elvirka - Strona gĹĂłwna
PROLOG
Poznali się mając po 15 lat.Nie od razu przypadli sobie do gustu jednak z czasem bardzo się zaprzyjaźnili. Ona kochała się w nim po kryjomu dlatego kiedy ich rodzice postanowili ich zeswatać była wniebowzięta.Jemu ten pomysł się nie spodobał bo miał już swoją ukochana.Jednak śmierć ojca i bankructwo zmusiły go do poślubienia jej.Ślub całkowicie zepsuł ich relacje. 2 lata później za obopólną zgodą rozstają się.Każde z nich zaczyna nowe życie z dala od tego drugiego. Jednak los ma dla nich inne plany i 5 lat później ponownie krzyżuje ich drogi. Czy dawne urazy pójdą w zapomnienie? Kiedy chodzi o życie drugiego człowiek. W dodatku dziecka... ich dziecka!
OBSADA
ENTRADA
anetta418 dnia 20:25:14 25-02-15, w całości zmieniany 39 razy
Na razie nie ogarniam obsady i pewnie wiele razy będę wracać do pierwszego posta, albo w ogóle sobie wyobrażę kogokolwiek innego;) Co do fabuły - kolejny ciekawy pomysł: małżeństwo z rozsądku, w którym jedna strona naprawdę kocha, a druga... cóż. Ciekawa jestem jak to się dalej potoczy i z której strony to "ugryziesz", zwłaszcza, że coś mi się zdaje, że gdy Daniel i Vicki rozstawali się, on nie wiedział o tym, że będzie ojcem (a może nawet ona sama nie wiedziała wówczas, że jest w ciąży?).
dziubku ja ci wolności nie zwrócę tak szybko :d albo w cale no ale wiesz rozważę to jeszcze ale tak bardziej na moją korzyść :d
nie poprostu jak tak dalej pójedzie to ja nigdy z komputera nie zejde
tylko odcinki dodaj jakoś po kolei bo jak zaczne wszystko czytac to juz w ogole nie bede spała
czekam na odcinek
Dzięki dziewczyny za komy
Postaram się na razie te co mam już napisane to wstawię po trochu i w możliwych odstępach a potem pewnie poczekacie na kolejne.
ROZDZIAŁ 1
- Cholera nie stój tak tylko dzwoń do niego ! - krzyczała jasnowłosa blondynka
- Paula nie rozumiesz ,że nie chcę jego pomocy ? - powiedziała czarnowłosa dziewczyna.
- Posłuchaj tu nie chodzi oto czego ty chcesz tylko ,że twoje dziecko teraz cholernie go potrzebuje. Więc bądź tak łaskawa schować urazę i dumę do kieszeni i dzwoń do niego ! - rzekła podając Vicktori telefon.
Paula miała rację musiała w tej chwili zapomnieć o sobie i o tym jak Daniel ją zranił i zadzwonić do niego by poprosić o ratunek dla jej umierającego dziecka. I chociaż wiedziała ,że jest to konieczne to jednak wahała się. Ponowne spotkanie z nim mogło znowu zburzyć jej dobrze poukładany świat o który walczyła od czasu rozstania z nim. Bała się spotkania z nim bo nie była pewna czy jest już na tyle silna by stanąć z nim oko w oko i nie pokazać ,że wciąż jej na nim zależy. Ale dla córki musiała zacisnąć zęby i wezwać jej ojca. Wykręciła więc numer i czekała. Ręce drżały jej a serce biło jak szalone. Usłyszała dwa sygnały i rozłączyła się. Paula spojrzała na nią zdziwiona i powiedziała;
- No i kiego grzyba się rozłączyłaś ?
- Bo co ja mu powiem ? Przecież on nie wie ,że ma dziecko !
- Wiem. Ale nie musisz mówić ,że chodzi o nią.
- To wtedy nie przyjedzie.
- Powiedz ,że jego matka jest poważnie chora. Na pewno się wtedy zjawi.
Wiedziała ,że za to kłamstwo gorzko zapłaci ale to było jedyne wyjście by ściągnąć go z powrotem do Meksyku.Wykręciła jeszcze raz jego numer i czekała. Po trzecim sygnale odebrała jakaś kobieta i powiedziała ;
- Słucham ?
- Dzień dobry nazywam się Victoria czy zastałam Daniela ?
- Przykro mi ale pan wyszedł i zapomniał swojej komórki czy mam mu może coś przekazać ?
-Proszę mu powiedzieć ,że dzwoniła jego przyjaciółka z Meksyku i prosi o pilny powrót do domu bo jego matka jest umierająca. - skłamała
- Dobrze przekażę tylko proszę jeszcze raz powtórzyć swoje imię bo zapomniałam.
Zastanowiła się przez chwile i zamiast podać prawdziwe imię skłamała po raz drugi.
- Miranda. Powie mu pani ,że dzwoniła Miranda.
Po czym pożegnała się i rozłączyła. Ręce wciąż się jej trzęsły a serce nadal biło za szybko. Jednak na myśl ,że nie on odebrał telefon ulżyło jej. Teraz zostało jej tylko czekać na jego przybycie. Wiedziała a nawet była tego pewna iż najdalej za dwa dni pojawi się w Meksyku. Matka była dla niego ważna. Najważniejsza i to właśnie z jej powodu 7 lat temu zgodził się na ślub z Victrią chociaż wcale go nie pragnął. Jednak kiedy jego ojciec zmarł a firma która była ich jedynym środkiem dochodu zbankrutowała Daniel musiał stanąć na czele rodziny. Musiał zaopiekować się zrozpaczoną matką i zbuntowaną siostrą.Dlatego też kiedy ojciec Victori zaproponował mu oddanie jednej z firm i pomoc w założeniu drugiej która należała by tylko do niego. Zgodził się bez wahania. By tylko mieć za co utrzymać rodzinę i nie przysparzać matce więcej kłopotów.Victoria wiedziała ,że on jej nie kocha mimo to zgodziła się na ślub. Zgodziła się bo była zbyt zakochana by zrezygnować ze zdobycia go. Poza tym miała cichą nadzieję ,że po ślubie z czasem uda się jej zdobyć jego serce. ,,Skoro zaskarbiła sobie jego przyjaźń to i z miłością nie będzie problemu." myślała wtedy. Jednak myliła się.Bardzo się myliła. Bo nie tylko nie zdobyła jego miłości ale też zniszczyła przyjaźń która kiedyś ich łączyła. Co więcej Daniel znienawidził ją w ciągu tych dwóch lat które z nim spędziła. Gdy to zrozumiała postanowiła zwrócić mu wolność. Wolność której pragnął od dawna. Zaraz jak tylko oznajmiła mu ,,Danielu oddaję ci wolność. Możesz spokojnie się ze mną rozwieść jeśli wciąż tego chcesz.Oczywiście oddam ci połowę majątku jako mojemu małżonkowi.Chciałabym jednak zachować tylko jedną rzecz w całości. Jest to dom." Daniel zgodził się bez wahania. I jeszcze tego samego dnia się wyprowadził. Rozwód odbył się szybko i bez problemów. A podział majątku jeszcze szybciej bo jej były mąż zachował tylko firmę którą stworzył własną ciężką pracą.Resztę łącznie z domem zostawił jej. Tydzień później dowiedziała się ,że wyjechał. Nie minęło dwa miesiące jak zorientowała się ,że jest w ciąży. Czwarty miesiąc ... tak to był już czwarty miesiąc. Zaszła w ciążę tydzień przed tym jak pozwoliła mu odejść. Tej nocy właśnie kiedy zostało poczęte ich dziecko zrozumiała ,że Daniel nigdy jej nie pokocha. Dlatego tydzień później kazała mu odejść.A teraz on znowu miał wkroczyć w jej życie. W świat który już sobie poukładała. I tego właśnie się bała ,że po raz kolejny on zburzy ten świat.Tak bardzo się zamyśliła ,że nawet nie słyszała jak Paula mówi do niej. Dopiero jak przyjaciółka ją szarpnęła za rękaw niebieskiej bluzki ocknęła się.Spojrzała na nią i zapytała;
- Co jest ... czemu mnie szarpiesz?
- Bo mnie nie słuchasz.
- Słucham.
- Aha. Nie słuchałaś wiem to. Dlatego powtórzę ... za nim on wróci ty musisz powiedzieć o wszystkim jego matce bo inaczej wiesz czym to grozi.
- O matko! Zapomniałam o niej... cholera ! Dobra pojadę dzisiaj do niej i z nią pogadam. Zostaniesz z Sofią w tym czasie?
- Co to za pytanie? No jasne ,że tak.
Odpowiedziała przyjaciółka. Potem obie wróciły do sali w której leżała Sofia. Jej malutka buzia była wtulona w pluszowego białego misia. Spała. Badania które dziś przeszła bardzo ją wyczerpały. Los bywa niesprawiedliwy małe niewinne dziecko które ma przed sobą tyle życia. Nagle z dnia na dzień zabawki i koleżanki musi zamienić na salę i szpitale łóżko. ,,Dlaczego ? Dlaczego to właśnie jej dziecko zachorowało. Czemu wciąż napotyka przeszkody? Czy choć raz nie może w swoim życiu być szczęśliwa jak inni?" te pytania i wiele innych zaprzątały głowę Victori.Jej córka miała nie całe pięć lat a już musiała cierpieć z powodu choroby która ją dopadła. Białaczka... gdy Viki usłyszała diagnozę lekarza myślała ,że to tylko koszmar który zaraz zniknie. Ale wyniki badań nie kłamały i jedyne co mogła teraz zrobić to pogodzić się z tym. I szukać pomocy. By jej mała córeczka mogła wyzdrowieć. Od miesiąca szukali dawcy szpiku ale jak na razie nikt nie pasował. I kiedy powoli traciła nadzieję Martin jej brat wpadł na pomysł by ściągnąć Daniela. Nie spodobał się jej ten pomysł. Ale po dłuższym namyśle uznała iż nie ma wyboru. I tak ze wsparciem Pauli przyjaciółki a zarazem bratowej zrobiła ten krok na który tak długo się zbierała i zadzwoniła do niego by poprosić o pomoc. Choć wiedziała ,że zburzy tym swoje dotychczasowe życie i życie swojej córki.To jednak dla niej musiała to zrobić. Obawiała się też reakcji Daniela na wiadomość o córce.Na pewno zadowolony nie będzie być może nawet jej nie uwierzy. Miała to jednak gdzieś. Musiała spróbować by potem móc spokojnie zasnąć wiedząc ,że zrobiła wszystko by pomóc swojemu dziecku.
****************************************
Daniel krzątał się o biurze w poszukiwaniu telefonu. Rano tak bardzo się spieszył ,że teraz nie pamiętał czy w ogóle go wziął. Klął już pod nosem gdy nagle zadzwonił jego telefon biurowy. Odebrał i po chwili usłyszał głos swojej służącej Rosel.
- Dzień dobry proszę pana dzwonię by poinformować ,że zapomniał pan dziś telefonu.
- Tak też myślałem. - powiedział Daniel. - No nic trudno... jak by ktoś dzwonił to odbieraj i zapisuj wiadomości dobrze Rosel?
- No właśnie dlatego też dzwonię proszę pana. Dzwoniła jakaś Miranda i kazała panu przekazać by jak najszybciej wrócił pan do Meksyku bo pańska matka jest umierająca.
- Co takiego ... ale powiedziała co jej jest ? I jaka Miranda ... przecież ja nie znam żadnej Mirandy!
- Nie wiem nic więcej proszę pana.Powiedziała ,że pan ją zna.
- No nic dziękuję za wiadomość.
Powiedział i się rozłączył chwilę potem wezwał do siebie sekretarkę i kazał zarezerwować najszybszy lot do Meksyku.Nie cieszył go ten fakt. Miał nadzieję iż nie będzie musiał tam już nigdy wracać. Za dużo bolesnych wspomnień wiązało się z powrotem w rodzinne strony.Nie chciał też spotkać Vicktori. Bo nie wiedział jak spojrzy jej w oczy po tym jak bardzo ją skrzywdził. Jednak matka go teraz potrzebowała i musiał wrócić bez względu na to czy uda mu się uniknąć spotkania z Viki czy nie. Kiedy ją poznał mieli oboje po 15 lat. On był szalony mający tysiąc pomysłów na minutę z dość sporym poczuciem humoru bywał też wybuchowy. Ona zaś była cicha i spokojna oraz nieśmiała. Być może dlatego nie od razu się polubili. Jednak z czasem zauważyli ,że są doskonałym uzupełnieniem siebie. Kiedy jego ponosiło ona umiała go pohamować. On zaś potrafił dodać jej odwagi i śmiałości gdy tego potrzebowała. Stali się najlepszymi przyjaciółmi choć mówi się iż przyjaźń między kobietą a mężczyzną jest nie możliwa to Daniel był pewny ,że w ich przypadku to powiedzenie się nie sprawdziło. Jego pewność co do tego rozprysła się jak bańka mydlana gdy w wieku 18 lat ojciec Victori wpadł na pomysł by ich oboje zaprowadzić do ołtarza. Wtedy to zorientował się , że jego jak dotąd najlepsza przyjaciółka się w nim kocha. Bo nawet nie protestowała gdy ich rodziny planowały dla nich ślub. Poczuł się oszukany. Nie chciał by go kochała chciał by była tylko i wyłącznie jego przyjaciółką.Nie żeby była nie atrakcyjna czy też nie godna jego. Ale wiedział ,że przyjaźń to coś czego nie da się rozerwać czy zniszczyć a miłość! Miłość raz jest a raz jej nie ma. Nie chciał jej kochać. Byli za młodzi i wiedział ,że jeszcze pozna nie jednego faceta. I wtedy co ... zostawiła by go dla innego a on by cierpiał ? O nie ! Tego właśnie chciał uniknąć. Wolał jej przyjaźń niż miłość. Wtedy miał pewność ,że będzie z nim zawsze. Bez względu na okoliczności i na to jak dalej potoczą się ich losy. Wiedział ,że przyjaźń przetrwa nawet odległość. Tyle tylko ,że ich przyjaźń skończyła się tam gdzie zaczęła się miłość Victori do Daniela. I oto miał do niej największy żal. Że przez swoje niepohamowane uczucia zniszczyła to co było takie piękne.Rozmyślał by pewnie nadal o wydarzeniu z przed lat ale nagle do jego biura wtargnęła Lorena i zarzucając mu ręce na szyję oraz całując wyrwała go z zamyśleń. Przylgnęła do niego całym swoim idealnie smukłym ciałem i zaczęła rozpinać mu koszulę. Nagle Daniel oderwał się od niej i powiedział;
- Kochanie co ty robisz? Jesteśmy przecież w biurze. Ktoś może wejść.
Spojrzała na niego kokieteryjnie i podeszła do drzwi by je zamknąć.Potem wróciła do narzeczonego ale kiedy ponownie chciała go pocałować powstrzymał ją.
- Lori nie jestem w nastroju poza tym mam dużo pracy.
- Praca nie zając. A nastrój ci poprawię zajmując się tobą.
Powiedziała kontynuując swoje zamiary.
- Cholera Lori ! Moja matka jest umierając i nie mam nastroju na igraszki !
Krzyknął wściekły. Po chwili jednak wziął głęboki oddech i podszedł ją przeprosić.
- Przepraszam ,że się uniosłem ale zrozum.
- Rozumiem i się nie gniewam. Ja też przepraszam. - powiedziała i musnęła go w usta. Daniel już miał powiedzieć Lorenie o wyjeździe do Meksyku gdy nagle do gabinetu zaczął ktoś pukać.Daniel szybko podszedł do drzwi by je otworzyć a gdy to zrobił do środka weszła sekretarka. Poinformowała go ,że najbliższy lot do jego rodzinnego miasta jest jutro o 6.00 rano. Po czym opuściła gabinet. Lorena gniewnie spojrzała na Daniela i powiedziała;
- Nie pojedziesz tam ... zabraniam ci ! Słyszysz zabraniam !
Rozdział jest dość krótki mam nadzieję ,że nie nudny i się wam spodoba. W każdym rozdziale będę po trochu opowiadała historię ich przyjaźni czy także małżeństwa które zakończyło się fiaskiem. Oraz wydarzenia teraźniejsze. Liczę na szczere komentarze.
oj już kocham Viki za te jej podejście do sprawy<mam> hehe i jeszcze Daniel się na to nabrał.ah co za gamoń mam nadzieje że jego matka zgodzi się u będzie udawała bo jak nie... to coś :df hehe czekam na nowy
Dzięki za komentarz słonko
a nie ma za co :d
dodasz jeszcze dziś nowy ?? ^^
A chcesz ? Jeśli tak to mogę dodać
na ba
pewnie że chce!!
Rozdział 2
Ty udajesz, że nie widzisz ja udaję , że nie czuję.
- Nie Daniel ! Powiedziałam koniec kropka! - krzyczała Lorena na cały gabinet. Daniel siedział w fotelu i czekał aż jego narzeczona wyładuje swoją złość. Dlaczego jej na to pozwalał ? Bo wiedział skąd ten gniew. Lori nienawidziła Victori za to ,że kilka lat temu odebrała jej narzeczonego. Tak tego samego co teraz słuchał jej krzyków. Mieli się pobrać ale ślub nie doszedł do skutku. Bo ojciec Daniela zmarł a on by utrzymać rodzinę przystał na warunki ojca Vicki. To dlatego tak bardzo Lorena nienawidziła Victori i to był powód dla którego nie chciała puścić ukochanego w rodzinne strony. Kiedy Lori się wykrzyczała wstał i spokojnie powiedział.
- Jadę bo moja matka jest chora. I nie zakładaj z góry ,że się z nią spotkam. Nawet nie wiem czy ona nadal tam mieszka.
- Mieszka czy nie ty nie jedziesz ! A matkę sprowadź tu stać cię na to ! - powiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Być może inny uległ by ale nie on. To jedna z jego cech ... miał swoje zdanie i nikt ale to nikt nie potrafił zmusić go do czegokolwiek.
- Podjąłem decyzję jeśli się z nią nie zgadzasz trudno. - tym razem on był stanowczy. Wściekła wzięła torebkę i wyszła jak burza z gabinetu trzaskając drzwiami. Miał dość tego ,że ktoś dyktował mu co ma robić. "Już raz zmusili go do złej decyzji drugi raz na to nie pozwoli." pomyślał. Ten telefon całkowicie wyprowadził go z równowagi dlatego do końca dnia nie potrafił skupić się na pracy. Ale czy aby tylko chodziło o matkę? Nie... myślał też o swojej byłej żonie. Zastanawiał się czy nadal mieszka w domu który wybudowali dla siebie. Czy wciąż ma krótkie kruczoczarne włosy. Czy jej oczy nadal mają ten cudowny błysk i radość w oku jaką posiadała tylko ona. Uwielbiał te czekoladowe oczy i cudowny promienny uśmiech. Odkąd wyjechał tęsknił za nimi. Tęsknił za nią. ,,Przestań o niej myśleć do cholery! Jedziesz tam tylko do matki od niej masz trzymać się z daleka zrozumiano?" powiedział sam do siebie. Wiedział ,że nie może się z nią spotkać. Bo to zgubiło by ich oboje po raz drugi.
*************************
Siedziała jak na szpilkach i czekała aż jej była teściowa poda kawę. Gdy to zrobiła. Viki od razu przeszła do rzeczy. Chciała mieć to za sobą jak najszybciej.
- Przyszłam bo... bo niedługo pojawi się u mamy Daniel. I by go zatrzymać potrzebuje twojej pomocy Mario.
- Dobrze kochana tylko powiedz o co chodzi.
- Potrzebuję by twój syn oddał szpik kostny.
- Szpik ? Ale dla kogo ? Nie ... proszę tylko nie mów mi ,że ty jesteś chora ! - powiedziała przerażona.
- Nie spokojnie ... niej ja! Choć wolałabym być to ja. - odpowiedziała ze smutkiem w oczach.
- Dziecko co ty wygadujesz? Nawet tak nie mów !
- Mario ten szpik on jest potrzebny dla... dla mojej córki ! - powiedziała jednym tchem a po jej policzku popłynęła jedna samotna łza. Szok jaki przeżyła Maria był oczekiwany przez Victorię. Jej teściowa po mimo tego ,że mieszkała w Meksyku tak samo jak Daniel nie miała pojęcia o wnuczce. Teraz przyszedł czas by się o tym dowiedziała. Więc nie czekając na dalsze pytania Mari powiedziała;
- Sofia moja córka jest też córką Daniela i twoją wnuczką.
Maria zerwała się z fotela i srogo spojrzała na Viki.
- Jak mogłaś ... nie rozumiem jak mogłaś nie powiedzieć mi o tym ? Myślała...miałam nadzieje ,że do mnie nie masz żalu. Ale widać myliłam się.
- Nie to nie tak ! Ja ... ja po prostu nie chciałam by on wiedział.
Maria spojrzała na nią i po chwili przytuliła.
- Zranił cię wiem... ale jestem pewna Viktoria ,że tak naprawdę mój syn cię kocha.
- Mario proszę... nie rozmawiajmy o nim. Ja tylko chce by pomógł Sofi potem może ponownie zniknąć.
- Dobrze. A więc na czym ma polegać moja rola? - zapytała tuląc Viki do siebie.
- By go tu sprowadzić musiałam skłamać. I powiedziałam ,że jesteś chora.
- Oj słonko wiesz co będzie jak on tu przyleci i zobaczy mnie całą i zdrową.
- Wiem... i liczę się z tym. Jednak dla córki jestem gotowa znieść jego gniew. - powiedziała dumnie.
O tak jej były mąż na pewno wpadnie w złość. Ale miała to gdzieś. Najważniejsza była Sofia. Nagle Maria zapytała;
- To kiedy mi ją przedstawisz... dlaczego w ogóle tu z nią nie przyszłaś?
- Bo ona jest teraz w szpitalu. Musieliśmy zrobić badania. Za dwa dni jednak zabieram ją do domu.
- Wiesz Victoria powinnam się na ciebie gniewać. Nie pozwoliłaś mi jej poznać a teraz kiedy jest chora ... - Maria nie dokończyła zdania bo z jej oczu popłynęły łzy. Dopiero co dowiedziała się o wnuczce. Ale zamiast radości czuła smutek bo jak go nie czuć gdy wiesz ,że mała jest chora. Victoria przytuliła się do niej. Teraz obie płakały. A kiedy już doszły do siebie usiadły i zaczęły rozmawiać. Viki opowiedziała jej o Sofi. O tym jak wygląda co lubi. Co ją śmieszy a co złości. A potem omówiły plan zatrzymania Daniela. Dwie godziny później Victoria wróciła do szpitala. Mała siedziała na łóżko i rysowała. Jej blond loczki opadały na ramiona. Buzia była uśmiechnięta a to oznaczało iż czuła się lepiej. Paula siedziała obok robiąc jej wycinankę. Podeszła bliżej i ucałowała córkę.
- Cześć aniołku.
- Mamuś ! - powiedziała radośnie zarzucając jej ręce na szyję.
Objęła Sofię i przytuliła najmocniej jak potrafiła. Kochała ją tak bardzo ,że myśl o stracie doprowadzała ją do szaleństwa. Łzy ponownie zakręciły się w jej oczach. Otarła je jednak szybko nie chciała by mała to widziała.
- Co rysujesz słoneczko ? - zapytała
Dziewczynka uniosła rysunek i pokazała mówiąc;
- Narysowałam tęczę mamuś dla ciebie. Proszę nie smuć się już. - powiedziała smutnym głosem i ucałowała matkę w policzek.
Przed córką ciężko było ukryć cokolwiek tym bardziej jeśli chodziło o uczucia.Co do tego to jej pociecha miała nosa. Bo choćby nie wiem jak się starała. Mała i tak zawsze wiedziała w jakim obecnie nastroju ona jest.
- Dobrze kochanie już nie będę. - powiedziała uśmiechając się.
Potem we trzy zaczęły grać w chińczyka. A kiedy mała poczuła się zmęczona Victoria przeczytała jej bajkę przed snem. Jak tylko Sofia zasnęła razem z Paulą zeszły na dół do bufetu by napić się kawy. Bratowa zaczęła wypytywać o reakcję Mari na wiadomość o wnuczce. Przyjaciółka streściła jej wszystko i zapadło milczenie. Paula wiedziała o czym myśli Viki. Tego jednego nie potrafiła ukryć. Zawsze gdy myślała o Danielu jej twarz stawała się smutna a oczy szkliły się od łez. Dobrze wiedziała iż przyjaciółka wciąż go kocha i jak trudne będzie dla niej spotkać się z nim. Ona sama nigdy w życiu nie chciała by się znaleźć w podobnej sytuacji. Nie miała pojęcia jak to jest kochać a nie być kochanym. Bo Martin kochał ją od zawsze tak samo jak ona jego. I dziękowała Bogu ,że ma tak cudownego męża.Dlatego też współczuła Viki. Z rozmyślań wyrwał ich dobrze znany im głos to był Martin.
- Witam moje śliczne. - powiedział i ucałował najpierw jedną a potem drugą.
- Kochanie ty już po pracy ? - zapytała
- Tak skarbie i przyjechałem po ciebie.
- Dobrze bo padam z nóg.
- Siostra a ty jedziesz do domu czy zostajesz z małą?
- Zostaję. Jutro rano zmieni mnie mama.
- Ok. A więc słonko wstawaj... zajrzę do małej i jedziemy.
Cała trójka wróciła na salę. Martin delikatnie ucałował drobną twarzyczkę Sofi. Potem pożegnał się z siostrą i pojechali do domu. Viki zaś usiadła na parapecie i spoglądając w okno patrzyła na ciemne niebo pełne gwiazd. I znowu w jej głowie pojawił się on. Była zła na siebie ,że mimo upływu lat ona wciąż o nim myślała. I nie potrafiła wyrwać go ze swojego serca. Pamięta dzień gdy go poznała. Siedziała wtedy na schodach swojego domu i patrzyła na szybujący samolot. Nagle na przeciwko pojechało czarne BMV wysiadło z niego małżeństwo a zaraz za nimi on. Był dość wysoki jak na swój wiek. Miał blond włosy dokładnie takie same jak teraz ma jej córka. Nie widział jej. Był zbyt zajęty kłóceniem się z rodzicami. Miał do nich żal za przeprowadzkę. Krzyczał ,,Że nie ma zamiaru mieszkać w tym durnym mieście i koniecznie chce wrócić do Stanów". Reszty sprzeczki nie słyszała bo cała czwórka ... tak czwórka. Bo Daniel miał jeszcze siostrę. czerwonowłosą Sandrę. A więc cała czwórka weszła do środka. Po zachowaniu Daniela wiedziała ,że jako sąsiedzi nie przypadną sobie do gustu. Ona była spokojna i nieśmiała a on jak go wtedy oceniła ,,zbuntowany awanturnik" . ,,Z takim na pewno się nie dogada." myślała wtedy. I rzeczywiście na początku jak tylko ich rodzice przyszli do niej do domu by poznać sąsiadów ona i Daniel spoglądali na siebie jak na wrogów. I każdego dnia kłócili się o byle co. Jedyne co w nim wtedy lubiła były jego oczy i uśmiech. To urzekło ją od samego początku. Ich sprzeczki trwały pół roku. Przełom nastąpił gdy zmarł najukochańszy pies jej byłego męża. Wtedy ona poszła by go pocieszyć. Wtedy też po raz pierwszy zobaczyła prawdziwą twarz Daniela. Prawdziwe oblicze które bardzo się jej spodobało. Bo choć uważała go za buntownika, awanturnika i bezduszną osobę to tego dnia pokazała jej, że tak naprawdę jest wrażliwy. Nie sądziła nigdy ,że można tak płakać z powodu zwierzaka. Ona sama będąc wrażliwa nie płakała tak mocno po stracie swojego kotka jak on po stracie psa. Od tamtej pory zamiast się kłócić zaczęli rozmawiać i coraz więcej czasu spędzać ze sobą. Aż w końcu stali się najlepszymi przyjaciółmi. jednak z czasem Viki zrozumiała iż zakochała się w nim. Ze strachu ,że może go stracić ukrywała to. Jednak pomysł ze ślubem jacy dali ich rodzice. Popsuł wszystko. Daniel zorientował się w jej uczuciach do niego i ją znienawidził. I tak oto zakończyła się ich przyjaźń. Na myśl o tym po jej policzkach potoczyły się łzy. Rozkleiła by się bardziej gdyby nie fakt ,że jej córka nagle zaczęła się wiercić nie spokojnie. Szybko podeszła do niej i zaczęła głaskać po policzku co natychmiast uspokoiło małą. Widać dręczył ją jakiś koszmar. Przytuliła się więc do niej i trzymając z rękę zasnęła.
******************************
Samolot wylądował w Meksyku około godziny 15.00. Daniel był wyczerpany podróżą. Choć lecieli 9 godzin to nie zmrużył oka nawet na chwilę. Bo jak nie myślał o matce to o Victori. I to cholernie go przerażało. Jeszcze nie znalazł się w domu matki a już bez ustanku rozmyślał o byłej żonie. ,,Musiał jak najszybciej dowiedzieć się co z jego rodzicielką i zrobić wszystko by szybko wyzdrowiała. By on mógł spokojnie i jak najszybciej wrócić do Stanów. Musiał to zrobić nim znowu spotka Viki. W sumie nie powinien się martwić. Meksyk nie był aż tak mały.Jeśli będzie unikał okolic jej domu nie powinien jej ujrzeć." pomyślał i wsiadł do taksówki. W drodze spoglądał przez okno i podziwił zmiany jakie zaszły w tym mieście. Gdy przyjechali tu pierwszy raz był zły. Nie mógł zrozumieć jak rodzice woleli Stany od tego miasta. Ale z czasem sam przekonał się ,że to wyjątkowe miejsce. Dlatego trudno było mu stąd wyjeżdżać. Ale oboje musieli zacząć żyć na nowo.Dlatego jedno z nich musiało zniknąć na dobre. Tym kimś był on. Wyjechał by ona mogła być wreszcie szczęśliwa. By zaczęła nowe życie nie obawiając się spotkania z nim. Wiedział ,że każde spotkanie przywoływało by wspomnienia.I zadane rany zamiast goić się wciąż były by żywe. Załatwił sprawy związane z firmą. Zadbał o przyszłość matki i siostry i kiedy wszystko miał już pozałatwiane spakował walizkę i wyleciał do Stanów. Wrócił do Loreny. Nie kochał jej już.Przynajmniej nie tak jak kilka lat temu ale chciał zapomnieć o Victori. Dlatego gdy Lori otworzyła dla niego swoje ramiona on szybko w nie wpadł. I tak przez te pięć lat żyli razem. On udawał szczęśliwego ona zaś była szczęśliwa. Nie wiedząc ,że jej ukochany w sercu zamiast nosić ją nosi inną. ,,Rany co za ironia losu ! Gdy Victoria go kochała i była gotowa uchylić mu kawałek nieba. On nie docenił jej miłości i nią wzgardził. A teraz sam kochał ją i dałby wszystko by i ona nadal go kochała. Na to jednak było już za późno. Bo zniszczył sam co było tak piękne." pomyślał.
- Jesteśmy na miejscu proszę pana. - usłyszał nagle głos taksówkarza.
- Ile płacę ? - zapytał
Gdy taksówkarz podał cenę wyjął portfel i zapłacił. Po czym wysiadł z taksówki i z walizką ruszył w stronę domu. Przystanął na chwilę i spojrzał na domu rodziców Vickori. Od dwóch lat mieszkał tam ktoś inny z tego co powiedziała mu matka rodzice Viki wyprowadzili się na drugą stronę miasta by być bliżej córki. Dlatego miał pewność ,że szansa na spotkanie jej jest jak jeden na milion. Wzdychną jednak tęsknie i ruszył dalej. Ledwo stanął na werandzie a drzwi jego domu otworzyły się.
- Dani ! - krzyknęła czerwonowłosa piękność i rzuciła mu się na szyję.
- Cześć siostra. - powiedział rzucając walizkę i przytulając ją mocno.
- Cholera już myślałam ,że nie doczekam dnia twojego powrotu.
Puścił ją i delikatnie się uśmiechnął po czym powiedział;
- Ja nie na stałe tylko dopóki mama nie wyzdrowieje.
Zdziwienie Sandry było ogromne. Wytrzeszczyła oczy tak szeroko iż nastąpiła obawa ,że za chwilę wypadną.
- Ale z nią wszystko gra ! - powiedziała nie rozumiejąc o czym mówi brat. - Zresztą wejdź i sam zobacz. - dodała wpuszczając go w końcu do środka.
Daniel wszedł postawił bagaż w holu i ruszył za siostrą do ogrodu. Sekundę później dostrzegł Marię która w obecnej chwili w najlepsze sadzała kwiatki. Teraz on otworzył oczy szeroko. I wściekły podszedł bliżej by go dostrzegła. Maria wkładała ostatnią różę gdy spostrzegła buta. Wiedziała do kogo należy po woli uniosła się i spojrzała na syna. Jego wyraz twarzy mówił sam za siebie był wściekły.
- To ja lecę na złamanie karku i zamartwiam się jak głupi a ty tu sobie kwiatki sadzisz w najlepsze ! No świetnie po prostu bomba!
- Świetne jest to ,że mój syn zamiast przytulić mnie i cieszyć się iż nic mi nie jest ma do mnie pretensję ! Widzę ,że wolałbyś bym była umierająca ! - powiedziała z wyrzutem.
Po tych słowach jego twarz złagodniała.
- Przepraszam mamo. Oczywiście ,że wolę widzieć cię pełną życia. - powiedziała i przytulił ją całując w policzek.
- No i tak powinieneś zacząć od razu. Zresztą to niedopuszczalne bym musiała kłamać w tak okrutny sposób. By tylko ujrzeć własnego syna.
- Proszę nie zaczynaj. -rzekł błagalnie.
- No co ? Odkąd wyjechałeś tylko dzwonisz. Ani razu nie przyjechałeś na święta. To chyba nie ładnie wobec matki i siostry.
- Mamo proszę.
- Nie zamierzam ci odpuścić... jesteś moim dzieckiem i też chciała bym cię widywać.
- Przecież widujesz.
- Tak dwa razy do roku z okazji świąt i to w tych twoich przeklętych Stanach !
Sandra stała i słuchała uważnie wymiany zdań jaka prowadziła jej matka i brat. I choć nigdy nie zgadzała się z matką to tym razem musiała przyznać jej rację.,,Daniel odkąd wyjechał ani razu po za dzisiejszą oczywiście wizytą nie pojawił się w Meksyku. To one chcąc spędzić z nim święta jechały do niego.Sani nie znała konkretnego powodu dla którego brat tak bardzo unikał powrotu tu. ale wiedziała od matki ,że ma to związek z Victorią.A że ona była zbyt zajęta sobą i swoimi problemami nigdy nie wnikała w problemy brata. Teraz jednak była ciekawa. I dlatego nagle wypaliła;
- Nie bój się nie spotkasz jej! Ona nas nie odwiedza od czasu waszego rozstania !
Gdyby spojrzenie zabijało Sandra leżała by już martwa po tym jak Maria zmierzyła ją wzrokiem.Zaś oczy Daniela natychmiast posmutniały. Sani zdała sobie sprawę z popełnionego błędu i by go szybko wymazać z pamięci rzekła nagle;
- Wiesz ,że nagrałam swoją pierwszą płytę ?
Zmiana tematu ucieszyła wszystkich. Weszli w końcu do domu i zaczęli rozmawiać.Jak tylko Sandra podzieliła się z nim wiadomościami o sobie. Zapytał z powagą ;
- Mamo a teraz powiedz jaki jest prawdziwy powód ściągnięcia mnie tu?
Już miała zacząć mu wyjaśniać gdy nagle zadzwoniła jego komórka. spojrzał na wyświetlacz. Dzwonili z firmy musiał więc odebrać. Przeprosił matkę i siostrę a potem wyszedł do kuchni. Po kilku minutowej rozmowie wrócił.
- Wiesz co mamo nie gniewaj się ale padam z nóg. Położę się a jutro porozmawiamy dobrze? - powiedział i ucałował matkę w czoło.
- Dobrze. Tak szczerze to wolę też to przełożyć. Tak więc do jutra. Dobranoc synku !
Powiedziała Maria gdy Daniel wchodził na górę. Ulżyło jej bo to Victoria miała mu o wszystkim powiedzieć nie ona. By to jednak zrobić musiała powiadomić ją o jego przyjeździe. Zadzwoniła więc do niej na komórkę ale włączyła się poczta. ,,Pewnie jest przy małej i wyłączyła telefon. No nic z samego rana do niej zadzwonię" powiedziała do siebie cichutko pod nosem. Potem pożegnała się z córką i poszła do siebie.
********************************
Była 8.00 rano właśnie do sali wjechało śniadanie. Viki wzięła tacę i postawiła przed córką.
-Słoneczko siadaj śniadanie przejechało.
- A fuj ! Mamuś co to jest?
Zapytała widząc niewiadomego pochodzenia papkę na talerzu. Nie wyglądało to apetycznie i sama Victoria by tego nie zjadła no ale to był szpital czego mogła oczekiwać ,że podadzą naleśniki z bananami i sosem czekoladowym. Ulubione danie jej córki a także Daniela. ,,No nie znowu on!Dlaczego teraz przy każdej okazji wspominała jego?" zastanawiała się. ,,Czy to z powodu jego przyjazdu?" zapytała samą siebie w myślach. ,,Nie ważne! Musi o nim zapomnieć i skupić się na małej." pomyślała i spojrzała jeszcze raz na talerza potem na córkę. Jej mina doskonale wyrażała co córka sądzi o tym śniadaniu. Nie zamierzała zmuszać jej do jedzenia tego. Tym bardziej ,że wpadła na pomysł i powiedział;
- Dobrze kochanie nie jedz tego. Mama przyniesie ci naleśniki które tak bardzo lubisz. Chcesz?
Promienny uśmiech córki wystarczył za odpowiedź.
- Ale... ale będziesz musiała przez chwilę zostać sama ja skoczę do naleśnikarni. Dobrze skarbie?
- Tak mamusiu. Tylko ja chcę dużo sosu czekoladowego.
- Oczywiście aniołku.
Powiedziała uśmiechając się do niej. Wzięła torebkę ucałowała córkę i wyszła z sali udając się do windy. Musiała się spieszyć by zdążyć na obchód który zawsze odbywał się o 9.30. Jak tylko zjechała winda na dół wyszła z gmachu szpitala i wsiadła do swojego AUDI i ruszyła do najsłynniejszej naleśnikarni w Meksyku. Jeździła tam odkąd po raz pierwszy odwiedziła to miejsce z Danielem.Jak już wspominałam Daniel też lubił naleśniki z bananami i sosem czekoladowym i dość często tam bywali. Zabierał ją zawsze gdy miała zły nastrój i potrzebowała zabić chandrę słodkościami. A tu serwowano nie tylko naleśniki ale też lody i różnego rodzaju ciasta. A ,że ona kochała ciasto czekoladowe które doskonale poprawiało jej nastrój. To chętnie z nim tam jeździła. Teraz jeździła tam jedynie po naleśniki dla córki. Kila minut później była już na miejscu. Na szczęście nie było kolejki kupiła więc 5 naleśników i kawałek ciasta. Zapłaciła i wyszła ze naleśnikarni tym samym wpadając na kogoś. Spojrzała na osobnika którego potrąciła i doznała szoku. Przed nią stał Daniel we własnej osobie. Też był zdziwiony.Nagle świat i wszystko wkoło przestało mieć znaczenie. Jego oczy wpatrzone w jej pozwoliły zapomnieć na chwilę o wszystkim. Słyszeć można było tylko przyspieszone bicie serc ich obojga.
oje pierwsze spotykanie i jaki szok nie normalnie boki zrywać. ja chce wiedzieć jak zareaguje na jej widok oprócz tego szoku i mam nadzieje ze nastąpi to szybko.haha mam też nadzieje ŻE SOFI WYZDROWIEJE!!!
No to o tym wszystkim przekonasz się z czasem słonko
a nie mozesz mi tego zdradzić ??^^
Kochana jak pojawisz się na gadu to może da się coś zrobić
dziś nie ma takiej opcji ;/
To kiedy tam będziesz mogła Przecież tu ci nie zdradzę co i jak
nie wiem
przez chorobę nie mam siły włączać swojego komputera bo u br jestem
Kochana jutro wstawię ci kolejny rozdział lub rozdziały też do innych opok.
A teraz zmykam bo piszę Zakazany Owoc
ok słońce
już nie mogę się doczekać
Ha! Miałam rację co do ciąży... Daniel i Viki nadal się kochają, ale coś trudno im się do tego przyznać - na myśli, że on jej nienawidzi, a on uważa, że ją skrzywił. Coś czuję, że ich córeczka załagodzi stare rany i wszystko skończy się dobrze;)
Odcinki wchłonęłam jak gąbka i czekam na kolejne, aczkolwiek nie wiem, czy uda mi się skomentować wszystkie, jeśli będą pojawiały się tak szybko. W każdym razie na pewno będę czytać dalej:)
Dziękuję za komentarz zapewniam,że tak szybko pojawiać się nie będą dziś była wyjątkowa sytuacja
odcinki super
przepraszam że dopiero tera kometuje ale teraz przeczytałam a to wszytsko przez brak czasu
ale wracając do odcinków to są genialne
szczerze mówiąc myślałam ze zaczniesz od tego jak sie poznali a pozniej zrobisz jakies 5 lat poznije i bedziesz pisac to ale takie wplatanie wspomnien to teraźniejszości jest super
nie sądziłam że tak szybko się spotkają
czekam na new
Kochane Levyrroni i Los A ;*. Świetna telka.
NOWY!!!!
UWAGA - ten rozdział zawiera (+18)
Ps. Nie sprawdzałam błędów bo od tego pisania zaczęła boleć mnie głowa.Dlatego przepraszam za nie od razu. Życzę miłego czytania.
ROZDZIAŁ 3
W Poprzednim Rozdziale
Spojrzała na osobnika którego potrąciła i doznała szoku. Przed nią stał Daniel we własnej osobie. Też był zdziwiony.Nagle świat i wszystko wkoło przestało mieć znaczenie. Jego oczy wpatrzone w jej pozwoliły zapomnieć na chwilę o wszystkim. Słyszeć można było tylko przyspieszone bicie serc ich obojga.
***********************************
Stała by tak bez końca i wpatrywała się w jego cudowne piwne oczy. Gdyby nie to,że on przerwał tą niezręczną ciszę mówiąc;
- Pięknie wyglądasz. - po czym obdarzył ją ty swoim słynnym słodkim uśmiechem.Przestraszona swoją reakcją na jego widok. Zamiast podziękować zaatakowała go.
- Nie sil się na uprzejmości. To nie w twoim stylu Danielu! - powiedziała mocno akcentując jego imię. Zawsze gdy tak robiła dawała mu tym znać ,że jest niezadowolona. Zaskoczyła go ta agresja z jej strony. Co prawda miała powody by nie cieszyć się na jego widok. Ale żeby od razu go atakować. Nie pojmując jej zachowania zapytał;
- Czemu mnie atakujesz? Przecież nie powiedziałem nic złego.
Zamiast odpowiedzieć na jego pytanie. Rzuciła tylko.
- Nie mam czasu na pogaduchy. Do widzenia! - i czym prędzej ruszyła do samochodu. Chciał za nią pobiec i ją zatrzymać by zażądać wyjaśnień. Ale doszedł do wniosku ,że to mogłoby skończyć się nie potrzebną awanturą. I dlatego odpuścił.Wszedł do naleśnikarni w czasie gdy ona spod niej odjeżdżała. Odjechała kawałek a gdy znalazła bezpieczne miejsce zaparkowała by uspokoić skołatane nerwy.Tego właśnie się bała najbardziej. Swojej reakcji. Była pewna ,że wystarczająco dużo czasu upłynęło by ten człowiek tak na nią nie oddziaływał. Ale po dzisiejszym spotkaniu wiedziała iż się myliła. ,,A może to dlatego ,że spotkała go przypadkowo tak zareagował" zastanawiała się. ,,Tak to na pewno dlatego!" tłumaczyła sobie. Wiedząc ,że po raz kolejny próbuje oszukać samą siebie. Zamknęła oczy biorąc głęboki wdech i wydech by się uspokoić. Oparła się o bezgłowie fotela i czekała na aż dojdzie do siebie. Jednak wtedy znowu zobaczyła przed oczami jego postać. Przypominając sobie tym razem nie tylko oczy ale jego całego. Delikatny zarost nadający mu więcej męskości, jego dobrze umięśnione ciało teraz opinające przez biała koszule i szarą kamizelkę. I usta.Te słodkie namiętne usta które całowały ja tylko kilka razy. Na wspomnienie tych pocałunków delikatnie przeciągnęła palcami po swoich malinowych wargach. ,,Jasna cholera!" zaklęła nagle. ,,Idiotko przestań wreszcie o nim myśleć! To już dawna historia. Poza tym on nigdy cię nie kochał i nie pokocha" powiedziała do siebie na głos. Po czy odpaliła samochód i ruszyła w stronę szpitala. Nagle uświadomiła sobie co najlepszego zrobiła. Zaatakowała go a przecież potrzebowała jego pomocy. W dodatku sama go tu ściągnęła używając podstępu. I zamiast jak człowiek z nim porozmawiać i od razu powiedzieć o mu dziecku. Potraktowała go niemiło. Przez co on teraz może nie zechcieć jej pomóc. ,,Nie no kretynka z ciebie totalna Victorio Eleno Azuberi!" pomyślała.I walnęła z całej siły w kierownicę. Musiała teraz się zastanowić co w takim wypadku ma zrobić. W końcu doszła do wniosku ze wieczorem po prostu do niego pojedzie i powie mu o wszystkim bez ogródek. A jak nie zechce jej pomóc. Trudno poszuka innego dawcy. Choć wiedziała że uciekający czas działa na jej nie korzyść. Tak bardzo rozmyślała o tym wszystkim ,że nawet nie zauważyła kiedy dojechała do szpitala. Zaparkowała auto wzięła torebkę oraz naleśniki i wysiadła. Po czy udała się do wnętrza szpitala. Przez ten czas Daniel kupił kilka naleśników oraz ciasto dla Sandry i wrócił do domu.W drodze cały czas myślał o Viki. O tym jak wyglądała i jak się zmieniła.Wystarczyła ta krótka chwila by zauważył ,że z poprzedniej Victorii która znał nie pozostało nic.Kobieta którą dziś ujrzał nie była już ta samą dziewczyną którą poznał w wieku 15 lat i którą opuścił 5 lat temu. Wtedy była cicha , spokojna i nieśmiała. Na komplementy zawsze opowiadała grzecznym dziękuję rumieniąc się przy tym. A teraz. Nie dość ,że nie ucieszyła się z tego co powiedział to jeszcze naskoczyła na niego. Widać ,że stała się bardziej śmiała,otwarta i waleczna. I choć go przysłowiowo zrugała to jednak spodobał się mu jej nowy charakterek. A jeszcze bardziej jej wygląd.Wtedy miała krótkie włosy ledwo wystające za uszu teraz były długie lekko kręcone opadające na jej smukłe ramiona.Kiedyś nosiła przeważnie dres lub ciuchy jak dla starszej pani. Dziś miała na sobie krótką zwiewną sukienkę na ramiączka w kolorze dojrzałej brzoskwini. Dzięki czemu można było dostrzec jej smukłe zgrabne nogi i doskonała talie osy. A także dość krągłe i ponętne piersi. Które delikatnie wystawały ze sporego jak na Viki dekoltu. Jej odważy i seksowny wygląd zadziwił go najbardziej. Oraz fakt że miała makijaż. Kiedyś tylko podkreślała rzęsy tuszem i to wszystko. Teraz miała nie tylko pomalowane oczy pod kolor sukienki.Ale też usta pociągnięte błyszczykiem. Aż miał ochotę ja pocałować tym bardziej gdy patrzył w tej jej cudowne czekoladowe oczy. Oczy! One też uległy zmianie. Nie ... nie chodzi o ich kolor a to co w nich widział. Nie było już blasku i radości w nich. A chłód pomieszany ze smutkiem. Zastanawiał się czy to on był przyczyną tak wielkich zmian jakie w niej zaszły. Jeśli tak. To poza oczami. Był nawet zadowolony z takiej przemiany. Ale wzrok który tak w niej kochał chciał by pozostał bez zmian. Nie żeby nie kochał reszty. Bo jej ciało podobało mu się już za czasów ich małżeństwa. A jej charakterek lubił bo dzięki temu doskonale się z nim uzupełniała. Czasem jednak chciał by stała się bardziej otwarta czy zadziorna lub waleczna. No i się stała. Tyle tylko ,że nie była już jego Victorią. Z rozmyślań wyrwał go dźwięk telefonu. Miał odebrać zobaczył jednak ,że podjeżdża już pod dom i wstrzymał się.Wjechał do garażu wziął zakupy i wszedł do środka domu. Położył na stół swój nabytek i dopiero wyciągnął telefon by zobaczyć to tak pilnie chciał z nim rozmawiać. To była Lorena. Wiedział ,że jak nie oddzwoni. To nie da mu spokoju potem. Dlatego jak najszybciej nacisnął zielona słuchawkę i czekał na połączenie.
- No wreszcie raczyłeś zadzwonić! - usłyszał wściekły głos swojej narzeczonej.
- Skarbie nie miałem wcześniej czasu. Proszę nie złość się. - powiedział łagodnym tonem.
- Ja wiedziała... wiedziałam od razu ,ze jak tylko tam wrócisz zapomnisz całkiem o mnie. - robiła mu dalej wymówki.
- To nie tak. Loren zrozum chciałem nacieszyć się rodziną. - powiedział przewracając oczami z powodu robionych mu wyrzutów.
- Ta jasne. Ale dobra mniejsza z tym... kiedy wracasz?
- Yyy ... jeszcze nie wiem. Może za tydzień.
- Jak to może ? - zapytała zdenerwowana.
- No wiesz to zależy czy mamie się poprawi.- nie wiedział czemu ale skłamał.Nie chodziło oto ,że się jej bał.Tu chodziło raczej o coś innego tylko jeszcze sam nie wiedział o co. By dłużej nie słuchać jej pretensji powiedział szybko;
- Słonko właśnie wszedł lekarz ... przepraszam ale muszę kończyć. Zadzwonię potem obiecuje. Pa kocham cię. - to ostatnie powiedział bez przekonania.
*********************
Dom Pauli i Martina
Była 9.30 Paula ubrana jedynie w koszulę męża i koronkowe stringi krzątała się właśnie po kuchni przygotowując śniadanie dla siebie i męża.Za zwyczaj jedli je o 6.00 bo każde z nich potem jechało do pracy.Ale dziś oboje mieli wolne dzięki czemu mogli sobie dłużej pospać. Tym bardziej ,że wczoraj siedzieli do późna. Skończyła robić omlety i miała zamiar nalać kawę do kubków gdy nagle ktoś objął ją w tali i pocałował w szyję. Po czym usłyszała do ucha;
- Dzień dobry kochanie.
Z uśmiechem na twarzy odwróciła się do męża.
- Dzień dobry miśku. - po czym pocałowała go w usta.
On szybko odwzajemnił pocałunek zagłębiając swój język w jej słodkich wargach. Jak tylko połączyły się ze sobą w jedność. Pocałunek z sekundy na sekundę stał się coraz bardziej namiętny. Martin czując jak zaczyna rosnąć w nim pożądanie. Przycisną ja delikatnie do blatu kuchennego. Po czym jedną ręką zarzucił najpierw lewą. A potem prawą nogę swojej żony na biodra. Nie ustając w pocałunku. Szybko oplotła go swoimi długimi zgrabnymi nogami. Ręce zarzuciła na na szyję by mieć się jak na nim utrzymać.Jednak on miał inny plan. Bo już po chwili złapał ja za pośladki i posadził na zimnym blacie. Wtedy zwolniła uścisk z szyi i zanurzyła jedną dłoń w jego kruczoczarnych włosach. On zaś powoli zaczął rozpinać guziki przy koszuli która miała na sobie.Gdy rozpiął ostatni guzik. Wsunął rękę za koszulę i jednocześnie jej plecy i przysunął bliżej siebie.I wtedy poczuła jego nabrzmiałą męskość stykającą się teraz z jej wilgotną kobiecością.Martin przerwał pocałunek i przeniósł go na jej nabrzmiałe już i sterczące sutki w kolorze różu. Pod wpływam jego gorącego oddechu i wilgotnego języka jęknęła jak tylko poczuła pierwszą pieszczotę.Odchyliła się delikatnie do tyłu opierając się jedną ręka na blacie.A druga pozostawiając we włosach męża. Jego pieszczoty były czułe a zarazem bardzo zmysłowe i intensywne co wywołało u niej drżenie oraz gęsia skórkę na całym ciele. Po chwili była już rozpalona do granic wytrzymałości. Chciała by ją posiadł między jednym jęknięciem a drugim wyszeptała;
- Jestem gotowa.
Już chciał zrzucić z siebie ręcznik a z niej koronkowe majteczki i wejść w nią gdy do drzwi usłyszeli dzwonek.
- Cholera! - zaklął.
Paula jednak przywarła teraz swoimi nagimi piersiami do jego torsu i cichutko szepnęła mu do ucha;
- Kontynuuj skarbie.
Jego mięśnie napięły się jeszcze bardziej pod wpływam gorąca jakie płonęło z jej rozpalonego ciała. A świadomość ,że będą się kochać wiedząc iż ktoś stoi za drzwiami jeszcze bardziej go zmobilizowała. Uwielbiał ryzyko i takie zabawy. Więc pośpiesznie ściągnął z niej dość skromne majteczki i... znowu dzwonek. A po chwili kolejny i kolejny. Ktoś nie dawał za wygraną i uporczywie chciał się z nimi zobaczyć. Był gotowy olać ta osobę i zsunął już z siebie ręcznik gdy nagle Paula powiedziała;
- Zaczekaj!
- Na co ? Jesteśmy już tak blisko.
- Wiem kochanie ale..
- Ale co ?
- A jak to twoja siostra ... może stało się coś małej?
Był pewny ,że to nie Victoria ale wiedział ,że z seksu i tak już nic nie wyjdzie bo Paula się całkowicie rozproszyła. Dlatego bez słowa ją puścił zawiązał ponownie ręcznik na biodrach i wściekły poszedł wolnym krokiem otworzyć drzwi. Nie spieszył się celowo by żona miała czas się ubrać. Pod drzwiami odczekał jeszcze chwile a kiedy dała mu znak ,że jest ubrana otworzył. Wściekł się jeszcze bardziej widząc osobę która śmiała im przeszkodzić. Jak zwykle był to Itan. On zawsze potrafił wpaść nie w porę. co cholernie denerwowało Martina.Dlatego z wejścia zapytał;
- Czy ty robisz to celowo czy to już taka twoja natura?
- Szwagier o co ci znowu chodzi ? - zapytał Itan nie rozumiejąc.
- Oto że zawsze wpadasz kiedy nie trzeba. - syknął wściekły.
I czym prędzej udał się na górę. Itan zaś wszedł do kuchni.
- Cześć siostra! A tego co znowu ugryzło?
- Hej ! - odpowiedział i cmoknęła go w policzek.
Nie zdarzyła odpowiedzieć jak brat zaczął jeść śniadanie które było przeznaczone dla jej ukochanego mężczyzny.
- Cholera It mogłeś powiedzieć to bym ci zrobiła. To było Martina! I tak na marginesie. Nie dziw się ,że jest wściekły. Gdy wpadasz nie zapowiedziany i do tego pochłaniasz jego śniadanie. Bez wcześniejszego zapytania.
- No jasne! Już wiem o co biega!Przepraszam nie wiedziałem ,że macie zwyczaj robić bara bara tak rano.
- Dobra lepiej mów co chcesz ?
- Oj od razu coś chcę. Po prostu byłem głodny i tyle.
- Ta jasne. A ja mam garba na nosie. Znam cię i wiem ,że nie przyszedłeś bez powodu. No dalej mów!
- No dobra. Chciałem pożyczyć trochę kasy.
- Znowu? Na co tym razem ?
- Na naprawę motoru.
- Ok. A kiedy oddasz ? Skoro nie masz pracy.
- Jak tylko go naprawię biorę udział w wyścigach na których można zarobić sporo gotówki. Wygram i ci oddam.
- A te ,,wyścigi" to legalne?
- No siostra wiesz co ! Jak możesz ... przecież wiesz ,że nie robię głupot.
Nie była przekonana do jego prawdomówności. Zbyt dobrze wiedziała jaki jest i jak szybko,łatwo i często popada w tarapaty. Chciała z nim to przedyskutować ale w tym momencie do kuchni wrócił Martin ubrany w czarną koszulkę i dżinsy spojrzał spod oka na Itana i usiadł przy stole.
- Stary przepraszam. - rzucił It.
- Daruj sobie ! Kotek gdzie moja porcja? - rzucił chłodno w stronę Itana a po sekundzie zwrócił się grzecznie do niej.
- Kochanie zaraz ci zrobię bo Itan nie wiedział i zjadł twoje śniadanie. - odpowiedziała zagryzając wargę wiedząc ,że to wkurzy jej małżonka.
Tego było już za wiele jak dla Martina. Kochał swoją żonę najbardziej na świecie.Ale jej brat był dla niego jak wrzód na d***e. Wpadał kiedy chciał i o której chciał. Bez zapowiedzi. W ich domu też robił co chciał. Spał, jadł iw dodatku żerował na nich. Nie myśląc nawet ani przez chwilę by iść do pracy.Znosił to tylko dla niej ale po woli miał tego dość. Tak jak w tej chwili. Wstał więc i po krótkim cmoknięciu ja w usta powiedział;
- Nie fatyguj się już. Straciłem apetyt ... jadę do szpitala. Zobaczymy się później kochanie. A ty! Kup sobie wreszcie komórkę i naucz się z niej korzystać! - rzucił na odchodne do Itana.
Jak tylko wyszedł Paula zmierzyła brata piorunującym wzrokiem i powiedział;
- No i widzisz co narobiłeś! - powiedziała z wyrzutem.
- Nie moja wina ,że twój mąż to sztywniak i mnie nie cierpi. - rzekł pretensją.
- A dziwisz się mu? Bo ja nie! Wpadasz jak do siebie, kradniesz mu posiłki, używasz jego rzeczy. I skasowałeś mu samochód. I tak moim zdaniem ma do ciebie anielska cierpliwość. Bo gdybyś skasował moje auto. Powiesiła bym cię za jaja na suchej gałęzi.
-Cholera Pauliś ! Jestem twoim bratem i powinnaś chyba być po mojej stronie a nie tego...
- Przestań! Posłuchaj It kocham cię tak samo jak i jego. Ale Marti ma rację. Czas byś dorosną i sam zaczął o siebie dbać. Masz 19 lat. I żadnej pracy , studia też masz gdzieś. Jedyne o czym myślisz to imprezy , wyścigi i panienki. Rozumiem jesteś młody chcesz się zabawić ok. Ale czasem trzeba też zachowywać się poważnie i odpowiedzialnie.
- Wiesz co powiedz od razu ,że nie chcesz mi już pomagać i tyle! Za nim mama umarła. Obiecałaś się mną zająć i wspierać mnie finansowo. I dopóki nie poznałaś tego dupka! Nie było z tym problemu. A teraz jest! Czemu ? Bo zrobił ci pranie mózgu i tyle!
- To nie tak...
- Dobra przestań daj mi ta kasę! Ja spadam. Nie jesteś moją matką i pouczać mnie nie będziesz!
Nie miała ochoty na kłótnię więc dała mu to czego chciał. Jak tylko wyszedł rozpłakała się.
**************************
Victoria patrzyła jak mała pochłania naleśniki gdy córka skończyła zapytała;
- Najadłaś się skarbie? - uśmiechając się do niej.
- Tak mamuś. Były super pyszne!
- Zawsze takie są. Dobrze kochanie powiedz jak się dziś czujesz?
- Dobrze. - powiedziała tuląc do siebie pluszaka.
- To może pójdziemy na świeże powietrze trochę co ?
- Tak... tak! - zaczęła krzyczeć z radości mała.
- Ok to ja idę po wózek. - powiedziała i wyszła.
Nie minęła minuta jak była z powrotem. Ubrała małą w szlafrok i posadziła na wózek inwalidzki. Potem wyjechały przed szpital. Usiadły na pierwszej ławce i delektowały się słońcem. Tą wspaniała chwilę przerwał im głos;
- Witam moje księżniczki!
pierwsza wzrok podniosła Sofia i radośnie krzyknęła ;
- Wujek!
A zaraz po niej Viki odpowiedziała;
- Cześć! A co ty tu robisz tak wcześnie? I to w dodatku sam.
- Do domu wpadł ten intruz wiec wolałem się ulotnić.
- Co znowu zmalował ?
- Ah szkoda gadać. Zresztą my tu gadu gadu a ja mam prezent.
- Tak a dla kogo ? -Viki i Sofia zapytały prawie równocześnie.
- Dla ciebie słoneczko. - odparł podając jej pudełko w zapakowane w kolorowy papier z serduszkami.
Na twarzy dziewczynki natychmiast pojawił się kolejny promienny uśmiech.Pocałowała Martina dziękując za prezent i zaczęła szybciutko go otwierać. Po chwili jej oczom ukazała się śliczna lalka barbi.
- I jak ślicznotko podoba się ?
- Wujek ty się jeszcze pytasz? No jasne ,że tak !
- No to się cieszę. - rzekł całując ją w policzek.
- Słonko to ty się pobaw a ja porozmawiam z wujkiem dobrze?
- Tak mamuś.
Sofia zajęła się lalką a Victoria która doskonale znała swojego brata. I wiedział ,że jeśli jest zły to nie przejdzie mu.Dopóki tego z siebie nie wyrzuci więc powiedziała.
- Dobra teraz możesz opowiadać.
- Ale o czym ? - udał ,ze nie wie o czym mówi.
- O intruzie.
- Lepiej nie bo znowu się wkurzę.
- Marti daj spokój wiem ,że cię to gryzie .Gadaj!
Po chwili namysłu zaczął opowiadać o tym co wydarzyło się rano. I na koniec dodał;
- Siostra ja wiem... to jej brat poza nim i mną. Nie ma nikogo. Tylko wiesz co mnie wkurza najbardziej? Że ona zrobi dla niego wszystko ... jest mu gotowa nieba przychylić a on smarkacz jeden nawet tego nie docenia. Tylko wpada , wypada ! Stawia żądania i panoszy się. Czasem mam taką ochotę go sprać ,ze nie wiem. Ale powstrzymuje mnie świadomość ,że wtedy ona by się na mnie pogniewała.
- Posłuchaj. Wiem ,że on ma trudny charakter. I działa ci na nerwy swoim postępowaniem. Ale przypominam ,że ty kiedyś też taki byłeś ... no może nie do końca. Ale też lubiłeś imprezy,kłopoty i dopiero porządny kopniak w dupę. Przywołał cię do porządku.I z nim będzie to samo.Dopiero jak popełni jakiś błąd na którym się przejedzie boleśnie. Doceni to co ma. Tylko najpierw trzeba pozwolić mu na to.By sam zapłacił za ten błąd.
- Co masz na myśli ?
- To ,że powinniście przestać wybawiać go z tarapatów. Niech sam sobie radzi. Raz zapłaci gorzko to się nauczy.
- Tak to powiedz to mojej zonie.
- Mówię to tobie bo wiem ,że choć na niego narzekasz. To sam tez mu pomagasz. Myślisz ,ze nie pamiętam jak wyciągałeś go z komisariatu po tym jak zdewastował wystawę sklepową. Albo jak pomogłeś mu spłacić długi zaciągnięte u jakiegoś Gonzo. By tylko mu nie połamali nóg.
- No dobra pomogłem mu. Ale tylko dlatego ,ze nie chciałem by Paula się denerwowała. Wiesz jak ją kocham i zrobię wszystko by tylko ułatwić jej życie.
Victoria i Martin rozmawiali jeszcze jakiś czas na temat problemu Itana. Potem temat zszedł na Daniela. Opowiedziała o spotkaniu i o tym jak go potraktowała. A później o swoich wątpliwościach dotyczących tego czy jej były mąż zechce jej teraz pomóc.
- Wiesz co siostra. Nie powinnaś się martwic moim zdaniem. Może nie był idealnym mężem ale jedno wiem na pewno. Bardzo kocha dzieci przez co na pewno ci nie odmówi.
Nie wiele ale jednak jego słowa ja uspokoiły. Po skończonej rozmowie poszli na spacer po placu szpitalnym. Do środka wrócili dopiero na obiad. Tym razem już z Paulą. I siedzieli z nią dopóki nie przyjechała Izabela by ją zmienić w szpitalu przy małej. Dziś ona miała nocować w szpitalu bo Victoria wreszcie musiała porozmawiać z Danielem. Dlatego jak tylko mała zasnęła cała trójka pożegnała Izabelę opuścili szpital. Martin i Paula udali się do domu a Viki prosto do domu byłego męża.
******************************
Od momentu kiedy spotkał Victorię nie potrafił myśleć o niczym innym jak tylko o niej. Wiedział ,że to nie dobrze rokuje. Bo tak naprawdę nie chciał wracać do wspomnień. Kochał ją ale były one zbyt bolesne. By wymazać je z pamięci uciekł z Meksyku.A teraz one znowu bo prześladowały. Chwile które razem spędzili. Czy były miłe? Owszem ale nie wszystkie. Okres ich przyjaźni był cudowny. Małżeństwa już mniej. Na początku był zły z powodu tego ślubu.Pierwszy miesiąc ich małżeństwa były jak nie kończąca się scena z przedstawienia ,,Szczęśliwa rodzinka". On udawał dobrego męża a ona szczęśliwa mężatkę. A tak naprawdę spali osobno, praktycznie nie rozmawiali.I tylko w towarzystwie rodziny,znajomych odgrywali role udanego małżeństwa. Ta sytuacja z dnia nadzień stawała się nie do zniesienia. Co więcej zaczął tęsknić za rozmowami z nią. I nie mógł dłużej znieść jej smutku.Dlatego też postanowił w końcu zakopać topór wojenny i wyciągnął do niej rękę.Jak tylko lody zostały przełamane. Znowu zaczęli ze sobą rozmawiać. Jadać posiłki,chodzić na spacery. Na początku był pewny ,że ich przyjaźń na nowo zaczyna owocować. I teraz przynajmniej nie będą udawać ,że są dla siebie mili.Ale jeden epizod znowu zmienił jego nastawienie do niej. Pół roku od ich ślubu znowu pokłócili się o jakąś błahostkę niestety zbyt agresywna reakcja Daniela doprowadziła do tego ,ze Victoria czym prędzej wsiadła do samochodu i w potężną burzę pojechała Bóg wie gdzie. Po trzech godzinach jej nieobecności zaczął się poważnie martwić. A kiedy mijała już 4 godz odkąd jej nie było postanowił pojechać jej szukać. Lecz gdy tylko podszedł do samochodu jej auto wjechało na podjazd. Na jej widok natychmiast mu ulżyło. Od razu ruszył w jej stronę by ja przeprosić. Ona jednak wciąż zła minęła go bez słowa. Pobiegł więc za nią i złapał za rękę przyciągając do siebie.Wpadła prosto w jego ramiona. Spojrzał w jej czekoladowe oczy i zamiast słowa ,,przepraszam" delikatnie musnął jej wargi.Smak jej ust sprawił ,że zapragnął zasmakować ich bardziej. Więc musnął je po raz kolejny a gdy poczuł ,ze odchyliła delikatnie wargi dając mu znak iż jest gotowa na pocałunek. Wsunął swój język we wnętrze jej ust w poszukiwaniu jej języka.Jak tylko się napotkały zaczęły równomiernie tańczyć. On zatracił się w nim pierwszy. Zapominając całkowicie ze jeszcze chwilę temu traktował ją tylko jak przyjaciółkę. Mokre ubrania od spadającego deszczu sprawiły ,że zaczęła drżeć. Ale to jego słodki i namiętny pocałunek tak naprawdę wprowadził ją w taki stan. Wiedział ,ze jeśli nie chce posunąć się za daleko powinien w tej chwili zaprzestać tej gry. Ale nie mógł ... nie potrafił. Pragnął jej i to w tej chwili się liczyło. Bez słowa wziął ją na ręce i zaniósł do domu. Jak tylko zamknął drzwi postawił ją i trzymając jedynie za rękę spojrzał w jej oczy. Jedno spojrzenie i już wiedział ,ze ona też go pragnie. Wolnym krokiem ruszył do sypialni nie puszczając jej dłoni. Żadne z nich się nie odzywało. W tej chwili słowa były zbyteczne.Spojrzenia i gesty mówiły same za siebie. Gdy dotarli na miejsce ponownie uraczył ją pocałunkiem. Powoli ściągając jej przemokniętą sukienkę. I już po kilku sekundach stała przed nim tylko w bieliźnie. Puk ... puk. Usłyszał nagle co wyrwało go ze wspomnień.
- Proszę ! - krzyknął niezadowolony z tego ,że ktoś mu przerwał.
Jak tylko owy gość wszedł zapomniał o czym przed chwilą myślał. I teraz wpatrywał się z niedowierzaniem na Victorię.
- Cześć. - powiedziała cicho z ta swoją dawną nieśmiałością.
- Cześć. - odpowiedział zastanawiając się po co przyszła. Już chciał zapytać gdy powiedziała.
-Cii... nic nie mów tylko uważnie mnie posłuchaj. Dobrze?
Wciąż nic z tego nie rozumiał ale przytaknął. Wskazując na fotel by usiadła. Jak tylko to zrobiła zaczęła mówić dalej.
- Po pierwsze przepraszam za dzisiejszy poranek. Po drugie nie jesteś tu bez przyczyny. I po trzecie oraz ostatnie. Potrzebuję twojej pomocy.
Upewnił się czy to koniec przemowy i zapytał;
- Co to znaczy ze nie jestem tu bez przyczyny? I o jaką pomoc chodzi?
Ze strachu cała się trzęsła jednak tak bardzo nauczyła się nad tym panować ,ze nawet nie zauważył. Wzięła głęboki oddech i bez krętactwa powiedziała;
- To ja ściągnęłam cię do Meksyku. Ja zadzwoniłam i powiedziałam ,że twoja matka jest chora. A to wszystko dlatego ,ze potrzebuję twojej pomocy.
- To już wiem ... ale jakiej ? W czym?
- W uratowaniu życia naszej córce! - powiedziała głośno by w razie czego nie musieć powtarzać.
- Naszej córce ? - zapytał z uśmiechem na twarzy pewny,że to żart.
- Tak naszej! Twojej ... i mojej. - powiedziała wskazując najpierw palcem na niego a potem na siebie.
- Victoria nie wiem czemu się dziś tak na mnie uwzięłaś. Być może chcesz się zemścić. Ale uważam ,ze takie żarty są nie na miejscu. Nawet w akcie zemsty.
- Daniel to nie zemsta ani żart! - powiedziała bardzo poważnie wstając ze zdenerwowania.
- Przecież to nie możliwe! Ja nie mogę być ojcem ... nie mogę. Nie twojego dziecka.
Zmarszczyła brwi z zła zapytała;
- A to niby dlaczego ? Przecież my ... ty i ja...
- Tak wiem ale ty było dawno. Zresztą skąd mam mieć pewność ,ze to moje.
- Co takiego ?!!!
- No tak! Przecież od rozstania ze mną mogłaś mieć nie jednego faceta. Który pewnie zmajstrował ci dzieciaka i uciekł.
Co jak co. Ale takich słów z jego ust na pewno się nie spodziewała.On jeden znał ją najlepiej a mimo to zarzucił jej ,ze była puszczalska. Wściekła podeszła do niego i uderzyła w twarz.
- Wiesz co masz rację. To był żart. To nie twoja córka. Chciałam cię tylko wypróbować. Teraz żałuję ,że cię tu ściągnęłam! No ale skoro wszystko jasne. Możesz już wracać tam skąd przyleciałeś! - powiedziała i ruszyła do drzwi. Podbiegł do drzwi i zatrzasnął je przed jej nosem. I spojrzał na nią wściekły.
- Otwórz je bo chcę wyjść ! - krzyknęła.
- Zażartowałaś tak ?
- Tak.
- A więc to było kiepskie. Bo jeśli myślałaś ,że wtedy wrócę do ciebie!To bardzo... ale to bardzo się pomyliłaś! Dobrze wiesz ,że nawet dziecko nie sprawi bym cię pokochał.
Jego ostatnie słowa były dla niej jak cierń wbity z całej siły w jej serce. Natychmiast w oczach poczuła piekące łzy.By ich nie dostrzegł szybko odepchnęła go z całej siły i wybiegła zatrzaskując je za sobą.
Pati słonko to dla ciebie
Ale z tego Daniela kretyn. Jak On mógł jej powiedzieć coś takiego.
jak on mógł tak ją potraktować czekam na new
ROZDZIAŁ 4
W poprzednim rozdziale.
Zmarszczyła brwi z zła zapytała;
- A to niby dlaczego ? Przecież my ... ty i ja...
- Tak wiem ale ty było dawno. Zresztą skąd mam mieć pewność ,ze to moje.
- Co takiego ?!!!
- No tak! Przecież od rozstania ze mną mogłaś mieć nie jednego faceta. Który pewnie zmajstrował ci dzieciaka i uciekł.
Co jak co. Ale takich słów z jego ust na pewno się nie spodziewała.On jeden znał ją najlepiej a mimo to zarzucił jej ,ze była puszczalska. Wściekła podeszła do niego i uderzyła w twarz.
- Wiesz co masz rację. To był żart. To nie twoja córka. Chciałam cię tylko wypróbować. Teraz żałuję ,że cię tu ściągnęłam! No ale skoro wszystko jasne. Możesz już wracać tam skąd przyleciałeś! - powiedziała i ruszyła do drzwi. Podbiegł do drzwi i zatrzasnął je przed jej nosem. I spojrzał na nią wściekły.
- Otwórz je bo chcę wyjść ! - krzyknęła.
- Zażartowałaś tak ?
- Tak.
- A więc to było kiepskie. Bo jeśli myślałaś ,że wtedy wrócę do ciebie!To bardzo... ale to bardzo się pomyliłaś! Dobrze wiesz ,że nawet dziecko nie sprawi bym cię pokochał.
Jego ostatnie słowa były dla niej jak cierń wbity z całej siły w jej serce. Natychmiast w oczach poczuła piekące łzy.By ich nie dostrzegł szybko odepchnęła go z całej siły i wybiegła zatrzaskując je za sobą.
******************************
Stał przez chwilę i zastanawiał się co najlepszego właśnie narobił. Po raz kolejny w swoim życiu uraził i to dotkliwie kobietę która kochał.,,Czemu wciąż ją ranił skoro tak bardzo mu na niej zależało." zastanawiał się.Jedno wiedział na pewno tym razem ostro przegiął. Tylko tym razem nie zamierzał tak tego zostawić. Szybko wziął kluczyki i pobiegł do samochodu. Chciał ją dogonić by ją przeprosić. A gdy mu wybaczy porozmawiać na spokojnie.,,Co tez mu strzeliło do głowy by tak jej powiedzieć?" bił się z myślami.Przecież znał ją i wiedział,że to nie ten typ kobiety.Że nie należała do łatwych i uległych kobiet.Wsiadł do samochodu i ruszył. Rozglądał się za jej autem ale nigdzie go nie widział. Zadzwonił więc do matki i zapytał gdzie teraz obecnie mieszka Viki. Kiedy usłyszał,że w ich starym domu trochę się zdziwił. Dobrze wiedział iż kochała ten dom. Ale sadził,że wyprowadzi się z niego by usunąć złe wspomnienia w nim pozostawione.A tu proszę jednak została.Dodał więc pedał gazu dzięki czemu już po chwili znalazł się pod ,,ich"domem. Na szczęście Victoria właśnie wysiadała z auta. Wybiegł szybko ze swojego i podbiegł łapiąc ją pod ramię. W pierwszej chwili się przestraszyła ale gdy odwróciła się i ujrzała Daniela. Zapytała srogo;
- Co tu robisz do cholery?
- Pogadajmy. - powiedział spokojnym tonem.
- Nie! - krzyknęła i próbowała wyszarpnąć się z jego uścisku.
Deszcz który zaczął padać leciał teraz na nich. Spojrzał w górę i po sekundzie na nią.
- Proszę wejdźmy do środka i porozmawiajmy tu zmokniemy.
- Ja się deszczu nie boję...a rozmawiać nie mamy o czym! Ty już powiedziałeś swoje a teraz odejdź i zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła wyrywając w końcu rękę z jego uścisku i zaczęła biec do domu.
Był jednak szybszy złapał ją i przyciągnął do siebie.Prawie dotknęła jego ust.Na myśl o pocałunku który mógł się wydarzyć jej serce zaczęło bić mocniej a po plecach przeszły ją ciarki. Te same motylki co kiedyś latały teraz po jej brzuchu.Drżała.Ale zauważyła,że on też.,,Było mu zimno czy drżał z tego samego powodu co ona?" pytała samą siebie.patrzył na nią tymi swoimi cudownymi piwnymi oczami a ona zamiast uciekać stała jak pod wpływem jakieś hipnozy.Było zimno a oni byli już całkowicie przemoczeni. Jego biała koszula stała się delikatnie przezroczysta. Dzięki temu mogła zobaczyć jego napięte mięśnie. Które od ich rozłąki adekwatnie się uwydatniły.On sam stał się bardziej męski co jeszcze bardziej ja podniecało.Jej mokra przylegająca bluzka działała na jego zmysły tak samo jak jej zapach czy śliczne czekoladowe oczy.Wiedział,że nie powinien tego robić ale było to silniejsze od niego.Schylił się i pocałował ją.Zanurzając dłoń w jej długich miękkich czarnych włosach.Przyciągnął ja jeszcze bardziej przez co jej próba ucieczki spełzła na niczym. Delikatny pocałunek zmienił się natychmiast w bardzo namiętny.Zarzuciła mu ręce na szyję i dała ponieść się chwili.Choć już kiedyś jego usta ją całowały to czuła jak by całował ją inny mężczyzna.Facet który darzył ją ogromną miłością i czułością. Mężczyzna który pragnął jej każdym kawałkiem swojego seksownego męskiego ciała.Tym bardziej pragnęła by ją całował.Deszcze lał jeszcze bardziej ale oni stali w objęciach i się całowali. Po chwili jednak oderwał od niej usta by złapać oddechu którego zabrakło im obojga wyszeptał;
- Pragnę cię ... pragnę cię jak cholera.
Próbowała złapać oddech którego jej brakowało. Po tych jednak słowach jeszcze bardziej zaczęło jej go brakować. Nigdy w życiu nie wypowiedział tych słów choć tak bardzo marzyła wiele razy by je usłyszeć.A teraz gdy słyszała jego prośbę a raczej wyznanie nie wiedziała co ma począć.Też go pragnęła mimo iż była zła na niego.Ale jeśli teraz da się ponieść emocjom do końca nie zniesie gdy po raz kolejny ja odtrąci.Dlatego odepchnęła go w końcu i powiedziała;
- Już zaspokoiłeś swoją żądzę i ciekawość a teraz zniknij i nigdy więcej nie wracaj!
- Zaspokoiłem żądze i ciekawość... o czym ty mówisz do cholery?
- Nie wiesz? Więc wyjaśnię...żądzę zaspokoiłeś całując mnie tak samo jak swoja ciekawość czy rzeczywiście jestem łatwa! Tak Danielu jestem łatwa po twoim odejściu sypiałam z kim się dało...dlatego teraz nie wiem kto jest ojcem mojej córki! I masz rację chciałam cię tylko wykorzystać byś uratował jej życie!Ale już nie chcę poradzę sobie sama tak samo jak radziła sobie do tej pory!Żegnam!
Powiedziała i podbiegła do drzwi trzęsącymi się rękoma otworzyła je szybko i weszła do środka. Jak tylko zamknęły się za nią oparła się i zaczęła płakać.Jej słowa zabolały go o stokroć bardziej. Może przesadził z tym co powiedział jednak to co usłyszał teraz z jej ust.Zdruzgotany wsiadł do samochodu i odjechał. ,,Jutro z rana wraca do Stanów" podjął nagle decyzję.Płakała cała noc zastanawiając się nad tym co teraz z jej córka.Myśląc jednocześnie o nim i o tym co mu powiedziała a co sama usłyszała od niego.Żałowała choć by dla dobra dziecka nie powinna tego mówić tylko porozmawiać z nim.Nie tylko jednak ona nie mogła zasnąć.On też myślał o niej.Nad ranem każde z nich podjęło decyzję.Pierwszy ruch wykonał on. Zadzwonił do niej. Bał się iż odłoży słuchawkę ale postanowił zaryzykować. Po kilku sygnałach odebrała. Na dźwięk jego głosu ucieszyła się.
- Victoria to ja proszę nie odkładaj słuchawki. Daj mi choć minute proszę.
Wzięła głęboki oddech i powiedziała;
-Mów słucham.
- Spotkaj się ze mną dziś... zaraz. Porozmawiajmy a potem jak ze chcesz wyjadę tylko błagam spotkaj się ze mną ten ostatni raz.
Jak tylko usłyszała o wyjeździe przestraszyła się. ,,O nie on nie może wyjechać!" krzyczały jej myśli.,,Nie może bo co stanie się wtedy z Sofią?".
- Dobrze spotkajmy się. - powiedziała w końcu.
Jak tylko ustalili kiedy i gdzie odłożyła słuchawkę i zaczęła się szykować.
***********************
DOM PAULI
Po wczorajszym zachowaniu Itana chodziła smutna.I choć Martin starał się poprawić jej humor na nic się to zdało. To niestety zdenerwowało i jego. Jak tylko zjadł śniadanie pocałował ją na pożegnanie i bez słowa wyszedł z domu.Wiedziała,że i jego zasmuciła ale sprawa z Item tak ją przygnębił iż nawet dla męża nie potrafiła się uśmiechnąć.Nagle zadzwonił telefon. Odebrała i usłyszała głos brata;
-Pauliś pomóż... proszę.
- Co znowu tym razem ? - zapytała wściekła.
- Wczoraj w ten deszcz wsiadłem na motor i wjechałem w jakiś samochód.
- A byleś trzeźwy ?
- Tak. - skłamał.
- Który to komisariat?
Podał jej adres zapisała i powiedział;
- Dobra zaraz będę.
Rozłączyła się i jak tylko się przebrała pojechała na policję.Nie zdążyła jednak dowiedzieć się wszystkiego dokładnie jak zobaczyła Martina.Spojrzał na nią i po raz pierwszy ze złościa w głosie zapytał;
- Co tu robisz?
- Itan mnie prosił...
- No jasne on tylko pstryknie a ty lecisz!
- Proszę mów ciszej. - powiedziała próbując uspokoić męża.
Nigdy się z nią nie kłócił. Bez względu na to czy miała rację czy nie on zawsze ustępował. Tym razem tez odpuścił mówiąc;
- Dobra rób co chcesz! - i wyszedł.
Chciała za nim pobiec ale teraz nie mogła musiała najpierw załatwić sprawę z Item. Po godzinnej rozmowie z komisarzem udało się jej wpłacić kaucję i go zabrać.Całą drogę do domu milczała a jak tylko znaleźli się w środku od razu dała mu w twarz.
- To za to gówniarzu,że mnie oszukałeś! - krzyknęła wściekła.
- Zwariowałaś? Niby z czym cie oszukałem ?
- Jechałeś trzeźwy tak? gów*o prawda... ledwo udało mi się ciebie wyciągnąć a ile wstydu się najadłam przez ciebie!
Wrzeszczała rozwścieczona szarpiąc go za bluzę. Tym krzykiem i szarpaniem rozzłościła i jego.Wkurzony złapał ją za ramię i zaciśnięta pięścią chciał jej przyłożyć.Ręka jednak zawisła mu w powietrzu na dźwięk głosu Alfonso.
- Spróbuj śmieciu ją tknąć a cię zabiję! - krzyknął wściekły wchodząc do domu i widząc zaistniała sytuacje.Itan puścił Paulę i nagle zaczął udawać skruszonego.
- Przepraszam...ja...ja nie...
Jednak zdania nie dokończył bo poczuł silny cios prosto w szczękę i padł zszokowany na podłogę od razu łapiąc się za bolące miejsce.
- To za to,że w ogóle próbowałeś uderzyć moją żonę!I przypominam ci swoją siostrę!A teraz wynoś się nim znokautuję cie ponownie!
Anahi nawet nie reagowała. Jak zawsze go broniła teraz stała obojętna zalewając się łzami.Wciąż nie mogąc uwierzyć iż podniósł na nią rękę i to po tym co dla niego zrobiła.Wciąż zły podniósł się. Martin stał i patrzył na niego wściekłym wzrokiem. Ze złości chodziła mu cała szczeka a pięści wciąż miał zaciśnięte.It chciał jeszcze coś dodać ale Alfonso podniósł palec do góry i powiedział;
- Ani słowa wynocha!
Jak tylko wyszedł Alfonso przytulił zapłakaną i rozdygotaną Anahi.
- Już dobrze kochanie ciii...jestem tu.
Przytulona do niego powiedziała;
- Kocham cię i przepraszam.
- Skarbie nie przepraszaj bo nie masz za co. I ja też cie kocham dlatego nie pozwolę cię nikomu skrzywdzić.
Po tych słowach pocałował ja.
***********************
Czekał na nią już pod domem.Na szczęście nikogo nie było. matka wyszła gdzieś a Sandra pojechała na lekcję tańca. Tak więc spokojnie mogli pogadać.Jak tylko wysiadła z samochodu zaprosił ją do środka.Dziś wyglądała dużo piękniej niż wczoraj dlatego trudno było mu oderwać od niej wzrok.Jego wygląd też przyciągnął jej uwagę.Po chwili napawania się swoim widokiem zaprosił ja do salonu.Usiadła na fotelu a on kleknął koło niej i zapytał;
- To kto pierwszy ? - zapytał spokojnie i uprzejmie.
- Ty! - powiedziała głośno lecz łagodnie.
- A więc zacznę od tego,że chciałem cię przeprosić za swoje ostatnie słowa.Zachowałem się jak palant.Znam cię i wiem,że taka nie jesteś dlatego nie wiem co mi odbiło.Przepraszam.Wybaczysz mi?
Spojrzał na nią tymi swoimi oczami już chciała powiedzieć,że mu wybacza.I sama wyjaśnić mu wczorajsze słowa.Gdy nagle usłyszeli jak ktoś wchodzi do domu.Daniel pomyślał,że to matka dlatego nawet nie zareagował.Dopiero kiedy do salonu wpadła szczęśliwa Lorena i rzuciała mi się na szyję krzycząc;
- Kochany tak się stęskniłam!
Wstał i zaskoczony spojrzał na nią. Tym czasem Victoria nie mniej zaskoczona wstała i bez słowa wyszła. Chciał za nią pobiec zatrzymać ale ,,narzeczona"tak mocno uwiesiła się na jego szyi,że nie miał jak.Zrozpaczona i zszokowana Viki wsiadła w samochód i odjechała.
odcinek świetny
dlaczego zawsze musi być tylenie domówień
już mieli sobie wszystko wyjaśnić ale musia przyjść ta cała Lorena
czekam na new
Przyjazd Loreny pewnie nie wróży nic dobrego:)
Czekam na nowy odcinek:)
kotek ja ślepa całkowicie nie jestem i bym zauważyła jakbyś mniejszym druczkiem napisała ze 3 rozdzialik jest dla mnie :d
hahahahaha ale im życie się wali i to całej ekipie nie licząc Sary bo jej jak na razie nie ma :d haha jestem ciekawa jak tak długo pociągną w tej nienawiści ale częściowej bo tak na prawdę jej tu ni ma ;/ czekam na nowy i pozdrawiam
Kiedy new rozdział ?
ROZDZIAŁ 5
W poprzednim rozdziale;
- To kto pierwszy ? - zapytał spokojnie i uprzejmie.
- Ty! - powiedziała głośno lecz łagodnie.
- A więc zacznę od tego,że chciałem cię przeprosić za swoje ostatnie słowa.Zachowałem się jak palant.Znam cię i wiem,że taka nie jesteś dlatego nie wiem co mi odbiło.Przepraszam.Wybaczysz mi?
Spojrzał na nią tymi swoimi oczami już chciała powiedzieć,że mu wybacza.I sama wyjaśnić mu wczorajsze słowa.Gdy nagle usłyszeli jak ktoś wchodzi do domu.Daniel pomyślał,że to matka dlatego nawet nie zareagował.Dopiero kiedy do salonu wpadła szczęśliwa Lorena i rzuciła mi się na szyję krzycząc;
- Kochany tak się stęskniłam!
Wstał i zaskoczony spojrzał na nią. Tym czasem Victoria nie mniej zaskoczona wstała i bez słowa wyszła. Chciał za nią pobiec zatrzymać ale ,,narzeczona"tak mocno uwiesiła się na jego szyi,że nie miał jak.Zrozpaczona i zszokowana Viki wsiadła w samochód i odjechała.
******************************
Zaraz po tym jak wybiegła z mieszkania Daniela wróciła do szpitala.Była totalnie załamana.Widok Loreny całkowicie zniszczył jej marzenia o uratowaniu córki. Teraz kiedy wiedziała,że znowu są razem nie zamierzała powiedzieć mu ani o tym ,iż Sofia to jego córka ani też o jej chorobie. Owszem zależało jej na życiu córki ale jeśli po raz drugi zniszczy związek Loreny i Daniela wiedziała,iż mężczyzna znienawidzi ją jeszcze bardziej. A nie chciała tego. Choć serce jej krwawiło nie chciała po raz kolejny niszczyć mu życia kosztem własnego szczęścia. Ale przecież tym razem nie chodziło o jej szczęście. A o życie i szczęście jej dziecka. Była skołowana,nie wiedziała co ma robić .jaką decyzję podjąć. Z tej bezsilności łzy cisnęły się jej do oczu. Powstrzymała je jednak bo nie chciała by Sofia zauważyła jej smutek. Przed wejściem do sali wzięła trzy głębokie oddechy i z promiennym uśmiechem na twarzy weszła do środka.Na widok matki dziewczynka krzyknęła z rozpromienioną buzią;
- Mamuś!
I gdy tylko matka znalazła się przy łóżku rzuciła się jej na szyję i zaczęła obcałowywać.Victoria przytuliła ją z całej siły i ucałowała. Potem obie usiadły na łóżku i córka zaczęła pokazywać jej rysunki jakie wykonała pod nieobecność matki.Nie były w sali jednak same bo razem z nimi siedziała Izabela i bacznie przyglądała się córce. Po jej minie widziała,że coś ją gnębi jednak przy wnuczce nie chciała o nic pytać. Dołączyła więc do zabawy która dopiero co obie wymyśliły.Tym czasem Daniel kłócił się z Loreną. Nie był zadowolony z wizyty narzeczonej uważając,iż chce go kontrolować.Ale jeszcze bardziej złościło go to,że przerwała jego spotkanie z Vici.Z tym kontrolowanie rzecz jasna miał rację.Bo Lorena nie tyle stęskniła się za nim co chciała mieć go na oku. Dobrze wiedziała ,że jej mężczyzna będzie widywał się z brunetką której ona osobiście cholernie nienawidziła.Miała co prawda ku temu powody ale czy takie kontrolowanie przyniesie jej jakiekolwiek korzyści? Czy kłótnie pomogą jej go zatrzymać przy sobie?Krzyczała na niego za spotkanie z Victorią on zaś próbował się bronić a kiedy nie dawała mu dojść do głosu krzyczał coraz głośniej. Ich awanturę przerwała Maria która w tym momencie weszła do domu. Na widok zdrowej jak ryba matki Daniela brunetka zmierzyła go zimnym i wymownym spojrzeniem. Teraz był już pewny,że jeszcze nie jedna kłótnia go czeka.Zadowolona Maria podeszła do narzeczonej syna i powiedziała;
- Miło cię widzieć Loreno. - po czym ucałowała ją w policzek.
Ta zaś odwzajemniła gest.I też przywitała się z matką blondyna.
- Pani Mario jak miło panią widzieć w tak ,,doskonałym" stanie! - mówiąc to posłała mordercze spojrzenie Danielowi. Po krótkiej wymianie zdań matka poszła do siebie a brunetka znowu naskoczyła na narzeczonego. Tym razem jednak ostrzej wiedząc, iż ją oszukał.
- No proszę jednak miałam rację przyleciałeś tu dla tej zdziry a matka to był tylko pretekst!
- Lori to wcale nie tak. I nie obrażaj Victori bo nie masz powodów. - zwrócił jej uwagę spokojnie.
- Czyżby?!Mi się wydaję ,że jednak mam!Już raz przez nią nie doszło do naszego ślubu!A teraz przyłapałam was razem. Ale nie ty teraz będziesz się upierał,że twoja matka jest umierająca?!Oszukałeś mnie Danielu! Więc powiedz mi co ja mam sobie myśleć? - zapytała na koniec gniewnie.
- Po pierwsze przestań krzyczeć. Po drugie informuję cię,że ja z nią tylko rozmawiałem ,a jeśli chodzi o chorobę matki to...
- To ja sama to wymyśliłam! - dokończyła Maria wchodząc do salonu.
- Pani?! - zapytała zdziwiona Lorena.
- Tak Loreno ja. I nie dziw się skoro mój jedyny syn wcale mnie nie odwiedza. Musiałam więc znaleźć sposób na ściągnięcie go do Meksyku. Bo chyba zapomniał,że tu też jest jego dom. - rzekła na koniec spoglądając na niego wymownie.
Po tych słowach brunetka uspokoiła się i przeprosiła za awanturę tak samo jego jak i matkę Daniela. Jak tylko się do niego przytuliła blondyn po cichu podziękował matce z wybawienia go z opresji. Nie mógł jednak przestać myśleć o Vici. Zastanawiał się czemu uciekła i co takiego miała mu do powiedzenia?Wiedział,że musi się tego dowiedzieć jednak na razie miał problem. A była nim Lorena. By móc pojechać do czekoladowookiej musiał najpierw pozbyć się narzeczonej. A to było trudne zważywszy ,iż ona nie miała zamiaru odstąpić go na krok.Pod wieczór problem jednak sam się rozwiązał. Dzięki Sandrze która zaproponowała brunetce wypad na dyskotekę Daniel mógł jechać do Vici.Tamta choć wcześniej nie odstępowała go choć na chwilę teraz nawet nie zapytała czy jedzie z nimi. Przebrała się tylko szybko i razem z czerwonowłosa zniknęły. Blondyn zaraz po nich wsiadł do samochodu i pojechał do brunetki.
*********************
Victoria po całodniowym siedzeniu u córki próbowała się odprężyć poprzez gorąca kąpiel. Po godzinnym moczeniu się wyszła z wanny i jak tylko założyła szlafrok ruszyła do kuchni. Ledwo nalała sobie kawy a usłyszała dzwonek do drzwi. Była pewna,że to Paula wpadła poplotkować wiedząc ,że Martin nocuje dziś w szpitalu. Niestety gościem okazał się Daniel. Jego widok ani trochę ją nie ucieszył. Wiedziała,ze przyjechał by dokończyć rozmowę na którą nie miała ochoty. Nie chciała jej kończyć bo ponownie będzie musiała go oszukać a to nie napawało ja radością. Jednak powiedzenie prawdy też nie wchodziło w grę. Wiedziała,że gdy powie mi,iż Sofia to jego córka on jej pomoże ale Lorena jej zaszkodzi. Poza tym nie chciała po raz kolejny być przyczyną rozpadu ich związku. Blondyn bez zaproszenia wszedł do środka i od razu zapytał;
- Dlaczego uciekłaś?
- A jak myślisz?! Sądziłeś ,że rzucę się na szyję twojej ukochanej i powiem jak bardzo cieszy mnie jej widok?!Dobrze wiesz,że za sobą nie przepadamy! - krzyczała wściekła.
Jej reakcja zaskoczyła Daniela.Nie bardzo rozumiał czemu aż tak się wkurzyła.
- Wiem. Ale mieliśmy porozmawiać ,mogłaś zaczekać.
- I po co ?Miałam patrzeć jak się tulicie i ...
- Vici! - krzyknął w końcu by ją uspokoić.
- Co ?!
- Nie rozumiem twojego oburzenia,ale nie po to tu jestem. Dokończmy rozmowę i sobie pójdę.
- Dobra. - powiedziała już spokojniej.
- To więc czyje to dziecko moje czy nie? - zapytał spokojnie.
Stała i patrzyła na niego dłuższą chwilę zastanawiając się jeszcze raz nad odpowiedzią. Chciała uratować życie córki ,ale kiedy przypomniała sobie Lorenę rzucającą się na szyję Daniela powiedziała;
- Sofia ...nie jest twoją córką!
- Więc kto jest jej ojcem? - zapytał nie przyjmując jeszcze prawdy do wiadomości.
- Nie wiem. - rzekła po chwili namysłu.
Wziął głęboki oddech i powiedział;
- A więc miałem rację,przespałaś się z kimś zaraz po tym jak się wyprowadziłem.
Wiedziała,że po tym co powie będzie miał o niej jak najgorsze zdanie. Ale nie zawahała się powiedzieć;
- Ta przespałam się z pierwszym lepszym po twoim odejściu. Niestety nie wiem kim on był bo zdarzyło się to na imprezie.
- Kłamiesz! - zarzucił jej teraz już wściekły.
- Wiesz co?Jesteś śmieszny!Raz sam zarzucasz mi,że się puszczam a kiedy, mówię ci prawdę nie wierzysz mi.Ale mam to gdzieś!Tak samo i ciebie mam gdzieś!Nie wiem jak mogłam cię pokochać!Na szczęście już mi przeszło ,dlatego teraz gdy znasz już prawdę wynoś się z mojego domu i mojego życia!Wróć do Stanów ,weź ślub i żyj sobie długo i szczęśliwie!A mnie daj żyć po swojemu,tam są drzwi! - dodała na koniec wskazując na drzwi.
Po ostatnim pocałunku miał nadzieję,że Victoria jednak wciąż coś do niego czuję. Ale teraz rozwiała je w mgnieniu oka. Ostatni raz spojrzała w jej czekoladowe oczy chcąc wyczytać czy czasem go nie nabiera. Jednak kiedy dostrzegł w nich nienawiść.Bez słowa wyszedł trzaskając drzwiami. Brunetka zaś oparła się o nie i zaczęła płakać. Następnego dnia Daniel wyjechał bez słowa wyjaśnienia. To rzecz jasna ucieszyło Lorenę. Victoria zaś zamiast poczuć ulgę zaczęła żałować swojej decyzji.Tym bardziej,że stan małej zaczął się pogarszać.
mam nadziję że jeśli Vici nie powie mu prawdy zrobi to jego matka
nie może niszczyć zycia dziecku tylko przez to że może rozpaść się zwiazek Daniela z Loreną której on i tak nei kocha
czekam na new
ROZDZIAŁ 6
Stała przy oknie wpatrzona w niebo i słuchała kazania brata.Miał rację postąpiła bardzo lekkomyślnie okłamując Daniela.Przez to straciła szansę na uratowanie życia własnej córce.Nie powinna zwracać uwagi na Lorenę tylko walczyć o dobro dziecka.Teraz jednak było już za późno.Blondyn wyjechał i na bank nie wróci ,a nawet gdyby to nie uwierzy jej. Z taj głupoty i bezsilności łzy spływały jej po policzkach.Nagle nie wytrzymała odwróciła się w stronę bruneta i gwałtownie rzuciła mu w ramiona.Jako brat przytulił ją mocno i zaczął głaskać po głowie próbując uspokoić.
- Viki nie płacz,jeśli to przez moje gadanie to przepraszam,ale...
- Nie przepraszaj.Przecież masz rację.Tylko co ja teraz zrobię ?
Martin zastanowił się przez chwilę i powiedział;
- Polecisz do niego i poprosisz by wrócił ,jednocześnie powiesz mu całą prawdę. - rzekł spokojnie spoglądając jej w oczy.
- O nie!Nie zrobię tego. - krzyknęła odsuwając się od niego.
- Victoria ! - powiedział ostrzegawczym tonem.
- Boje się ,nie rozumiesz ?! Okłamałam go.A teraz co polecę tam i jak gdyby nigdy nic poproszę by wrócił i powiem,że tymi oszustwami co go nakarmiłam były żartami ? Przecież on mnie zabije!
Już miał coś powiedzieć kiedy nagle rozdzwoniła się jego komórka.Wyją z kieszeni spodni jak najszybciej telefon i nie patrząc na wyświetlacz odebrał. Z każdym słowem szczęka coraz bardziej mu chodziła z nerwów.Po kilku minutach się rozłączył i rzekł;
- Vici ja muszę uciekać ten gówniarz znowu się w coś wkopał! Jak to załatwię przyjadę do szpitala i pogadamy oki ?
- Jasne. - odpowiedziała spokojnie ocierając resztki łez.
Po wyjściu brata zastanawiała się co ma zrobić. Zważywszy na stan Sofi powinna to zrobić jednak ,nie miała tyle odwagi.,,Lecieć nie,ale zadzwonić owszem." pomyślała w końcu i czym prędzej złapała za telefon i wykręciła numer. W domu go nie było ,ale służąca przełączyła rozmowę do jego biura chwilę później usłyszała;
- Daniel Deunoro słucham ! - jego głos był poważny.
Z nerwów na chwilę zabrakło jej tchu tym bardziej kiedy usłyszała jego seksowny głos. Wzięła więc dwa głębokie oddechy i powiedziała;
- Daniel to ja Viki.
Widać też zabrakło mu głosu bo przez jakiś czas się nie odzywał.Bała się,iż wcale tego nie zrobi i co więcej odłoży słuchawkę więc postanowiła wykorzystać tą chwilę milczenia.
- Dzwonię bo chciałam cię przeprosić ,za swoje ostatnie zachowanie. Chcę też prosić byś ponownie wrócił do Meksyku.
- Niby po co ? - zapytał zimnym głosem.
To dało jej do zrozumienia,że lekko nie będzie,jednak próbowała dalej.
- Bo jesteś tu potrzebny.
- Komu ? - zapytał.
- Mojej córce ,a także i im. - wydusiła jednym tchem.
- Tobie ? - zapytał z niedowierzaniem.
- Tak mi.I mojemu dziecku,a właściwie nasz...
- Wiesz co Victoria nie bawi mnie już ta zabawa w kotka i myszkę ! Mam dość rozmowy z tobą,chciałaś bym wyjechał !Wyjechałem,tak więc teraz daj mi spokój do cholery! - krzyknął i rzucił słuchawką.
Jej telefon go rozzłościł.Od powrotu do Stanów minął tydzień ,a on wciąż chodził rozbity po tym jak go potraktowała.Wkurzał się jeszcze bardziej kiedy próbował o niej zapomnieć jednak zamiast tego wciąż jego umysł przywoływał wspomnienie ich pocałunku,a w raz nim powróciło wszystko co łączyło ich wcześniej. Nie planował nigdy dzieci,ale myśl,że mógłby mieć z nią córkę mimo wszystko ucieszył go. Chociaż ich sytuacja uczuciowa nie wyglądała najlepiej to jednak pragnął usłyszeć z jej ust ,iż Sofia to jego córka.Niestety usłyszał całkiem coś odwrotnego. Tym pozbawiła go nadziei na to,że jeszcze kiedykolwiek będą razem. Wściekły wracał do swojego ,,nowego" domu.W samolocie już obiecał sobie tym razem zapomnieć o niej. I na obietnicach się tylko zakończyło.Nie potrafił,choć bardzo się starał.Tym czasem ona zszokowana odłożyła słuchawkę i rozpłakała się na dobre.To był koniec.Wiedziała już jak bardzo przegięła. Jego zimny i kpiący głos uświadomił jej,że tym razem blondyn jej nie wybaczy. Usiadła na kanapie podkuliła nogi i płakała. Daniel zaś ponownie wrócił do pracy próbując się uspokoić i skupić swoje myśli które ponownie zaczęły krążyć wokoło brunetki.
******************************
Kto wezwał Martina ? Rzecz jasna Itan który po raz kolejny miał kłopoty.Brunet pobiegł mu na pomoc tylko z powodu żony.Zawsze gdy mu pomagał robił to dla Pauli.Kochał ją i nie chciał by się zamartwiała.Wściekły wszedł na komisariat i z wejścia zapytał;
- Co tym razem zmajstrowałeś ?
Chłopak spojrzał na niego szczerząc się całą buzią.
- No wiesz wypiłem piwko i...
- Kur.wa Itan! Kiedy ty do cholery jasnej w końcu dorośniesz ?!Ty myślisz,że ile razy uda mi się uratować ci dupę,w końcu trafisz na takich gliniarzy,że posadzą cię do pierdla raz dwa!
- Szwagier to ostatni raz obiecuję. - powiedział udając skruchę.
Brunet jednak i tak nie uwierzył w jego słowa,ale nie miał ochoty dyskutować z nim w tym miejscu tak więc poszedł szybko pogadać z komisarzem którego doskonale znał. I 30 min później obaj opuścili komisariat jak tylko wsiedli do auta Martin powiedział;
- A teraz słuchaj gówniarzu,bo dość mam kur.wa twoich wybryków!Od jutra idziesz do pracy ja sam osobiście ci ją załatwię,zaczniesz sam się utrzymywać.Przestajesz też pić i ćpać jasne ?!Nie masz też prawa wyciągać więcej kasy od Pauli ,ani podnosić na nią ręki!Nie posłuchasz ,to nie tylko skopię ci tyłek,a jeszcze wsadzę do pierdla!
Zszokowany chłopak miał ochotę jak zwykle odpysknąć,darował sobie jednak ze strachu,iż brunet się rozmyśli i zaraz zaciągnie go ponownie na komendę.Tak więc tylko potulnie przytaknął.Alfonso usatysfakcjonowany zapalił silnik i ruszył. It widząc,że nie jadą prosto do domu zapytał;
- Gdzie ty mnie wieziesz ?
- Mam coś do załatwienia,a więc nie masz wyjścia musisz jechać ze mną. - burknął.
- No dobra tylko kur.wa dokąd ? - zapytał zniecierpliwiony.
Brunet zignorował jego pytanie, co jeszcze bardziej wkurzyło szatyna ,ale mimo to zachował milczenie. Nie całe 20 min później byli już na miejscu. Obaj wysiedli i ruszyli w stronę drzwi nie zdążyli jednak zadzwonić dzwonkiem kiedy stanęła w nich czerwonowłosa.
- Cześć Sandruś ! - rzekł Alfonso całując dziewczynę w policzek.
- No siema Marti! - odpowiedziała z uśmiechem na twarzy.
Potem bez jakiejkolwiek nieśmiałości podeszła do Itana i ucałowała go w policzek mówiąc;
- Cześć nieznajomy !
Szatyn jednak stał jak zahipnotyzowany i mierzył ją od stóp do głów podziwiając każdy centymetr jej idealnego ciała. Widząc u niego brak reakcji zwróciła się do bruneta;
- Kto to ?
- Mój nieszczęsny szwagier,ale nie zawracaj sobie nim głowy nie warto. To skończony dupek i idiota. - odparł patrząc kpiąco na młodego.
- Aha!No dobra mów co cię do nas sprowadza ?
- Potrzebuję adresu.
- Adresu ? - zapytała zdziwiona po czym dodała. - Do kogo ?
- Do twojego brata. - powiedział jednym tchem.
Nie zdążyła zapytać kiedy It się wreszcie ocknął i wtrącił;
- Jestem Itan,miło cię poznać Sandro.
Na koniec wyciągnął rękę w stronę dziewczyny. Odwzajemniła gest,a po chwili razem z brunetem parsknęli śmiechem.
- Ej no co jest ?!Co takiego zrobiłem ?! - zapytał nie rozumiejąc ich radości.
- Zapłon to ty masz nie ma co ! - odparł Alfonso.
- Oj no co zobaczyłem super laskę to mnie kur.wa zamurowało!A co nie mogło ? - zapytał na koniec z lekkim wyrzutem.
-Dobra panowie wy sobie tu pogadajcie,a ja skoczę po ten adres. - rzekła znikając we wnętrzu domu.
w czasie kiedy Itan podniecał się wyglądem Sandry zamęczając tym przy okazji bruneta ,ona szukała adresu.Jak tylko znalazła wybiegła na werandę i wręczyła go szczęśliwa Martinowi.
- Masz,ale wątpię by mój brat chciał z nią gadać po tym co...
-Wiem!Dlatego to ja do niego polecę i załatwię sprawę. - powiedział poważnym tonem.
- Ty ? Przecież nie przepadasz za nim.
- Sani to nie tak. Ja mam do niego żal za potraktowanie Viki ,ale na ogół nic do niego nie mam.Zresztą jeśli ja tego nie zrobię to Sofia ...
- Nawet tego nie wypowiadaj!Matka jest załamana,że dopiero co poznała wnuczkę być może za chwilę ja straci. Wkurzona jest na Victorię i Daniela jak nie wiem. Ja sama bym chętnie skopała im tyłki ,że tak sobie życie komplikują.Przecież ta mała to istna księżniczka,jak można dla takiego dziecka nie schować dumy i urazy na tę chwilę.
- Też się właśnie nad tym zastanawiam.No ,ale dobra ja lecę!Dzięki za adres pozdrów mamę. - rzekł całując ja w policzek i ruszając do samochodu.
Itan natomiast stał jak posąg. Czerwonowłosa to rzecz jasna dostrzegła i zapytała;
- Nie jedziesz z nim ?
- Nie,mam inne plany. - odparł pewny siebie.
- Tak ? A jakie ? - zapytała zaciekawiona.
- Wybieram się właśnie na spacer z bardzo piękną dziewczyną która ma niesamowicie piękne oczy w kolorze czekolady.
Spojrzała na niego zdziwiona.W pierwszej chwili myślała,że jest nieśmiałym chłopczykiem który tylko potrafi się ślinić na widok panny.Teraz jednak zmieniła zdanie,a że i jej on się bardzo podobał bez słowa zamknąwszy drzwi na klucz wzięła go za rękę i powiedziała;
- No to choć na ten spacer.
Brunet wiedząc co się święci machnął ręką i wsiadł do samochodu po czym kilka sekund później odjechał.Oni zaś spacerowali jakieś dwie godziny poznając się w miedzy czasie. Jak się okazało maja ze sobą bardzo dużo wspólnego. Żadne z nich nie lubi gdy ktoś wtrąca się do ich życia i mówi im co mają robić. Uwielbiają też dobra zabawę i odjazdowe imprezy.Każde z nich robi na to na co ma ochotę.Po spacerku zaprosiła go do siebie na kawę on zapatrzony w nią z chęcią przyjął zaproszenie.I w ten sposób razem spędzili cały dzień i wieczór.Rozmawiając o wszystkim co się dało.Gdy szatyn wychodził o dość później godzinie,umówił się już od razu z Sandra na jutro.
****************************
Martin wracając do domu kupił już sobie bilet na jutrzejszy lot do Stanów.Teraz zostało mu poinformować o tym Paulę.W czasie kiedy małżeństwo rozmawiało na temat małej i wylotu bruneta zagranicę Victoria czuwała przy łóżko córki.Głaskała jej blade policzki,wpatrując się w jej słodką twarzyczkę. Nawet nie miała pojęcia ,że brat wziął sprawy w swoje ręce.Żyjąc w niewiedzy i drżąc o życie małej sama jednak zaczęła zastanawiać się nad tym czy nie powinna zaryzykować i polecieć po blondyna.Każdy z rodziny jej ,jak i Daniela namawiali ją do tego odkąd Sofi się pogorszyło,ale ona nie miała dość odwagi by po tych kłamstwach stanąć z nim oko w oko.Zamyślona w końcu zasnęła przytulona do rączki córeczki.Nad ranem obudził ją lekarz mówiąc,że stan dziecka się ustabilizował jednak jeśli szybko nie znajdą dawcy będzie coraz gorzej,aż w końcu malutka umrze. Po tych słowach znowu płakała,a gdy się uspokoiła podjęła decyzję wyjazdu.Gdy tylko zjawiła się Izabela brunetka powiedziała jej o wszystkim i w tempie natychmiastowym pojechała do domu się pakować.Potem zadzwoniła na lotnisko by zamówić bilet.Wylot był dopiero późnym wieczorem.Zdenerwowana postanowiła jednak nie wracać już dziś do szpitala by nie zamartwiać Sofi. W domu wzięła się za porządki by jak najszybciej zleciał jej czas.Trzy godziny przed odlotem postanowiła pojechać do Pauli. Blondynka ucieszyła się na jej widok i natychmiast zaprosiła do środka.Widząc walizkę zapytała;
- Po co ci to ?
- Za dwie i pól godziny lecę do Stanów. - wyrzuciła jednym tchem.
Paula uśmiechnęła się pod nosem. Gdyby nie fakt,że jej mąż niedawno dzwonił z informacją,że razem z Danielem jadą już taksówką do domu powstrzymała by ją. Jednak w tych okolicznościach uznała,iż lepiej jak zachowa milczenie i spróbuje w tym czasie zając czymś brunetkę. Wiadomość,że nie ma już potrzeby lotu po blondyna mogła by ją jeszcze znowu wpędzić w wątpliwości i nie daj Boże znowu by uciekła lub mu na kłamała.Usiadły w salonie z kubkami gorącej kawy i rozmawiały o rozterkach które miała brunetka. Nie upłynęło 10 min jak w drzwiach stanął Martin. Szczęśliwa Viki wstała z sofy i już chciała podejść do brata by się przywitać kiedy to środka wszedł nie kto inny jak blondyn. Jej mina natychmiast zrzedła.On zaś spojrzał na nią wzrokiem pełnym złości.
coś czuje że nie będzie to łatwa rozmowa jaką mają przed sobą Vici i Daniel
czyżby buntownicy się w sobie zakochali
czekam na new