos z³ego. Mam nadziejê, ze to pomy³ka, a je¶li nawet to mia³by byæ Lino to niech z tego wyjdzie. Teraz wiemy, ¿e Rafael straci³ ¿onê i nienarodzone dziecko w wypadku. przykra sprawa, bo na dodatek sam ten wypadek spowodowa³. Nelly traktuje go bardzo serdecznie, zaproponowa³a mu nawet, by zosta³ ojcem chrzestnym!

Bardzo podoba mi siê Twój styl pisania, a fabu³a jest dobrana fantastycznie Wszystkich bohaterów sobie bez problemu wyobra¿am i ju¿ ich pokocha³am Oczywi¶cie obsada mêska to w³a¶nie najwiêkszy plus, bo wszyscy s± s³odcy i czaruj±cy Czekam na kolejny odcinek
Bardzo ciekawa scena pomiêdzy Angelic± i Andresem, mimo i¿ nie lubiê ani Faveli, ani Llano. Niby nienawi¶æ, ale ci±gnie ich do siebie. Andres to pod³y typek, ale mimo wszystko da³ siê ponie¶æ ¿±dzom. Jego ostatnie s³owa bardzo mi siê nie podoba³y. Przegi±³...

A Nelly zosta³a mam± i widaæ, ¿e jest z tego powodu bardzo szczê¶liwa. Mam nadziejê, ¿e Lino wyjdzie z opresji ca³o.
A mnie siê wydaje, ¿e Andres to nie jest taki pod³y cz³owiek... Ale mo¿e to tylko takie wra¿enie spowodowane tym, ¿e aktor, który wciela siê w jego postaæ po prostu mnie zachwyca

Witam Zajrza³am do Twojej telenoweli, bo zainteresowa³ mnie tytu³, jednak kiedy przeczyta³am opis i zobaczy³am obsadê to ju¿ by³am pewna, ¿e bêdê czyta³a!


O mamo... jaki d³ugi komentarz! Dziêkujê, ¿e chcia³o Ci siê po¶wiêciæ czas, by nadrobiæ te piêæ rozdzia³ów i jeszcze napisaæ komentarz. Jest mi niezmiernie mi³o, czytaæ tak pochlebne opinie i nie ukrywam, ¿e daj± niezlego kopa do dalszej pracy, tak wiêc jeszcze raz dziêkujê.
Je¶li chodzi o obsadê to tak:
Gonzalo Garcia Vivanco – Michel Carrero Blanco
Yuli Ferreira – Lianette Carrero Blanco
Marlene Favela – Angelica Santos del Carrero Blanco
Fabian Rios – Gabriel Busquets
Mario Cimarro – Rafael Herrido
Jean Carlos Canela – Estaban Herrido
Michel Brown – Marcos Castillo
Carlos Ferro – Antonio Sanchez
Juan Pablo Llanos – Andres Llorente
Angelica Celaya – Sofia Aravena
Ivan Sanchez – Pascualino „Lino” Juarez
Luisana Lopilato – Ornella „Nelly” Juarez

Nie ukrywam jednak, ¿e dobieraj±c obsadê, kierowa³am siê prawie wy³±cznie tym, by aktorzy i aktorki pasowali mi wizualnie do postaci, które wymy¶li³am

Dziêki wszystkim za komentarze :*
Obsada mistrzowska A ka¿dy z bohaterów ma ogromn± si³ê przyci±gania i ju¿ sie nie mogê doczekaæ nowego odcinka
Odcinek bardzo ciekawy. Angelica ¼le zrobi³a ulegaj±c mu... I jak on j± podsumowa³ na koñcu... Nie przepadam za Andresem...

I Nelly w koñcu urodzi³a synka... Bo¿e ... Mam nadziejê, ¿e mê¿czyzn± z wypadku nie jest jej m±¿...

Czekam na kolejny odcinek ;D
Wiesz, ¿e kocham Twoje opowiadania, ale do tego nie by³am przekonana ( poniewa¿ nie przepadam za Favel± i Cimarro ) i d³ugo zbiera³am si³y ¿eby usi±æ przed komputerem i je przeczytaæ - i zaczê³o mnie wci±gaæ, a jeszcze bardziej dziwne jest to, i¿ zakocha³am siê w Andresie
Margo Ja te¿ uwielbiam Andresa ^^ I jestem przekonana, ¿e to nie jest z³y cz³owiek
Bo wszystkie kochamy z³ych ch³opców, ot i co
Jak Wam nie pasuje obsada to mówiæ - bêdê zmieniaæ w razie czego, bo dobiera³am ich wy³±cznie pod wzglêdem wygl±du
Mam nadziejê, ¿e w tym opowiadaniu bêdzie du¿o Andresa
taki jest plan, a co mi z tego wyjdzie, to siê oka¿e
Nie, nie, nie, obsada bardzo dobra
A masz zamiar jeszcze pisaæ tê telenowelê?
Tak. Chyba tak. Ale najpierw chcê skoñczyæ CP ^^
Przez d³u¿sz± chwilê szuka³am swojego komentarza przez ostatnie dwie strony, po pi±tym odcinku, bo by³am pewna, ¿e go czyta³am, ale jak widaæ nie skomentowa³am.
Czeka³am na Angelicê i cieszê siê, ¿e w koñcu mogli¶my j± poznac bli¿ej. Chocia¿ nie do koñca. Ciekawi mnie jej bohaterka, ale na samym poczatku nie bêdê niczego wysuwaæ, bo jeszcze mo¿e i ona nas zaskoczy, swoim drugim obliczem. Chyba, ¿e jest ca³kiem inna macoch± od tych z ró¿nych telenowel.
I czekam, a¿ trzeci brat pojawi siê w miasteczku.
Trzeci brat w miasteczku ju¿ ca³kiem nied³ugo. Mam ju¿ wstêpny plan, tylko gorzej z pisaniem Ale postaram siê w miarê szybko co¶ skleciæ ^^
Nie wiem czy kto¶ o tym jeszcze pamiêta i ma ochotê czytaæ, ale w koñcu napisa³am kolejny odcinek

- 6 -

Sta³, opieraj±c siê plecami o ch³odny mur. Koñczy³ ju¿ kolejnego papierosa, a jego cierpliwo¶æ powoli zaczyna³a siê koñczyæ. Zirytowany rzuci³ niedopa³ek na ziemiê i nie zawracaj±c sobie g³owy tym, by go przydeptaæ, ruszy³ powoli g³ówn± ulic±.
– Hej, ma³y – zawo³a³, gdy dostrzeg³ po drugiej stronie ch³opca, który zaczepia³ go zaraz po przyje¼dzie. Ch³opak wyszczerzy³ siê i przybieg³ czym prêdzej, co i raz potykaj±c siê o w³asne nogi.
– Tak, senior? – wysapa³. – Nadal szuka pan pokoju, senior?
Gabriel pokrêci³ przecz±co g³ow±.
– Szukam tej uroczej pani, która ocali³a mnie ostatnio przed tob± – powiedzia³, naj³agodniej jak potrafi³.
– Lianette?
– Powiesz mi gdzie mogê j± znale¼æ? – spyta³ brunet przykucaj±c przy ch³opcu. – Zdawa³o mi siê, ¿e widzia³em j± z okna, ale kiedy wyszed³em, ju¿ jej nie by³o. Pomo¿esz mi?
– Podoba siê panu – zauwa¿y³ maluch i dumny ze swojego odkrycia chwyci³ siê pod boki, wypinaj±c klatkê piersiow± do przodu.
Gabriel mimowolnie u¶miechn±³ siê pod nosem i spojrza³ ch³opcu prosto w oczy.
– To jak? Pomo¿esz mi?
– Ale jak j± pan skrzywdzi, to bêdzie pan mia³ ze mn± do czynienia, senior – powiedzia³ ze ¶miertelnie powa¿n± min±, uwa¿nie mierz±c Gabriela wzrokiem. Brunet skin±³ na zgodê, staraj±c siê powstrzymaæ cisn±cy siê na usta u¶miech, by nie zepsuæ powagi sytuacji.
– A ile mnie to bêdzie kosztowa³o? – spyta³. – Bo wiesz…
– Pamiêtam – przerwa³ mu ch³opiec, u¶miechaj±c siê cwano. – Ma byæ tanio. Ale mo¿e mi pan p³aciæ w ratach, senior.
Gabriel westchn±³ i siêgn±³ do kieszeni po monetê.
– Wystarczy na pocz±tek? – spyta³, podaj±c j± ch³opcu. – Ale to musi zostaæ miêdzy nami – doda³ po chwili.
Joaquin skin±³ twierdz±co, a jego umorusana buzia wyra¼nie siê rozpromieni³a.
– Lianette teraz za³atwia co¶ z panem Michelem w tamtym budynku – powiedzia³, wskazuj±c palcem na jasny budynek, znajduj±cy siê kilkadziesi±t metrów przed nimi.
– A ten Michel to kto? – spyta³ Gabriel, wlepiaj±c wzrok w budynek, ale kiedy ch³opiec milcza³, przeniós³ na niego wzrok, a Joaquin nadstawi³ d³oñ, czekaj±c na kolejn± monetê. – Jeste¶ strasznie drogi, kolego, a mia³o byæ tanio – mrukn±³ Busquets, wrêczaj±c ch³opcu kolejn± monetê.
– To starszy brat Lianette. Mieszkaj± razem z macoch± w hacjendzie, jakie¶ dwadzie¶cia kilometrów na po³udniowy zachód st±d – oznajmi³ tonem do¶wiadczonego podró¿nika.
– Dwadzie¶cia kilometrów na po³udniowy zachód st±d? – powtórzy³ Gabriel, jakby w±tpi³ w s³owa ch³opca.
– Hacjenda del Sol. Wszyscy w mie¶cie wiedz±, gdzie to jest. To najpiêkniejsza i najwiêksza hacjenda w okolicy. Pañstwo Llorente maj± te¿ du¿± posiad³o¶æ, ale nie tak piêkn±.
Gabriel uniós³ brwi zaciekawiony. Czu³, ¿e ten niepozorny ch³opaczek jest prawdziw± kopalni± wiedzy na temat miasteczka i jego mieszkañców.
– A w³a¶cicielka gospody? – spyta³ jakby od niechcenia.
– To narzeczona pana Llorente. Okropnie z³a kobieta – doda³ Joaquin, krzywi±c siê z niesmakiem. – Poni¿a ludzi. I nie lubi dzieci.
– Wróæmy do sedna – zarz±dzi³ Gabriel. – Gdzie mogê spotkaæ Lianette?
Ch³opiec na sam d¼wiêk imienia panienki Carrero Blanco wyszczerzy³ siê od ucha do ucha, po czym wyci±gn±³ d³oñ po kolejn± monetê.
– Nie przeginaj – upomnia³ go brunet. Ma³y przygryz³ policzek od ¶rodka i wlepi³ swoje wielkie zielone oczy w jego twarz, jakby zastanawia³ siê czy nadal op³aca mu siê ta umowa. W koñcu westchn±³ i chwyci³ go za rêkê.
– Proszê pój¶æ ze mn±, senior…

***

Zdyszany zatrzyma³ siê na szpitalnym korytarzu, wzrokiem szukaj±c w³a¶ciwej sali. Niemal od razu rzuci³ mu siê w oczy brunet, czule ca³uj±cy w czubek g³owy, le¿±c± na ³ó¿ku kobietê. Przystan±³ wiêc w progu i w ciszy obserwowa³, jak mê¿czyzna delikatnie odgarnia jaki¶ zab³±kany kosmyk w³osów z jej spokojnej twarzy, a potem delikatnie wierzchem d³oni g³adzi jej policzek.
Kiedy w stoj±cym obok ³ó¿eczku, cichutko zakwili³o dziecko, brunet odwróci³ siê w jego stronê i u¶miechn±³ siê lekko, przykrywaj±c malucha kocykiem. W koñcu, wyczuwaj±c na sobie czyj¶ wzrok, spojrza³ w stronê drzwi!
– Lino, dziêki bogu! – wykrzycza³ szeptem, podchodz±c do mê¿czyzny. – Dlaczego u licha nie odbiera³e¶ telefonu?
– Zostawi³em go w firmie. Kiedy przeczyta³em twojego sms–a wsiad³em od razu w auto. Chcia³em tu byæ jak najszybciej, ale by³ wypadek. Facet jad±cy przede mn±, takim samym Audi jak moje, wpad³ w po¶lizg i czo³owo zderzy³ siê z jad±c± z naprzeciwka ciê¿arówk±. Nie by³o co zbieraæ.
– Jak w izbie przyjêæ us³ysza³em, rozbi³o siê jakie¶ czarne Audi i wioz± trzydziestoletniego mê¿czyznê z wypadku, to pomy¶la³em, ¿e… Niewa¿ne. Gratulujê. Masz cudownego, zdrowego syna – doda³, obejmuj±c go w braterskim u¶cisku.
Lino u¶miechn±³ siê z wdziêczno¶ci± i cicho wszed³ do ¶rodka, zatrzymuj±c siê przy ³ó¿eczku. Kiedy zobaczy³ z jak± trosk± i czu³o¶ci± przyjaciel traktuje jego ¿onê i jego syna, co¶ zak³u³o go w sercu, ale nie by³a to zazdro¶æ, a raczej jakiego¶ rodzaju wspó³czucie, które teraz, gdy patrzy³ na to s³odko ¶pi±ce maleñstwo, przybra³o nieco na sile.
– Dziêkujê, ¿e by³e¶ przy nich – powiedzia³ cicho. – Wiem, jakie to musia³o byæ dla ciebie trudne.
Rafael westchn±³ i wsun±wszy d³onie w kieszenie spodni, opar³ siê plecami o ¶cianê.
– Wiem, ¿e to niedorzeczne, ale przez chwilê wyobrazi³em sobie, ¿e to Olivia, a gdy trzyma³em ma³ego w ramionach… – urwa³ i u¶miechn±³ siê kwa¶no. – Zabi³em swoj± ¿onê i dziecko, a dzi¶ poczu³em siê tak, jakby Bóg odda³ mi ich na krótk± chwilê.
– To nie by³a twoja wina – powiedzia³ stanowczo Lino, spogl±daj±c mu w oczy. – To wypadek.
Brunet uciek³ przed jego spojrzeniem, odwracaj±c g³owê w bok. Wci±¿ siê z tym nie upora³, a fakt, ¿e Nelly, bêd±c bli¼niacz± siostr± Olivii, wygl±da³a dok³adnie tak samo jak ona, wcale mu tego nie u³atwia³. Stara³ siê byæ jej przyjacielem, ale za ka¿dym razem, gdy patrzy³ na ni±, przed oczami i w my¶lach mia³ Oliviê.
– Muszê wyjechaæ – powiedzia³ w koñcu, wracaj±c wzrokiem do przyjaciela.
– Mam pomys³. Pojed¼ z Nelly do jej kuzynki. Ja uporz±dkujê sprawy w firmie i dojadê do was w ci±gu dwóch tygodni. Wszystkim nam przyda siê urlop.
– Jeste¶ pewny, ¿e to dobry pomys³? Wydawa³o mi siê, ¿e nie przepadacie za ni±.
Lino westchn±³ i u¶miechn±³ siê krzywo.
– Na szczê¶cie nie musimy mieszkaæ z ni± pod jednym dachem. Mamy tam ma³y dom. ¦wie¿e powietrze dobrze zrobi Nelly i Juniorowi. I tobie. Mo¿e wywietrzej± ci z g³owy te absurdalne pomys³y o sprzeda¿y domu po babce i udzia³ów w firmie.
– Te¿ tak my¶lê – dobieg³ ich zachrypniêty g³os Nelly.
– Pods³uchiwa³a¶? – spyta³ rozbawiony Lino, pochylaj±c siê nad ni± i przelotnie muskaj±c jej usta.
– Za g³o¶no mówicie – stwierdzi³a, udaj±c obra¿on±. – Spaæ siê nie da, nawet, gdyby siê chcia³o.
– Juniorowi jako¶ nasza rozmowa nie przeszkadza – zauwa¿y³ Lino, siadaj±c na brzegu ³ó¿ka i chwytaj±c d³oñ Nelly w swoj±.
– Nie nazywaj go tak. Musi mieæ normalne imiê, np. Miguel Angel.
– Daj spokój! – zaprotestowa³ Lino. – To takie… pospolite.
– To wymy¶l co¶, m±dralo.
– Mo¿e Jorge Christian, po dziadkach – zacz±³ siê zastanawiaæ, ale widaæ by³o, ¿e nie jest przekonany do tego pomys³u.
– Francisco Javier – wtr±ci³ Rafael, my¶lami b³±dz±c po¶ród wspomnieñ, w których razem z Olivi± sprzeczali siê o imiê dla swojego dziecka.
– £adnie – przyzna³a Nelly, zerkaj±c w stronê ³ó¿eczka.
– A wiêc postanowione – zgodzi³ siê Lino. – Francisco Javier Juarez.
Jestem i tu, przepraszam, ¿e nie zauwa¿y³am odcinka.
Jak widaæ ma³y Joaquin od dziecka potrafi sobie radziæ i bez problemu wyci±gn±³ od Gabriela pieni±dze, za drobne informacje. A Gabriel nie zamierza³ rezygnowaæ ze swojej ciekawo¶ci, wykorzystuj±c ch³opca, aby wyci±gn±æ z niego to i owo.
Czytaj±c drug± scenkê a¿ g³upie my¶li mi siê nasunê³y po g³owie, ¿e z tego wszystkie mo¿e wyj¶æ co¶ z³ego. Zw³aszcza, ¿e jak sam Rafael powiedzia³, ¿e przez chwilê my¶la³, ¿e Nelly to jego Olivia. A szkoda by³oby te¿ psuæ szczê¶cia Lina i Nelly, wiêc mam nadziejê, ¿e nic takiego siê nie stanie.
Oj tam, nic siê przecie¿ nie sta³o Nie liczy³am na to, ¿e ktokolwiek jeszcze tu zajrzy, wiêc jestem mile zaskoczona ^^ Dziêkujê :*
Jak wspomnia³am, napisa³am kilka odcinków na zapas, wiêc je¶li tylko bêdziecie mieli ochotê nadal to czytaæ, to my¶lê, ¿e bêd± siê pojawiaæ w miare regularnie - przynajmniej dopóki mi siê zapas nie skoñczy ^^
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • burdelmama.opx.pl
  •