elvirka - Strona główna
John i Mary Winchester byli z pozoru normaln± rodzin±, mieli dwójkê dzieci - Deana, starszego z braci, i Sama, ma³ego ch³opczyka, urodzonego tak niedawno. Byli szczê¶liwi i bardzo siê kochali, a¿ do czasu, kiedy Mary przysz³o zap³aciæ za pewien d³ug...Otó¿ kilka lat temu uratowa³a ¿ycie mê¿owi, zawieraj±c umowê z demonem. Istota z nadnaturalnego ¶wiata zgodzi³a siê na wymianê - o¿ywi martwego Johna w zamian za ¿ycie Mary. Teaz demon przyszed³ odebraæ to, co nale¿a³o do niego i Mary zginê³a w mêczarniach, p³on±c w ogniu na suficie. Johnowi i braciom uda³o siê uciec, ale Winchester poprzysi±g³, ¿e znajdzie i zabije demona, który zabi³ mu ¿onê. W miêdzyczasie szkoli³ synów na wojowników, u¶wiadamiaj±c im, ¿e potwory istniej± naprawdê i wszelkie duchy, wampiry, zmiennokszta³tni i podobne stwory s± tylko czubkiem góry lodowej, z którym nale¿y walczyæ i oczy¶ciæ ¶wiat od wymienionego paskudztwa.
W pewnym jednak momencie John zagin±³ i Dean chc±c nie chc±c musia³ nakazaæ Samowi przerwanie studiów i pomoc w poszukiwaniu ojca.
Po wielu przygodach, walkach z potworami i niebezpieczeñstwach odnale¼li Johna, ale ten zmar³ dosyæ szybko, oddaj±c swoje ¿ycie za ¿ycie Deana w podobny sposób, jak zginê³a Mary (z tym, ¿e John zmar³ na atak serca, wci±¿ by³a to jednak robota demona).
W miêdzyczasie okaza³o siê, ¿e bracia sa czê¶ci± o wiele wiêkszego planu i Dean ma zostaæ naczyniem dla archanio³a Michaela, a Sam dla Lucyfera. Naczyniem zostaæ mo¿e cz³owiek, który wyrazi na to zgodê i przyjmie danego anio³a (Lucyfer wci±¿ nim przecie¿ by³, tylko upad³ym) do w³asnego cia³a i pozwoli mu siê kierowaæ. Anio³y jako takie potrzebuj± naczyñ do poruszania siê po Ziemii, ich normalna postaæ jest dla nas zbyt jaskrawa (i zbyt du¿a) i jest zdolna wypaliæ nam, ludziom, oczy.
Wiadomo¶æ o nadchodz±cym przeznaczeniu i nieuniknionej walce pomiêdzy braæmi przyniós³ Deanowi anio³ Castiel. Nazywany pó¼niej przez braci Casem poinformowa³ ich o tym, ¿e Bóg pragnie, by Dean przyj±³ przeznaczenie i walczy³ przeciwko Samowi, a raczej Lucyferowi w ciele jego brata. Mia³ do tego prawo jako wys³annik Pana, poza tym to w³a¶nie Castiel - z rozkazu Boga - wyci±gn±³ Deana z Piek³a, gdzie straszy brat przebywa³ po tym, jak zawlek³y go tam Ogary Piekielne (zgodzi³ siê na ¶mieræ i zaci±gniêcie do Piek³a oraz niezmierne tortury w zamian za ¿ycie Sama, d¼gniêtego wcze¶niej ¶miertelnie no¿em).
Dean nie mia³ zamiaru siê zgodziæ na co¶ takiego, nie chcia³ przecie¿ walczyæ z w³asnym bratem i powoli, powoli, przekona³ Castiela, ¿e mo¿e siê zbuntowaæ przeciwko rozkazowi, inaczej za³atwiæ sprawê i inaczej powstrzymaæ Apokalipsê (bo Lucyfer zamierza³ powstaæ i przej±æ w³adzê nad ¶wiatem). Cas sta³ siê ich oddanym przyjacielem, zgin±³ za nich 2 razy, po czym zosta³ przywrócony, prawdopodobnie przez Boga.
W serialu sezon 5 (obecnie emitowany bêdzie 7) koñczy siê na tym, ¿e braciom udaje siê powstrzymaæ Apokalipsê w inny sposób, p³ac± za to jednak bardzo wysok± cenê - Bobby, ich opiekun, traci w³adzê w nogach, Sam przyjmuje na moment do siebie Lucyfera, skacze do klatki przeznaczonej dla upad³ego anio³a, ale sam zostaje w niej równie¿ zamkniêty. Trac± te¿ wcze¶niej Gabriela, archanio³a, który powiedzia³ im, jak otworzyæ klatkê dla Lucyfera (u¿ywaj±c specjalnych pier¶cieni, symboli w³adzy Czterech Je¼dzców Apokalipsy, z którymi bracia musieli walczyæ).
Nie wszystkie jednak anio³y by³y tak przyjazne i dobre, jak Castiel. Bracia spotkali na swojej drodze równie¿ wrógów, demony (m.in. Crowley), jak i same anio³y, pragn±ce zmusiæ braci do uleg³o¶ci i oddania siê we w³adzê Michaela. Jednym z takich anio³ów by³ Zachariasz, który pewnego dnia przeniós³ Deana do roku 2014, chc±c pokazaæ mu, jak bêdzie wygl±da³ ¶wiat, je¶li Winchester nie zgodzi siê przyj±æ do siebie Michaela. Ukaza³ mu ¶wiat rz±dzony przez Lucyfera w ciele Sama, zniszczony, opanowany przez ludzi zamienionych w zombie pod wp³ywem wirusa Croatoan. Jedynym o¶rodkiem ludzko¶ci by³ Camp Chitaqua, miejsce, gdzie udzielono schronienia tym, którzy przetrwali. Znajduje siê tam przysz³a wersja Deana, bardzo twardy i suchy wojownik, Chuck, cz³owiek, który w roku 2005 (czyli w "normalnym" czasie by³ prorokiem i mia³ wizje tego, co siê stanie), kilkunastu ¿o³nierzy i Castiel...który pod wplywem tego, co siê sta³o, straci³ ca³kowicie moc, nadziejê, jest ¶miertelny, pije alkohol, za¿ywa narkotyki, uprawia sex podczas orgii i po prostu czeka na ¶mieræ.
Oto, jak sam mówi o sobie:
FUTURE CASTIEL:
I think it had something to do with the other angels leaving. But when they bailed, my mojo just kind of— psshhew!—drained away. And now, you know, I'm practically human. I mean, Dean, I'm all but useless. Last year, broke my foot, laid up for two months.
DEAN:
So, you're human. Well, welcome to the club.
FUTURE CASTIEL:
Thanks. Except I used to belong to a much better club. And now I'm powerless. I'm hapless, I'm hopeless. I mean, why the hell not bury myself in women and decadence, right? It's the end, baby. That's what decadence is for. Why not bang a few gongs before the lights go out? But then that's, that's just how I roll.
W serialu to, co ujrza³ Dean, nie odnios³o skutku, nie zgodzi³ siê z Zachariaszem, wróci³ do swojego czasu i pokona³ Lucyfera tak, jak zosta³o opisane. W sezonie 6 zdarzy³o siê wiele wiêcej, ale nasz fanfic nie bêdzie opiera³ siê na prawdziwym sezonie 6, a bêdzie jego moj± w³asn±, prywatn± wersj±. Nastêpny post bêdzie zawiera³ opening oraz przedstawienie postaci wraz ze zdjêciami.
BlackFalcon dnia 3:10:13 26-09-11, w ca³o¶ci zmieniany 3 razy
A teraz obsada - dok³adnie taka sama jest w serialu:
Jared Padalecki - Sam Winchester
Jensen Ackles - Dean Winchester / Dean Winchester 2014
Misha Collins - Castiel
Jim Beaver - Bobby Singer
Jeffrey Dean Morgan - John Winchester
Mark Sheppard - demon Crowley
Sebastian Roche - anio³ Balthazar
Mark Pellegrino - Lucyfer 2005
Richard Speight Jr - archanio³ Gabriel
Misha Collins - Future Castiel (umieszczam inna fotkê przy tym samym aktorze, by podkre¶liæ ró¿nicê miêdzy oboma postaciami):
Opening:
http://www.viddler.com/explore/BlackFalcon/videos/7/
A oto odcinek 1...
--------------------------------------
Episode 1 - "The beginning" - "Pocz±tek"
Tego wieczora Dean Winchester czu³ wewnêtrzny niepokój. Dzieñ nie ró¿ni³ siê niczym od poprzednich, Lisa przygotowywa³a kolacjê w kuchni, Ben ogl±da³ jaki¶ film dostosowany do jego wieku, w okolicy gdzie¶ odezwa³ siê pies, za moment milkn±c, zapewne tak samo senny jak ca³y pi±tek.
Dlaczego wiêc potomek Johna, zmar³ego jaki¶ czas temu ³owcy duchów i innych stworzeñ z piek³a rodem, swoim szóstym zmys³em wiedzia³, ¿e co¶ siê wydarzy? Od jak dawna...roku, dwóch, a mo¿e trzech? - mieszka³ tutaj ze swoj± ma³± rodzin± i chocia¿ z ka¿dym nastaniem poranka obawia³ siê, ¿e kiedy¶ to siê skoñczy, teraz siê nie ba³. Teraz o tym WIEDZIA£.
Stan±³ przy oknie, patrz±c, jak deszcz powoli sp³ywa po szybie i znika gdzie¶ w ziemi, a ga³êzie tañcz± wespó³ z dosyæ silnym wiatrem. Pogoda nie by³a mo¿e bardzo nieprzyjemna, ale jak na obecny nastrój Winchestera, zbyt ponura. Nie móg³ siê ju¿ doczekaæ poranka i s³oñca, jakby ta gwiazda mia³a moc odsuwania wszystkich k³opotów.
- Posi³ek gotowy! - zawo³a³a jego dziewczyna, daj±c tym do zrozumienia, ¿e ma przyj¶æ i pomóc jej w przenoszeniu talerzy na stó³.
Nie by³ g³odny. ¯o³±dek mia³ nakarmiony dziwnymi przeczuciami, pewno¶ci±, ¿e gdy siê odwróci, musi przyjrzeæ siê zarówno Benowi, jak i Lisie, by dobrze zapamiêta³ widok, jaki rozpostar³ siê za jego plecami. Powinien wyryæ go sobie w sercu, by potem wracaæ do niego w chwilach zw±tpienia, gdy tego ju¿...nie bêdzie.
Odszed³ od okna w tej samej chwili, kiedy latarnia na zewn±trz wyda³a ostatnie tchnienie i zgas³a w towarzystwie jednego, krótkiego spiêcia.
***
Archanio³. Zabawne. Zacisn±³ palce d³oni w piê¶ci, by zaraz je rozprostowaæ i znów zagi±æ. Powtórzy³ t± czynno¶æ kilka razy, dopiero po chwili zdaj±c sobie sprawê, co robi. Przecie¿ powinien siê ju¿ przyzwyczaiæ. Jego cia³o nie zmieni³o siê ani odrobinê - o ile brakiem zmiany mo¿na nazwaæ rozpry¶niêcie siê na krwawe kawa³eczki po ca³ej okolicy, a potem jak gdyby nigdy nic pojawienie siê z powrotem w tym samym miejscu ca³ym i zdrowym.
Nie zmienia to faktu, ¿e wci±¿ siê cieszy³. Nikt przecie¿ nie chcia³by zgin±æ w ten sposób, od zwyczajnego, wrêcz obojêtnego poruszenia palcem nadêtego Lucyfera. Co prawda ten ruch spowodowa³, ¿e Castiel po prostu eksplodowa³, jednak¿e parê minut pó¼niej anio³ otrzyma³ kolejn± szansê.
W³a¶nie, szansê. I nowe moce. O¿ywi³ na przyk³ad Bobby'ego Singera, którego miny nie zapomni do koñca...hm, ¿ycia.
Mimo wszystko têskni³. Brakowa³o mu atmosfery tamtych dni. O tak, z pewno¶ci± nie momentu, kiedy kazano mu bawiæ siê w bombê z w³±czonym zapalnikiem autodestrukcji. Ani nie chwili, kiedy Dean namówi³ go - a raczej popchn±³ - do znajomo¶ci z pewn± kobiet± lekkich obyczajów. Castiel a¿ siê wzdrygn±³. Có¿ to za niemi³e do¶wiadczenie! I ten dom rozpusty! Seks, alkohol, zapewne narkotyki - obrzydliwo¶æ. I pomy¶leæ, ¿e Winchester lubi³ takie lokale.
Ale tak. To by³o to, czego nie mia³ tutaj, w niebie. Przyja¼ni. Woko³o anio³owie, ka¿dy za³atwia³ swoje sprawy, co jaki¶ czas wchodz±c do tego czego¶, co zapewne który¶ z braci nazwa³by po prostu pokojem i czego¶ od niego chcia³. ¯aden jednak nie wpada³ na pogawêdkê, raczej tylko zapytaæ o kolejne polecenia, rozkazy. Stanowisko zobowi±zuje. Jednak im wy¿sze, tym bardziej jest siê samotnym.
Kiedy kolejny interesant znikn±³ z pola widzenia - i to dos³ownie - Castiel westchn±³. Gdyby chocia¿ mia³ mo¿liwo¶æ...Nie, co za bezsens. Z nudów zacz±³ mówiæ sam do siebie.
- Te diabelskie... - przerwa³.
Odmówi³ szybko cich± modlitwê na przeprosiny za u¿ycie zakazanego s³owa w Domu Bo¿ym i kontynuowa³:
- ...erm, te urz±dzenia na pewno nie maj± zasiêgu Niebo - Ziemia. Poza tym co mu powiem? Hej, to ja, Castiel, mam ochotê siê rozerwaæ, bo czujê siê jak ziemski ksiêgowy?
Rozerwaæ. Skrzywi³ siê na to s³owo. Nie lubi³ go. I to bardzo.
I nie mia³ pojêcia, ¿e nied³ugo przestanie siê nudziæ. Przeciwnie, zacznie b³agaæ o powrót czasów, kiedy jedynym jego zajêciem by³o siedzenie na ty³ku i rozporz±dzanie ca³ym tym interesem.
***
Bobby Singer nie mia³ zmartwieñ. Odk±d odzyska³ sprawno¶æ, korzysta³ z ¿ycia na wiele sposobów. By³y to oczywi¶cie jak najbardziej legalne rozrywki, pocz±wszy od spacerów, a koñcz±c na wycieczkach w odleg³e miejsca. Zazwyczaj to, co robi³, kojarzy³o siê z tak prozaiczn± czynno¶ci±, jak chodzenie. Szybko, wolno, jak tylko sobie za¿yczy³. Zupe³nie, jakby chcia³ siê nacieszyæ swoimi nogami, póki...móg³ ich jeszcze u¿ywaæ.
Co za dziwna my¶l. Skarci³ sam siebie w duchu. Przecie¿ Lucyfer zosta³ zamkniêty w pu³apce, dziêki zgranemu dzia³aniu ca³ej ekipy. Wiêcej by³o w tym zas³ugi Deana i Sama oraz oczywi¶cie pewnego zbuntowanego anio³a, ale i on, Bobby, przyczyni³ siê z pewno¶ci± do zwyciêstwa.
Okupionego straszliw± tragedi±, ale jednak zwyciêstwa. Stracili wtedy Sama, m³odszego z Winchesterów. Wiedzieli jednak, na co siê porywaj± i co stawiaj± na szalê. Zreszt± Sam doskonale zdawa³ sobie sprawê, jak to siê mo¿e skoñczyæ. Powinni siê wiêc cieszyæ.
Czy mia³ wyrzuty sumienia? Nie, bo i dlaczego? Zrobi³ to, co do niego nale¿a³o i nic wiêcej nie móg³ na to poradziæ.
Dlatego bez najmniejszych oporów ustawi³ sobie na biurku zdjêcie obu przyjació³ - najlepszych, jakich mia³ w ¿yciu - Sama i Deana. Sta³o spokojnie, zupe³nie bez ruchu, jak zwyczajna fotografia. Bo przecie¿ ni± by³a, prawda?
Nie patrzy³ na ni± jednak zbyt czêsto. Rana nadal bola³a, w koñcu syn Johna mia³ przed sob± ca³e ¿ycie...to znaczy mia³by, gdyby by³ zwyczajnym cz³owiekiem. Pewnie dlatego Singer nie zauwa¿y³, jak w tej samej chwili, kiedy Dean uda³ siê do kuchni, by pomóc Lisie w nakrywaniu do sto³u, oczy Sama na zdjêciu rozb³ys³y na moment na ¿ó³to. I zaraz zgas³y.
BlackFalcon dnia 23:56:15 23-09-11, w ca³o¶ci zmieniany 2 razy
Nie widzia³am od razu bo w tygodniu nie ma mnie na internecie. Pojawiam siê tylko ¿eby zrobiæ zadania i od pi±tku do niedzieli jestem codziennie praktycznie.
Muszê ci przyznaæ, ¿e temat serialu jest bardzo trudny i czytaj±c nie mog³am siê po³apaæ. Musia³am siê co jaki¶ czas zatrzymywaæ i uwa¿aæ by nie zgubiæ w±tku. Wszystko jest dla mnie jak nie z tego ¶wiata. Ale mo¿e z czasem uda mi siê co¶ zrozumieæ. Bêd± jakie¶ w±tki mi³osne??
Póki co jak dobrze rozumiem to ci dwaj bracia chc± siê zem¶ciæ. I teraz jeden z nich nie ¿yje, tak?? A druga ma rodzinê?
Spodoba³ mi siê ten Castiel. Strasznie zabawna postaæ i z tego co widzê mia³ niez³e ¿ycie na ziemi. A teraz znów jest w niebie i chyba nie jest mu to w smak. Reszta to dla mnie jedna wielka zagadka, wiêc bêdê czekaæ dalej.
Aha, czyli jak co¶ mam wrzucaæ, to w weekendy, tak? .
Bo "Supernatural" to serial zakrêcony, z mnóstwem w±tków i wzajemnych powi±zañ, to, co siê wydawa³o nie zwi±zane z jedn± rzecz±, okazuje siê z ni± bardzo zwi±zane w kolejnym sezonie....Jak co¶, to pytaj, bardzo chêtnie na wszystko Ci odpowiem.
Co do w±tków mi³osnych, to nie mogê odpowiedzieæ bez spoilerów , ale mo¿e, mo¿e...Jednak¿e w SPN wiêcej jest horroru i dramatu, ni¿ mi³o¶ci, w oryginalnym SPN w±tków mi³osnych nie by³o tak wiele, ale jednak by³y. Czy to Ciê nie odstrasza? .
Oni chcieli siê zem¶ciæ, w serialu zabili demona, który zabi³ ich matkê, teraz jeden z nich praktycznie nie ¿yje (po¶wiêci³ swoje cia³o na przyjêcie Lucyfera, po czym skoczy³ do Klatki, która zamknê³a siê za nim i tak uratowa³ ¶wiat). Dean, starszy brat, wróci³ do domu Lisy i Bena, ludzi, którzy traktuj± go jak swoj± rodzinê i leczy rany po stracie brata. A Castiel (mój ukochany bohater, cieszê siê, ¿e go tak lubisz pomaga³ im w tym wszystkim i teraz wróci³ do Nieba. Cas to w ogóle artysta, w serialu on na pocz±tku by³ "sztywnym" ¿o³nierzem Boga, a jak pozna³ braci, to siê zmienil i momentami takie jaja - zazwyczaj przez przypadek - odstawia³, ¿e hej. Wyobra¼ sobie, ¿e on w ogóle nie wiedzia³, do czego s± komórki, o zobacz:
http://www.youtube.com/watch?v=zoak_xF4Kh4
Crowley, który wyst±pi w tym odcinku, to taki demon - wnerwiacz, który wszystkim gra na nerwach, ale ma spore moce i nie tak ³atwo siê go pozbyæ. W zatrzymaniu Apokalipsy mia³ swój maleñki udzia³, ale tylko dlatego, ¿e ba³ siê o w³asny los. Sweeper, czyli Wymiatacz, to mój oryginalny pomys³.
Episode 2 - "Sweeper" - "Wymiatacz"
To by³ zwyk³y bar, daleko st±d, porzucony gdzie¶ na krañcu stanu, jakby zapomniany przez swojego stwórcê. Za lad± stawali ju¿ ró¿ni, czy to lepsi, czy gorsi barmani, ale jedno zawsze by³o najwy¿szej próby - trunki. Nigdy, przenigdy nikt jeszcze nie narzeka³ na smak alkoholu. Na obs³ugê, czysto¶æ, cokolwiek. Ale nie na lej±cy siê strumieniami p³yn.
Ten dzieñ by³ inny od poprzednich. Od wszystkich wcze¶niejszych, nale¿y dodaæ. W przeciwieñstwie do deszczowego wieczora w okolicy domu Winchestera, tutaj panowa³ zaduch. Nie by³a to jednak duchota taka, jaka opanowuje ludzi podczas upalnego lata. Chodzi³o bardziej o atmosferê wewn±trz baru. By³o tak gêsto, jakby kto¶ rozpyli³ w powietrzu smo³ê.
Centrum tego dziwnego zjawiska zdawa³o siê znajdowaæ przy stoliku umieszczonym w najdalszym k±cie pomieszczenia. Siedzia³ tam jednak zwyczajny cz³owiek, mê¿czyzna, bia³y, o spokojnym spojrzeniu. Owszem, lustrowa³ nim zebranych, ale nie wszczyna³ ¿adnej bójki, pi³ tylko to, co zamówi³ kilka godzin temu.
S±czy³ jeden pucharek alkoholu ju¿ od tak d³ugiego czasu. Nikt siê nie dziwi³, nikt nie zadawa³ pytañ. Czasem tylko kto¶ rzuci³ ukradkowe spojrzenie na m³odzieñca, ale zaraz szybko odwraca³ wzrok. Nie, ¿eby siê ba³. Ale kiedy tylko przez d³u¿sz± chwilê obserwowano go¶cia, wydawa³o siê, ¿e skupia on w sobie co¶ na kszta³t chmury i je¶li czyje¶ oczy zatrzymaj± siê na nim zbyt d³ugo, ta chmura po prostu wydostanie mu siê z ust i rozejdzie po knajpce.
Praw± rêk± rysowa³ jakie¶ sobie tylko znane wzory na le¿±cej na stole serwetce. Wydawa³oby siê, ¿e nie mia³y ¿adnego sensu, ot, takie sobie kre¶lenie czego¶ z nudów. Jednak¿e je¶li przyjrzeæ siê dok³adniej, palec wyra¼nie tworzy³ tylko jedno, jedyne s³owo - "Odpowiedzialny".
***
Nie by³ zadowolony, o nie. Z ca³± pewno¶ci± to uw³acza³o jego godno¶ci. Pos±dzony o zdradê, on, wielki demon Crowley? To siê nie mie¶ci³o w g³owie! Przecie¿ uratowa³ ca³± Ziemiê, ten pod³y ¶wiat, przecie¿ przez wspó³pracê z Winchesterami sprawi³, ¿e...
- Nic nie zrobi³e¶! - rykn±³ kto¶ z jego prawego boku, a on a¿ siê wzdrygn±³.
Za chwilê Crowley otrzyma³ potê¿ny cios w ¿o³±dek, a¿ zadzwoni³y kajdany, na których wisia³.
- Czytasz mi w my¶lach, Sweeper? - zdo³a³ zakpiæ demon mimo parali¿uj±cego bólu.
- Za moment wyrwê ci mózg z tej g³upiej czaszki, przestaniesz wtedy ¿artowaæ i ironizowaæ! - irytowa³ siê dalej oprawca Crowley'a. - Pomijam ju¿ twoje idiotyczne przywi±zanie do tej ludzkiej pow³oki, ale trzymanie z najbardziej poszukiwanymi z³oczyñcami obu ¶wiatów to ju¿ przesada! Co ty chcia³e¶, wyznaæ im wszystkie nasze plany?
- Nic nie wiem o ¿adnych planach! - wyjêcza³ demon. - Chcia³em jedynie uratowaæ w³asny ty³ek!
- I nie uda³o ci siê to! - wrzasn±³ tamten, przy okazji wal±c z ca³ej si³y swoj± ofiarê w twarz. - Zatrzymali Apokalipsê bez twojej pomocy, nie by³e¶ obecny przy ich wielkim triumfie!
- Ale gdyby nie pier¶cienie, nic by nie zrobili! - odwa¿y³ siê Crowley. I zaraz tego po¿a³owa³.
- Szkoda tylko, ¿e dzia³a³e¶ bez porozumienia ze mn±! - oddech Sweepera prawie zmiót³ biednego demona ze ska³y, do której ten¿e by³ przykuty. - Wystarczy³oby, ¿eby który¶ z nich zorientowa³ siê, co maj± w rêce, a to nie Lucyfer by³by twoim najwiêkszym zmartwieniem! To by³a nasza przepustka do zwyciêstwa!
- Zwyciêstwa? - zdziwi³ siê wisz±cy.
- Owszem! Ty chyba naprawdê nic nie wiesz - zorientowa³ siê Sweeper. - Wyobra¼ sobie, ¿e posiadacz tych pier¶cieni mo¿e nie tylko wsadziæ zbuntowanego syna Bo¿ego do klatki, ale równie¿ zapanowaæ nad tym nêdznym ¶wiatem ot tak, jakby wysmarkiwa³ sobie nos! Wystarczy tylko znaæ kilka s³ów i mieæ do kompletu jeszcze jeden przedmiot.
- Jaki? - Crowley powa¿nie siê zainteresowa³.
- Nie licz, ¿e go zdobêdziesz! - zadrwi³ jego rozmówca. - On na pewno ci go nie da.
- Kto? - wypytywanie to zawsze dobry sposób na odsuniêcie uwagi Sweepera od faktu, ¿e dawno nie uderzy³ demona.
- Skrzydlaty - szepn±³ Wymiatacz. - Ale wiesz co? Mnie na pewno odda z rado¶ci±. A potem siê przede mn± pok³oni. Jak wszyscy!
¦miech odbi³ siê od ¶ciany, gdy Sweeper wychodzi³.
***
To by³o dziwne, bardzo dziwne. Owszem, prze¿y³ bardzo...interesuj±ce chwile, niektóre do¶wiadczenia mo¿na nawet nazwaæ...niezwyczajnymi, jak to z alkoholem, albo obudzenie siê w szpitalu bez pieniêdzy i prawie bez mocy, ale ¿adne nie by³o porównywalne z uczuciem pulsuj±cego bólu g³owy. Anio³y nie miewaj± migreny. Archanio³y te¿ nie, gwoli ¶cis³o¶ci.
Chocia¿ sk±d niby mia³ to wiedzieæ, skoro nigdy wcze¶niej nie pe³ni³ takiej funkcji? Mo¿e to ogólnie znana cecha, a on po prostu o tym nie wiedzia³? Ale nie, ¿aden ze znanych mu archanio³ów nie wygl±da³, jakby pilnie potrzebowa³ pastylki na tak niespotykan± dolegliwo¶æ.
Zamkn±³ na moment oczy, chc±c uspokoiæ nat³ok my¶li i wra¿eñ, biel pokoju nagle sta³a siê dra¿ni±ca i powodowa³a md³o¶ci. Pierwszym odruchem by³o pojawienie siê w jego wyobra¼ni obrazu muszli klozetowej, ale zaraz potem nadesz³o nieprzyjemne zrozumienie, ¿e w Niebie nie posiadaj± tak przydatnego przedmiotu.
Zakrêci³o mu siê w g³owie z bólu, stara³ siê czego¶ chwyciæ, ale nie móg³. Woko³o by³o pusto. Tutaj nie potrzebowano sto³ów, krzese³, niczego takiego. Nie mia³ siê wiêc czego z³apaæ i kiedy mdla³, opad³ na pod³ogê jak zeschniêty li¶æ. Zd±¿y³ jednak us³yszeæ w g³owie jeden, krótki syk:
- Módl siê. On siê przebudzi³.
Episode 3 - "Impala" - "Impala"
Impala. Zwyczajny samochód mokn±cy w deszczu. Nie, nazwanie tej maszyny zwyk³± by³oby b³êdem i to wielkim. Chocia¿ strugi wody oblewa³y j± coraz bardziej, gdy¿ sta³a na powietrzu, nikomu z zebranych w pobliskim domu nie przysz³oby do g³owy tak jej okre¶laæ. Dla Lisy by³a to czê¶æ jej ukochanego Deana, a wiêc tak samo wa¿na, jak i dla Winchestera. Nigdy nie pozna³a prawdy o tym, jak ogromn± rolê odegra³ pojazd w walce z Lucyferem, ale kobieta nie mia³a pojêcia ani o Apokalipsie, ani o ¶mierci Sama, o niczym.
Tak, Dean nie powiedzia³ wtedy nic ponad krótkie: "Sam odszed³. Nie wróci". Nie wyja¶ni³ nic wiêcej, a ona nie pyta³a. Zajê³a siê zdruzgotanym cz³owiekiem, jaki pewnego dnia stan±³ na jej progu i bardziej interesowa³o j± przywrócenie go do normalnego stanu, ni¿ zaspokojenie w³asnej ciekawo¶ci.
Skoñczyli posi³ek, kiedy nagle Ben zada³ to jedno, ale tak wa¿ne pytanie:
- Tato? - tak zwraca³ siê do Winchestera, chocia¿ Dean nigdy nie rozmawia³ z Lis± na ten temat. Obaj mê¿czy¼ni, ma³y i du¿y, przyzwyczaili siê jednak do siebie na tyle, by zawi±za³a siê miedzy nimi tak powa¿na wiê¼. - Dlaczego twój samochód sam jedzie?
- Co? - zdziwi³ siê partner Lisy, przez moment nie rozumiej±cy, o co chodzi ch³opcu. My¶la³ o zupe³nie czym¶ innym, pytanie wyrwa³o go z rozwa¿añ i wspomnieñ walki Lucyfera z Micha³em.
- S³yszê silnik! - zwróci³ mu uwagê Ben.
Wtedy i do uszu syna Johna dotar³ ten d¼wiêk. Istotnie, na zewn±trz wyra¼nie da³o siê s³yszeæ odg³os pracuj±cego napêdu. Co prawda Impala nadal sta³a w miejscu, ale trzês³a siê od rosn±cego huku.
- Wy³±cz to! - krzyknê³a Lisa. - Uszy mi pêkn±!
Dean stara³ siê nie daæ opanowaæ przeczuciu, którego go ogarnê³o. Wiedzia³, ¿e ¿adna rzecz nie uruchamia siê sama z siebie, a zbyt wiele mia³ ju¿ do czynienia z podobnymi przypadkami, by nie wiedzieæ, co to mo¿e oznaczaæ. Skoczy³ ku kryjówce umieszczonej w pokoju jego i Lisy; za moment wracaj±c ze strzelb± w rêce.
- Zostañcie tutaj! - rzuci³ do swojej rodziny, po czym wyszed³ przed dom.
Kiedy siê rozejrza³, w pobli¿u nie by³o nikogo. Impala wci±¿ ha³asowa³a, jakby nigdy nie mia³a przestaæ. Ostro¿nie zbli¿y³ siê do pojazdu. Dopiero wtedy wci±gn±³ ze ¶wistem powietrze.
***
Jakkolwiek anio³y i demony raczej nie chcia³y mieæ ze sob± nic wspólnego, tych dwóch co¶ ³±czy³o. Tak samo Crowley, jak i Castiel zachowali taki sam wygl±d, jaki mieli na Ziemi. Polubili chodzenie w swoich "skórach", mimo ¿e w ten sposób odcinali siê od reszty pobratymców jeszcze bardziej. Chocia¿ po ostatnich zdarzeniach i tak skazani byli na banicjê - mo¿e demon mia³ gorzej, ni¿ Cas, ale i nowy archanio³ ³atwo nie mia³.
Jak teraz. Kiedy zebra³ siê z pod³ogi, z rado¶ci± zauwa¿aj±c, ¿e ci¶nienie przesta³o roz³upywaæ mu czaszkê, poczu³ co¶ mokrego pod nosem. Jasne, krew. Wytar³ siê kilkakrotnie rêkawem - czerwonego p³ynu by³o dosyæ sporo - martwi±c siê coraz bardziej - có¿ to za moc zdolna by³a wtargn±æ do Nieba i wywo³aæ u niego takie objawy? I kto, u licha, siê przebudzi³?
- U licha? Zaczynam przeklinaæ - zniesmaczy³ siê g³o¶no.
Zanim zd±¿y³ siê zastanowiæ, zjawi³ siê przed nim jeden z pomniejszych anio³ów, niejaki Aiden.
- Crowley zosta³ porwany! - wyrzuci³ z siebie pocz±tkuj±cy ¶wietlisty ch³opak.
- Przez kogo? - zainteresowa³ siê Cas. Jako Szeryf Nieba musia³ siê dowiedzieæ, chocia¿ w ogóle nie darzy³ sympati± tego irytuj±cego demona.
Szeryf Nieba. Okre¶lenie nadane przez Deana przypad³o mu do gustu, to prawda. Nie zamierza³ jednak u¿ywaæ go na codzieñ, po prostu...Có¿, równie¿ anio³y potrzebuj± czasem podbudowaæ w³asne ego, czy¿ nie?
- Kr±¿± s³uchy, ¿e przez Sweepera - wyszepta³ Aiden, rozgl±daj±c siê na boki, jakby obawia³ siê, ¿e kto¶ ich pods³uchuje.
- Wymiatacz? - skrzywi³ siê archanio³. - A co on mo¿e chcieæ od tego nêdznego os³a?
- Podobno Sweeper bardzo siê w¶ciek³, kiedy zorientowa³ siê w poczynaniach Crowley'a. Uwiêzi³ go i torturuje, na dodatek podobno chce zdobyæ co¶, co zmajduje siê na Ziemii i jest w posiadaniu ¶miertelnika.
- Co to takiego?
- Nie mam pojêcia, szefie. Wiem tylko, ¿e to nic dobrego.
- Tyle, to i ja wiem - roze¼li³ siê Castiel. Nie by³ z³y na ch³opaka, w koñcu nie mia³ prawa wymagaæ, by zastêpowali Boga i wiedzieli o wszystkim, ale w pewnym momencie po prostu siê wystraszy³. Co¶ siê szykowa³o, a on nie mia³ pojêcia, o co chodzi.
***
Cz³owiek z pucharkiem skoñczy³ wreszcie swój napój i wyszed³ przed bar. Ludzie wewn±trz odetchnêli z ulg±, powietrze od razu sta³o siê l¿ejsze, powróci³ gwar g³o¶niejszych rozmów i ¶miechy. M³odzieniec - bo mê¿czyzna ten nie móg³ mieæ wiecej, ni¿ trzydzie¶ci lat - powolnym krokiem uda³ siê wzd³u¿ wij±cej siê przy knajpce drogi w zachodni± stronê, niespiesznie, jakby nikt na niego nie czeka³. W rêce nadal mia³ t± sam± serwetkê, która wcze¶niej zabra³ z budynku. Nie by³a ona jednak czysta, jak mo¿naby siê spodziewaæ. W tych samych miejscach, gdzie uprzednio znajdowa³ siê palec tajemniczej postaci, pojawi³y siê smugi koloru dziwnie przypominaj±cego krew. Zastyg³± i odbarwion±, ale jednak krew.
Po d³u¿szej chwili wêdrówki zatrzyma³ siê, u¶miechn±³ pod nosem i szepn±³ cicho:
- Mój Bo¿e, jak mi³o jest czasem spacerowaæ sobie o zachodzie s³oñca. Ale spieszê siê, niestety.
Sekundê pó¼niej szosa by³a pusta.
***
W przeciwieñstwie do okolic domu starszego z Winchesterów. Tam, przy wci±¿ nêkanej spazmami silnika Impali, sta³ Dean i nie móg³ wykonaæ ani jednego ruchu. Strzelba dr¿a³a mu w d³oni, ale by³a opuszczona na dó³, ku ziemii, jakby jej ciê¿ar by³ zbyt du¿y dla jego rêki.
- Sammy...- szepn±³ cicho Dean, nie mog±c uwierzyæ, ¿e patrzy w³a¶nie na co¶ tak blisko zwi±zane z jego m³odszym bratem. £zy same nalecia³y mu do oczu, chocia¿ stara³ siê mrugaæ, by je powstrzymaæ.
Pewnie dlatego nie zauwa¿y³, ¿e latarnia na zewn±trz za¶wieci³a siê ponownie - co by³o o tyle dziwne, ¿e ¿arówka spali³a siê przy poprzednim mrugniêciu - i skona³a w ostatnim b³ysku.
Z tego samego powodu nie dostrzeg³ równie¿ mê¿czyzny stoj±cego tu¿ pod ni±. Na ustach tej¿e osoby b³±ka³ siê ironiczny u¶miech.
BlackFalcon dnia 0:15:11 24-09-11, w ca³o¶ci zmieniany 1 raz
A wiêc odcinki narazie dopiero dam na telefon, wiêc skomentuje obszerniej dopiero gdzie¶ wieczorem.
Ale nie mog³am siê powstrzymaæ by napisaæ, ¿e ogl±dnê³am kilka na YouTube filmików z tym Cas. Niby taki sztywny siê wydaje, a takie zabawne ma momenty, ¿e nie kiedy nie mog³am powstrzymaæ siê od ¶miechu. Chêtnie bym obejrza³a serial, ale to jeszcze zobaczê czy znajdê czas. Do tego ten Castiel jest przystojny. Tak jak podoba mi siê jeden z tych braci - Dean.
Szczególnie spodoba³ mi siê ten filmik:
http://www.youtube.com/watch?v=u2XpWtF0jQI
Rzadko zdarza mi siê ogl±daæ a tym bardziej czytaæ tego typu historie, ale tutaj akurat siê skuszê. Wiêc jak przeczytam kolejne dwa odcinki to zobaczê jak to bêdzie i czy mi przypadnie do gustu - ale my¶lê, ¿e tak. A jakie by³y w filmie w±tki mi³osne? Braci czy tego Castiela te¿?
A wiêc wracam wieczorem.
Przyznam, ¿e z niecierpliwo¶ci± czekam na Twój komentarz. Mam nadziejê, ¿e nie zniechêcisz siê brakiem scen mi³osnych . Przyznajê, ¿e SPN jest zupe³nie ró¿ne od "PiM" i czego innego mo¿na siê tu spodziewaæ. To bardziej historia o braterskiej mi³o¶ci, przyja¼ni i walce z tym...co nieuniknione.
Jednak¿e odpowiem Ci na Twoje pytania, usi³uj±c unikn±æ spoilerowania.
Je¿eli chodzi o sceny mi³osne, czy te¿ jakikolwiek romans, to Dean w serialu jest typem kobieciarza, chêtnie podrywa co ³adniejsze kobiety (nic dziwnego, ¿e mu siê to udaje, z takim wygl±dem!), jednak¿e nie zwi±za³ siê jednak z nikim na sta³e - ¿ycie ³owcy nie jest dobr± drog± do zwi±zku, a pamiêtaj, ¿e w ka¿dej chwili takiej kobiecie grozi³oby ¶miertelnie niebezpieczeñstwo. Lisa jest osob±, z któr± czuje siê dobrze i byæ mo¿e nawet w g³êbi duszy chêtnie by z ni± osiad³, ale prawdziwa czê¶æ jego charakteru wie, ¿e nie wolno mu jej nara¿aæ, poza tym polowania to jego ¿ycie.
Sam Winchester mia³ kiedy¶ dziewczynê, któr± bardzo kocha³, jednak¿e demony mia³y dla niego inny plan i próbowa³y odci±gn±æ od niego wszystko to, co kocha³. Jessica skoñczy³a w mêkach, p³on±c w ogniu na suficie, podobnie, jak Mary, jego matka.
Trudno bêdzie obu braciom pozbieraæ siê po czym¶ takim...W serialu Sam romansowa³ jeszcze z demonem o imieniu Ruby, ale skoñczy³o siê dosyæ niemi³o i to dla niego.
Castiel to osobna historia, moja ukochana postaæ (i aktor! Misha Collins jest cudownym aktorem, ale i cz³owiekiem, przy okazji ma tak genialne poczucie humoru, ¿e zdoby³ moje serce w kilka sekund. Polecam Ci poczytanie o tym wiêcej...i przyjrzenie siê jego oczom .
Wracaj±c jednak do postaci Castiela - jak pewnie zauwa¿y³a¶ na filmiku (jeden z moich ulubionych , Cas nie za bardzo mia³ do¶wiadczenie z kobietami (w koñcu jest anio³em i pewnie widzia³a¶, jak skoñczy³a siê wizyta w miejscu, do którego zaci±gn±³ go Dean . Cas zacz±³ opowiadaæ kobiecie, ¿e to nie jej wina, ¿e ojciec j± opu¶ci³ w dzieciñstwie, ta go walnê³a, zaczê³a krzyczeæ i zawo³a³a ochronê .
Kim innym jest Future Castiel, cz³owiek, którego Dean Winchester spotka³ tylko w jednym epizodzie, tym, kiedy Zachariasz przeniós³ go do przysz³o¶ci (jednej z jej wersji), by zmusiæ go do zgodzenia siê na plan archanio³a Michaela. Jak ju¿ wiesz z tekstu tam wy¿ej, w tej wersji przysz³o¶ci Cas (zwany w SPN po prostu Future Castielem) zmieni³ siê i po stracie mocy nie tylko zacz±³ piæ i za¿ywaæ narkotyki, ale i uprawiaæ sex z kobietami. Losy jego i wszystkich pozosta³ych "przysz³ych wersji" naszych bohaterów skoñczy³y siê tragicznie, za to w moim ficku oczywi¶cie nawi±¿ê do tragicznego zakoñczenia ¿ycia naszych bohatetrów w "wersji 2014" z serialu, ale równocze¶nie powi±¿e to w ten sposób, ¿e stworzy to - mam nadziejê - w miarê spójn± ca³o¶æ. Innymi s³owy, byæ mo¿e nasi bohaterowie, ¿yj±cy w roku 2005, spotkaj± tych z roku 2014 jeszcze raz...A kto wie, co siê wtedy zdarzy...
BlackFalcon dnia 17:04:22 25-09-11, w ca³o¶ci zmieniany 1 raz
Wiesz, ¿e przez ciebie mam ochotê zobaczyæ ten serial, ale ma tyle sezonów, ¿e pewnie d³ugo mi by sz³o nadrabianie, a ja nie lubiê byæ w tyle. Ju¿ nie¼le nadrabiam TVD, bo dopiero w wakacje zaczê³am ogl±daæ. I tak samo nadrabia³am nie¼le kiedy¶ GG, ale i tak po 3 sezonie tym siê znudzi³am, bo serial siê zepsu³ wg mnie.
Wracaj±c jednak do SPN to dziêkujê za sprostowania. I za opisy tych w±tków mi³osnych. Wiesz?? Nie liczê, ¿eby¶ mnie tu obsypywa³a w±tkami mi³osnymi w tym, bo wiem, ¿e przy takich opowiadaniach/ serialach jest to trudne. Bo tu bardziej wchodzi w grê akcja. Nie jestem przyzwyczajona, nie bêdê przeczyæ. Ale obiecujê czytaæ w miarê swoich mo¿liwo¶ci i kto wie? Mo¿e akurat mi siê spodoba. Tym bardziej, ¿e lubiê twój styl pisania i je¿eli zamierzasz w akcje wple¶æ trochê humoru i mo¿e czasem jak±¶ malutk± nutkê mi³o¶ci to jestem za! I bêdê czytaæ.
A teraz przejdê do 2 i 3 odcinka. Przeczyta³am go ju¿ wczoraj i ju¿ muszê zagl±dn±æ jeszcze raz, bo taki mêtlik w g³owie, ¿e ju¿ nie pamiêtam wszystkiego dok³adnie.
Ale ju¿ sobie szybko przypomnia³am. Te ca³e demony, te moce to jak dla mnie jaka¶ czarna magia. Chocia¿ nie do koñca... bo przecie¿ ogl±da³am Czarodziejki i to wszystkie 8 sezonów, wiêc wiem mniej wiêcej jak to dzia³a z tymi wszystkimi demonami, dobrymi lud¼mi, anio³ami i duchami. Wiêc bêdê mniej wiêcej czaiæ o co biega.
Ten go¶æ z tego baru mnie zaintrygowa³. Któ¿ to mo¿e byæ?? Kompletnie nie mam pojêcia, bo nie mia³am styczno¶ci z serialu, ale w nastêpnych odcinkach mam nadziejê, ¿e wszystko zacznie mi siê rozja¶niaæ i bêdê mniej wiêcej chodziæ o kogo i o co biega.
I to wszystko co spotka³o Deana. Samochód jego brata, który sam siê w³±czy³, a raczej silnik, tak? Chocia¿... zapewne nie sam. I ta tajemnicza osoba, która pod koniec odcinka siê pojawi³a. Chyba nie ma zbyt dobrych zamiarów wobec Deana?
Podoba³o mi siê, ¿e synek Lisy zwraca³ siê do Deana "tato".
Twój Castiel jest ¶wietn± postaci±. Co¶ czujê, ¿e z twojego opowiadania bardzo go polubiê, bo jego sceny s± jak¿e zabawne i przepe³nione tak± sympati±. Wróci on jeszcze na ziemiê? Ciekawa by³abym jego losów na tamtym ¶wiecie.
Obejrzyj, obejrzyj, tylko pamiêtaj, ¿e przez pierwsze 2 sezony bracia tylko je¿d¿± i morduj± potwory . Dopiero wprowadzenie Castiela o¿ywi³o serial i nie mówiê tak tylko dlatego, bo jestem jego fank±.
Akurat o SPN mogê mówiæ zawsze i wszêdzie, wiêc nie masz mi za co dziêkowaæ. Staraj±c siê trzymaæ kanwy serialu nie mogê za bardzo wplataæ tu w±tków mi³osnych, co nie znaczy, ¿e takowych nie bêdzie, bo piszê o ludziach i to wbrew pozorom du¿o bardziej samotnym, ni¿ inni...
Dziêki, ¿e lubisz mój styl pisania . A ja w poprzedniej wypowiedzi próbowa³am daæ Ci ma³y spoiler odno¶nie interesuj±cych Ciê rzeczy .
Co ¶mieszniejsze, w jednym z odcinków "Czarodziejek" zagra³ Misha Collins, czli mój Castiel .
Skoro dasz sobie radê, bo masz niez³e pod³o¿e serialowe, to raczej nie powinno byæ ¼le .
Ten go¶æ z baru niekoniecznie musi byæ powi±zany z kimkolwiek z serialu w oryginale, pamiêtaj, ¿e ja wprowadzam swoje postaci, jak na przyk³ad Sweeper. Ale facet z baru, to ten sam, co stoi pod latarni± .
Jedna wa¿na rzecz - praktycznie przy ka¿dym pojawieniu siê (nie zawsze, ale barzo czêsto) demonów, czy innych zjawisk z innego ¶wiata, towarzyszy w³±czenie siê silnika, miganie ¶wiat³a, czy co¶ w tym stylu. Jak Castiel wkracza³ (i to dos³ownie w serial, lampy prawie trzaska³y:
http://www.youtube.com/watch?v=dZ9HvhteCDc
Dziêki za s³owa sympatii pod adresem Casa. Ju¿ dawno nie by³am tak przywi±zana do ¿adnej serialowej postaci, jak do niego. Mo¿e dlatego czujesz w³o¿on± w niego sympatiê? Pewnie, ¿e wróci .
Ma³y offtop - w oryginalnym serialu cholernie siê teraz o niego martwiê...Ale wróæmy do mojego ficka...
EDIT: Dopiero teraz zauwa¿y³am, ¿e wrzuci³am 3 zamiast 2 epizodów O.o . Na szczê¶cie s± krótkie .
Episode 4 - "Crowley" - "Crowley"
Crowley wi³ siê, ale nie mo¿na okre¶liæ jego wicia siê jako skrêcania z bólu. By³o to wicie siê i¶cie demoniczne, godne najwiêkszego plugawego jêzyka, a mianowicie wicie siê - wci±¿ wisz±c na ³añcuchach - w poddañczych uk³onach przed bardzo ludzko zirytowanym Wymiataczem:
- Je¶li mnie uwolnisz, pomogê ci znale¼æ ten przedmiot, dostarczê ci go! I zapanujesz nad tym ¶wiatem!
- Ale ja nie muszê go znajdowaæ - odpar³ mu Sweeper. Gdyby by³ cz³owiekiem, zapewne ziewn±³by z nudów przy tej odpowiedzi. - Ja dobrze wiem, gdzie on jest. Mówi³em ci to zreszt± ju¿ przecie¿.
- Tak, tak, pamiêtam, ale podobno potrzebujesz jeszcze pier¶cieni Je¼d¼ców, a ja mogê zdobyæ je z ³atwo¶ci±. Winchester mi ufa, wystarczy, ¿e spotkam siê z nim i powiem, ¿e dziêki tym pier¶cieniom wróci jego braciszek, albo co¶ w tym rodzaju.
- Ty ma³y szczurze - zniesmaczy³ siê Wymiatacz. - Chcesz zdradziæ swoich przyjació³. Ale wiesz co? U³atwi³by¶ mi sprawê. Problem jest jednak inny - po pierwsze, nie k³am, ¿e Dean darzy ciê zaufaniem, bo tak nie jest. Pomog³e¶ im, zgoda, ale w ostatniej chwili znikn±³e¶ i nie obchodzi³o ciê, co siê z nimi dzieje. Po drugie, akurat ta misja jest tak banalna, ¿e mo¿e i da³by¶ sobie z ni± radê. Jednak bardziej warto¶ciowy jest inny przedmiot, a po ten muszê udaæ siê sam.
- Ten, który jest w posiadaniu którego¶ z anio³ów, tak? - próbowa³ udawaæ inteligentnego Crowley.
- Dok³adnie ten sam. Z tym, ¿e nie ma go "który¶ z anio³ów", a taki jeden, co ostatnio namiesza³ tak straszliwie, ¿e mia³em ochotê w³asnorêcznie skrêciæ mu kark. Na szczê¶cie dowiedzia³em siê, ¿e najpierw muszê mu co¶ odebraæ, a potem dopiero mogê pokazaæ mu, co o nim my¶lê.
- Znam tego biedaka?
- Oczywi¶cie. Mówi ci co¶ imiê "Castiel"?
***
Przez ca³y ten czas Dean stara³ siê opanowaæ, nie rozkleiæ siê zupe³nie, nie poddawaæ uczuciu rozpaczy, chocia¿ wiedzia³, ¿e jego brat jest stracony na zawsze. Nigdy wiêcej nie przytuli ma³ego Sama, nigdy ju¿ siê z nim nie pok³óci, to koniec ich wzajemnej podró¿y, misji, czegokolwiek. Ta bezdenna otch³añ poch³onê³a nie tylko m³odszego Winchestera, ale i duszê starszego z nich. Razem upadli w sam ¶rodek czego¶, co w jednej chwili zamknê³o siê i na zawsze odciê³o ich od siebie.
Dlaczego wiêc teraz na przednim fotelu samochodu le¿a³ sobie spokojnie, zupe³nie nie¶wiadomy wra¿enia, jakie wywo³a³, skromny breloczek do kluczy, który Sam mia³ zawsze przy sobie? By³a to pami±tka, jeden z prezentów, jaki dosta³ od Deana, kiedy razem dorastali, czekaj±c na powrót ojca...Jeden z jego powrotów. Sammy bardzo siê wtedy ucieszy³, na przedmiocie naklejono bowiem znaczek jego ulubionej dru¿yny basseballowej. Nosi³ go potem zawsze przy sobie i z pewno¶ci± mia³ go wtedy, kiedy...gin±³. Jakim wiêc cudem le¿y sobie teraz tutaj ta tak niewinna rzecz i sprawia, ¿e Deanowi ³zy stoj± w oczach?
Czy¿by Impala zosta³a nawiedzona przez ducha jego brata, a ha³as silnika by³ zwiastowaniem odwiedzin Sammy'ego? Czy to mi³o byæ pocieszenie, znak, by Winchester nie czu³ siê tak bardzo samotny i mia³ ¶wiadomo¶æ, ¿e jego brat nad nim czuwa?
- Co chcesz mi powiedzieæ, braciszku? - szepn±³ Dean. - Wróci³e¶, ale po co?
- Och, a ju¿ siê ba³em, ¿e nigdy go ju¿ nie odnajdê! Dziêki, stary! - rozleg³ siê czyj¶ g³os, zbli¿aj±cy siê wraz z krokami do pojazdu.
- Co? - syn Johna drgn±³, ca³kowicie zaskoczony.
Odwróci³ siê w stronê mówi±cego i serce w nim zamar³o. To nie mo¿e byæ prawda, kto¶ siê nad nim znêca, zsy³a halucynacje.
- Czemu nic nie mówisz, czy¿by¶ siê nie cieszy³ z mojej wizyty? - barwa tonu sta³a smutna, jakby wypowiadaj±cy te s³owa odczuwa³ jak±¶ przykro¶æ. - A mo¿e przez te kilka lat tak bardzo spodoba³o ci siê ¿ycie z Lis±, ¿e nie interesuje ciê ju¿ mój powrót?
- Ale przecie¿ ty nie ¿yjesz! - Umys³ protestowa³, mózg protestowa³, a serce rwa³o siê do tego mê¿czyzny, do cz³owieka stoj±cego przed Deanem i wyci±gaj±cego do niego rêce. Jakby nigdy nic siê nie sta³o.
- B³±d - Sam spowa¿nia³. - Wpad³em tylko do klatki, tak, jak ustalili¶my, a potem siê z niej wydosta³em, zostawiaj±c tam Lucka. Szarpa³ siê, ale nie uda³o mu sie wyj¶æ razem ze mn±. Sam jestem tym bardzo zaskoczony, ale widocznie krew, której tak wiele wypi³em przed wspóln± akcj±, da³a mi tak± si³ê.
- Jaki mam dowód, ¿e nie jeste¶ demonem, albo czymkolwiek, zes³anym tylko po to, by mnie wypróbowaæ, drêczyæ, cokolwiek? - spyta³ Dean, prze³ykaj±c kolejn± ³zê. By³ na siebie z³y, ¿e ma¿e siê jak baba, ale czy ktokolwiek z nas zachowa³by siê inaczej w tej sytuacji?
- Nie wiem, oblej mnie, czymkolwiek chcesz, przetestuj na ka¿dym mo¿liwy sposób, wypytaj o wszystko, ja i tak nie dam ci innej odpowiedzi.To ja i nic na to nie poradzisz - u¶miechn±³ siê Sam.
- A ten breloczek? A Impala? Co to wszystko ma znaczyæ?
Po raz kolejny w ¿yciu Dean marzy³, by kto¶ zdj±³ z jego umêczonych ramion odpowiedzialno¶æ, by kto¶ inny zdecydowa³, co ma robiæ - czy zaufaæ temu...czemu¶ przed nim, czy raczej odrzuciæ i byæ mo¿e cierpieæ do koñca ¶wiata? Czemu nie ma przy nim ojca, czemu jego rodzina jest skazana na wieczn± mêkê, czemu musi podejmowaæ tak straszliwe wybory i to sam? Bo zostali wybrani przed jakie¶ wiêksze si³y do rozgrywek o ten nêdzny kawa³ek Kosmosu, jakim by³a Ziemia?
- Dean...Ju¿ zapomnia³e¶, ¿e podczas pojawiania siê istot z innego ¶wiata czasami dziej± siê takie rzeczy? Ale mo¿e nie stójmy tutaj przez ca³± noc, wejdziemy mo¿e do ¶rodka i tam opowiem ci wszystko? Tobie i twojej nowej rodzinie?
- Nie! - starszy Winchester z potwornym wysi³kiem podniós³ broñ, która nagle sta³a siê ciê¿ka - tylko w jego umy¶le, bo musia³ mierzyæ prosto w brata, ale to nie zmienia³o faktu, ¿e ledwo j± uniós³. - Za nic na ¶wiecie nie wejdziesz do mojego domu!
- Czyli nadal mi nie wierzysz...- ponownie posmutnia³ Sam. - Mam propozycjê. Spytaj kogo¶, czy to ja. Wybierz sobie tego, który pomo¿e ci zrozumieæ. Sam wróci³e¶ z piek³a, a nie chcesz daæ wiary, ¿e i ja mog³em to zrobiæ. Zawsze lepszy, zawsze m±drzejszy, prawda, Dean?
M³odszy syn Winchestera zbli¿y³ siê do brata i nagle zmieni³ ton.
- Czy ty musisz mi wci±¿ udawadniaæ, jaki to ja jestem g³upi i nieodpowiedzialny? Wci±¿ gorszy, ten, którego trzeba kontrolowaæ, obdarzaæ tylko cz±stkowym zaufaniem, ten niebezpieczny, ten z³y? Cofnij siê, Dean, o tak, cofnij siê, niech w koñcu dotrze do ciebie, ¿e i ja co¶ mog³em osi±gn±æ, ¿e i ja jestem co¶ wart. A jak ju¿ siê z tym pogodzisz, mo¿e ³atwiej ci bêdzie przywitaæ mnie, jak nale¿y! Jako brata, a nie jako rywala, który wkroczy³ na twój teren i namiesza³ w twoim jak¿e bardzo sielankowym ¿yciu!
***
- Sweeper, Sweeper, Sweeper - pomrukiwa³ do siebie Castiel. - Czego on mo¿e chcieæ od tak nieistotnego Crowleya? Po co mu akurat ten demon, który zadawa³ siê z Winchesterami? Dlaczego zni¿y³ siê do poziomu kogo¶, kto jedynie chroni³ w³asny ty³ek, dostarczaj±c braciom pier¶cienie...
Zwolni³. Co¶ zaczê³o mu ¶witaæ.
- Pier¶cienie - powtórzy³, by zaraz zacz±æ rozumieæ - mo¿e nie wszystko, ale kawa³ki uk³adanki przypomina³y ju¿ nieco lepiej wzór na pude³ku. - Pier¶cienie! - krzykn±³ zaraz potem, zdawszy sobie sprawê, o czym wcze¶niej zapomnia³. - Muszê jak najszybciej powiadomiæ Deana!
Kiedy tylko to pomy¶la³, powinien znale¼æ siê w tej samej chwili przed domem Winchestera. Nic jednak siê nie dzia³o.
- Co to ma znaczyæ? Dlaczego wci±¿ jestem tutaj? Archanio³y nie maj± chyba innego sposobu przenoszenia siê na Ziemiê, nigdy jeszcze co prawda tego nie robi³em, odk±d dosta³em awans, ale dotarcie do Nieba nie by³o trudne...
Czu³ siê conajmniej idiotycznie - stoi oto w czym¶ na kszta³t gabinetu i nie mo¿e udaæ siê tam, gdzie chce, posiadaj±c moce równe Rafa³owi, Gabrielowi, czy któremu¶ z innych wysoko postawionych oficjeli.
- Do domu Deana! - wyrzek³ na g³os, jakby to mia³o cokolwiek pomóc.
Na pró¿no, jedyne, co zd±¿y³ zauwa¿yæ, to fakt, ¿e na moment zniknê³a mu noga. Na szczê¶cie zaraz siê pojawi³a.
- Do domu Deana Winchestera! - powtórzy³ w rozpaczy, gotów zacz±æ przeklinaæ. A to ju¿ by by³a oznaka ca³kowitej utraty cierpliwo¶ci u archanio³a.
Poskutkowa³o. Kiedy jednak siê rozejrza³, by³ chyba bardziej przera¿ony, ni¿ przed chwil±. A na pewno bardziej zniesmaczony.
Episode 5 - "Bobby" - "Bobby"
- Ja po prostu...Ja po prostu... - zaj±kn±³ siê Dean Winchester. - Ja przecie¿...Widzia³em, ja...
By³o ju¿ nadto. Bólu, cierpienia, smutku. Syn Johna mia³ dosyæ, niech siê dzieje, co chce, niech zabior± go do piek³a, gdziekolwiek, je¶li taka jest wola Boga, Diab³a, czy kto tam jeszcze istnieje. Mia³ przed sob± w³asnego brata! Zmartwychwsta³ego po raz kolejny, wci±¿ przekonuj±cego o swojej prawdziwo¶ci, tak samo wygl±daj±cego, brzmi±cego i nawet z tym samym u¶miechem na ustach. I je¶li nawet nie by³ cz³owiekiem, je¶li nawet zaraz oka¿e siê, ¿e wybór by³ z³y, to Deana nic to nie obchodzi³o. Byæ mo¿e nara¿a³ w³a¶nie Lisê i Bena, byæ mo¿e. Z sercem jednak nie da siê walczyæ.
- Sam...- £zy sp³ynê³y ciurkiem po policzku jednego z synów Winchestera, ale nie otar³ ich, rzuci³ tylko gdzie¶ strzelbê i podszed³ do brata. - Sam...O Bo¿e...
W nastêpnej sekundzie obejmowa³ go mocno, jakby nigdy nie mia³ pu¶ciæ.
Drugi z mê¿czyzn zawaha³ siê tylko przez u³amek chwili, ale nikt tego nie zauwa¿y³. Odda³ u¶cisk równie silnie, szeptaj±c przy okazji do ucha Deana:
- Przepraszam za to, co powiedzia³em. Fakt, ¿e nadal ¿yjê, zaskoczy³ mnie tak samo, jak ciebie, ale zabola³a mnie twoja nieufno¶æ.
- Nic nie mów...Nic nie mów, proszê. - Winchester rozklei³ siê ca³kowicie.
Kiedy tak stali objêci, Lisa odwa¿y³a siê wyj¶æ na dwór, by zorientowaæ siê w sytuacji. Tylko ona odnotowa³a fakt, ¿e Impala zgas³a i nie wydawa³a ju¿ ¿adnego d¼wiêku. Ben zosta³ wewn±trz, ale ciekawym okiem obserwowa³ wszystko przez okno. ¯adne z nich nie dostrzeg³o jednak delikatnego b³ysku w oczach Sama. ¯ó³tego b³ysku.
***
Najpierw pojawi³ siê przed jego oczami pokój. Konkretniej tapeta. I nie by³oby w tym nadzwyczajnego, bo przecie¿ Dean musia³ mieæ jak±¶ na ¶cianie w swoim domu. Ale na pewno nie TAK¡, na mi³o¶æ Bosk±!
Tu¿ przed nosem nieco ju¿ zagubionego w tym wszystkim anio³a pojawi³o siê co¶, co przypomina³o mu Diab³a. Co prawda bardziej mia³ na my¶li rysunki, jakimi ludzie przedstawiali Lucyfera, ale i tak a¿ nim zatrzês³o. Owszem, to co¶ mia³o d³ugie w³osy i wygl±da³o mo¿e niezbyt dok³adnie tak, jak tamte dzie³a, ale...
Postaæ na ¶cianie ubrana by³a w jakie¶ skórzane odzienie, nie przypominaj±cego niczego, co Castiel widzia³ do tej pory. Dostrzeg³ tatua¿e na go³ych rêkach istoty i to ca³kowicie przyci±gnê³o jego uwagê. Przypomina³y mu bowiem jakie¶ znaki, jakby kto¶ nakre¶li³ sobie na ciele symbole ochrony przed demonami i z³ymi mocami. Napisu na samej górze w ogóle nie zauwa¿y³. A szkoda, bo mo¿e wtedy bardziej by go o¶wieci³o.
- Kim jest ten mê¿czyzna? - przemknê³o mu przez g³owê.
Zanim jednak zd±¿y³ cokolwiek zrobiæ, ¿ycie zrobi³o co¶ za niego.
- A kim ty jeste¶, do cholery? - us³ysza³ za sob± jaki¶ kobiecy, lekko zachrypniêty okrzyk, a w nastêpnej chwili poczu³, jak jaka¶ potê¿na si³a rzuca nim o ¶cianê i przyciska do cegie³.
Plecami dotyka³ tego okropnego czego¶ ozdabiaj±cego pokój, ale mimo najszczerszej chêci nie móg³ siê poruszyæ. Tu¿ przed jego twarz± pojawi³a siê maska. Przynajmniej tak j± okre¶li³, bo w rzeczywisto¶ci by³a to wykrzywiona gniewem i z³o¶ci± twarz jakiej¶...o nie, na pewno nie damy!
Osoba ta by³a w nieokre¶lonym wieku, ale mog³a mieæ gdzie¶ miêdzy dwadzie¶cia piêæ, a trzydzie¶ci piêæ lat, raczej nie wiêcej. Jej oblicze pokrywa³ ostry makija¿, usta by³y krwi¶cie czerwone, a oczy przypomina³y nieudan± próbê malarsk±. Co ciekawe, podkre¶lone zosta³y czarn± kredk±, wyrazi¶cie kontrastuj±c± z jasnozielonym kolorem w³osów.
- W³amujesz siê do mojego domu i nie potrafisz nawet wyja¶niæ, czemu gapi³e¶ siê jak wmurowany na plakat!
Wyja¶niæ, ha! Jak mia³by cokolwiek wyja¶niaæ, skoro przedstawicielka ludzkiego gatunku wbija mu w³a¶nie kolano w ¿o³±dek, co stanowczo odbiera mu oddech?
- Zaraz siê dowiesz, co to znaczy pojawiaæ siê bez zapowiedzi w mieszkaniu Boskiej Dziewicy! Alfredo, do mnie! - zarycza³a nagle straszliwa postaæ.
Castiel mia³ z³e przeczucia. Kto¶ o takim imieniu nie wró¿y³ nic dobrego. I nie pomyli³ siê zbyt wiele...
***
Po powrocie do domu z kolejnego spaceru Bobby zasiad³ przy nowo kupionym komputerze, postawi³ na stoliku kubek gor±cej czekolady i uruchomi³ sprzêt. Przyzwyczai³ siê ju¿, ¿e w ten sposób spêdza wiêkszo¶æ czasu, szukaj±c informacji o wszystkich podejrzanych zdarzeniach na ¶wiecie. Co prawda Dean skoñczy³ ju¿ z polowaniem, a Sam...Sama po prostu nie by³o, ale Singer wola³ trzymaæ rêkê na pulsie i w razie czego samemu reagowaæ.
Odebra³ maile, sk³adaj±ce siê wy³±cznie ze spamu i mia³ ju¿ przej¶æ do dalszych zajêæ, kiedy klient poczty zg³osi³ kolejn± wiadomo¶æ. Jej temat brzmia³ ca³kowicie niepozornie, brzmi±c zaledwie krótko:
"Zobacz, co mam dla Ciebie".
- Kolejny cholerny ³añcuszek! - mrukn±³ roze¼lony ³owca i mia³ ju¿ nacisn±æ DELETE, kiedy nagle siê zawaha³. Adres mailowy nadawcy by³ jaki¶ dziwny. A potem spojrza³ przez przypadek na widoczny na samym dole programu fragment za³±cznika i zmartwia³.
- Co to ma byæ? Przecie¿ ten facet nie ¿yje. To jaki¶ g³upi ¿art.
W dodatku do poczty pojawi³o siê zdjêcie Johna Winchestera. Nie by³a to jednak ¿adna ze znanych mu fotek. Wygl±da³a na zrobion± ca³kiem niedawno. Singer zdecydowa³ siê przeczytaæ maila.
"Tak, to ja, nie mam zbyt wiele czasu, ale muszê Ci co¶ przekazaæ. Powiedz synom, ¿eby za wszelk± cenê unikali spotkania z anio³ami! Jakikolwiek z nimi zwi±zek jest w tej chwili niebezpieczny, wszystko im wyja¶niê za kilka dni!
Twój oddany przyjaciel, John".
Gdy tylko skoñczy³ czytaæ wiadomo¶æ, w ca³ym mieszkaniu zgas³o ¶wiat³o. Nie by³a to jedna zwyczajna awaria pr±du, Singer wyczuwa³ to ka¿dym nerwem. Co¶ nadchodzi³o.
Episode 6 - "Angel Of Thursday" - "Anio³ Czwartku"
Cisza sta³a siê namacalna, Singer wrêcz przesta³ oddychaæ. Wiedzia³, ¿e dosyæ blisko siebie ma broñ, odpowiednio na³adowan± strzelbê, ale co¶ go sparali¿owa³o. Nie, nie dos³ownie, ale lêk ogarn±³ mu duszê. Jakby pojawienie siê stwora - w ten sposób bowiem okre¶li³ przybysza - ca³kowicie odebra³o mu chêæ ruchu.
- Spokojnie, ani drgnij - zaszumia³o co¶ w k±cie g³osem zrobionym z najdelikatniejszego aksamitu. - Lubiê ten stan zawieszenia.
- Kim jeste¶? - zamierza³ spytaæ Bobby, ale z jego gard³a wydoby³ siê tylko cichy jêk, jakby parali¿ obj±³ równie¿ struny g³osowe.
- Boisz siê? - ciemna plama podp³ynê³a do krzes³a, nadal jednak by³a tylko plam±. - O tak, czujê twój strach. Ogarnia ciê, wype³nia i nie pozwala wykonaæ niczego, co k³êbi siê w twojej g³owie. Masz ochotê mnie wypytaæ, a potem zastrzeliæ, albo odwrotnie. Ale nie zrobisz tego. Raz, bo nie mo¿esz, dwa, bo nie chcesz. Pragniesz siê dowiedzieæ, kim jestem i dlaczego przybywam akurat w momencie otrzymania przez ciebie tego maila, prawda? Bo to nie by³ przypadek, Bobby, to nie by³ przypadek...
- Sk±d wiesz o mailu? - wydosta³o siê wreszcie z ust Singera.
- Ja wiem wszystko - za¶mia³o siê cicho co¶ stoj±ce przed ³owc±. - A mniej patetycznie - powiedz mi, czy wierzysz, ¿e to John Winchester jest jego autorem?
- Nie - uda³o siê wypowiedzieæ Bobby'emu.
- Wyja¶niê ci co¶ wiêc - tchn±³ stwór. - Ten mail mówi ca³kowit± prawdê. Strze¿ siê anio³ów, Bobby Singer. Ty i twoi przyjaciele powinni ich unikaæ jak ognia. Nie dlatego, ¿e co¶ grozi tym skrzydlatym debilom. Ale dlatego, ¿e jeden z nich ich zabije.
- Kto...
- Kto to bêdzie, prawda? - za¶mia³o siê ponownie stworzenie, nadal pozostaj±c niewidoczne. Zdradzê ci jego imiê, nie ma sprawy. Anio³ Czwartku.
***
Alfredo wtoczy³ siê do pokoju, bêd±c tak samo grubym, jak wspomniana Boska Dziewica, która wci±¿ trzyma³a biednego anio³a za gard³o.
- A ty czego siê tak drzesz, kobieto? - odezwa³ siê basem facet mog±cy konkurowaæ w podnoszeniu budynków jedn± rêk±.
- Ten idiota pojawi³ siê tutaj i nie chce mi wyja¶niæ, co tu robi! - poskar¿y³a siê Dziewica.
- Bo mu nie pozwalasz! Pu¶æ go, to zaraz go wypytam! - wyt³umaczy³ Alfredo.
- O, faktycznie - zreflektowa³a siê Boska i rozlu¼ni³a u¶cisk, jednocze¶nie cofaj±c kolano.
Castiel zsun±³ siê na pod³ogê jak w³a¶nie odciêty wisielec. Z³apa³ oddech i spróbowa³ powiedzieæ:
- To pomy³ka, nie jestem w³amywaczem. Zaraz st±d pójdê i...
Mimo tego, jak go potraktowali, czu³ siê w obowi±zku przeprosiæ za napad, zanim siê st±d wyniesie. Szkoda tylko, ¿e nie dostrzeg³ jako¶ ró¿nicy, kto tu napada³ tak naprawdê...
- Stul pysk! - przerwa³ mu Alfredo. - Skoro ju¿ tu jeste¶, nadasz siê nam genialnie do pewnej sceny. Umiesz graæ, kole¶?
- Nie - Cas stara³ siê odrzec z godno¶ci± i przenie¶æ siê w koñcu do domu Deana, ale na pró¿no. Za plecami mia³ mur, z prawej okno, a po lewej potê¿n± postaæ Alfredo. Naprzeciwko sta³a Boska Dziewica i z ca³± pewno¶ci± czeka³a na wyja¶nienia. Utkn±³. I nie móg³ siê wydostaæ.
***
Sam trzyma³ w rêce widelec i bawi³ siê nim od dobrych kilku chwil. Przed momentem pad³o pytanie, na które musia³ co¶ odpowiedzieæ, a wcale nie mia³ ochoty. Odk±d zosta³o wypowiedziane, starszy z braci wpatrywa³ siê z widoczn± niecierpliwo¶ci± w jego twarz i czeka³ na odpowied¼.
- Obudzi³em siê jaki¶ czas temu w opuszczonej chatce. Przez d³ug± chwilê nie mia³em pojêcia, co siê w³a¶ciwie wydarzy³o i kto przywróci³ mnie do ¿ycia - odpar³ wreszcie Sam. - Dopiero potem zrozumia³em, o co chodzi. Kto¶ powiedzia³ mi, i¿ zosta³em wybrany...my zostali¶my - poprawi³ siê. - Mamy posprz±taæ ba³agan, jaki zapanowa³ na ¶wiecie.
- Kolejna idiotyczna misja? Gadka o przeznaczeniu i spe³nianiu czyich¶ rozkazów? Ju¿ to przerabiali¶my. Zdajesz sobie chyba sprawê, ¿e to brzmi conajmniej nierealnie?
- Owszem, wiem - odrzek³ Sam. - Dlatego poprosi³em mojego przyjaciela, by po¶wiadczy³, ¿e nie k³amiê.
- Przyjaciela? Kim on jest? - spyta³ Dean.
- Ten sam, który wydosta³ mnie z klatki. Zaraz go przyprowadzê...w sumie to ju¿ siê znacie, ale nie s±dzê, by¶ spodziewa³ siê jego wizyty. Ostatnio widzia³e¶ go na pewnym nagraniu, kiedy mówi³ nam, jak uwiêziæ Lucyfera, pamiêtasz?
BlackFalcon dnia 3:11:17 26-09-11, w ca³o¶ci zmieniany 2 razy
Nowe odcinki w zawieszniu, gdy¿ czekam na przynajmniej jeden komentarz, je¶li nikt nie czyta, skasujê opowie¶æ .
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl burdelmama.opx.pl
W pewnym jednak momencie John zagin±³ i Dean chc±c nie chc±c musia³ nakazaæ Samowi przerwanie studiów i pomoc w poszukiwaniu ojca.
Po wielu przygodach, walkach z potworami i niebezpieczeñstwach odnale¼li Johna, ale ten zmar³ dosyæ szybko, oddaj±c swoje ¿ycie za ¿ycie Deana w podobny sposób, jak zginê³a Mary (z tym, ¿e John zmar³ na atak serca, wci±¿ by³a to jednak robota demona).
W miêdzyczasie okaza³o siê, ¿e bracia sa czê¶ci± o wiele wiêkszego planu i Dean ma zostaæ naczyniem dla archanio³a Michaela, a Sam dla Lucyfera. Naczyniem zostaæ mo¿e cz³owiek, który wyrazi na to zgodê i przyjmie danego anio³a (Lucyfer wci±¿ nim przecie¿ by³, tylko upad³ym) do w³asnego cia³a i pozwoli mu siê kierowaæ. Anio³y jako takie potrzebuj± naczyñ do poruszania siê po Ziemii, ich normalna postaæ jest dla nas zbyt jaskrawa (i zbyt du¿a) i jest zdolna wypaliæ nam, ludziom, oczy.
Wiadomo¶æ o nadchodz±cym przeznaczeniu i nieuniknionej walce pomiêdzy braæmi przyniós³ Deanowi anio³ Castiel. Nazywany pó¼niej przez braci Casem poinformowa³ ich o tym, ¿e Bóg pragnie, by Dean przyj±³ przeznaczenie i walczy³ przeciwko Samowi, a raczej Lucyferowi w ciele jego brata. Mia³ do tego prawo jako wys³annik Pana, poza tym to w³a¶nie Castiel - z rozkazu Boga - wyci±gn±³ Deana z Piek³a, gdzie straszy brat przebywa³ po tym, jak zawlek³y go tam Ogary Piekielne (zgodzi³ siê na ¶mieræ i zaci±gniêcie do Piek³a oraz niezmierne tortury w zamian za ¿ycie Sama, d¼gniêtego wcze¶niej ¶miertelnie no¿em).
Dean nie mia³ zamiaru siê zgodziæ na co¶ takiego, nie chcia³ przecie¿ walczyæ z w³asnym bratem i powoli, powoli, przekona³ Castiela, ¿e mo¿e siê zbuntowaæ przeciwko rozkazowi, inaczej za³atwiæ sprawê i inaczej powstrzymaæ Apokalipsê (bo Lucyfer zamierza³ powstaæ i przej±æ w³adzê nad ¶wiatem). Cas sta³ siê ich oddanym przyjacielem, zgin±³ za nich 2 razy, po czym zosta³ przywrócony, prawdopodobnie przez Boga.
W serialu sezon 5 (obecnie emitowany bêdzie 7) koñczy siê na tym, ¿e braciom udaje siê powstrzymaæ Apokalipsê w inny sposób, p³ac± za to jednak bardzo wysok± cenê - Bobby, ich opiekun, traci w³adzê w nogach, Sam przyjmuje na moment do siebie Lucyfera, skacze do klatki przeznaczonej dla upad³ego anio³a, ale sam zostaje w niej równie¿ zamkniêty. Trac± te¿ wcze¶niej Gabriela, archanio³a, który powiedzia³ im, jak otworzyæ klatkê dla Lucyfera (u¿ywaj±c specjalnych pier¶cieni, symboli w³adzy Czterech Je¼dzców Apokalipsy, z którymi bracia musieli walczyæ).
Nie wszystkie jednak anio³y by³y tak przyjazne i dobre, jak Castiel. Bracia spotkali na swojej drodze równie¿ wrógów, demony (m.in. Crowley), jak i same anio³y, pragn±ce zmusiæ braci do uleg³o¶ci i oddania siê we w³adzê Michaela. Jednym z takich anio³ów by³ Zachariasz, który pewnego dnia przeniós³ Deana do roku 2014, chc±c pokazaæ mu, jak bêdzie wygl±da³ ¶wiat, je¶li Winchester nie zgodzi siê przyj±æ do siebie Michaela. Ukaza³ mu ¶wiat rz±dzony przez Lucyfera w ciele Sama, zniszczony, opanowany przez ludzi zamienionych w zombie pod wp³ywem wirusa Croatoan. Jedynym o¶rodkiem ludzko¶ci by³ Camp Chitaqua, miejsce, gdzie udzielono schronienia tym, którzy przetrwali. Znajduje siê tam przysz³a wersja Deana, bardzo twardy i suchy wojownik, Chuck, cz³owiek, który w roku 2005 (czyli w "normalnym" czasie by³ prorokiem i mia³ wizje tego, co siê stanie), kilkunastu ¿o³nierzy i Castiel...który pod wplywem tego, co siê sta³o, straci³ ca³kowicie moc, nadziejê, jest ¶miertelny, pije alkohol, za¿ywa narkotyki, uprawia sex podczas orgii i po prostu czeka na ¶mieræ.
Oto, jak sam mówi o sobie:
FUTURE CASTIEL:
I think it had something to do with the other angels leaving. But when they bailed, my mojo just kind of— psshhew!—drained away. And now, you know, I'm practically human. I mean, Dean, I'm all but useless. Last year, broke my foot, laid up for two months.
DEAN:
So, you're human. Well, welcome to the club.
FUTURE CASTIEL:
Thanks. Except I used to belong to a much better club. And now I'm powerless. I'm hapless, I'm hopeless. I mean, why the hell not bury myself in women and decadence, right? It's the end, baby. That's what decadence is for. Why not bang a few gongs before the lights go out? But then that's, that's just how I roll.
W serialu to, co ujrza³ Dean, nie odnios³o skutku, nie zgodzi³ siê z Zachariaszem, wróci³ do swojego czasu i pokona³ Lucyfera tak, jak zosta³o opisane. W sezonie 6 zdarzy³o siê wiele wiêcej, ale nasz fanfic nie bêdzie opiera³ siê na prawdziwym sezonie 6, a bêdzie jego moj± w³asn±, prywatn± wersj±. Nastêpny post bêdzie zawiera³ opening oraz przedstawienie postaci wraz ze zdjêciami.
BlackFalcon dnia 3:10:13 26-09-11, w ca³o¶ci zmieniany 3 razy
A teraz obsada - dok³adnie taka sama jest w serialu:
Jared Padalecki - Sam Winchester
Jensen Ackles - Dean Winchester / Dean Winchester 2014
Misha Collins - Castiel
Jim Beaver - Bobby Singer
Jeffrey Dean Morgan - John Winchester
Mark Sheppard - demon Crowley
Sebastian Roche - anio³ Balthazar
Mark Pellegrino - Lucyfer 2005
Richard Speight Jr - archanio³ Gabriel
Misha Collins - Future Castiel (umieszczam inna fotkê przy tym samym aktorze, by podkre¶liæ ró¿nicê miêdzy oboma postaciami):
Opening:
http://www.viddler.com/explore/BlackFalcon/videos/7/
A oto odcinek 1...
--------------------------------------
Episode 1 - "The beginning" - "Pocz±tek"
Tego wieczora Dean Winchester czu³ wewnêtrzny niepokój. Dzieñ nie ró¿ni³ siê niczym od poprzednich, Lisa przygotowywa³a kolacjê w kuchni, Ben ogl±da³ jaki¶ film dostosowany do jego wieku, w okolicy gdzie¶ odezwa³ siê pies, za moment milkn±c, zapewne tak samo senny jak ca³y pi±tek.
Dlaczego wiêc potomek Johna, zmar³ego jaki¶ czas temu ³owcy duchów i innych stworzeñ z piek³a rodem, swoim szóstym zmys³em wiedzia³, ¿e co¶ siê wydarzy? Od jak dawna...roku, dwóch, a mo¿e trzech? - mieszka³ tutaj ze swoj± ma³± rodzin± i chocia¿ z ka¿dym nastaniem poranka obawia³ siê, ¿e kiedy¶ to siê skoñczy, teraz siê nie ba³. Teraz o tym WIEDZIA£.
Stan±³ przy oknie, patrz±c, jak deszcz powoli sp³ywa po szybie i znika gdzie¶ w ziemi, a ga³êzie tañcz± wespó³ z dosyæ silnym wiatrem. Pogoda nie by³a mo¿e bardzo nieprzyjemna, ale jak na obecny nastrój Winchestera, zbyt ponura. Nie móg³ siê ju¿ doczekaæ poranka i s³oñca, jakby ta gwiazda mia³a moc odsuwania wszystkich k³opotów.
- Posi³ek gotowy! - zawo³a³a jego dziewczyna, daj±c tym do zrozumienia, ¿e ma przyj¶æ i pomóc jej w przenoszeniu talerzy na stó³.
Nie by³ g³odny. ¯o³±dek mia³ nakarmiony dziwnymi przeczuciami, pewno¶ci±, ¿e gdy siê odwróci, musi przyjrzeæ siê zarówno Benowi, jak i Lisie, by dobrze zapamiêta³ widok, jaki rozpostar³ siê za jego plecami. Powinien wyryæ go sobie w sercu, by potem wracaæ do niego w chwilach zw±tpienia, gdy tego ju¿...nie bêdzie.
Odszed³ od okna w tej samej chwili, kiedy latarnia na zewn±trz wyda³a ostatnie tchnienie i zgas³a w towarzystwie jednego, krótkiego spiêcia.
***
Archanio³. Zabawne. Zacisn±³ palce d³oni w piê¶ci, by zaraz je rozprostowaæ i znów zagi±æ. Powtórzy³ t± czynno¶æ kilka razy, dopiero po chwili zdaj±c sobie sprawê, co robi. Przecie¿ powinien siê ju¿ przyzwyczaiæ. Jego cia³o nie zmieni³o siê ani odrobinê - o ile brakiem zmiany mo¿na nazwaæ rozpry¶niêcie siê na krwawe kawa³eczki po ca³ej okolicy, a potem jak gdyby nigdy nic pojawienie siê z powrotem w tym samym miejscu ca³ym i zdrowym.
Nie zmienia to faktu, ¿e wci±¿ siê cieszy³. Nikt przecie¿ nie chcia³by zgin±æ w ten sposób, od zwyczajnego, wrêcz obojêtnego poruszenia palcem nadêtego Lucyfera. Co prawda ten ruch spowodowa³, ¿e Castiel po prostu eksplodowa³, jednak¿e parê minut pó¼niej anio³ otrzyma³ kolejn± szansê.
W³a¶nie, szansê. I nowe moce. O¿ywi³ na przyk³ad Bobby'ego Singera, którego miny nie zapomni do koñca...hm, ¿ycia.
Mimo wszystko têskni³. Brakowa³o mu atmosfery tamtych dni. O tak, z pewno¶ci± nie momentu, kiedy kazano mu bawiæ siê w bombê z w³±czonym zapalnikiem autodestrukcji. Ani nie chwili, kiedy Dean namówi³ go - a raczej popchn±³ - do znajomo¶ci z pewn± kobiet± lekkich obyczajów. Castiel a¿ siê wzdrygn±³. Có¿ to za niemi³e do¶wiadczenie! I ten dom rozpusty! Seks, alkohol, zapewne narkotyki - obrzydliwo¶æ. I pomy¶leæ, ¿e Winchester lubi³ takie lokale.
Ale tak. To by³o to, czego nie mia³ tutaj, w niebie. Przyja¼ni. Woko³o anio³owie, ka¿dy za³atwia³ swoje sprawy, co jaki¶ czas wchodz±c do tego czego¶, co zapewne który¶ z braci nazwa³by po prostu pokojem i czego¶ od niego chcia³. ¯aden jednak nie wpada³ na pogawêdkê, raczej tylko zapytaæ o kolejne polecenia, rozkazy. Stanowisko zobowi±zuje. Jednak im wy¿sze, tym bardziej jest siê samotnym.
Kiedy kolejny interesant znikn±³ z pola widzenia - i to dos³ownie - Castiel westchn±³. Gdyby chocia¿ mia³ mo¿liwo¶æ...Nie, co za bezsens. Z nudów zacz±³ mówiæ sam do siebie.
- Te diabelskie... - przerwa³.
Odmówi³ szybko cich± modlitwê na przeprosiny za u¿ycie zakazanego s³owa w Domu Bo¿ym i kontynuowa³:
- ...erm, te urz±dzenia na pewno nie maj± zasiêgu Niebo - Ziemia. Poza tym co mu powiem? Hej, to ja, Castiel, mam ochotê siê rozerwaæ, bo czujê siê jak ziemski ksiêgowy?
Rozerwaæ. Skrzywi³ siê na to s³owo. Nie lubi³ go. I to bardzo.
I nie mia³ pojêcia, ¿e nied³ugo przestanie siê nudziæ. Przeciwnie, zacznie b³agaæ o powrót czasów, kiedy jedynym jego zajêciem by³o siedzenie na ty³ku i rozporz±dzanie ca³ym tym interesem.
***
Bobby Singer nie mia³ zmartwieñ. Odk±d odzyska³ sprawno¶æ, korzysta³ z ¿ycia na wiele sposobów. By³y to oczywi¶cie jak najbardziej legalne rozrywki, pocz±wszy od spacerów, a koñcz±c na wycieczkach w odleg³e miejsca. Zazwyczaj to, co robi³, kojarzy³o siê z tak prozaiczn± czynno¶ci±, jak chodzenie. Szybko, wolno, jak tylko sobie za¿yczy³. Zupe³nie, jakby chcia³ siê nacieszyæ swoimi nogami, póki...móg³ ich jeszcze u¿ywaæ.
Co za dziwna my¶l. Skarci³ sam siebie w duchu. Przecie¿ Lucyfer zosta³ zamkniêty w pu³apce, dziêki zgranemu dzia³aniu ca³ej ekipy. Wiêcej by³o w tym zas³ugi Deana i Sama oraz oczywi¶cie pewnego zbuntowanego anio³a, ale i on, Bobby, przyczyni³ siê z pewno¶ci± do zwyciêstwa.
Okupionego straszliw± tragedi±, ale jednak zwyciêstwa. Stracili wtedy Sama, m³odszego z Winchesterów. Wiedzieli jednak, na co siê porywaj± i co stawiaj± na szalê. Zreszt± Sam doskonale zdawa³ sobie sprawê, jak to siê mo¿e skoñczyæ. Powinni siê wiêc cieszyæ.
Czy mia³ wyrzuty sumienia? Nie, bo i dlaczego? Zrobi³ to, co do niego nale¿a³o i nic wiêcej nie móg³ na to poradziæ.
Dlatego bez najmniejszych oporów ustawi³ sobie na biurku zdjêcie obu przyjació³ - najlepszych, jakich mia³ w ¿yciu - Sama i Deana. Sta³o spokojnie, zupe³nie bez ruchu, jak zwyczajna fotografia. Bo przecie¿ ni± by³a, prawda?
Nie patrzy³ na ni± jednak zbyt czêsto. Rana nadal bola³a, w koñcu syn Johna mia³ przed sob± ca³e ¿ycie...to znaczy mia³by, gdyby by³ zwyczajnym cz³owiekiem. Pewnie dlatego Singer nie zauwa¿y³, jak w tej samej chwili, kiedy Dean uda³ siê do kuchni, by pomóc Lisie w nakrywaniu do sto³u, oczy Sama na zdjêciu rozb³ys³y na moment na ¿ó³to. I zaraz zgas³y.
BlackFalcon dnia 23:56:15 23-09-11, w ca³o¶ci zmieniany 2 razy
Nie widzia³am od razu bo w tygodniu nie ma mnie na internecie. Pojawiam siê tylko ¿eby zrobiæ zadania i od pi±tku do niedzieli jestem codziennie praktycznie.
Muszê ci przyznaæ, ¿e temat serialu jest bardzo trudny i czytaj±c nie mog³am siê po³apaæ. Musia³am siê co jaki¶ czas zatrzymywaæ i uwa¿aæ by nie zgubiæ w±tku. Wszystko jest dla mnie jak nie z tego ¶wiata. Ale mo¿e z czasem uda mi siê co¶ zrozumieæ. Bêd± jakie¶ w±tki mi³osne??
Póki co jak dobrze rozumiem to ci dwaj bracia chc± siê zem¶ciæ. I teraz jeden z nich nie ¿yje, tak?? A druga ma rodzinê?
Spodoba³ mi siê ten Castiel. Strasznie zabawna postaæ i z tego co widzê mia³ niez³e ¿ycie na ziemi. A teraz znów jest w niebie i chyba nie jest mu to w smak. Reszta to dla mnie jedna wielka zagadka, wiêc bêdê czekaæ dalej.
Aha, czyli jak co¶ mam wrzucaæ, to w weekendy, tak? .
Bo "Supernatural" to serial zakrêcony, z mnóstwem w±tków i wzajemnych powi±zañ, to, co siê wydawa³o nie zwi±zane z jedn± rzecz±, okazuje siê z ni± bardzo zwi±zane w kolejnym sezonie....Jak co¶, to pytaj, bardzo chêtnie na wszystko Ci odpowiem.
Co do w±tków mi³osnych, to nie mogê odpowiedzieæ bez spoilerów , ale mo¿e, mo¿e...Jednak¿e w SPN wiêcej jest horroru i dramatu, ni¿ mi³o¶ci, w oryginalnym SPN w±tków mi³osnych nie by³o tak wiele, ale jednak by³y. Czy to Ciê nie odstrasza? .
Oni chcieli siê zem¶ciæ, w serialu zabili demona, który zabi³ ich matkê, teraz jeden z nich praktycznie nie ¿yje (po¶wiêci³ swoje cia³o na przyjêcie Lucyfera, po czym skoczy³ do Klatki, która zamknê³a siê za nim i tak uratowa³ ¶wiat). Dean, starszy brat, wróci³ do domu Lisy i Bena, ludzi, którzy traktuj± go jak swoj± rodzinê i leczy rany po stracie brata. A Castiel (mój ukochany bohater, cieszê siê, ¿e go tak lubisz pomaga³ im w tym wszystkim i teraz wróci³ do Nieba. Cas to w ogóle artysta, w serialu on na pocz±tku by³ "sztywnym" ¿o³nierzem Boga, a jak pozna³ braci, to siê zmienil i momentami takie jaja - zazwyczaj przez przypadek - odstawia³, ¿e hej. Wyobra¼ sobie, ¿e on w ogóle nie wiedzia³, do czego s± komórki, o zobacz:
http://www.youtube.com/watch?v=zoak_xF4Kh4
Crowley, który wyst±pi w tym odcinku, to taki demon - wnerwiacz, który wszystkim gra na nerwach, ale ma spore moce i nie tak ³atwo siê go pozbyæ. W zatrzymaniu Apokalipsy mia³ swój maleñki udzia³, ale tylko dlatego, ¿e ba³ siê o w³asny los. Sweeper, czyli Wymiatacz, to mój oryginalny pomys³.
Episode 2 - "Sweeper" - "Wymiatacz"
To by³ zwyk³y bar, daleko st±d, porzucony gdzie¶ na krañcu stanu, jakby zapomniany przez swojego stwórcê. Za lad± stawali ju¿ ró¿ni, czy to lepsi, czy gorsi barmani, ale jedno zawsze by³o najwy¿szej próby - trunki. Nigdy, przenigdy nikt jeszcze nie narzeka³ na smak alkoholu. Na obs³ugê, czysto¶æ, cokolwiek. Ale nie na lej±cy siê strumieniami p³yn.
Ten dzieñ by³ inny od poprzednich. Od wszystkich wcze¶niejszych, nale¿y dodaæ. W przeciwieñstwie do deszczowego wieczora w okolicy domu Winchestera, tutaj panowa³ zaduch. Nie by³a to jednak duchota taka, jaka opanowuje ludzi podczas upalnego lata. Chodzi³o bardziej o atmosferê wewn±trz baru. By³o tak gêsto, jakby kto¶ rozpyli³ w powietrzu smo³ê.
Centrum tego dziwnego zjawiska zdawa³o siê znajdowaæ przy stoliku umieszczonym w najdalszym k±cie pomieszczenia. Siedzia³ tam jednak zwyczajny cz³owiek, mê¿czyzna, bia³y, o spokojnym spojrzeniu. Owszem, lustrowa³ nim zebranych, ale nie wszczyna³ ¿adnej bójki, pi³ tylko to, co zamówi³ kilka godzin temu.
S±czy³ jeden pucharek alkoholu ju¿ od tak d³ugiego czasu. Nikt siê nie dziwi³, nikt nie zadawa³ pytañ. Czasem tylko kto¶ rzuci³ ukradkowe spojrzenie na m³odzieñca, ale zaraz szybko odwraca³ wzrok. Nie, ¿eby siê ba³. Ale kiedy tylko przez d³u¿sz± chwilê obserwowano go¶cia, wydawa³o siê, ¿e skupia on w sobie co¶ na kszta³t chmury i je¶li czyje¶ oczy zatrzymaj± siê na nim zbyt d³ugo, ta chmura po prostu wydostanie mu siê z ust i rozejdzie po knajpce.
Praw± rêk± rysowa³ jakie¶ sobie tylko znane wzory na le¿±cej na stole serwetce. Wydawa³oby siê, ¿e nie mia³y ¿adnego sensu, ot, takie sobie kre¶lenie czego¶ z nudów. Jednak¿e je¶li przyjrzeæ siê dok³adniej, palec wyra¼nie tworzy³ tylko jedno, jedyne s³owo - "Odpowiedzialny".
***
Nie by³ zadowolony, o nie. Z ca³± pewno¶ci± to uw³acza³o jego godno¶ci. Pos±dzony o zdradê, on, wielki demon Crowley? To siê nie mie¶ci³o w g³owie! Przecie¿ uratowa³ ca³± Ziemiê, ten pod³y ¶wiat, przecie¿ przez wspó³pracê z Winchesterami sprawi³, ¿e...
- Nic nie zrobi³e¶! - rykn±³ kto¶ z jego prawego boku, a on a¿ siê wzdrygn±³.
Za chwilê Crowley otrzyma³ potê¿ny cios w ¿o³±dek, a¿ zadzwoni³y kajdany, na których wisia³.
- Czytasz mi w my¶lach, Sweeper? - zdo³a³ zakpiæ demon mimo parali¿uj±cego bólu.
- Za moment wyrwê ci mózg z tej g³upiej czaszki, przestaniesz wtedy ¿artowaæ i ironizowaæ! - irytowa³ siê dalej oprawca Crowley'a. - Pomijam ju¿ twoje idiotyczne przywi±zanie do tej ludzkiej pow³oki, ale trzymanie z najbardziej poszukiwanymi z³oczyñcami obu ¶wiatów to ju¿ przesada! Co ty chcia³e¶, wyznaæ im wszystkie nasze plany?
- Nic nie wiem o ¿adnych planach! - wyjêcza³ demon. - Chcia³em jedynie uratowaæ w³asny ty³ek!
- I nie uda³o ci siê to! - wrzasn±³ tamten, przy okazji wal±c z ca³ej si³y swoj± ofiarê w twarz. - Zatrzymali Apokalipsê bez twojej pomocy, nie by³e¶ obecny przy ich wielkim triumfie!
- Ale gdyby nie pier¶cienie, nic by nie zrobili! - odwa¿y³ siê Crowley. I zaraz tego po¿a³owa³.
- Szkoda tylko, ¿e dzia³a³e¶ bez porozumienia ze mn±! - oddech Sweepera prawie zmiót³ biednego demona ze ska³y, do której ten¿e by³ przykuty. - Wystarczy³oby, ¿eby który¶ z nich zorientowa³ siê, co maj± w rêce, a to nie Lucyfer by³by twoim najwiêkszym zmartwieniem! To by³a nasza przepustka do zwyciêstwa!
- Zwyciêstwa? - zdziwi³ siê wisz±cy.
- Owszem! Ty chyba naprawdê nic nie wiesz - zorientowa³ siê Sweeper. - Wyobra¼ sobie, ¿e posiadacz tych pier¶cieni mo¿e nie tylko wsadziæ zbuntowanego syna Bo¿ego do klatki, ale równie¿ zapanowaæ nad tym nêdznym ¶wiatem ot tak, jakby wysmarkiwa³ sobie nos! Wystarczy tylko znaæ kilka s³ów i mieæ do kompletu jeszcze jeden przedmiot.
- Jaki? - Crowley powa¿nie siê zainteresowa³.
- Nie licz, ¿e go zdobêdziesz! - zadrwi³ jego rozmówca. - On na pewno ci go nie da.
- Kto? - wypytywanie to zawsze dobry sposób na odsuniêcie uwagi Sweepera od faktu, ¿e dawno nie uderzy³ demona.
- Skrzydlaty - szepn±³ Wymiatacz. - Ale wiesz co? Mnie na pewno odda z rado¶ci±. A potem siê przede mn± pok³oni. Jak wszyscy!
¦miech odbi³ siê od ¶ciany, gdy Sweeper wychodzi³.
***
To by³o dziwne, bardzo dziwne. Owszem, prze¿y³ bardzo...interesuj±ce chwile, niektóre do¶wiadczenia mo¿na nawet nazwaæ...niezwyczajnymi, jak to z alkoholem, albo obudzenie siê w szpitalu bez pieniêdzy i prawie bez mocy, ale ¿adne nie by³o porównywalne z uczuciem pulsuj±cego bólu g³owy. Anio³y nie miewaj± migreny. Archanio³y te¿ nie, gwoli ¶cis³o¶ci.
Chocia¿ sk±d niby mia³ to wiedzieæ, skoro nigdy wcze¶niej nie pe³ni³ takiej funkcji? Mo¿e to ogólnie znana cecha, a on po prostu o tym nie wiedzia³? Ale nie, ¿aden ze znanych mu archanio³ów nie wygl±da³, jakby pilnie potrzebowa³ pastylki na tak niespotykan± dolegliwo¶æ.
Zamkn±³ na moment oczy, chc±c uspokoiæ nat³ok my¶li i wra¿eñ, biel pokoju nagle sta³a siê dra¿ni±ca i powodowa³a md³o¶ci. Pierwszym odruchem by³o pojawienie siê w jego wyobra¼ni obrazu muszli klozetowej, ale zaraz potem nadesz³o nieprzyjemne zrozumienie, ¿e w Niebie nie posiadaj± tak przydatnego przedmiotu.
Zakrêci³o mu siê w g³owie z bólu, stara³ siê czego¶ chwyciæ, ale nie móg³. Woko³o by³o pusto. Tutaj nie potrzebowano sto³ów, krzese³, niczego takiego. Nie mia³ siê wiêc czego z³apaæ i kiedy mdla³, opad³ na pod³ogê jak zeschniêty li¶æ. Zd±¿y³ jednak us³yszeæ w g³owie jeden, krótki syk:
- Módl siê. On siê przebudzi³.
Episode 3 - "Impala" - "Impala"
Impala. Zwyczajny samochód mokn±cy w deszczu. Nie, nazwanie tej maszyny zwyk³± by³oby b³êdem i to wielkim. Chocia¿ strugi wody oblewa³y j± coraz bardziej, gdy¿ sta³a na powietrzu, nikomu z zebranych w pobliskim domu nie przysz³oby do g³owy tak jej okre¶laæ. Dla Lisy by³a to czê¶æ jej ukochanego Deana, a wiêc tak samo wa¿na, jak i dla Winchestera. Nigdy nie pozna³a prawdy o tym, jak ogromn± rolê odegra³ pojazd w walce z Lucyferem, ale kobieta nie mia³a pojêcia ani o Apokalipsie, ani o ¶mierci Sama, o niczym.
Tak, Dean nie powiedzia³ wtedy nic ponad krótkie: "Sam odszed³. Nie wróci". Nie wyja¶ni³ nic wiêcej, a ona nie pyta³a. Zajê³a siê zdruzgotanym cz³owiekiem, jaki pewnego dnia stan±³ na jej progu i bardziej interesowa³o j± przywrócenie go do normalnego stanu, ni¿ zaspokojenie w³asnej ciekawo¶ci.
Skoñczyli posi³ek, kiedy nagle Ben zada³ to jedno, ale tak wa¿ne pytanie:
- Tato? - tak zwraca³ siê do Winchestera, chocia¿ Dean nigdy nie rozmawia³ z Lis± na ten temat. Obaj mê¿czy¼ni, ma³y i du¿y, przyzwyczaili siê jednak do siebie na tyle, by zawi±za³a siê miedzy nimi tak powa¿na wiê¼. - Dlaczego twój samochód sam jedzie?
- Co? - zdziwi³ siê partner Lisy, przez moment nie rozumiej±cy, o co chodzi ch³opcu. My¶la³ o zupe³nie czym¶ innym, pytanie wyrwa³o go z rozwa¿añ i wspomnieñ walki Lucyfera z Micha³em.
- S³yszê silnik! - zwróci³ mu uwagê Ben.
Wtedy i do uszu syna Johna dotar³ ten d¼wiêk. Istotnie, na zewn±trz wyra¼nie da³o siê s³yszeæ odg³os pracuj±cego napêdu. Co prawda Impala nadal sta³a w miejscu, ale trzês³a siê od rosn±cego huku.
- Wy³±cz to! - krzyknê³a Lisa. - Uszy mi pêkn±!
Dean stara³ siê nie daæ opanowaæ przeczuciu, którego go ogarnê³o. Wiedzia³, ¿e ¿adna rzecz nie uruchamia siê sama z siebie, a zbyt wiele mia³ ju¿ do czynienia z podobnymi przypadkami, by nie wiedzieæ, co to mo¿e oznaczaæ. Skoczy³ ku kryjówce umieszczonej w pokoju jego i Lisy; za moment wracaj±c ze strzelb± w rêce.
- Zostañcie tutaj! - rzuci³ do swojej rodziny, po czym wyszed³ przed dom.
Kiedy siê rozejrza³, w pobli¿u nie by³o nikogo. Impala wci±¿ ha³asowa³a, jakby nigdy nie mia³a przestaæ. Ostro¿nie zbli¿y³ siê do pojazdu. Dopiero wtedy wci±gn±³ ze ¶wistem powietrze.
***
Jakkolwiek anio³y i demony raczej nie chcia³y mieæ ze sob± nic wspólnego, tych dwóch co¶ ³±czy³o. Tak samo Crowley, jak i Castiel zachowali taki sam wygl±d, jaki mieli na Ziemi. Polubili chodzenie w swoich "skórach", mimo ¿e w ten sposób odcinali siê od reszty pobratymców jeszcze bardziej. Chocia¿ po ostatnich zdarzeniach i tak skazani byli na banicjê - mo¿e demon mia³ gorzej, ni¿ Cas, ale i nowy archanio³ ³atwo nie mia³.
Jak teraz. Kiedy zebra³ siê z pod³ogi, z rado¶ci± zauwa¿aj±c, ¿e ci¶nienie przesta³o roz³upywaæ mu czaszkê, poczu³ co¶ mokrego pod nosem. Jasne, krew. Wytar³ siê kilkakrotnie rêkawem - czerwonego p³ynu by³o dosyæ sporo - martwi±c siê coraz bardziej - có¿ to za moc zdolna by³a wtargn±æ do Nieba i wywo³aæ u niego takie objawy? I kto, u licha, siê przebudzi³?
- U licha? Zaczynam przeklinaæ - zniesmaczy³ siê g³o¶no.
Zanim zd±¿y³ siê zastanowiæ, zjawi³ siê przed nim jeden z pomniejszych anio³ów, niejaki Aiden.
- Crowley zosta³ porwany! - wyrzuci³ z siebie pocz±tkuj±cy ¶wietlisty ch³opak.
- Przez kogo? - zainteresowa³ siê Cas. Jako Szeryf Nieba musia³ siê dowiedzieæ, chocia¿ w ogóle nie darzy³ sympati± tego irytuj±cego demona.
Szeryf Nieba. Okre¶lenie nadane przez Deana przypad³o mu do gustu, to prawda. Nie zamierza³ jednak u¿ywaæ go na codzieñ, po prostu...Có¿, równie¿ anio³y potrzebuj± czasem podbudowaæ w³asne ego, czy¿ nie?
- Kr±¿± s³uchy, ¿e przez Sweepera - wyszepta³ Aiden, rozgl±daj±c siê na boki, jakby obawia³ siê, ¿e kto¶ ich pods³uchuje.
- Wymiatacz? - skrzywi³ siê archanio³. - A co on mo¿e chcieæ od tego nêdznego os³a?
- Podobno Sweeper bardzo siê w¶ciek³, kiedy zorientowa³ siê w poczynaniach Crowley'a. Uwiêzi³ go i torturuje, na dodatek podobno chce zdobyæ co¶, co zmajduje siê na Ziemii i jest w posiadaniu ¶miertelnika.
- Co to takiego?
- Nie mam pojêcia, szefie. Wiem tylko, ¿e to nic dobrego.
- Tyle, to i ja wiem - roze¼li³ siê Castiel. Nie by³ z³y na ch³opaka, w koñcu nie mia³ prawa wymagaæ, by zastêpowali Boga i wiedzieli o wszystkim, ale w pewnym momencie po prostu siê wystraszy³. Co¶ siê szykowa³o, a on nie mia³ pojêcia, o co chodzi.
***
Cz³owiek z pucharkiem skoñczy³ wreszcie swój napój i wyszed³ przed bar. Ludzie wewn±trz odetchnêli z ulg±, powietrze od razu sta³o siê l¿ejsze, powróci³ gwar g³o¶niejszych rozmów i ¶miechy. M³odzieniec - bo mê¿czyzna ten nie móg³ mieæ wiecej, ni¿ trzydzie¶ci lat - powolnym krokiem uda³ siê wzd³u¿ wij±cej siê przy knajpce drogi w zachodni± stronê, niespiesznie, jakby nikt na niego nie czeka³. W rêce nadal mia³ t± sam± serwetkê, która wcze¶niej zabra³ z budynku. Nie by³a ona jednak czysta, jak mo¿naby siê spodziewaæ. W tych samych miejscach, gdzie uprzednio znajdowa³ siê palec tajemniczej postaci, pojawi³y siê smugi koloru dziwnie przypominaj±cego krew. Zastyg³± i odbarwion±, ale jednak krew.
Po d³u¿szej chwili wêdrówki zatrzyma³ siê, u¶miechn±³ pod nosem i szepn±³ cicho:
- Mój Bo¿e, jak mi³o jest czasem spacerowaæ sobie o zachodzie s³oñca. Ale spieszê siê, niestety.
Sekundê pó¼niej szosa by³a pusta.
***
W przeciwieñstwie do okolic domu starszego z Winchesterów. Tam, przy wci±¿ nêkanej spazmami silnika Impali, sta³ Dean i nie móg³ wykonaæ ani jednego ruchu. Strzelba dr¿a³a mu w d³oni, ale by³a opuszczona na dó³, ku ziemii, jakby jej ciê¿ar by³ zbyt du¿y dla jego rêki.
- Sammy...- szepn±³ cicho Dean, nie mog±c uwierzyæ, ¿e patrzy w³a¶nie na co¶ tak blisko zwi±zane z jego m³odszym bratem. £zy same nalecia³y mu do oczu, chocia¿ stara³ siê mrugaæ, by je powstrzymaæ.
Pewnie dlatego nie zauwa¿y³, ¿e latarnia na zewn±trz za¶wieci³a siê ponownie - co by³o o tyle dziwne, ¿e ¿arówka spali³a siê przy poprzednim mrugniêciu - i skona³a w ostatnim b³ysku.
Z tego samego powodu nie dostrzeg³ równie¿ mê¿czyzny stoj±cego tu¿ pod ni±. Na ustach tej¿e osoby b³±ka³ siê ironiczny u¶miech.
BlackFalcon dnia 0:15:11 24-09-11, w ca³o¶ci zmieniany 1 raz
A wiêc odcinki narazie dopiero dam na telefon, wiêc skomentuje obszerniej dopiero gdzie¶ wieczorem.
Ale nie mog³am siê powstrzymaæ by napisaæ, ¿e ogl±dnê³am kilka na YouTube filmików z tym Cas. Niby taki sztywny siê wydaje, a takie zabawne ma momenty, ¿e nie kiedy nie mog³am powstrzymaæ siê od ¶miechu. Chêtnie bym obejrza³a serial, ale to jeszcze zobaczê czy znajdê czas. Do tego ten Castiel jest przystojny. Tak jak podoba mi siê jeden z tych braci - Dean.
Szczególnie spodoba³ mi siê ten filmik:
http://www.youtube.com/watch?v=u2XpWtF0jQI
Rzadko zdarza mi siê ogl±daæ a tym bardziej czytaæ tego typu historie, ale tutaj akurat siê skuszê. Wiêc jak przeczytam kolejne dwa odcinki to zobaczê jak to bêdzie i czy mi przypadnie do gustu - ale my¶lê, ¿e tak. A jakie by³y w filmie w±tki mi³osne? Braci czy tego Castiela te¿?
A wiêc wracam wieczorem.
Przyznam, ¿e z niecierpliwo¶ci± czekam na Twój komentarz. Mam nadziejê, ¿e nie zniechêcisz siê brakiem scen mi³osnych . Przyznajê, ¿e SPN jest zupe³nie ró¿ne od "PiM" i czego innego mo¿na siê tu spodziewaæ. To bardziej historia o braterskiej mi³o¶ci, przyja¼ni i walce z tym...co nieuniknione.
Jednak¿e odpowiem Ci na Twoje pytania, usi³uj±c unikn±æ spoilerowania.
Je¿eli chodzi o sceny mi³osne, czy te¿ jakikolwiek romans, to Dean w serialu jest typem kobieciarza, chêtnie podrywa co ³adniejsze kobiety (nic dziwnego, ¿e mu siê to udaje, z takim wygl±dem!), jednak¿e nie zwi±za³ siê jednak z nikim na sta³e - ¿ycie ³owcy nie jest dobr± drog± do zwi±zku, a pamiêtaj, ¿e w ka¿dej chwili takiej kobiecie grozi³oby ¶miertelnie niebezpieczeñstwo. Lisa jest osob±, z któr± czuje siê dobrze i byæ mo¿e nawet w g³êbi duszy chêtnie by z ni± osiad³, ale prawdziwa czê¶æ jego charakteru wie, ¿e nie wolno mu jej nara¿aæ, poza tym polowania to jego ¿ycie.
Sam Winchester mia³ kiedy¶ dziewczynê, któr± bardzo kocha³, jednak¿e demony mia³y dla niego inny plan i próbowa³y odci±gn±æ od niego wszystko to, co kocha³. Jessica skoñczy³a w mêkach, p³on±c w ogniu na suficie, podobnie, jak Mary, jego matka.
Trudno bêdzie obu braciom pozbieraæ siê po czym¶ takim...W serialu Sam romansowa³ jeszcze z demonem o imieniu Ruby, ale skoñczy³o siê dosyæ niemi³o i to dla niego.
Castiel to osobna historia, moja ukochana postaæ (i aktor! Misha Collins jest cudownym aktorem, ale i cz³owiekiem, przy okazji ma tak genialne poczucie humoru, ¿e zdoby³ moje serce w kilka sekund. Polecam Ci poczytanie o tym wiêcej...i przyjrzenie siê jego oczom .
Wracaj±c jednak do postaci Castiela - jak pewnie zauwa¿y³a¶ na filmiku (jeden z moich ulubionych , Cas nie za bardzo mia³ do¶wiadczenie z kobietami (w koñcu jest anio³em i pewnie widzia³a¶, jak skoñczy³a siê wizyta w miejscu, do którego zaci±gn±³ go Dean . Cas zacz±³ opowiadaæ kobiecie, ¿e to nie jej wina, ¿e ojciec j± opu¶ci³ w dzieciñstwie, ta go walnê³a, zaczê³a krzyczeæ i zawo³a³a ochronê .
Kim innym jest Future Castiel, cz³owiek, którego Dean Winchester spotka³ tylko w jednym epizodzie, tym, kiedy Zachariasz przeniós³ go do przysz³o¶ci (jednej z jej wersji), by zmusiæ go do zgodzenia siê na plan archanio³a Michaela. Jak ju¿ wiesz z tekstu tam wy¿ej, w tej wersji przysz³o¶ci Cas (zwany w SPN po prostu Future Castielem) zmieni³ siê i po stracie mocy nie tylko zacz±³ piæ i za¿ywaæ narkotyki, ale i uprawiaæ sex z kobietami. Losy jego i wszystkich pozosta³ych "przysz³ych wersji" naszych bohaterów skoñczy³y siê tragicznie, za to w moim ficku oczywi¶cie nawi±¿ê do tragicznego zakoñczenia ¿ycia naszych bohatetrów w "wersji 2014" z serialu, ale równocze¶nie powi±¿e to w ten sposób, ¿e stworzy to - mam nadziejê - w miarê spójn± ca³o¶æ. Innymi s³owy, byæ mo¿e nasi bohaterowie, ¿yj±cy w roku 2005, spotkaj± tych z roku 2014 jeszcze raz...A kto wie, co siê wtedy zdarzy...
BlackFalcon dnia 17:04:22 25-09-11, w ca³o¶ci zmieniany 1 raz
Wiesz, ¿e przez ciebie mam ochotê zobaczyæ ten serial, ale ma tyle sezonów, ¿e pewnie d³ugo mi by sz³o nadrabianie, a ja nie lubiê byæ w tyle. Ju¿ nie¼le nadrabiam TVD, bo dopiero w wakacje zaczê³am ogl±daæ. I tak samo nadrabia³am nie¼le kiedy¶ GG, ale i tak po 3 sezonie tym siê znudzi³am, bo serial siê zepsu³ wg mnie.
Wracaj±c jednak do SPN to dziêkujê za sprostowania. I za opisy tych w±tków mi³osnych. Wiesz?? Nie liczê, ¿eby¶ mnie tu obsypywa³a w±tkami mi³osnymi w tym, bo wiem, ¿e przy takich opowiadaniach/ serialach jest to trudne. Bo tu bardziej wchodzi w grê akcja. Nie jestem przyzwyczajona, nie bêdê przeczyæ. Ale obiecujê czytaæ w miarê swoich mo¿liwo¶ci i kto wie? Mo¿e akurat mi siê spodoba. Tym bardziej, ¿e lubiê twój styl pisania i je¿eli zamierzasz w akcje wple¶æ trochê humoru i mo¿e czasem jak±¶ malutk± nutkê mi³o¶ci to jestem za! I bêdê czytaæ.
A teraz przejdê do 2 i 3 odcinka. Przeczyta³am go ju¿ wczoraj i ju¿ muszê zagl±dn±æ jeszcze raz, bo taki mêtlik w g³owie, ¿e ju¿ nie pamiêtam wszystkiego dok³adnie.
Ale ju¿ sobie szybko przypomnia³am. Te ca³e demony, te moce to jak dla mnie jaka¶ czarna magia. Chocia¿ nie do koñca... bo przecie¿ ogl±da³am Czarodziejki i to wszystkie 8 sezonów, wiêc wiem mniej wiêcej jak to dzia³a z tymi wszystkimi demonami, dobrymi lud¼mi, anio³ami i duchami. Wiêc bêdê mniej wiêcej czaiæ o co biega.
Ten go¶æ z tego baru mnie zaintrygowa³. Któ¿ to mo¿e byæ?? Kompletnie nie mam pojêcia, bo nie mia³am styczno¶ci z serialu, ale w nastêpnych odcinkach mam nadziejê, ¿e wszystko zacznie mi siê rozja¶niaæ i bêdê mniej wiêcej chodziæ o kogo i o co biega.
I to wszystko co spotka³o Deana. Samochód jego brata, który sam siê w³±czy³, a raczej silnik, tak? Chocia¿... zapewne nie sam. I ta tajemnicza osoba, która pod koniec odcinka siê pojawi³a. Chyba nie ma zbyt dobrych zamiarów wobec Deana?
Podoba³o mi siê, ¿e synek Lisy zwraca³ siê do Deana "tato".
Twój Castiel jest ¶wietn± postaci±. Co¶ czujê, ¿e z twojego opowiadania bardzo go polubiê, bo jego sceny s± jak¿e zabawne i przepe³nione tak± sympati±. Wróci on jeszcze na ziemiê? Ciekawa by³abym jego losów na tamtym ¶wiecie.
Obejrzyj, obejrzyj, tylko pamiêtaj, ¿e przez pierwsze 2 sezony bracia tylko je¿d¿± i morduj± potwory . Dopiero wprowadzenie Castiela o¿ywi³o serial i nie mówiê tak tylko dlatego, bo jestem jego fank±.
Akurat o SPN mogê mówiæ zawsze i wszêdzie, wiêc nie masz mi za co dziêkowaæ. Staraj±c siê trzymaæ kanwy serialu nie mogê za bardzo wplataæ tu w±tków mi³osnych, co nie znaczy, ¿e takowych nie bêdzie, bo piszê o ludziach i to wbrew pozorom du¿o bardziej samotnym, ni¿ inni...
Dziêki, ¿e lubisz mój styl pisania . A ja w poprzedniej wypowiedzi próbowa³am daæ Ci ma³y spoiler odno¶nie interesuj±cych Ciê rzeczy .
Co ¶mieszniejsze, w jednym z odcinków "Czarodziejek" zagra³ Misha Collins, czli mój Castiel .
Skoro dasz sobie radê, bo masz niez³e pod³o¿e serialowe, to raczej nie powinno byæ ¼le .
Ten go¶æ z baru niekoniecznie musi byæ powi±zany z kimkolwiek z serialu w oryginale, pamiêtaj, ¿e ja wprowadzam swoje postaci, jak na przyk³ad Sweeper. Ale facet z baru, to ten sam, co stoi pod latarni± .
Jedna wa¿na rzecz - praktycznie przy ka¿dym pojawieniu siê (nie zawsze, ale barzo czêsto) demonów, czy innych zjawisk z innego ¶wiata, towarzyszy w³±czenie siê silnika, miganie ¶wiat³a, czy co¶ w tym stylu. Jak Castiel wkracza³ (i to dos³ownie w serial, lampy prawie trzaska³y:
http://www.youtube.com/watch?v=dZ9HvhteCDc
Dziêki za s³owa sympatii pod adresem Casa. Ju¿ dawno nie by³am tak przywi±zana do ¿adnej serialowej postaci, jak do niego. Mo¿e dlatego czujesz w³o¿on± w niego sympatiê? Pewnie, ¿e wróci .
Ma³y offtop - w oryginalnym serialu cholernie siê teraz o niego martwiê...Ale wróæmy do mojego ficka...
EDIT: Dopiero teraz zauwa¿y³am, ¿e wrzuci³am 3 zamiast 2 epizodów O.o . Na szczê¶cie s± krótkie .
Episode 4 - "Crowley" - "Crowley"
Crowley wi³ siê, ale nie mo¿na okre¶liæ jego wicia siê jako skrêcania z bólu. By³o to wicie siê i¶cie demoniczne, godne najwiêkszego plugawego jêzyka, a mianowicie wicie siê - wci±¿ wisz±c na ³añcuchach - w poddañczych uk³onach przed bardzo ludzko zirytowanym Wymiataczem:
- Je¶li mnie uwolnisz, pomogê ci znale¼æ ten przedmiot, dostarczê ci go! I zapanujesz nad tym ¶wiatem!
- Ale ja nie muszê go znajdowaæ - odpar³ mu Sweeper. Gdyby by³ cz³owiekiem, zapewne ziewn±³by z nudów przy tej odpowiedzi. - Ja dobrze wiem, gdzie on jest. Mówi³em ci to zreszt± ju¿ przecie¿.
- Tak, tak, pamiêtam, ale podobno potrzebujesz jeszcze pier¶cieni Je¼d¼ców, a ja mogê zdobyæ je z ³atwo¶ci±. Winchester mi ufa, wystarczy, ¿e spotkam siê z nim i powiem, ¿e dziêki tym pier¶cieniom wróci jego braciszek, albo co¶ w tym rodzaju.
- Ty ma³y szczurze - zniesmaczy³ siê Wymiatacz. - Chcesz zdradziæ swoich przyjació³. Ale wiesz co? U³atwi³by¶ mi sprawê. Problem jest jednak inny - po pierwsze, nie k³am, ¿e Dean darzy ciê zaufaniem, bo tak nie jest. Pomog³e¶ im, zgoda, ale w ostatniej chwili znikn±³e¶ i nie obchodzi³o ciê, co siê z nimi dzieje. Po drugie, akurat ta misja jest tak banalna, ¿e mo¿e i da³by¶ sobie z ni± radê. Jednak bardziej warto¶ciowy jest inny przedmiot, a po ten muszê udaæ siê sam.
- Ten, który jest w posiadaniu którego¶ z anio³ów, tak? - próbowa³ udawaæ inteligentnego Crowley.
- Dok³adnie ten sam. Z tym, ¿e nie ma go "który¶ z anio³ów", a taki jeden, co ostatnio namiesza³ tak straszliwie, ¿e mia³em ochotê w³asnorêcznie skrêciæ mu kark. Na szczê¶cie dowiedzia³em siê, ¿e najpierw muszê mu co¶ odebraæ, a potem dopiero mogê pokazaæ mu, co o nim my¶lê.
- Znam tego biedaka?
- Oczywi¶cie. Mówi ci co¶ imiê "Castiel"?
***
Przez ca³y ten czas Dean stara³ siê opanowaæ, nie rozkleiæ siê zupe³nie, nie poddawaæ uczuciu rozpaczy, chocia¿ wiedzia³, ¿e jego brat jest stracony na zawsze. Nigdy wiêcej nie przytuli ma³ego Sama, nigdy ju¿ siê z nim nie pok³óci, to koniec ich wzajemnej podró¿y, misji, czegokolwiek. Ta bezdenna otch³añ poch³onê³a nie tylko m³odszego Winchestera, ale i duszê starszego z nich. Razem upadli w sam ¶rodek czego¶, co w jednej chwili zamknê³o siê i na zawsze odciê³o ich od siebie.
Dlaczego wiêc teraz na przednim fotelu samochodu le¿a³ sobie spokojnie, zupe³nie nie¶wiadomy wra¿enia, jakie wywo³a³, skromny breloczek do kluczy, który Sam mia³ zawsze przy sobie? By³a to pami±tka, jeden z prezentów, jaki dosta³ od Deana, kiedy razem dorastali, czekaj±c na powrót ojca...Jeden z jego powrotów. Sammy bardzo siê wtedy ucieszy³, na przedmiocie naklejono bowiem znaczek jego ulubionej dru¿yny basseballowej. Nosi³ go potem zawsze przy sobie i z pewno¶ci± mia³ go wtedy, kiedy...gin±³. Jakim wiêc cudem le¿y sobie teraz tutaj ta tak niewinna rzecz i sprawia, ¿e Deanowi ³zy stoj± w oczach?
Czy¿by Impala zosta³a nawiedzona przez ducha jego brata, a ha³as silnika by³ zwiastowaniem odwiedzin Sammy'ego? Czy to mi³o byæ pocieszenie, znak, by Winchester nie czu³ siê tak bardzo samotny i mia³ ¶wiadomo¶æ, ¿e jego brat nad nim czuwa?
- Co chcesz mi powiedzieæ, braciszku? - szepn±³ Dean. - Wróci³e¶, ale po co?
- Och, a ju¿ siê ba³em, ¿e nigdy go ju¿ nie odnajdê! Dziêki, stary! - rozleg³ siê czyj¶ g³os, zbli¿aj±cy siê wraz z krokami do pojazdu.
- Co? - syn Johna drgn±³, ca³kowicie zaskoczony.
Odwróci³ siê w stronê mówi±cego i serce w nim zamar³o. To nie mo¿e byæ prawda, kto¶ siê nad nim znêca, zsy³a halucynacje.
- Czemu nic nie mówisz, czy¿by¶ siê nie cieszy³ z mojej wizyty? - barwa tonu sta³a smutna, jakby wypowiadaj±cy te s³owa odczuwa³ jak±¶ przykro¶æ. - A mo¿e przez te kilka lat tak bardzo spodoba³o ci siê ¿ycie z Lis±, ¿e nie interesuje ciê ju¿ mój powrót?
- Ale przecie¿ ty nie ¿yjesz! - Umys³ protestowa³, mózg protestowa³, a serce rwa³o siê do tego mê¿czyzny, do cz³owieka stoj±cego przed Deanem i wyci±gaj±cego do niego rêce. Jakby nigdy nic siê nie sta³o.
- B³±d - Sam spowa¿nia³. - Wpad³em tylko do klatki, tak, jak ustalili¶my, a potem siê z niej wydosta³em, zostawiaj±c tam Lucka. Szarpa³ siê, ale nie uda³o mu sie wyj¶æ razem ze mn±. Sam jestem tym bardzo zaskoczony, ale widocznie krew, której tak wiele wypi³em przed wspóln± akcj±, da³a mi tak± si³ê.
- Jaki mam dowód, ¿e nie jeste¶ demonem, albo czymkolwiek, zes³anym tylko po to, by mnie wypróbowaæ, drêczyæ, cokolwiek? - spyta³ Dean, prze³ykaj±c kolejn± ³zê. By³ na siebie z³y, ¿e ma¿e siê jak baba, ale czy ktokolwiek z nas zachowa³by siê inaczej w tej sytuacji?
- Nie wiem, oblej mnie, czymkolwiek chcesz, przetestuj na ka¿dym mo¿liwy sposób, wypytaj o wszystko, ja i tak nie dam ci innej odpowiedzi.To ja i nic na to nie poradzisz - u¶miechn±³ siê Sam.
- A ten breloczek? A Impala? Co to wszystko ma znaczyæ?
Po raz kolejny w ¿yciu Dean marzy³, by kto¶ zdj±³ z jego umêczonych ramion odpowiedzialno¶æ, by kto¶ inny zdecydowa³, co ma robiæ - czy zaufaæ temu...czemu¶ przed nim, czy raczej odrzuciæ i byæ mo¿e cierpieæ do koñca ¶wiata? Czemu nie ma przy nim ojca, czemu jego rodzina jest skazana na wieczn± mêkê, czemu musi podejmowaæ tak straszliwe wybory i to sam? Bo zostali wybrani przed jakie¶ wiêksze si³y do rozgrywek o ten nêdzny kawa³ek Kosmosu, jakim by³a Ziemia?
- Dean...Ju¿ zapomnia³e¶, ¿e podczas pojawiania siê istot z innego ¶wiata czasami dziej± siê takie rzeczy? Ale mo¿e nie stójmy tutaj przez ca³± noc, wejdziemy mo¿e do ¶rodka i tam opowiem ci wszystko? Tobie i twojej nowej rodzinie?
- Nie! - starszy Winchester z potwornym wysi³kiem podniós³ broñ, która nagle sta³a siê ciê¿ka - tylko w jego umy¶le, bo musia³ mierzyæ prosto w brata, ale to nie zmienia³o faktu, ¿e ledwo j± uniós³. - Za nic na ¶wiecie nie wejdziesz do mojego domu!
- Czyli nadal mi nie wierzysz...- ponownie posmutnia³ Sam. - Mam propozycjê. Spytaj kogo¶, czy to ja. Wybierz sobie tego, który pomo¿e ci zrozumieæ. Sam wróci³e¶ z piek³a, a nie chcesz daæ wiary, ¿e i ja mog³em to zrobiæ. Zawsze lepszy, zawsze m±drzejszy, prawda, Dean?
M³odszy syn Winchestera zbli¿y³ siê do brata i nagle zmieni³ ton.
- Czy ty musisz mi wci±¿ udawadniaæ, jaki to ja jestem g³upi i nieodpowiedzialny? Wci±¿ gorszy, ten, którego trzeba kontrolowaæ, obdarzaæ tylko cz±stkowym zaufaniem, ten niebezpieczny, ten z³y? Cofnij siê, Dean, o tak, cofnij siê, niech w koñcu dotrze do ciebie, ¿e i ja co¶ mog³em osi±gn±æ, ¿e i ja jestem co¶ wart. A jak ju¿ siê z tym pogodzisz, mo¿e ³atwiej ci bêdzie przywitaæ mnie, jak nale¿y! Jako brata, a nie jako rywala, który wkroczy³ na twój teren i namiesza³ w twoim jak¿e bardzo sielankowym ¿yciu!
***
- Sweeper, Sweeper, Sweeper - pomrukiwa³ do siebie Castiel. - Czego on mo¿e chcieæ od tak nieistotnego Crowleya? Po co mu akurat ten demon, który zadawa³ siê z Winchesterami? Dlaczego zni¿y³ siê do poziomu kogo¶, kto jedynie chroni³ w³asny ty³ek, dostarczaj±c braciom pier¶cienie...
Zwolni³. Co¶ zaczê³o mu ¶witaæ.
- Pier¶cienie - powtórzy³, by zaraz zacz±æ rozumieæ - mo¿e nie wszystko, ale kawa³ki uk³adanki przypomina³y ju¿ nieco lepiej wzór na pude³ku. - Pier¶cienie! - krzykn±³ zaraz potem, zdawszy sobie sprawê, o czym wcze¶niej zapomnia³. - Muszê jak najszybciej powiadomiæ Deana!
Kiedy tylko to pomy¶la³, powinien znale¼æ siê w tej samej chwili przed domem Winchestera. Nic jednak siê nie dzia³o.
- Co to ma znaczyæ? Dlaczego wci±¿ jestem tutaj? Archanio³y nie maj± chyba innego sposobu przenoszenia siê na Ziemiê, nigdy jeszcze co prawda tego nie robi³em, odk±d dosta³em awans, ale dotarcie do Nieba nie by³o trudne...
Czu³ siê conajmniej idiotycznie - stoi oto w czym¶ na kszta³t gabinetu i nie mo¿e udaæ siê tam, gdzie chce, posiadaj±c moce równe Rafa³owi, Gabrielowi, czy któremu¶ z innych wysoko postawionych oficjeli.
- Do domu Deana! - wyrzek³ na g³os, jakby to mia³o cokolwiek pomóc.
Na pró¿no, jedyne, co zd±¿y³ zauwa¿yæ, to fakt, ¿e na moment zniknê³a mu noga. Na szczê¶cie zaraz siê pojawi³a.
- Do domu Deana Winchestera! - powtórzy³ w rozpaczy, gotów zacz±æ przeklinaæ. A to ju¿ by by³a oznaka ca³kowitej utraty cierpliwo¶ci u archanio³a.
Poskutkowa³o. Kiedy jednak siê rozejrza³, by³ chyba bardziej przera¿ony, ni¿ przed chwil±. A na pewno bardziej zniesmaczony.
Episode 5 - "Bobby" - "Bobby"
- Ja po prostu...Ja po prostu... - zaj±kn±³ siê Dean Winchester. - Ja przecie¿...Widzia³em, ja...
By³o ju¿ nadto. Bólu, cierpienia, smutku. Syn Johna mia³ dosyæ, niech siê dzieje, co chce, niech zabior± go do piek³a, gdziekolwiek, je¶li taka jest wola Boga, Diab³a, czy kto tam jeszcze istnieje. Mia³ przed sob± w³asnego brata! Zmartwychwsta³ego po raz kolejny, wci±¿ przekonuj±cego o swojej prawdziwo¶ci, tak samo wygl±daj±cego, brzmi±cego i nawet z tym samym u¶miechem na ustach. I je¶li nawet nie by³ cz³owiekiem, je¶li nawet zaraz oka¿e siê, ¿e wybór by³ z³y, to Deana nic to nie obchodzi³o. Byæ mo¿e nara¿a³ w³a¶nie Lisê i Bena, byæ mo¿e. Z sercem jednak nie da siê walczyæ.
- Sam...- £zy sp³ynê³y ciurkiem po policzku jednego z synów Winchestera, ale nie otar³ ich, rzuci³ tylko gdzie¶ strzelbê i podszed³ do brata. - Sam...O Bo¿e...
W nastêpnej sekundzie obejmowa³ go mocno, jakby nigdy nie mia³ pu¶ciæ.
Drugi z mê¿czyzn zawaha³ siê tylko przez u³amek chwili, ale nikt tego nie zauwa¿y³. Odda³ u¶cisk równie silnie, szeptaj±c przy okazji do ucha Deana:
- Przepraszam za to, co powiedzia³em. Fakt, ¿e nadal ¿yjê, zaskoczy³ mnie tak samo, jak ciebie, ale zabola³a mnie twoja nieufno¶æ.
- Nic nie mów...Nic nie mów, proszê. - Winchester rozklei³ siê ca³kowicie.
Kiedy tak stali objêci, Lisa odwa¿y³a siê wyj¶æ na dwór, by zorientowaæ siê w sytuacji. Tylko ona odnotowa³a fakt, ¿e Impala zgas³a i nie wydawa³a ju¿ ¿adnego d¼wiêku. Ben zosta³ wewn±trz, ale ciekawym okiem obserwowa³ wszystko przez okno. ¯adne z nich nie dostrzeg³o jednak delikatnego b³ysku w oczach Sama. ¯ó³tego b³ysku.
***
Najpierw pojawi³ siê przed jego oczami pokój. Konkretniej tapeta. I nie by³oby w tym nadzwyczajnego, bo przecie¿ Dean musia³ mieæ jak±¶ na ¶cianie w swoim domu. Ale na pewno nie TAK¡, na mi³o¶æ Bosk±!
Tu¿ przed nosem nieco ju¿ zagubionego w tym wszystkim anio³a pojawi³o siê co¶, co przypomina³o mu Diab³a. Co prawda bardziej mia³ na my¶li rysunki, jakimi ludzie przedstawiali Lucyfera, ale i tak a¿ nim zatrzês³o. Owszem, to co¶ mia³o d³ugie w³osy i wygl±da³o mo¿e niezbyt dok³adnie tak, jak tamte dzie³a, ale...
Postaæ na ¶cianie ubrana by³a w jakie¶ skórzane odzienie, nie przypominaj±cego niczego, co Castiel widzia³ do tej pory. Dostrzeg³ tatua¿e na go³ych rêkach istoty i to ca³kowicie przyci±gnê³o jego uwagê. Przypomina³y mu bowiem jakie¶ znaki, jakby kto¶ nakre¶li³ sobie na ciele symbole ochrony przed demonami i z³ymi mocami. Napisu na samej górze w ogóle nie zauwa¿y³. A szkoda, bo mo¿e wtedy bardziej by go o¶wieci³o.
- Kim jest ten mê¿czyzna? - przemknê³o mu przez g³owê.
Zanim jednak zd±¿y³ cokolwiek zrobiæ, ¿ycie zrobi³o co¶ za niego.
- A kim ty jeste¶, do cholery? - us³ysza³ za sob± jaki¶ kobiecy, lekko zachrypniêty okrzyk, a w nastêpnej chwili poczu³, jak jaka¶ potê¿na si³a rzuca nim o ¶cianê i przyciska do cegie³.
Plecami dotyka³ tego okropnego czego¶ ozdabiaj±cego pokój, ale mimo najszczerszej chêci nie móg³ siê poruszyæ. Tu¿ przed jego twarz± pojawi³a siê maska. Przynajmniej tak j± okre¶li³, bo w rzeczywisto¶ci by³a to wykrzywiona gniewem i z³o¶ci± twarz jakiej¶...o nie, na pewno nie damy!
Osoba ta by³a w nieokre¶lonym wieku, ale mog³a mieæ gdzie¶ miêdzy dwadzie¶cia piêæ, a trzydzie¶ci piêæ lat, raczej nie wiêcej. Jej oblicze pokrywa³ ostry makija¿, usta by³y krwi¶cie czerwone, a oczy przypomina³y nieudan± próbê malarsk±. Co ciekawe, podkre¶lone zosta³y czarn± kredk±, wyrazi¶cie kontrastuj±c± z jasnozielonym kolorem w³osów.
- W³amujesz siê do mojego domu i nie potrafisz nawet wyja¶niæ, czemu gapi³e¶ siê jak wmurowany na plakat!
Wyja¶niæ, ha! Jak mia³by cokolwiek wyja¶niaæ, skoro przedstawicielka ludzkiego gatunku wbija mu w³a¶nie kolano w ¿o³±dek, co stanowczo odbiera mu oddech?
- Zaraz siê dowiesz, co to znaczy pojawiaæ siê bez zapowiedzi w mieszkaniu Boskiej Dziewicy! Alfredo, do mnie! - zarycza³a nagle straszliwa postaæ.
Castiel mia³ z³e przeczucia. Kto¶ o takim imieniu nie wró¿y³ nic dobrego. I nie pomyli³ siê zbyt wiele...
***
Po powrocie do domu z kolejnego spaceru Bobby zasiad³ przy nowo kupionym komputerze, postawi³ na stoliku kubek gor±cej czekolady i uruchomi³ sprzêt. Przyzwyczai³ siê ju¿, ¿e w ten sposób spêdza wiêkszo¶æ czasu, szukaj±c informacji o wszystkich podejrzanych zdarzeniach na ¶wiecie. Co prawda Dean skoñczy³ ju¿ z polowaniem, a Sam...Sama po prostu nie by³o, ale Singer wola³ trzymaæ rêkê na pulsie i w razie czego samemu reagowaæ.
Odebra³ maile, sk³adaj±ce siê wy³±cznie ze spamu i mia³ ju¿ przej¶æ do dalszych zajêæ, kiedy klient poczty zg³osi³ kolejn± wiadomo¶æ. Jej temat brzmia³ ca³kowicie niepozornie, brzmi±c zaledwie krótko:
"Zobacz, co mam dla Ciebie".
- Kolejny cholerny ³añcuszek! - mrukn±³ roze¼lony ³owca i mia³ ju¿ nacisn±æ DELETE, kiedy nagle siê zawaha³. Adres mailowy nadawcy by³ jaki¶ dziwny. A potem spojrza³ przez przypadek na widoczny na samym dole programu fragment za³±cznika i zmartwia³.
- Co to ma byæ? Przecie¿ ten facet nie ¿yje. To jaki¶ g³upi ¿art.
W dodatku do poczty pojawi³o siê zdjêcie Johna Winchestera. Nie by³a to jednak ¿adna ze znanych mu fotek. Wygl±da³a na zrobion± ca³kiem niedawno. Singer zdecydowa³ siê przeczytaæ maila.
"Tak, to ja, nie mam zbyt wiele czasu, ale muszê Ci co¶ przekazaæ. Powiedz synom, ¿eby za wszelk± cenê unikali spotkania z anio³ami! Jakikolwiek z nimi zwi±zek jest w tej chwili niebezpieczny, wszystko im wyja¶niê za kilka dni!
Twój oddany przyjaciel, John".
Gdy tylko skoñczy³ czytaæ wiadomo¶æ, w ca³ym mieszkaniu zgas³o ¶wiat³o. Nie by³a to jedna zwyczajna awaria pr±du, Singer wyczuwa³ to ka¿dym nerwem. Co¶ nadchodzi³o.
Episode 6 - "Angel Of Thursday" - "Anio³ Czwartku"
Cisza sta³a siê namacalna, Singer wrêcz przesta³ oddychaæ. Wiedzia³, ¿e dosyæ blisko siebie ma broñ, odpowiednio na³adowan± strzelbê, ale co¶ go sparali¿owa³o. Nie, nie dos³ownie, ale lêk ogarn±³ mu duszê. Jakby pojawienie siê stwora - w ten sposób bowiem okre¶li³ przybysza - ca³kowicie odebra³o mu chêæ ruchu.
- Spokojnie, ani drgnij - zaszumia³o co¶ w k±cie g³osem zrobionym z najdelikatniejszego aksamitu. - Lubiê ten stan zawieszenia.
- Kim jeste¶? - zamierza³ spytaæ Bobby, ale z jego gard³a wydoby³ siê tylko cichy jêk, jakby parali¿ obj±³ równie¿ struny g³osowe.
- Boisz siê? - ciemna plama podp³ynê³a do krzes³a, nadal jednak by³a tylko plam±. - O tak, czujê twój strach. Ogarnia ciê, wype³nia i nie pozwala wykonaæ niczego, co k³êbi siê w twojej g³owie. Masz ochotê mnie wypytaæ, a potem zastrzeliæ, albo odwrotnie. Ale nie zrobisz tego. Raz, bo nie mo¿esz, dwa, bo nie chcesz. Pragniesz siê dowiedzieæ, kim jestem i dlaczego przybywam akurat w momencie otrzymania przez ciebie tego maila, prawda? Bo to nie by³ przypadek, Bobby, to nie by³ przypadek...
- Sk±d wiesz o mailu? - wydosta³o siê wreszcie z ust Singera.
- Ja wiem wszystko - za¶mia³o siê cicho co¶ stoj±ce przed ³owc±. - A mniej patetycznie - powiedz mi, czy wierzysz, ¿e to John Winchester jest jego autorem?
- Nie - uda³o siê wypowiedzieæ Bobby'emu.
- Wyja¶niê ci co¶ wiêc - tchn±³ stwór. - Ten mail mówi ca³kowit± prawdê. Strze¿ siê anio³ów, Bobby Singer. Ty i twoi przyjaciele powinni ich unikaæ jak ognia. Nie dlatego, ¿e co¶ grozi tym skrzydlatym debilom. Ale dlatego, ¿e jeden z nich ich zabije.
- Kto...
- Kto to bêdzie, prawda? - za¶mia³o siê ponownie stworzenie, nadal pozostaj±c niewidoczne. Zdradzê ci jego imiê, nie ma sprawy. Anio³ Czwartku.
***
Alfredo wtoczy³ siê do pokoju, bêd±c tak samo grubym, jak wspomniana Boska Dziewica, która wci±¿ trzyma³a biednego anio³a za gard³o.
- A ty czego siê tak drzesz, kobieto? - odezwa³ siê basem facet mog±cy konkurowaæ w podnoszeniu budynków jedn± rêk±.
- Ten idiota pojawi³ siê tutaj i nie chce mi wyja¶niæ, co tu robi! - poskar¿y³a siê Dziewica.
- Bo mu nie pozwalasz! Pu¶æ go, to zaraz go wypytam! - wyt³umaczy³ Alfredo.
- O, faktycznie - zreflektowa³a siê Boska i rozlu¼ni³a u¶cisk, jednocze¶nie cofaj±c kolano.
Castiel zsun±³ siê na pod³ogê jak w³a¶nie odciêty wisielec. Z³apa³ oddech i spróbowa³ powiedzieæ:
- To pomy³ka, nie jestem w³amywaczem. Zaraz st±d pójdê i...
Mimo tego, jak go potraktowali, czu³ siê w obowi±zku przeprosiæ za napad, zanim siê st±d wyniesie. Szkoda tylko, ¿e nie dostrzeg³ jako¶ ró¿nicy, kto tu napada³ tak naprawdê...
- Stul pysk! - przerwa³ mu Alfredo. - Skoro ju¿ tu jeste¶, nadasz siê nam genialnie do pewnej sceny. Umiesz graæ, kole¶?
- Nie - Cas stara³ siê odrzec z godno¶ci± i przenie¶æ siê w koñcu do domu Deana, ale na pró¿no. Za plecami mia³ mur, z prawej okno, a po lewej potê¿n± postaæ Alfredo. Naprzeciwko sta³a Boska Dziewica i z ca³± pewno¶ci± czeka³a na wyja¶nienia. Utkn±³. I nie móg³ siê wydostaæ.
***
Sam trzyma³ w rêce widelec i bawi³ siê nim od dobrych kilku chwil. Przed momentem pad³o pytanie, na które musia³ co¶ odpowiedzieæ, a wcale nie mia³ ochoty. Odk±d zosta³o wypowiedziane, starszy z braci wpatrywa³ siê z widoczn± niecierpliwo¶ci± w jego twarz i czeka³ na odpowied¼.
- Obudzi³em siê jaki¶ czas temu w opuszczonej chatce. Przez d³ug± chwilê nie mia³em pojêcia, co siê w³a¶ciwie wydarzy³o i kto przywróci³ mnie do ¿ycia - odpar³ wreszcie Sam. - Dopiero potem zrozumia³em, o co chodzi. Kto¶ powiedzia³ mi, i¿ zosta³em wybrany...my zostali¶my - poprawi³ siê. - Mamy posprz±taæ ba³agan, jaki zapanowa³ na ¶wiecie.
- Kolejna idiotyczna misja? Gadka o przeznaczeniu i spe³nianiu czyich¶ rozkazów? Ju¿ to przerabiali¶my. Zdajesz sobie chyba sprawê, ¿e to brzmi conajmniej nierealnie?
- Owszem, wiem - odrzek³ Sam. - Dlatego poprosi³em mojego przyjaciela, by po¶wiadczy³, ¿e nie k³amiê.
- Przyjaciela? Kim on jest? - spyta³ Dean.
- Ten sam, który wydosta³ mnie z klatki. Zaraz go przyprowadzê...w sumie to ju¿ siê znacie, ale nie s±dzê, by¶ spodziewa³ siê jego wizyty. Ostatnio widzia³e¶ go na pewnym nagraniu, kiedy mówi³ nam, jak uwiêziæ Lucyfera, pamiêtasz?
BlackFalcon dnia 3:11:17 26-09-11, w ca³o¶ci zmieniany 2 razy
Nowe odcinki w zawieszniu, gdy¿ czekam na przynajmniej jeden komentarz, je¶li nikt nie czyta, skasujê opowie¶æ .