elvirka - Strona gĹĂłwna
Tytuł: "Ustami otrzeć twoje łzy" (Limpie la boca de tus lágrimas)
Rok produkcji: 2011/2012
Reżyser i scenarzysta: Contigo
Gatunek: romans, dramat psychologiczny
MUZYKA:
Malu - Enamorada
Malu - Ahora tú
Miguel Bose - Si tu no vuelves
Malu - Blanco y Negro
Malu - Ni un segundo
FABUŁA:
W Meksyku zderzają się dwa, całkiem odmienne światy, których na pozór nie łączy nic, a jednak przyciągają się wzajemnie jakąś nieznaną nikomu siłą, odpychając jednocześnie.
Myśli zaprzątające głowę Laury stają się nie do zniesienia. Trudno jest jej żyć dniem dzisiejszym, nieustannie wraca w przeszłość, ożywia gorzkie wspomnienia. W desperacji ucieka do Miami, by wyrzucić ze swojego życia przeszywające serce i rozum myśli . Po dwóch latach powraca w dawne strony, by odkryć, że tak na prawdę nic się nie zmieniło - ani ona, ani przeszłość, która nadal w niej tkwi.
Rita, dominująca przyjaciółka i współlokatorka, postanawia drastycznie zmienić jej życie. Uczy posługiwania się impulsami, spontanicznych decyzji, które za zadanie mają mocno zakorzenić ją w codzienności, która dotąd była tak szara. Nakazuje jej odwrócić się od świata, który odwrócił się od niej.
W ten sposób Laura trafia na Maximiliana, żonatego mężczyznę, bogatego architekta żyjącego w snobistycznej rodzinie, na barkach którego pokłada ona odpowiedzialność za rodzinną firmę. Rzeczywistości, w których żyją, nie mają ze sobą nic wspólnego, ale skrajnie emocjonalna kobieta wchodzi mu do głowy i serca w tak brutalny sposób, że nie ma szans, by ją stamtąd wyrzucić. Czy to wyższa siła naśmiewa się z ich żałosnego człowieczeństwa i bezbronności w stosunku do miłości, której nigdy w życiu by się nie spodziewali?
Wokół pary protagonistów rozkwitają inne, niemniej skomplikowane miłości, takie jak toksyczny związek wiecznie walczących ze sobą Rity i Manuela, piękna, czysta miłość Marii i Alberta, czy trudna i wystawiana na liczne próby miłość Angelici i Rafaela.
Wkrótce wszystko wywraca się do góry nogami i miłość, którą Laura pragnęła sobie zaprogramować, wymyka się spod jej kontroli. Życie, w którym pewni ludzie odgrywali tak kluczową rolę, decyduje za nią i po raz kolejny stawia ją pod ścianą, powoli odkrywając karty jej tajemniczej przeszłości, pełnej fobii, uprzedzeń i bólu, a która skutecznie zadaje ciosy zdumiewająco silnej miłości Maxa i Laury.
Lecz pora wrócić do przeszłości, przed którą tak usilnie chciała uciec.
OBSADA:
MAITE PERRONI jako LAURA CABALLERO
WILLIAM LEVY jako MAXIMILIANO FERNANDEZ
ANA DE LA REGUERA jako RITA SALGADO
FABIAN RIOS jako MANUEL CERNADAS
ALEJANDRA LAZCANO jako MARIA LOZADA
EUGENIO SILLER jako ALBERTO VARGAS
SILVIA NAVARRO jako ANGELICA FERNANDEZ
ALFONSO HERRERA jako RAFAEL RIOS
ANGELICA CELAYA jako ALICIA NAVARRO DE FERNANDEZ
ARYANA ENGINEER jako CLARA FERNANDEZ
HELENA ROJO jako ELIZABETH FERNANDEZ
ROBERTO VANDER jako PAULO FERNANDEZ
Contigo dnia 1:42:50 09-02-12, w całości zmieniany 70 razy
Zapowiada się super.Na pewno będę czytać;DD
Napewno bede czytała Są tu moje ukochane levyrroni
Kiedy premierowy odcinek??
Pomysł bardzo interesujący tylko prosze nawet jak będziesz miała
mało czytelników nie usuwaj opowiadanie i poprowadz je do końca dla tych którzy beda je czytać
Oczewiscie zycze jak najlepiej i estem pewna,że opowiadanie sie spodoba bo
mi bardzo sie podoba
Cieszę się, że mam już dwie czytelniczki ; ) Nawet gdybym miała pisać tylko dla garstki osób, to będę to robić, bo uważam, że jeśli ktoś poświęca swój czas na to, by przeczytać coś ode mnie to warto ; )
Premierowy odcinek jest już w produkcji, jeśli się uda, to pojawi się jeszcze dzisiaj wieczorem, a jeśli nie, to na pewno jutro przed południem. ;D
Contigo dnia 17:25:56 13-10-11, w całości zmieniany 1 raz
Hej! Zajrzałam, bo zaintrygował mnie tytuł Bardzo ciekawy Fabuła świetna, a obsada jeszcze lepsza Podoba mi się Twój pomysł... Może nie jest oryginalny, ale sądzę, że będzie ciekawa historia i na pewno będę czytać. Z niecierpliwością czekam na pierwszy odcinek...
PS. Skorzystam z okazji i zaproszę Cię do czytania mojej telenoweli Ja i Ty, czyli dwie różne bajki Mam nadzieję, że wpadniesz
Bardzo się cieszę, że jednak zajrzałaś ; ) Myślę, że się nie zawiedziesz, bo zrobię wszystko, aby opowieść ta była interesująca.
twoje opowiadanie zaczęłam czytać już wczoraj i myślę, że w sobotę lub jutro będę na bieżąco
Contigo dnia 17:51:13 13-10-11, w całości zmieniany 1 raz
Czekam na pierwszy odcinek i zapraszam do mnie "Que puedo darle"
Mam nadzieję ,że uda ci się wstawić dzisiaj odcinek:)
Już nie mogę się doczekać
Uda się, uda ; ) na pewno wstawię go dzisiaj.
To super:)W takim razie czekam:)
Odcinek I
Wyjeżdżając do Stanów Zjednoczonych niespełna dwa lata temu Laura Caballero nie sądziła, że powrót będzie tak przez nią pożądany. Ucieczka była dla niej niejednokrotnie najlepszym wyjściem i z reguły je wybierała, ale w jaki sposób można uciekać od życia, kiedy tli się ono w każdym z nas? Z reguły jednak również nie stosowała się do żadnych reguł.
To nie tak, że miała konkretny powód, by opuścić Meksyk, nie. To był zryw, zryw, jakich w jej życiu naliczyć można było miliony. Zawsze słuchała swojego serca, cokolwiek by jej nie podpowiadało. Jeśli sądziło, że musi niszczyć – niszczyła, kiedy mówiło, że powinna kochać – kochała. Co jednak znaczyło kochać? Gdyby wiedziała choć to jedno...
Jej twarz rozjaśniła się wyrazem dziwnej ulgi, kiedy przemierzała ulice, na których dzieci ogromnymi grupami grały boso w piłkę. Czuła potrzebę, by zagrać z nimi. Stara, biedna dzielnica wzywała ją do siebie, zapraszała, budziła masę wspomnień. Być dzieckiem, jeszcze raz. Zamyśliła się. Kilkanaście lat wstecz – ona, Rafael i Alberto. Nieposkromiona trójka, razem. I Esperanza ... na myśl o tamtych latach coś ścisnęło jej serce. Odrzuciła uporczywe myśli. Pora zapomnieć. Najwyższa pora.
Tak, to tutaj. Palcem wskazującym wcisnęła dzwonek przy wielkich, mahoniowych drzwiach. Długo nikt nie otwierał, aż do jej uszu dobiegł miarowy tupot, jakieś dźwięki nierytmicznych uderzeń. Po dłuższej chwili drzwi uchyliły się do połowy, a w progu stanęła Rita – wyglądała dokładnie tak, jak ją sobie zapamiętała – kręcone, hebanowe, lśniące włosy, magnetyzujące oczy – takich oczu nie miał nikt inny na całym świecie – ubrana w szeroką, pomiętą koszulę, zapewne męską, należącą do któregoś z jej obecnych kochanków i króciutkie szorty odkrywające jej idealnie zgrabne nogi, których faktura była oliwkowa i tak miękka, że miało się nieposkromioną ochotę jej dotknąć. Usta miała uchylone w charakterystycznym dla siebie geście. Spoglądała na nią swobodnie, ale w sposób, jakby chciała przewiercić ją wzrokiem na wylot. Oparta zawadiacko o framugę drzwi była dziwna jak zawsze i piękna jak zawsze. Chciało się ją po prostu kochać.
- Wróciłam. Wpuścisz mnie? – Laura podniosła niewielki bagaż leżący wcześniej swobodnie na korytarzowej podłodze.
Rita przyglądała się jej jeszcze przez dłuższy czas, przekręcając jedynie głowę z jednego na drugi bok. Gdyby ktoś jej nie znał, pomyślałby, że nie ma zamiaru wpuszczać jej do środka. Patrząc na nią nie możesz być się pewnym, czy nie czyta w twoich myślach – od zawsze to właśnie zdanie przychodziło jej do głowy, kiedy znajdowała się w takiej sytuacji.
- On nigdy nie przestał być twoim domem. – powiedziała po chwili i rozłożyła ramiona, a Laura natychmiast rzuciła się jej w objęcia, przypominając sobie dopiero po dłuższej chwili, do jakiego stopnia dziewczyna nienawidzi tego rodzaju ckliwych momentów.
Wnętrze było ciemne, żaluzje zasłonięte, wokół unosił się dym tytoniowy. Nie było jednak bałaganu, którego można było się spodziewać spojrzawszy na niepoukładaną Ritę - wychowana w rodzinie z szlachetnymi korzeniami ceniła porządek. Tak miała się przynajmniej jej postawa w stosunku do utrzymywania wnętrz.
- Dobrze ci tam było?
- Nie potrafiłam zgrać się z rytmem, w którym pędziło Miami. Poza tym nie miałam tam domu. – odpowiedziała Laura, stawiając torbę z ubraniami na sofie. – Dobrze, że mam do czego wracać.
***
- Co to jest?
Zza uchylonych drzwi doszedł Alicię głos Maximiliano. Ręka mężczyzny wskazywała bagaże leżące na podłodze ich sypialni od kilku dni. Nic dziwnego, że nie dostrzegł ich wcześniej. Nie miał zwyczaju tu zaglądać. Zaklęła cicho pod nosem, odwrócona do niego tyłem, by nie mógł dostrzec wyrazu jej twarzy.
- Wyjeżdżasz. Jak długo cię nie będzie? – kontynuował.
- Nie wyjeżdżam. Tylko Miami, żadna tam podróż.
- Spytałem – jak długo cię nie będzie?
- Daruj sobie, Max. – zbyła jego słowa, siłując się z zamkiem torby bagażowej.
- Cholera!
Torby podróżnych, które Alicia Fernandez układała jedna na drugą zachwiały się i potoczyły na ziemię ich sypialni, odbijając od ścian głuchym echem i mieszając się z podniesionym głosem Maximiliano.
- Nie obchodzi mnie z kim tym razem będziesz się pierdoliła, ale byłbym ci wdzięczny gdybyś choć raz w życiu pomyślała o swojej córce zanim zaplanujesz jakiś wyjazd ... och, zapomniałem – „niewyjazd”, za granicę, rozumiesz?! Obchodzi mnie moje tylko moje dziecko, a ty ... ty jesteś jego matką.
Odwróciła się powoli, unosząc ku górze idealnie ukształtowaną brew.
- A ty nie jesteś moim panem i władcą.
- Jestem twoim mężem, a kiedy żona zapomina o swoim dziecku...
Alicia posłała mu swój wyuczony, fałszywy uśmiech, który tak szczerze znienawidził.
- A pan, panie prezesie, pamięta o swoim dziecku całymi dniami przesiadując w swoim biurze i flirtując z sekretarką?
Maximiliano zmroził ją wzrokiem. Chętnie cisnąłby w nią piorunem, uderzył w twarz, wyrzucił z domu. Nie, nie na pewno by tego nie zrobił. Mimo wszystko była kobietą, a nawet jego żoną i matką jego dziecka. Miała nawet po części rację i właśnie to najbardziej go bolało – mimo, iż nigdy nie flirtował ze swoją wyjątkowo irytującą sekretarką, to tak naprawdę ani on ani ona nie poświęcali swojej córce wystarczającej ilości czasu. Milczał z wyraźnego braku odpowiednich argumentów, pocierając nerwowo podbródek.
- Widzisz? – uśmiechnęła się w jego kierunku z grymasem na twarzy. – Robisz mi wymówki, samemu nie będąc lepszym. Jesteś zwykłym, pieprzonym hipokrytą, Max...
Chwycił ją gwałtownie za nadgarstek, ścisnąwszy go mocno i raptownie. Alicia zmarszczyła brwi, mimowolnie krzywiąc się z bólu. Mężczyzna natychmiast zelżył uścisk, ale nie wypuścił jej dłoni.
- Nie rób – tego – nigdy - więcej. – akcentował poszczególne wyrazy, patrząc jej głęboko w oczy. Nie miał zamiaru pozwolić jej siebie tak traktować. Był za dumny na to, by przyznać się do błędu – nie, na pewno nie zrobiłby tego przed nią. Nie była tego warta.
Kobieta uniosła wzrok. Mimo wysokich, czerwonych szpilek stanęła na palcach, by jej usta znalazły się tuż przy jego uchu.
- Na nic twoje nerwy, kotku. – szepnęła niemal niesłyszalnie, rozkoszując się intensywnym zapachem jego drogich perfum. Nad tym nie dało się panować – mimo wszystkich kłótni, które się między nimi nawiązywały był najseksowniejszym mężczyzną jakiego dotąd poznała. – Oboje dobrze wiemy jak bardzo jesteśmy do siebie podobni. Ty uciekasz przed nami do firmy, ja uciekam przed wami do Miami. Dzielą nas tylko dystanse.
Mrugnęła do niego kokieteryjnie i bez słowa, pewnym krokiem zmierzyła w kierunku drzwi.
- Nie jesteśmy do siebie podobni. – dodał w myślach po dłuższej chwili po czym wymknął się z pokoju i wyszedł z domu, by odetchnąć i odrzucić uporczywe myśli o tym, jakim złym jest ojcem i jak bardzo nie potrafi tego zmienić.
Contigo dnia 0:45:05 14-10-11, w całości zmieniany 9 razy
Odcinek bardzo mi się podobał
Maximiiliano i jego żona jaka rozmowa
Lara wróciła do miasta:)
Mam nadzieje ,że już nie długo się spotkają
Wiem ,że wczoraj dodałąs odcinek ale już nie mogę się doczekac odcinka
Kiedy można się spodziewać kolejnego?
I mam pytanie co ile miej wiecej będą się pojawiały odcinki?
levyrroni dnia 16:53:37 14-10-11, w całości zmieniany 1 raz
Odcinek jest genialny
Świetna akcja pomiędzy Maximiliano a Alicią:
"- Nie obchodzi mnie z kim tym razem będziesz się pierdoliła, ale byłbym ci wdzięczny gdybyś choć raz w życiu pomyślała o swojej córce..."
Najlepszy tekst - po prostu przepiękny... To wymiata
Super odcinek
Czekam na new
CamilaDarien dnia 17:43:12 14-10-11, w całości zmieniany 1 raz
Widze kolejne opowiadanie o Levyrroni! Jestem bardzo ciekawa jak dalej potoczy sie fabuła....A i jestem Twoja wierna czytelniczka, bo bardzo lubie ta traume! Czekam na kolejny odc. oby był jak najszybciej:))
Obsada super
Odcinek świetny, ciekawe dialogi...
Co prawda pojawił się na razie tylko jeden odcinek ale to wystarczyło bym się wciągnęła
Czekam na kolejny odcinek
levyrroni - jeśli się postaram, to być może drugi odcinek dodam już dzisiaj. myślę, że będę je dodawała co trzy, cztery dni. czasem, jeśli nie będę miała pracowitego tygodnia, to może nawet częściej. wszystko zależy od czasu i mojej weny ; ]
poza tym dziękuję wam wszystkim, że czytacie i że się wam podoba. na pewno was nie zawiodę
No to czekamy
ODCINEK 2
- Kiedy ostatnio uzupełniałaś lodówkę? – Laura wychyliła się nieco, by jej głos był bardziej słyszalny dla nadal będącej w swojej sypialni Rity. Wewnątrz znajdował się stary, zapleśniały ser żółty, kilka piw, zapewne należących do osób, które przebywały tutaj ostatnimi czasy i połówka pomidora.
Nie było słychać reakcji. Dziewczyna wzruszyła ramionami. Rita robiła tak notorycznie – w zasadzie na każde wypowiedziane do niej słowo reagowała z kilkusekundowym opóźnieniem, tak, jakby wytrącało ją z jej codziennego letargu. Dzisiaj Laura była do tego przyzwyczajona, ba – nie tylko zaakceptowała taki obrót spraw – ona nie wyobrażała sobie żyć z kimkolwiek innym, aniżeli Rita Salgado.
Po dłuższym czasie towarzyszka zaszczyciła ją swoją obecności, idąc właściwym dla siebie, miarowym krokiem i z nieobecnym spojrzeniem widniejącym na twarzy.
- Dłuższy czas temu. – rzuciła jakby od niechcenia, chwytając w dłonie leżące na stoliku czasopisma i kartkując z wielką uwagą.
- Nie trudno zauważyć. – Laura zatrzasnęła lodówkę, wypuszczając ciężko powietrze z płuc i ugryzła kęs jabłka, które miała w ręce od dłuższego czasu. Uchylając nieco żaluzje spojrzała na świat roztaczający się za oknem. Był słoneczny, bezchmurny poranek, miasto pulsowało życiem, biegło, ale w odpowiedni sposób. Musiała przyznać, że tylko tutaj czuła się „na miejscu”. Dwa lata z dala od ojczyzny były męką i odczuła to na sobie dobitnie, mimo, iż nigdy nie podejrzewała siebie o patriotyzm. Odsunęła żaluzje z impetem, wpuszczając do pomieszczenia przyjemne światło, które automatycznie podziałało na nią jak kofeina.
- Postawię wodę na herbatę. – złapała do ręki czajnik i poczęła nalewać do niego wody.
- Kawę, kochanie. – rzekła Rita, nie podnosząc wzroku znad czasopisma, jak gdyby była nim niesamowicie zafascynowana. Kobieta ta miała wiele charakterystycznych cech, Laura nie była w stanie naliczyć nawet połowy. Jedną z nich było jednak zwracanie się do wszystkich per „kochanie”, niezależnie od tego, czy mówiła do mężczyzny, kobiety, dziecka, znajomego, czy nieznajomego. Było to na swój sposób bardzo intrygujące. Rita w całej swojej aparycji, całym sposobie prowadzenia się przywodziła jej na myśl człowieka pełnego wszystkiego – od pięknych cech po cechy nawet przez nią znienawidzone, przez przyjaciółkę. Była tak niepowtarzalna, tak zjawiskowa ... Niepoznana, niezdefiniowana. Bezpośrednia i nieroztropna. Zagadkowa – aż do bólu. Czasami chciało się jedynie krzyczeć, by uchyliła choć rąbka tajemnicy, by dała się poznać i kochać. Nie dawała.
Pamiętała tą chwilę, kiedy spotkała ją po raz pierwszy. Niespełna cztery lata temu, w zadymionym barze. Siedziała, wystrojona z jedną ze swoich najpiękniejszych, czarnych sukienek, w perłach, z ustami pomalowanymi czerwoną szminką, z idealnie podkreślonymi, ciemnymi oczami. Wydawała się być jakimś snem, jakąś iluzją. Sączyła spokojnie drinka, płynąc wzrokiem po wszystkich personach znajdujących się wokół niej. I wówczas Laura postanowiła do niej podejść i poprosić, by wraz z nią wynajęła mieszkanie. Podświadomie była to jednak prośba o coś innego. Coś, do czego dzisiaj nawet przed samą sobą nie potrafiła się przyznać.
Laura przyłapała się na tym, iż przypatruje się Ricie stanowczo za długo. Ona zdecydowanie za tym nie przepadała. Dźwięk gotowanej wody definitywnie wyrwał ją z zamyślenia. Napełniła dwie filiżanki, z których w jednej znajdowała się zielona herbata, a w drugiej ziarnista kawa. Parujący napar wręczyła dziewczynie, która uprzednio usiadła z gracją przy ich niewielkim kuchennym stoliku.
- A teraz, skarbie, opowiesz mi o tym, dlaczego patrzysz na mnie tymi pięknymi oczyma tak, jak gdyby świat raz na zawsze zamknął przed tobą wszystkie drzwi.
Laura wypiła łyk herbaty, nim zdążyła wypowiedzieć cokolwiek. Znów, znów to zrobiła. Przejrzała ją. Tak szybko? Minęła tylko jedna noc od czasu, gdy zastała ją w progu ich mieszkania. Uchyliła wargi, ale natychmiast znowu je zacisnęła. Czuła się taka mała, tak niewielka. Ego Rity i jej ego nie były w stanie zmieścić się obok siebie, nie. W stosunku do nikogo innego Laura nie zachowywała się w ten sposób. Przy Ricie czuła się szczególnie. Wtedy odczuwała pewną ulgę. Była ona dla niej przerwą, przystanią. Przy niej często była delikatna, może nawet... dobra. Dobra, tak z definicji, która od wieków funkcjonowała w społeczeństwie. Rita panowała nad sobą i nad nią. Taka postawa była uzależniająca – dla obu stron.
*
Maximiliano delikatnie ucałował córkę w główkę. Spała w swoim łóżku, okryta różową, puchową kołdrą i uśmiechała się delikatnie przez sen. Pochylił się nad nią ponownie i pogłaskał ją, odsuwając blond loki z jej jasnej twarzyczki. Wyglądała jak królewna. Jego najdroższa. Ile dałby za to, by móc naprawdę ją uszczęśliwić. Sądził, że nie potrafi.
Tak przebiegały ich codzienne spotkania – do pracy wychodził kiedy jeszcze smacznie spała, wracał, gdy już od dawna leżała w łóżku. Kto tak naprawdę ją wychowywał? Nie on, nie jej matka. Guwernantki, pokojówki, kucharki. No i oczywiście jego rodzicielka i teściowa. Gdyby kilka lat temu ktoś opowiedział mu o takim człowieku, jakim był dziś, uznałby siebie za największą ofiarę losu, największego tchórza. Miał przecież rodzinę. Powinien o nią walczyć. Był głową rodziny, powinien znaleźć siły, by znów złożyć to wszystko w jedną całość. Problem był jeden, ale jakże istotny. Nie kochał już swojej żony. Nawet trochę.
Alicia. Jego piękna żona, modelka i wzięta prezenterka telewizyjna. Pamiętał jak teraz – sześć lat wstecz, ona przekazuje mu wiadomość – „Będziemy mieć dziecko, Max.” Skakał z radości, a ona nieustannie powtarzała mu – „Będziesz najlepszym ojcem na świecie, kochanie.” Wierzył w to. Dziewięć miesięcy i na świat przyszła prześliczna dziewczynka. Clara. I życie potoczyło się inaczej, niż tego chcieli, zdecydowało za nich. Zawsze mówił – nas to nie spotka, będziemy szczęśliwi do końca swoich dni. Nie dane im było. Minęły dwa lata, a Alicię zwyczajnie znudziło bycie matką i żoną, zajmowaniem się dzieckiem. Ruszyła w świat, wynajmując tabuny opiekunek do dziecka. Miała marnować swoje najlepsze lata na biernym siedzeniu w domu, z matką, teściową, teściem, szwagierką, jej mężem i gromadą ich dzieci? Nie widziała dla siebie tam miejsca. Już od tamtych dni miała kochanków, wiedział o tym. Rzadko kiedy rozmawiali bezpośrednio na ten temat , ale było to oczywiste. Przestali się dla siebie liczyć. Całkowicie.
O jej zachowanie Max zawsze obwiniał siebie. Przynajmniej na początku. Był prezesem firmy architektonicznej i tam spędził w niej niemal 4 lata swojego życia. Nie był pracoholikiem, ale uciekał w pracę. W momencie, gdy jego małżeństwo zaczęło się sypać, on - by odwrócić swoją uwagę od sytuacji, w której się znalazł – na potęgę począł projektować. Wystarczyło naprawdę nie wiele czasu, by zrozumieć, że jego postępowanie zamieniło ich życie w ruinę.
- Tatuś ... – Clara majaczyła przez sen, przewracając się z jednego na drugi bok. Na jego dłoni zacisnęła niewielką rączkę, którą od dłuższego czasu w niej trzymał. Po chwili uchyliła powoli powieki, przyglądając mu się zaskoczona.
- Śpij, skarbie. – przejechał wierzchem dłoni po jej policzku i uśmiechnął się do niej, po czym ona odwzajemniła jego uśmiech. Zrobiło mu się cieplej na sercu. – Jest jeszcze bardzo wcześnie. Chyba nie śpieszy ci się do przedszkola, prawda?
- Nie, nie... - z powrotem zamknęła oczy, a on przykrył ją szczelnie kołdrą. – Dobranoc kochanie, śpij spokojnie.
- Dobranoc, tatusiu.
Max spojrzał przez okno. Poranne, przyjemne słońce zaczęło zaglądać do pokoju. Tak, musiał już iść. Znowu. Wziął głęboki wdech i cicho wymknął się z pokoju.
*
- Nie wiem, co się ze mną dzieje.
Laura nie miała pojęcia, czy sens ma zadręczanie kogoś swoimi własnymi, chorymi problemami. Gdyby przed nią nie siedziała Rita, a ktoś inny ... zapewne z jej ust nie wydostałoby się żadne słowo. Po prostu. Ale siedziała przed nią Rita. Taki był fakt.
- Konkrety, proszę.
Laura odwróciła wzrok, bijąc się z myślami. Teraz nie mogła już zawrócić.
- Ej. – Rita chwyciła jej podbródek i sprawiła, by ich wzrok się spotkał. – Myślisz, że jeśli coś przede mną zataisz, to będzie ci lżej? Mnie nie da się okłamywać, możesz okłamywać jedynie siebie.
- Dobrze, już dobrze. – syknęła, dając jej do zrozumienia, że wygrała. Rita zawsze wygrywała. Laura lubiła twierdzić samej sobie, że jest taka silna jak ona, ale nie było to prawdą. Na dziś dzień nie mogła mierzyć się w jej miarach.
Upiła duży łyk naparu i zaczęła mówić.
- Wróciłam tutaj, a czuję, jakbym nigdy stąd nie wyjeżdżała. I to nie oznacza nic dobrego. Wyjeżdżałam, by uciec od przeszłości, a gdy wracam i okazuje się, że wcale nie uciekłam ... czuję się bezradna.
Rita słuchała ze skupieniem, nie mając zamiaru jej przerywać, jak gdyby wiedziała, że przyjaciółka nadal nie skończyła.
- To okropne przeświadczenie. Idę gdzieś, a czuję jakbym stała w miejscu, jakbym do nie nadawała się do życia. Coś mnie ciągle trzyma w jednym miejscu, rozumiesz? Świat się ode mnie odwrócił, raz na zawsze.
Chwila ciszy. Rita przystawiła filiżankę do ust, po czym przeszyła ją zagadkowym wzrokiem, jak to miała w zwyczaju.
- Pierdol świat.
- Dokładniejsze instrukcję, proszę.
- Wydaje ci się.
- Co?
- Sama to powiedziałaś, wsłuchaj się w swoje słowa. Powiedziałaś – „to okropne przeświadczenie.” Masz tylko takie wrażenie, które spowodowało wszystko, co przeszłaś w ostatnich latach. W każdej chwili możesz to zmienić, wystarczy pstryknąć palcem.
- Tak sądzisz? – w głosie Laury czuć było niedowierzanie i podirytowanie. Rita zawsze umniejszała problemy, ale było to lepsze, aniżeli zawyżanie ich wartości – tak sądziła.
- Ja to wiem. Skoro świat się od ciebie odwrócił, to ty również odwróć się od niego, kochanie. – jej oczy pałały dumą i pewnością, jak gdyby znała odpowiedź na każde pytanie. Gdy tak patrzyła, można było nawet w to uwierzyć.
- Chodź. – Rita chwyciła jej rękę i pociągnęła przez korytarz w stronę sypialni. – Ubieraj się.
- Wychodzimy gdzieś? – Laura uniosła brew ku górze, przyglądając się jej z zaciekawieniem.
- Gdziekolwiek. Czas jednak, byś na nowo zrozumiała, że nad swoim światem też można utrzymać kontrolę. Potrzebny ci impuls, nowy punkt zaczepienia. Musisz spotkać na swojej drodze coś odmiennego, w innym wypadku umrzesz śmiercią naturalną. Życie to tylko nieoswojone zwierzę, nad którym można zapanować, ale trzeba się postarać.
*
- Musisz mi obiecać, że posłuchasz mnie, cokolwiek bym ci nie poleciła. Jednym słowem robisz, co rozkażę.
- Obiecuję. – Laura skinęła głową, nim zdążyła się zastanowić nad wagą swoich słów. Czy to było teraz istotne? Nie. - Nie kierujesz się żadnym planem, prawda?
- Czy ja kiedykolwiek coś planowałam? Plany są idiotyczne. Jeśli coś planujesz, omija cię zabawa. W życiu liczą się impulsy. Jeśli nie zdecydujesz się na impuls, w życiu stracisz bardzo, ale to bardzo wiele. Kiedyś wspomnisz moje słowa.
- Zapewne.
Laura przeczesała długie włosy dłonią. Pewnie miała rację. Jak zawsze. Rita nie mająca racji nie byłaby Ritą.
Ale co też ta dziewczyna miała na myśli? W jej towarzystwie Laura była inna. Była spokojniejsza, tak jakby jej przyjaciółka dbała o wszystko, kierowała nimi dwoma odpowiednio. Czy aby na pewno "odpowiednio"? Dzisiaj jeszcze nie była pewna, choć przecież nigdy się na niej nie zawiodła. Miała zamiar słuchać jej bez szemrania, bo ona zawsze miała więcej doświadczenia, zawsze wiedziała więcej. Tak właśnie należało zrobić. Rita poznała tylko jedno oblicze swojej przyjaciółki i było pewne – mimo, iż mało mogła przed nią ukryć, ukrywanie własnej tożsamości przychodziło jej z łatwością. Ukrywała ją bowiem nawet przed samą sobą, od lat.
- Od teraz... – dziewczyna szepnęła jej do ucha i nim Laura cokolwiek zdążyła jej odpowiedzieć, nim spostrzegła, co takiego wokół niej się dzieje Rita zdjęła ze stopy kilkunastocentymetrową szpilkę i poczęła uderzać nią z impetem o maskę i szyby samochodu stojącego na pobliskim prywatnym, firmowym parkingu W srebrnym kabriolecie natychmiast włączył się przeszywający alarm. Od kolejnych uderzeń maska zaliczyła kilka głębokich, widocznych wgłębień, a szyba od strony kierowcy rozsypała się na malutkie części. Po chwili to samo stało się z kolejną.
- Proszę. – Rita podbiegła do niej i wręczyła „narzędzie zbrodni”, po czym ucałowawszy dziewczynę mocno w oba policzki pobiegła boso w dal krzycząc jeszcze „Nie dziękuj, kochanie.”
Co?! Nie, to była ostatnia rzecz, której mogła się spodziewać. Wiedziała już na pewno - spodziewanie się czegokolwiek po tej dziewczynie było całkowicie pozbawione sensu.
- Co ... jest ... k***a mać?!
Spojrzenie mężczyzny, który właśnie wybiegł z ogromnego budynku, zapewne siedziby firmy do której owy parking należał, było jednoznaczne. Laura utkwiła skrępowany wzrok w bucie, który trzymała w dłoni, po czym z powrotem odwróciła go w kierunku wysokiego, młodego, postawnego człowieka, który w dokładnie tym samym momencie zdał sobie sprawę z jej obecności.
Contigo dnia 0:06:17 16-10-11, w całości zmieniany 3 razy
Świetny odcinek
Rita jest naprawdę szalona
Jak można bez jakiegoś wyraźnego powodu zniszczyć komuś samochód?
To było boskie
Na dodatek jestem przekonana, że był to samochód Maxa
W sumie to Rita w jakiś sposób pomogła Laurze znaleźć "przeznaczenie"
Jestem ciekawa, co on zrobi?
Rita uciekła i zostawiła Laurę samą i teraz będzie na nią
Ach... Nie mogę się doczekać następnego odcinka
Odcienek świetny:)
Rita jest szalona zniszczyła komuś samochód i też mysle ,że może to być samochód MAxa:)
Świętna scenka Maxa z córeczką widać ,ze bardzo ją kocha:)A ta jego żona jest nienoralna!
Czekam na next:)
I już nie mogę sie doczekać c dalej się wydaży
Ci, którzy tu zaglądną w najbliższym czasie - dodałam "dialog z aktorem", dokładniej z Maite, w którym "opowiada" o telenoweli. Jeśli ktoś ma ochotę, to zapraszam do czytania. ; )
Wywiad z Maite
Contigo dnia 19:14:19 16-10-11, w całości zmieniany 1 raz
Wywiad interesujący
Czekam na odcinek
Będzie dzisiaj?
Dziękuję ; )
Postaram się, zaczęłam już pisać, ale jeśli się wyrobię, to na pewno późnym wieczorem, gdzieś za dwie godziny. Będziesz mogła go o tej porze przeczytać?
dostałam od ciebie dedykację, ach <3 dzięki wielkie, już się zabieram do czytania ;D
Contigo dnia 20:22:46 17-10-11, w całości zmieniany 1 raz
Dziękuję ; )
Postaram się, zaczęłam już pisać, ale jeśli się wyrobię, to na pewno późnym wieczorem, gdzieś za dwie godziny. Będziesz mogła go o tej porze przeczytać?
dostałam od ciebie dedykację, ach <3 dzięki wielkie, już się zabieram do czytania ;D
Za dwie godziny? Dopiero? Będzie ciężko, ale najwyżej jutro przeczytam.
Za dedykację nie musisz dziękować. To dla mnie przyjemność, że ktoś czyta moją twórczość... Wstawisz jakiś ciekawy komentarz?
No cóż, może wyrobię się szybciej, ale jestem cholerną perfekcjonistką i długo myślę nad rozwojem akcji ; D
Pewnie, że wstawię - jestem mistrzynią wstawiania komentarzy i również jest to dla mnie przyjemność ; ]
Też długo myślę nad rozwojem akcji jak piszę swoją telenowelę
No cóż... Nie pozostało mi nic innego jak czekać z zapartym tchem na kolejny odcinek...
Pozdrawiam, Camila
Będzie dzisiaj odcinek?<prosi>
Będzie, będzie ; ]
Przed 19 powinnam się wyrobić.
Ooo to bardzo fajnie! Wiec czekam do 19:))
Miał być już wczoraj. Czemu nie wstawiłaś?
ODCINEK 3
Laura potrzebowała kilku dobrych minut, by pojąć choć w nieznacznej części, co też takiego wydarzyło się przed chwilą wokół niej. Nie, moment – ona wcale tego nie pojęła. Poczynań Rity nie dało się pojąć, była nierozwiązaną zagadką. To zapewne było w niej takie piękne, najpiękniejsze. I zarazem zgubne.
Ponownie spojrzała na mężczyznę. Był człowiekiem charakterystycznej, łatwej do zapamiętania, wręcz oczywistej urodzie. Dość jasne włosy rozwiewał mu wiatr, a oczy przepełniało zaskoczenie, zdumienie, ale również coś więcej – coś, czego nie znała, ale widziała jak na dłoni, że jest gdzieś tam, głęboko. Coś, co mówiło bez słów. Jego umięśnione ciało uwydatniało się pod idealnie skrojonymi ubraniami, jakby były szyte na miarę. Przeszywał ją wzrokiem, starał się rozgryźć. Wyprostowała się z dumą i odrzuciła gęste włosy na plecy.
Samochód był doszczętnie zniszczony. Czy aby na pewno kobiety to słaba płeć? W przypadku Rity reguła ta się nie sprawdzała. Jej ręka była mocniejsza, aniżeli niejednego faceta.
- Cholera. – z jej ust wyrwał się cichy wulgaryzm, a jednak dla człowieka, który stał naprzeciwko był on wyraźnie słyszalny.
Człowiek ten, o imieniu Maximiliano, patrzył na drobną, niezbadanie piękną kobietę i zachodził w głowę, do czego ta istota byłaby zdolna i co wspólnego miała z samochodem, który odszedł już w daleką historię. Przejechał dłonią po zniszczonej i porysowanej masce i przygryzł nieco wargę, podnosząc na nią wzrok. Czuł wyraźnie, jak z sekundy na sekundy robi mu się sucho w ustach.
- Ma pani jakieś zaświadczenie od lekarza?
- Słucham? – Laura drgnęła mimowolnie na dźwięk jego głosu.
- Pytam, czy coś pani dolega. To wyraz chęci dania upustu swojej złości, irytacji?
- To nie moja zasługa.
- Zasługa? Chyba raczej ... Ech, co tym razem zrobiłem? Kolor ścian nie pasował do sofy w salonie, płytki gryzły się z kafelkami? – Max wypuścił powietrze ze świstem, podpierając się o maskę i przypatrując dziewczynie z uwagą.
Laura uniosła brwi ku górze, przyglądając mu się z niemym zdezorientowaniem.
- Przepraszam, co?!
Max otworzył usta, by coś powiedzieć, ale natychmiast wrócił do pozycji wyjściowej.
- Poniosło mnie, wybacz. Pani nie jest moją klientką, prawda?
- Nie wydaje mi się. – westchnęła ciężko, zastanawiając się co zrobić ma z butem Rity, który nadal trzymała w ręce. Mężczyzna również utkwił wzrok w tym przedmiocie.
- Przepraszam.
Nie odpowiedziała, zbywając jego przeprosiny wymownym, ironicznym uśmiechem.
- To żart, jak rozumiem? – spytał, pocierając podbródek w głębokiej zadumie.
Laura wzięła głęboki wdech, czując, że brakuje jej powietrze. Musiała nad sobą panować, by nie dać pod sobie poznać, jak bardzo jest zdenerwowana.
- Być może, ale nie mój.
- Doprawdy?
- Owszem, nie mam pojęcia kto za tym stoi. – rzekła wystudiowanym, teatralnym tonem, który mógł należeć tylko do niej. Nikt nie potrafił tak kłamać.
Ich wzrok spotkał się po raz pierwszy, a Laura zadrżała na całym ciele. Trzy, długie sekundy i jej oczy znalazły inny punkt, na którym mogłyby się skupić. Nienawidziła zbyt długo patrzeć komuś bezpośrednio w oczy. Zestresowana utkwiła spojrzenie w swoich butach, czując na sobie jego niestrudzony wzrok. W myślach błagała, by przestał. Słysząc, że zbliża się w jej kierunku, spojrzała na niego ponownie. Nie, nie miała powodu aby się stresować, nie mogła tego robić, ale serce trzepotało jej nieznośnie w piersiach. To stres, to tylko stres – powtarzała sobie.
Stał tuż przed nią, utkwiwszy dłonie w kieszeniach spodni. Zaglądnął głęboko w jej oczy. Skoro były zwierciadłem duszy, jej dusza była czymś niepojęcie głębokim. Mógł w nich tonąć, dobrowolnie tonąć ... Natychmiast odrzucił od siebie wszystkie natrętne myśli. Zakaszlał cicho i westchnął.
- Cóż. Gdyby ci się coś pani przypomniało proszę dać mi znać. – z kieszeni wyjął swoją wizytówkę i wręczył jej do rąk, dotykając palcem aksamitnej struktury jej ciepłej dłoni. Zamknął powieki. Przyłapał się – tak, musiał to przyznać – przyłapał się na myśli, iż chce, by do niego oddzwoniła. Po prostu chce. Nie wiedział dlaczego, ale coś wewnątrz podpowiadało mu, że ma to zrobić.
Nagle Laura odczuła impuls. Nie znała jeszcze definicji tego słowa, ale była prawie pewna, że właśnie o tym mówiła Rita, nazywając taką chwilę „impulsem”. To coś, czym powinna się kierować, co zrobić, czymś, co podpowiadało jej serce i głos w głowie. Miała nawet wrażenie, że głos ten należy do Rity. Mówił „Zrób to, nie bacz na wyimaginowane przeszkody, na nieistotne skutki. Po prostu to zrób.” Tak, odpowiedziała w myślach owemu „głosowi”.
- Nie trzeba.
- Słucham?
Najwyraźniej znów nie miał pojęcia, o co jej chodzi. Zastygł, patrząc na nią ze zdumieniem. Coraz większym, stale rosnącym zdumieniem.
- To pan zadzwoni, panie... – spojrzała dyskretnie na wizytówkę, którą nadal trzymała w ręce. - ... Maximiliano Fernandez.
- Dobrze ... – mężczyzna zmierzwił ręką jasne włosy. – Proszę podać mi numer.
- Nie. – z zmysłowym uśmiechem pokręciła przecząco głową. Zmięła wizytówkę w ręce, trafnie rzucając papier do kosza stojącego obok.– Znajdziesz mnie. Chcąc czy nie chcąc, zobaczysz, będziesz mnie szukał.
Max nigdy w życiu nie spotkał się z sytuacją, by komukolwiek oczy błyszczały w ten sposób. Zaskoczony czuł się, jak gdyby wprowadziła go w trans; trans zwany tańcem zmysłów. Nie spuszczał z niej wzroku, ona również. Nie wypowiedział ani słowa, by jej nie przerywać. Nie ruszył się z miejsca na centymetr, kiedy jej ciało w sekundę zbliżyło się do niego na niebezpieczną odległość. Przysunęła się w jego stronę i szepnęła:
- Jestem Laura. I to ja zepsułam pana samochód.
*
- Jesteś pieprzoną wariatką, wariatko. - Laura zaśmiała się cicho pod nosem, gdy tylko przekroczyła próg ich domu.
- Do rzeczy, kochanie. Jak było?
Laura podniosła wzrok na przyjaciółkę, pocierając intensywnie skronie. Coś się działo, coś dziwnego, ale równocześnie tak przez nią pożądanego, że drżała na całym ciele. To była ta zmiana, to było to coś, czego oczekiwała. Coś niebezpiecznego, ale pięknego. Zrobiła coś dokładnie tak, jak chciała. Jej serce drżało, jej ciało drżało. Weszła do salonu i padła na kanapę, zdejmując szpilki z nóg i wyciągając w kierunku Rity „narzędzie zbrodni”.
- Miałyśmy dużo szczęścia. W sumie to ja miałam, ty uciekłaś. – zaznaczyła trafnie.
- Zrobiłam to dla ciebie. Mam ci to tłumaczyć?
- Jeśli uważasz, że powinnaś...
- Uważam, że jesteś na tyle inteligentna, by to zrozumieć bez zbędnych słów. – Rita przetarła leniwie oczy. – Jesteś zasmucona, ponieważ twoje życie zmierza donikąd. Wracasz w daleką przeszłość, wspominasz wszystkie złe rzeczy z przeszłości, ponieważ nic nie trzyma cię w teraźniejszości. Potrzebny ci był impuls, który przywróciłby cię do dnia dzisiejszego. Max będzie takim impulsem, nie będziesz miała powodów, by wracać w przeszłość. Fakt, że było to auto tego, a nie innego faceta – to przypadek. Ale to był impuls. Teraz nie odstąpisz już od Maximiliano, o to się postaram.
- Zwariowałaś. – skwitowała, choć w sercu zdała sobie sprawę, jak wiele jest racji w tym, co mówi jej przyjaciółka. Rita miała racje, ponownie.
- Może i tak. Ale on pomoże ci powrócić do życia, zabawisz się. Oby tylko nie był wyjątkowo nudnym, pozbawionym problemów w życiu idiotą. Niech będzie skomplikowany, najlepiej niech ma kilkoro dzieci i ukochaną żonę. Wtedy, a będziesz bardzo się starać, by go odbić, będzie o wiele ciekawiej, tak. Zabawisz się tylko wtedy, jeśli odczujesz, że musisz bardzo mocno pracować na swoje zwycięstwo.
- Odczułam to. – Laura przełknęła ślinę, otulając się ciepłą bluzą.
Rita nie przerywając pozwoliła jej kontynuować.
- Impuls, o którym mówiłaś. Zrobiłam dokładnie tak, jak ty, mówiłam jak ty. Wiem, że wkrótce będzie mnie szukał.
- Zaskoczyłaś go czymś?
- Jeszcze bardziej, niż myślisz. Uważa, że jestem wariatką. Mam odpowiedniego nauczyciela. – zainsynuowała, uśmiechając się z sarkazmem.
- Nie ważne, nie istotne. Zaintrygowany facet pójdzie na drugi koniec świata, by odnaleźć kobietę, która go zaintrygowała.
Tak, znów miała rację. Laura pamiętała jak teraz, gdy zaczarowani postępowaniem Rity mężczyźni chodzili za nią dosłownie wszędzie. Rita znała ich jak własną kieszeń, potrafiła wyczuć każde emocje z ich strony i rozpoznać je. Lubiła ślepo jej słuchać.
- Czekaj na niego. Możliwe, że mężczyźni są przewidywalni, ale tutaj nie liczy się konkretny mężczyzna. Liczysz się ty, kochanie.
Contigo dnia 19:17:39 18-10-11, w całości zmieniany 2 razy
Laura spotkała się z Maxem w dość nietypowych oklincznościach
ale liczy sie to ,ze się spotkali
Ciekawe czy będzie jej szukał zapewne tak:)
Ta Rita zachowuje się jak jakaś wariatka:)
Ale mimo wszytsko nawet ją polubiłam
Czekam na next:)
To dopier 3 odcinek a ja już sie wciągnełam i nie mogę się doczekać każdego kolejnego odcinek:)
Super odcinek
Laura i Max się spotkali :
Co prawda trochę dziwne okoliczności, ale za to bardzo ciekawe...
Mam nadzieję, że Maxowi uda się ją znaleźć
Rita jest naprawdę szalona
Czekam na next
Zaprosiłaś mnie więc jestem Prolog zbyt wiele mi nie powiedział, ale zaczęłam czytać odcinek no i koniec końców przeczytałam wszystkie i mogłabym czytać kolejne.
Nie będę streszczać ich teraz - ograniczę się tylko do tego, że masz bardzo przyjemny styl pisania, żadne błędy nie rzuciły mi się w oczy i czekam na new
Aaaa - i jeszcze jedno - uwielbiam Ritę
Kiedy kolejny odcinek????
Spotkanie Luary i Maxa - czekałam na to!
Przepraszam, że nie komentuje na bieżąco ale po prostu nie mam czasu i nadrabiam w weekendy
kiedy kolejny odcinek?
Kiedy można się spodziewać odcinka?
Przepraszam was, ale dzisiaj nie dam już rady napisać odcinka, miałam ciężki dzień. CamilaDarien, wiem, że miałam skomentować twój nowy odcinek, ale jestem tak zmęczona, że po prostu wolę zostawić to na jutro.
Tak więc odcinek będzie jutro przed południem, koło 11.
Przepraszam was, ale dzisiaj nie dam już rady napisać odcinka, miałam ciężki dzień. CamilaDarien, wiem, że miałam skomentować twój nowy odcinek, ale jestem tak zmęczona, że po prostu wolę zostawić to na jutro.
Tak więc odcinek będzie jutro przed południem, koło 11.
Ok, to czekam
Będzie dzisiaj odcinek?
levyrroni dnia 15:49:56 22-10-11, w całości zmieniany 1 raz
Przepraszam was, dziewczyny, że dodaję z takim ogromnym opóźnieniem, ale nie miałam wyboru z pewnych powodów. Mam nadzieję, że będziecie zadowolone z odcinka ; ]
ODCINEK 4
Rita rozejrzała się uważnie wokół siebie, śledząc wzrokiem postacie poruszające się po sklepie spożywczym. Postanowiła dzisiaj zrobić śniadanie. Takie gesty miłości i oddania z jej strony nie były rzeczą na porządku dziennym. Jednak Laura ... z Laurą zawsze było inaczej.
Może po części chciała nieco ją udobruchać po wszystkich zdarzeniach, które miały miejsce dzień wcześniej. Mimo, iż miała rację. Zawsze miała rację. Jednak ona nie mogła wiedzieć czym się kierowała. Przyzwyczaiła się do tego, że jej postępowań nikt nie był w stanie rozszyfrować.
Postanowiła zrobić to dla Laury. Odkąd zobaczyła ją po raz pierwszy po ich dwuletniej rozłące już wiedziała – ona nie była szczęśliwa. Wracała myślami do lat, które powinna zostawić za sobą, do sytuacji, które należało puścić w niepamięć. Takie było motto samej Rity – jeśli wracasz do przeszłości musisz znaleźć coś, co efektywnie utrzyma cię w teraźniejszości. W teraźniejszości najmocniej trzymały emocje, skrajne i niebezpieczne. Max, który pojawił się przypadkiem w jej egzystencji miał jej to zapewnić. Jednak potrzebowały czegoś więcej, tylko jeszcze nie do końca wiedziała czego...
Kolejka stała w miejscu. Rita westchnęła przeciągle, naciągając rękaw ramoneski. Gdy obudziła się z samego rana – dochodziła szósta – przyjaciółki nie było już w domu. Zapewne znów wyszła na długi, poranny spacer po Meksyku, co od zawsze tak uwielbiała. Układała myśli, zastanawiała się, od czasu do czasu zapisywała coś skrzętnie w ciemnoniebieskim zeszycie. Ach, Laura... Tylko przed sobą mogła się do tego przyznać, ale dwa lata bez niej były męką. Czym jednak byłyby dwa lata z zdesperowaną Laurą, która jedyne co robi, to śpi, je, pije i wychodzi na długie spacery – równe zeru. Mogła więc powiedzieć, że dokonała odpowiedniego wyboru.
Osobowość Laury zawsze była dla niej nierozstrzygniętą zagadką. Cechowała ją wielka wrażliwość, którą tak skrzętnie ukrywała przed światem. Z jednej strony pełna zahamowań – do tak wielu rzeczy trzeba było ją długo namawiać. Z drugiej pewnie stąpająca po gruncie, twarda. Inteligentna, płochliwa, żyjąca intensywnie. Cudowna i niezastąpiona. To, co przeżyła, cały jej bagaż doświadczeń sprawiał, że była właśnie taka, a nie inna. Połączenie kontrastów, granica pomiędzy skrajnościami. Jakże była do niej podobna.
Rita kątem oka dostrzegła niewysoką, szczupłą dziewczynę kupującą ciepłe bułeczki i warzywa. Uśmiechała się radośnie do sprzedawczyni, jej oczy pałały jakimś niewyjaśnionym szczęściem. Z czego tak się cieszyła? Miała powody? Jasnobrązowe włosy w odcieniu kasztanu opadały jej swobodnie na plecy, a rumieńce rozjaśniały jej twarz. Była jakaś taka specyficzna – Rita uwielbiała „kolekcjonować” specyficznych ludzi. Nie byli nudni. Gdy coś było nudne, przez Ritę stawało się automatycznie znienawidzone. Nienawidziła monotonni i rutyny.
Podeszła do niej bliżej i przypatrywała się jej przez dłuższy czas. Tak, czuła w sobie potrzebę spontanicznego gestu, dobrze znała te odczucie. Pomyślała przez chwilę. Zarówno ona, jak i Laura – i przede wszystkim ta druga – potrzebowały czegoś nowego w swoim życiu. Czegoś, czego jeszcze dotąd nie doświadczyły. Nie mogła się hamować. Impulsom należało się poddawać – jeśli miała być szalona, to chciała taka być. W tym tkwiła jej charakterystyczność, jej niebywałość.
Chwyciła dziewczynę za ramię, a tamta natychmiast odwróciła się w jej stronę.
- Cześć. – posłała jej promienny uśmiech, jak gdyby znały się od dłuższego czasu. Była zadziwiająca, już od początku.
Rita nie odpowiedziała, przeszywając ją wzrokiem, jak to miała w zwyczaju. Na twarzy dziewczyny powoli widać było cień zaskoczenia, ale nadal uśmiechała się radośnie.
- Czy my się znamy?
- Nie, kochanie. – odległość między kobietami zmniejszyła się drastycznie, a na twarzy Rity zajaśniał delikatny uśmiech.
- W takim razie ... Maria Lozada, bardzo mi miło. – wyciągnęła do niej miękką dłoń, którą Rita ujęła w lekkim uścisku.
- Jesteś zajęta?
Błękitnozielone oczy Marii nagle stały się okrągłe niczym dwie monety.
- W jakim ... sensie?
Ciemnowłosa uśmiechnęła się ironicznie pod nosem, nie spuszczając z niej wzroku. Wzięła ją za rękę i wyprowadziła ze sklepu, całkiem zapominając o tym, w jakim celu rzeczywiście do niego przyszła. W jej głowie już zaistniał plan, już zawładnął nią impuls.
- Myślę, że nie masz gdzie się podziać. – powiedziała, gdy znalazły się na zewnątrz. Maria zadrżała na całym ciele.
- Jesteś jakąś wróżką?
- Nie, po prostu umiem czytać z ludzi.
- Wyglądam na taką, co nie ma gdzie się podziać?
- Wyglądasz na taką, która potrzebuje pomocy, bo nie zawsze sama daje sobie radę w życiu. Jednym słowem jesteś delikatna i potrzebujesz mocniejszej ręki, która cię poprowadzi.
Dziewczyna spuściła wzrok, przygryzając wargę. Rita uśmiechnęła się z satysfakcją.
- Mam propozycję.
- Oferujesz mi pracę? – Maria podniosła gwałtownie spojrzenie, patrząc na nią z nadzieją. – Jest mi bardzo potrzebna.
- Nie ... nie dzisiaj. Mam za to mieszkanie, do którego możesz się wprowadzić. Wraz z przyjaciółką od dłuższego czasu szukamy kogoś na stałe, żeby obniżyć koszty czynszu. Mieszkanie jest duże, sama rozumiesz. – mówiła tak przekonującym tonem, że nawet ona sama przystałaby na to z łatwością. – Lepszej propozycji nie znajdziesz, będzie naprawdę tanio. Poza tym nie będziesz mieszkała z byle kim, to duży plus.
Przez twarz Marii przebiegło zaskoczenie, radość, wszystko naraz. Miała wrażenie, jak gdyby osoba, która przed nią stała była aniołem zesłanym jej z nieba, jak gdyby czytała w jej myślach. I ona – niewiele myśląc – rzuciła się wybawicielce na szyję, która niechętnie, ale jednak, odwzajemniła uścisk.
***
Max przyłapał się na tym, że od dłuższego czasu wpatruje się w nieznany punkt za oknem swojego biura. Wczorajszy dzień był trudny i pracochłonny, a nic w nim nie potrafiło skupić się na wykonywanej pracy. Dzisiejszy poranek był na tyle spokojny, że mógł bez wahania zamknąć się w biurze i odsypiać nieprzespaną i intensywną noc. Poświęconą tylko i wyłącznie na nią.
Jego głowa pulsowała nieprzyjemnym bólem, a on próbował ze wszystkich sił wyrzucić z niej ... Laurę. Laurę. Kim była? Dlaczego uderzyła go w najczulszy punkt, którego nawet on nie znał? Ona znała. Nie potrafił zamknąć swój umysł na nieznaną kobietę. Kimkolwiek była, cokolwiek zrobiła. Nic o niej nie wiedział. Nie rozumiał siebie. Zacisnął mocno powieki mając nadzieję, że może to pozwoli mu zapomnieć ... o czym? No właśnie, o czym? Przecież nic się nie wydarzyło. Jakim cudem mogła wejść tak głęboko do jego głowy? Roztrzaskała jego samochód. Może właśnie dziwne okoliczności sprawiły to wszystko? Możliwe. Dlaczego to zrobiła i dlaczego zwyczajnie nie uciekła? Bo była niezwykła, tego był pewien. Czym się kierowała? Co takiego... mu zrobiła?
- Maximilano! – głos matki wpadającej do jego gabinetu wyrwał go z trwałego zamyślenia. Natychmiast obrócił swój fotel w kierunku drzwi.
- Ile razy powtarzałam ci, żebyś zwolnił tą sekretarkę? Nie ma pojęcia o pracy w firmie, siedzi sobie wygodnie, plotkuje z tą z kadr i PIŁUJE PAZNOKCIE! Nawet telefonu nie potrafi porządnie odebrać, nie umie rozmawiać z klientami!
Matka – Elizabeth - od zawsze uwielbiała wtrącać się w sprawy firmy, mimo, że i ona nie miała pojęcia o owej pracy. Często pojawiała się w firmie, doglądała wszystkiego. Część udziałów należała do jego ojca – Paulo. I to właśnie on zawiązał mu ręce – pozwoli mu na pełną swobodę, jeśli jego syn zaakceptuje i nie zwolni zatrudnionych przez niego ludzi. Z naciskiem na Rositę Flores, sekretarkę, którą faworyzował z oczywistych powodów – nieoczywistych jedynie dla jego matki. Nie miał serca mówić jej o zdradach ojca, nie miał też chęci, by wtrącać się w ich sprawy.
Słowa matki zdawały się być teraz oddalone, przyciszone, jak gdyby na drugim planie.
- Przykro mi mamo, ale to ... mój wybór. Sądzę, że słuszny. – odkaszlał znacząco, wstając z miejsca. – Obiecuję ci, że już wkrótce zatrudnię kogoś dodatkowego, kto pomoże Rosicie w pracy. – z wieszaka chwycił płaszcz. – Wychodzę na krótki spacer, muszę odetchnąć świeżym powietrzem i .. pozbierać myśli. Kocham cię. – szepnął i ucałował ją w policzek, po czym odwrócił się szybko.
- Ja ciebie również, synku. – kobieta westchnęła, gdy drzwi zamknęły się za Maxem, który toczył zażartą walkę ze swoimi myślami. Walczył z niewiarygodnie silną potrzebą znalezienia Laury.
***
Wiatr dął w twarz Laury, kiedy zmierzała w kierunku swojego mieszkania. Poranne spacery po Meksyku były jednym z tych zwyczajów i przyzwyczajeń, za którymi najbardziej tęskniła. One najlepiej uspokajały i wprowadzały porządek do jej głowy, nawet w takiej sytuacji, w jakiej znajdowała się dzisiaj.
Wiele można było o niej mówić, ale na pewno nie to, że była lekkoduchem. Nie, nie na dzień dzisiejszy. Była raczej racjonalistką, rozmyślała nad swoimi poczynaniami. Dopiero uczyła się działać spontanicznie, a robiła to nieudolnie. Rita była jednak najlepszym nauczycielem, jakiego mogła sobie wymarzyć – była w tym perfekcjonistką.
Bała się, obawiała. Wszystkie wspomnienia, które władały nią ubiegłymi laty wciąż w niej były i hamowały ją. Uczyła się je przezwyciężać. Zamarła, stanąwszy w miejscu. Przeznaczenie? Zza rogu dostrzegła dobrze znaną jej postać – ostatniej nocy tysiąc razy pojawiła się w jej głowie. Maximiliano. Dała by wiele, by teraz do niego podejść. Jej serce ciągnęło ją w jego stronę jakąś nieznaną siłą, ale rozum hamował. Przyglądnęła mu się uważnie. Jego twarz była zamyślona, może zamartwiona, jakby zbyt wiele naraz się na niego narzuciło. Szedł w długim, ciemnym i drogim płaszczu, utkwił dłonie w jego kieszeniach. Zrobiła krok w jego, stronę, potem następny, potem kolejne...
Stop. W jej głowie dało się słyszeć słowa – znów miała wrażenie, że głos, który je wypowiada należy do Rity – „Jeszcze za wcześnie. Musisz poczekać, aż naprawdę wiele da, by znów cię spotkać. Poczekaj.” Zacisnęła usta i zamknęła oczy. Głos miał rację. Choć dusza już biegła w jego stronę, ciało oddaliło się szybko. Jeszcze nie dzisiaj, pomyślała.
*
- Kim jesteś? – Laura rzuciła niepewnie, gdy w ich kuchni, swobodnie oparta framugę drzwi stała nieznana jej postać młodej dziewczyny o ciepłym spojrzeniu.
- Ach, ty musisz być Laura! Maria Lozada, miło mi. Już gotuję wodę na kawę, poopowiadasz mi trochę o sobie.
Laura uniosła brwi ku górze, spojrzawszy na nią z wyższością. No pięknie, kolejna wariatka w ich domu. Czy to aby nie za dużo na tyle metrów kwadratowych? Ktoś powiedział kiedyś, że co za dużo, to nie zdrowo. Wzięła głęboki wdech.
- W moim pytaniu był raczej podtekst – brzmiało dokładniej: „Kim jesteś i co ty, do cholery, robisz w moim mieszkaniu”. – Laura posłała jej pewne spojrzenie, wyprostowawszy się dumnie.
Dziewczyna o niewinnej twarzy patrzyła na nią z zaskoczeniem zmieszanym ze strachem.
- Maria z nami zamieszka, kochanie. – Rita wyłoniła się z korytarza i uśmiechnęła do niej, odsłaniając idealnie białe, równe zęby.
Contigo dnia 19:51:56 22-10-11, w całości zmieniany 4 razy
Świetny odcinek
Rita podeszła do zupełnie obcej kobiety i zaproponowała jej wspólne zamieszkanie...
Jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało...
Szalony pomysł, ale muszę przyznać, że bardzo odważny...
Maximiliano nie może zapomnieć o tajemniczej kobiece, która rzekomo zniszczyła mu samochód - jak uparcie twierdzi.
A była to Rita
Proszę, proszę! Laura zobaczyła Maxa i już chciała się złamać i podejść, jednak zrezygnowała...
Może nawet dobrze... Za wcześnie...
Ups... Laurze chyba nie za bardzo podoba się, że będzie miała nową współlokatorkę.
Czekam na next
Rita jest naprawde szalona zapropnowała obcej kobiecie wspólne mieszkanie
Max mysli o Laurze znaczy o nieznajomej:)
Laura zobaczyła Maxa chciała podejść ale jednak zrezygnowała
Mam nadzieje ,że juz niedługo się spotkają
Laurze chyba nie była zadowolona ,że w domu będzie mieszkała obca osoba
Nic się nie stało ,że dodałaś wczoraj trochę pózniej odcinek rozumiem masz też swoje życie:)Chociaz mam nadzieje ,że odcinki bedą pojawiały się reguralnie
Z niecierpliwością czekam na next:)
CamilaDarien i levyrroni - Rita zaskakuje nawet samą mnie, autorkę telenoweli. Jej postać będzie chyba jednym z głównych i najciekawszych wątków, tak sądzę i tak to wygląda z mojego punktu widzenia. Jest szalona w swoich impulsywnych decyzjach i pomysłach, ale miłość jaką obdarza Laurę jest... ogromna. I na przestrzeni wszystkich odcinków zrobi dla niej bardzo wiele, w zasadzie całkiem odmieni jej życie. Nie chcę uprzedzać faktów, ale będzie zaskakująco, niejednokrotnie wzruszająco.
Max myśli tylko i wyłącznie o nieznajomej i nie jest w stanie tego pojąć, zrozumieć siebie. Cóż, będzie tylko gorzej. Do czasu ; ]
Laura kieruje się słowami Rity, słucha jej i jest pewna jej racji w każdych życiowych sprawach - z czasem to zacznie robić się niebezpieczne.
Jeśli chodzi o niezadowolenie z powodu nowej lokatorki, to skutek jej zamkniętej osobowości, jej skrytości. Nowi ludzie na jej terytorium nigdy nie wróżą nic dobrego, ale i w tym ustąpi wszystkowiedzącej Ricie. A Maria odegra kluczową rolę, może nie bezpośrednio, ale z pewnością ... zaskoczę was. Tego na pewno nie będziecie się spodziewać. ; D
nie no po twoim kometarzarzu juz ie mogę sie doczekać kolejnych odcinków
Będzie ciekawie:)
Ja też nie mogę się doczekać następnego odcinka...
No, ale cóż... Jak trzeba, to trzeba...
Kiedy będzie odcinek????
CamilaDarien dnia 19:02:22 23-10-11, w całości zmieniany 1 raz
Strasznie cieszę się, że spodobał wam się mój pomysł i jego wykonanie. Na pewno was nie zawiodę <3
5 odcinek będzie prawdopodobnie jutro wieczorem lub we wtorek, koło 19. Raczej jestem pewna, że jutro, ale nigdy nic nie wiadomo, więc podaję dwa terminy.
To Czekam
Max rozmyśla o Laurze... a Laura stchórzyła i nie podeszła do niego
Postać Rity jest super!!! Jestem ciekawa jak ją rozwiniesz
Czekam na kolejny odcinek
Piąty odcinek pojawi się za godzinę ; ]
Już nie mogę się doczekać
No to czekam
ODCINEK 5
Laura utkwiła zmieszane a zarazem podirytowane spojrzenie w Ricie, która z satysfakcją wymalowaną na twarzy odrzuciła włosy na plecy, opierając ręce na kształtnych biodrach.
- Hmm, niech się zastanowię ... – Laura potarła teatralnie podbródek. - ... Kolejny ekstrawagancki pomysł Rity Salgado, którego przeznaczenia i intencji nigdy nie będzie mi dane poznać?
- Owszem. Z drugiej strony „nigdy” to takie szerokie słowo... lepiej użyć wyrażenia „do czasu”. W swoim czasie na pewno zrozumiesz, w końcu inteligentna z ciebie bestia
- Ach tak. – Caballero westchnęła z przekąsem i zwilżywszy usta obróciła się w kierunku nowo poznanej kobiety. Jej twarz zdawała się być jeszcze dziecięca, pozbawiona najmniejszej zmarszczki mimicznej. Była jakaś specyficzna i dziewicza, jak gdyby nigdy nie dane było jej poznać smaku prawdziwego świata. Naciągnęła nerwowo kremowy sweterek. Wyraz jej twarzy świadczył o tym, iż nie do końca wie, czy aby na pewno znajduje się w odpowiednim dla siebie miejscu. Laura całkowicie się pod tym podpisywała.
- Może więc ... wejdźmy do kuchni? – zaproponowała z czystej grzeczności i współczucia, gdyż żal zrobiło jej się owej Marii. Była tak niewinna, tak nieśmiała...
- Jasne, woda na pewno już się zagotowała... – Maria odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę kuchni raźnym krokiem, jak gdyby znajdowała się u siebie w domu. Laura uniosła znacząco brwi ku górze, nie odzywając się słowem i powoli ruszyła za nową lokatorką. Spojrzała jednak przez ramię i już miała dać wyraźny znak Ricie, by za nimi nie szła – tamta jednak ją ubiegła i już udała się w kierunku balkonu salonowego, odpalając papierosa jednym, zwinnym ruchem.
- Słucham więc. Jak to się stało, że padłaś ofiarą Rity? – Laura odsunęła sobie krzesło, dostrzegając z niemym zaskoczeniem, iż Maria z łatwością znajduje szafki, w których stawiały filiżanki i cukierniczkę. Zamrugała powiekami, usiadłszy.
- Co to znaczy „ofiarą”? – spytała dziewczyna, sypiąc niewielkie łyżeczki kawy do dwóch filiżanek z różyczkami i mieszając nimi delikatnie.
- To znaczy, że wykorzystała cię do jakiegoś swojego pomysłu. Prawdopodobnie czymś ją zaintrygowałaś. Gdzie ją spotkałaś?
- Ach tak ... w sklepie spożywczym. – Maria uśmiechnęła się do niej ciepło, natychmiast podbiegłszy do chlebaka. – Kupiłam świeże bułki. Rita opowiadała mi, że lubisz poranne spacery po Meksyku. Dzisiaj długo cię nie było, więc na pewno bardzo zgłodniałaś. Przyrządzę ci coś, dobrze? Na dobry początek.
Laura przygryzła wargę. Chcąc czy nie chcąc po prostu musiała odwzajemnić jej uśmiech. W życiu nie spotkała osoby, która po tak gorzkim i nieprzyjemnym przyjęciu z kogoś strony byłaby tak miła. Nie, to nie do pomyślenia. Spuściła głowę, by Maria nie dostrzegła jej chwili słabości.
- Tak ... trochę zgłodniałam. – przytaknęła, z wielką przyjemnością zgadzając się na taki obrót spraw. Jeśli w ten sposób miały odtąd wyglądać każde poranki, to może i nawet byłaby za pozostaniem uroczej Marii w ich domu. Dziewczyna podała jej filiżankę, którą postawiła przed sobą, przyglądając się parze unoszącej się w powietrzu. Zastanowiła się przez chwilę. To nie tak, że miała coś przeciwko samej Marii, nie. Była przeciwko jakimkolwiek reformom. Zmiany nie współgrały z jej naturą, zawsze z trudem przychodziło jej akceptowanie takowych. Przyzwyczaiła się do faktu, że jest ona i Rita – Rita i Laura. To wszystko. Nikt nie ingeruje w ich prywatność. Dotąd obawiała się, że ktoś zaburzy spokój jej idealnie ułożonego, schematycznego światka. Dzisiaj, podczas spaceru, naprawdę zrozumiała, że to właśnie to ją niszczy. Bo w jej życiu nie ma niczego, co w rzeczywistości by ją obchodziło. To tak, jakby barwny ptak został umieszczony w szarym otoczeniu. Ona, piękny i barwny ptak, czuła się samotna w tym wszystkim.
- Opowiadaj więc. Skąd tu się wzięłaś? – zagadnęła, upijając łyk.
Maria usiadła naprzeciwko niej z kawą w ręku, a na stole postawiła pysznie wyglądające kanapki, po czym z pasją zaczęła snuć swoją opowieść.
- Mieszkałam dotąd daleko, na południu, w wiosce Pochutla. Tutaj, do Meksyku przyjechałam na studia. Tam nie miałabym żadnych perspektyw, to uboga wioska, ludzie niejednokrotnie przymierają głodem nie mówiąc już o jakiejś edukacji... Mam liczne rodzeństwo, ale moja mama koniecznie chciała mnie tutaj wysłać, do wielkiego miasta... Nie sposób się tu odnaleźć, choć mieszkam tutaj od długich lat. Skończyłam studia, które opłacałam ze stypendium. Ostatnio pracowałam w pralni, żeby mieć na jedzenie i by wysyłać pieniądze rodzinie, jednak zlikwidowano ją i zostałam... na lodzie. Byłam pewna, że ze studiami ekonomicznymi znajdę jakąś dobrze opłacalną pracę, ale nic mi się nie przytrafia, wszędzie potrzebne są znajomości, na jedno miejsce jest 40 ochotników, jeśli nie więcej... Dodatkowo teraz dostałam bez mieszkania, wcześniej sypiałam w internacie... i nagle jak z nieba spadła mi Rita, która zaoferowała mi tani dach nad głową... – zastopowała, by zaczerpnąć powietrza. - ... Proszę cię, nie każ mi spadać na drzewo. Rita powiedziała, że już od dawna szukacie lokatorki, ale jak widać to nie prawda... Jestem w potrzebie, jeśli znajdę coś taniego na pewno się wyniosę... Nie wiem, co kierowało twoją przyjaciółką, ale jak widać Bóg ma mnie w swojej opiece i wiedział, kogo postawić na mojej drodze.
Laura odwróciła zmieszany wzrok od kobiety, która patrząc na nią swoimi jasnymi oczyma właśnie prosiła ją o tak niewiele... Poczuła w sercu nieprzyjemny ucisk.
- Ależ szukałyśmy lokatorki, szukałyśmy.... Nie wiem, dlaczego się tak zachowałam, wybacz. Od dawna oczekiwałyśmy kogoś takiego jak ty.
Rita ni stąd ni zowąd wparowała do pomieszczenia, chwytając kawę, którą Maria zaparzyła i dla niej. W powietrzu unosił się zapach dymu tytoniowego, do którego Laura od dawna była przyzwyczajona.
- Wszystko już wyjaśnione? Mądre dziewczynki, choć stanowczo za długo wam to zajęło, musicie popracować nad tempem myślenia. Uwierzycie, że przez was spaliłam pięć papierosów pod rząd? Kiedyś będziecie odpowiadać za moją śmierć. – parsknęła śmiechem, usadowiwszy się obok dwójki. Teraz były już trzy.
***
- Czy Alicia dawała jakiś znak życia, Penelope? – Maximiliano zwrócił się do pokojówki jego matki, która właśnie z zapałem szorowała drzwi frontowe. Zadanie to było dlań tak pasjonujące, że prawdopodobnie gdyby nie powtórzył owego zdania następne trzy razy nie zdałaby sobie sprawy z jego obecności. Mimo, iż wcale nie chciał zadawać tego pytania, wcale nie chciał nic o niej wiedzieć ... musiał zapytać. Ze względu na Clarę. Pierwszy raz od dłuższego czasu wrócił do domu o normalnej porze. Dochodziła siedemnasta. Zrobił to dla córki i nie chciał tracić ani sekundy dla jej matki. Nie chciał zaprzątać sobie głowy nieistotnymi sprawami. Miała w niej być tylko ona – jego prześliczna Clara. Jednego jednak nie potrafił przezwyciężyć – faktu, że w jego głowie ważną rolę odgrywała teraz również Laura. Tego poranka miał nawet omamy – sądził, iż to dlatego, że przechodził obok miejsca, na których pierwszy – i jedyny – raz się spotkali. Wydawało mu się, że widzi ją kątem oka, jak przemyka obok uliczkami. Może nawet odwracała się przez ramię i przyglądała mu przez chwilę... Zacisnął powieki, będąc skrajnie zły na swoją osobę. Czyżby wariował? Dlaczego?
- ... Panie Maximiliano?
- Przepraszam, zamyśliłem się... więc? Alicia. Dzwoniła? Zostawiła jakąś wiadomość?
- Nie, nie wydaje mi się. Nic nie jest mi na ten temat wiadomo. Gdyby pani dzwoniła, na pewno bym o tym wiedziała. – powiedziała chłodnym tonem, po czym machinalnie wróciła do swoich zajęć. Ach tak, rzucił w myślach po czym wymaszerował z holu udając się do pokoju swojej córki, na poddasze. Tego mógł się spodziewać.
***
- Kochanie...? – Maximiliano uchylił powoli drzwi.
- Tato! – dziewczynka odrzuciła lalkę leżącą na jej kolanach i rzuciła mu się na szyję, otulając go swoim ciepłym ciałkiem i miękkim, jasnymi lokami. Max przytulił ją do siebie, unosząc do góry. Od jak dawna marzył o tej chwili? Jaka blokada wewnętrzna powstrzymywała go przed tym, by choć raz zwolnić się i wcześniej wyjść z pracy? Był prezesem, do cholery jasnej. Blokadą tą była Alicia. Mimo niewinnego, kobiecego wyglądu była bardzo silną osobowością.
- Mój skarb był dzisiaj grzeczny? – uniósł brew ku górze i uśmiechnął się do córeczki.
- Tak, nawet namalowałam coś dla ciebie w przedszkolu. – powiedziała, puszczając mężczyznę i podbiegła do malutkiego biurka, na którym leżał stos kartek. – To dzisiejszy rysunek. To ty i ja. A to mama. Trzyma mnie za rękę, widzisz? Chciałabym, żeby jeszcze czasem trzymała mnie za rękę... To namalowałam wczoraj. Ty i mama. Przytulacie się i uśmiechacie. Patrz, mama tak ładnie się uśmiecha. A tu w wózku jest mój brat lub siostra. Jeszcze nie zdecydowałam. Myślisz, że będę miała rodzeństwo? – usadowiła się na jego kolanach, a on przysunął ją blisko i przytulił do swojego torsu.
- Na pewno... tak, na pewno. – zacisnął usta, czując, jak jakaś niewidoczna pętla zaciska mu się na szyi, tak, że nie jest w stanie sprawnie oddychać. – Pamiętaj, skarbie, że wszędzie jest przy tobie twój aniołek. – odsunął jej włosy na plecy. – Ty jesteś aniołkiem i masz swojego aniołka. On zawsze jest tutaj – wskazał na jej serce – i dba o ciebie, nawet kiedy mnie lub mamusi nie ma w domu, dobrze? Ten aniołek zawsze mówi mi, czy jesteś szczęśliwa, czy smutna. Pamiętaj, że zawsze możesz się go poradzić, on ... on ci zawsze pomoże. Nawet wtedy, kiedy... ja nie będę w stanie. – czuł, jak bezwiedna łza spływa mu po policzku i znika we włosach Clary. Natychmiast otarł oczy wierzchem dłoni, przyprowadzając się do porządku.
- Tatusiu, serce bardzo mocno ci bije... – Clara przystawiła niewielkie uszko do jego piersi. Zamknął powieki.
- To... to ze szczęścia, moja malutka. Bo znów mogę z tobą być.
- Ja też się cieszę, tatusiu. Może dzisiaj coś razem namalujemy? Mam nowe kredki, babcia Elizabeth mi je kupiła.
Max spojrzał, jak dziewczynka ześlizguje się z jego kolan i wskazuje mu kredki i kartki z nadzieją w oczach.
- Oczywiście, maleńka. Od dzisiaj ... – pogłaskał ją po miękkim policzku i ucałował go delikatnie. – Obiecuję ci, że od dzisiaj będziemy rysować kiedy tylko będziesz chciała, a tatuś da ci wszystko i jeszcze więcej. Od dzisiaj tatuś będzie lepszy, przysięgam... – kolejna łza, i kolejna. Tak trudno było mu je hamować.
- Kocham cię, tatusiu. Ja też będę grzeczniejsza, jeśli będziesz tego chciał...
Nie. Ich nie dało się już zahamować.
Contigo dnia 22:06:24 24-10-11, w całości zmieniany 2 razy
Przeczytałam już wcześniej, ale teraz dopiero komentuję...
Super odcinek
Laura i Maria chyba się zaprzyjaźnią...
Rita ma w tym spory udział...
Ta Alicia jest bezduszną egoistyczną matką, która zupełnie nie interesuje się córką! Kompletnie nie obchodzi jej los własnego dziecka!
Woli podróżować niż spędzać czas w towarzystwie rodziny...
A to niestety odbija się na dziecku, bo wiadomo, że tęskni za matką...
Ale dobrze, że dziewczynka odnajduję rodzicielską miłość przynajmniej w ramionach ojca.
Max myśli o nieznajomej...
Robi się naprawdę ciekawie...
Kiedy będzie nowy odcinek????
Odcinek jest super
Laura i Maria chyba się polubiły
Matka Clary się nie odzywała nie wiem jak tak można
Max myśli o Laurze:)Wydaje sie mu ,że ma omamy
Max Obiecał córeczce ,że bedzie spedzał z nią wiecej czasu:)
Mała chcę mnie rodzeństwo
Bardzo cieszę się, że wam się podobał ;]
Relacja między Laurą, a Marią będzie na pewno interesująca, zwłaszcza, że Marią będzie miała dużo wspólnego z dziewczynami, a z Laurą połączy ją również... cóż, nie powiem wam, ale dowiecie się już w następnym odcinku
Alicia i jej stosunki z rodziną... cóż, będą bardzo poplątane. Po jakimś czasie zmieni się jej nastawienie, ale czy aby nie będzie za późno? Los odpłaci się jej za wszystko z nawiązką, ale warto dostrzec to, czym się kieruje. Dowiecie się w swoim czasie ; ]
Mała Clara to taki ideał dziecka, chętnie sama bym ją zaadoptowała, gdyby nie była postacią fikcyjną ;D
Następny odcinek pojawi się na pewno jutro, ponieważ nie idę do szkoły i mam cały wolny dzień ;] Napiszę dłuuugi odcinek, jeśli chce wam się czytać?
Co za pytanie oczewiście,że chce na się to czytać mi bynajmniej na pewno
i bardzo się cieszę ,że odcinek juz jutro:)
Bardzo chętnie przeczytam ten dłuuuuuugi odcinek...
Nie zawiedź mnie, bo ja BARDZO LUBIĘ czytać...
CamilaDarien dnia 14:45:41 26-10-11, w całości zmieniany 1 raz
Będzie dzisiaj odcinek jeśli tak too której?
Mam już napisaną większą połowę, jednak czas jakim dysponowałam nie zgrał się z weną, której było mi brak. Sądzę, że dodam odcinek do godziny po Triumfie Miłości.
Aha To czekam i życze dużo Weny:)
Odcinek będzie dzisiaj późno, przykro mi. Nie wiem jakim sposobem, ale usunęło mi się wszystko, co dotąd napisałam - program się zamknął i wszystko się usunęło, co do zdania. Przeczytać będziecie mogły dopiero koło 22.
to ja jutro rano przeczytam i skometuje:)
ODCINEK 6
Laura oparła głowę na piersi Rity słuchając nierównego bicia jej serca. Ich włosy o tak podobnym odcieniu łączyły się w jedną, ciemną falę i rozlewały na śnieżnobiałej pościeli, tworząc kontrast. Ręka Rity głaskała głowę Laury w taki sposób, w jaki matka głaszcze swoją córeczkę. To było takie przyjemne... Matka. Sam ten wyraz powodował u Laury sprzeczne, mieszane uczucia. Mieszane, ale silne. Rita była momentami idealna w roli matki. Aż dziw, że dotąd się w takowej nie spełniła. Jej osobowość nie pozwalała na tego rodzaju „zniewolenia”. Miała jednak 27 lat, Laura była o 3 lata młodsza. Czy sama miała potrzebę w założenia rodziny, urodzenia dziecka, bycia żoną? Nie, nie odczuwała tego w sobie. Nie byłaby dobrą żoną i matką. Rita prawdopodobnie byłaby nietuzinkową matką.
Poprzedniego wieczoru zasnęły w swoich ramionach, pochłonięte rozmowami na nieokreślone, ale jakże pasjonujące tematy. Uwielbiała zasypiać obok Rity. Za tym również tęskniła ogromnie. Kiedy otworzyła oczy dostrzegła przyjaciółkę palącą papierosa i ze skupieniem się jej przyglądającą.
- To już dwa tygodnie. – szepnęła Laura, chwytając z ręki Rity tlącego się papierosa. Nie paliła rzecz jasna na co dzień, ale bez tego rodzaju porannych rytuałów czasami nie potrafiła się bądź nie chciała się obejść. Ważne było, by zapach tytoniu nie doszedł do nozdrzy Marii, która szczerze tego nienawidziła. Trzeba będzie wywietrzyć sypialnie, dopowiedziała w myślach.
- Nie myśl o tym, to nie istotne. Wszystko w swoim czasie. Rozumiem, że uważasz się za wyjątkową, ale to duże miasto, skarbie. Sądzisz, że łatwo odnaleźć w nim anonimową rozbójczynię?
- Nie o to chodzi. – syknęła z przekąsem, zdmuchnąwszy kosmyk włosów z twarzy. – Może on po prostu w ogóle mnie nie szuka. Jaki miałby w tym cel? – dostrzegłszy jej spojrzenie, westchnęła. – Wybacz, nie jestem tobą, nie wszystko wychodzi mi tak idealnie.
- Natychmiast przestań pieprzyć. – warknęła złowrogo, mrożąc ją wzrokiem. – Utrata wiary w siebie jest najgorszym co możesz teraz zrobić. Naucz się w końcu, że możesz wszystko. Jesteś taka jak ja. Jesteś ... jak moja młodsza siostrzyczka. Jesteśmy takie same. – zaciągnęła się mocno dymem.
Laura nie odpowiedziała. Jej zdanie było inne, przynajmniej na dziś dzień. Ale jakie to miało znaczenie? Myślała intensywnie.
- Masz rację. Wkrótce się tutaj pojawi, już jestem pewna.
- Taa... A ty przestań się tym tak przejmować. Nie obchodzi mnie jak bardzo był przystojny, bo to nie on jest ważny. Ty jesteś ważna, zrozum. On jest tylko przedmiotem, którym się posłużysz. Musisz zrozumieć, że przeszłość to inna bajka, którą już dawno zamknęłaś.
Laura skinęła nieznacznie głową, ześlizgując się z łóżka i kierując w stronę okna. Otworzyła je na oścież, wdychając świeże powietrze głęboko w płuca.
- Czujesz to? – zapytała Rita.
- Tytoń? – odparła z sarkazmem, przeczesując włosy szczotką leżącą na toaletce Rity.
- Śniadanie, głuptasie. Maria robi jajecznice dla nas trzech, z samego rana znów wyszła do sklepu po pieczywo. I kto w tym domu jest wariatkę? – parsknęła śmiechem. – Tylko wariaci są coś warci. Wiedziałam, że to była świetna myśl.
- Nigdy ci nie zaprzeczałam. Znasz mnie i wiesz, że nienawidzę gdy ktoś ingeruje w moją prywatność. To wszystko. Dzisiaj mogę jednak powiedzieć, że jest bardzo przydatna i całkiem miła. – odwzajemniła jej uśmiech, nalewając sobie wody mineralnej do kubka stojącego na niewielkim stoliku. – Dlaczego to zrobiłaś?
- Co? – spytała Rita, jak gdyby nie wiedziała co ma na myśli. Wiedziała doskonale.
- Dobrze wiesz. Dlaczego ją tutaj sprowadziłaś? Nie wierzę, że chciałaś mieć jedynie prywatną kucharkę.
- Przyprowadziłam ją do naszego domu, ponieważ dużo i efektywnie myślę. – za jej przykładem wstała z łóżka i zdjęła z siebie koszulę nocną, wyjmując z szafek po kolei poszczególne ubrania. – Domyślałam się, że pan Max F. może mieć pewne trudności z odnalezieniem nieznanej nikomu Laury i chciałam dać ci kogoś do towarzystwa. Kogoś nowego i interesującego. Nie chcę, byś się nudziła. To najgorsze co tylko może być. Nuda, rutyna, monotonia. Poza tym ... nie mam nic przeciwko temu, że ktoś robi nam pożywne posiłki. Gotuje, sprząta, pierze i płaci część czynszu. Ideał, nie człowiek.
- Ma również skłonności do wtrącania się w cudze życie, widzę to od samego początku. Chciałaby wszystko wiedzieć. Mogę ją zaakceptować, ale jeśli będzie się wtrącać – nie będę się z nią cackać. – rzuciła ostrzegawczo, wychodząc z pokoju. – Mimo, że ma twarz dziecka to dorosła osoba.
- Pesymistka! – Rita zaniosła się śmiechem, rzucając w zamykające się drzwi poduszką. Kochana Laura. Była niezastąpiona.
Laura uśmiechnęła się do siebie na pewną myśl, która pojawiła się w jej głowie – już wkrótce znów zobaczy Maxa, była pewna. To była specyficzna ekscytacja. Co jej powie? Jak na nią spojrzy? Jak wytłumaczy swoje nagłe pojawienie się? Co zrobi ... ona sama?
***
- Panie Maximilano ... – zmysłowy głos jego sekretarki, Rosity Flores brutalnie wyrwał go z zamyślenia. Kobieta usiadła na jego biurku i założywszy w seksownej pozycji nogę na nogę, przeszyła go wzrokiem pełnym pożądania. Poczuł, że przez jego głowę przechodzi fala jakiegoś charakterystycznego bólu. Potarł rytmicznie skronie.
Spojrzał na nią beznamiętnie. Miała idealne ciało, ładną twarz i całkiem uroczą aparycję – co z tego? Gdy spoglądał na nią widział jedno – jej chciwość pieniądza, jej niskie IQ i brak godności. Wypuścił powietrze ze świstem. Jego ojciec miał wyjątkowo słaby gust.
- Czy i tym razem mam przekazywać naszym klientom, że prezes jest bardzo zajęty...?- przeciągała sylaby w charakterystycznym dla siebie geście, nachylając się w jego stronę.
- Niezmiennie, Rosito. – powiedział chłodno, ale ze spokojem w głosie, będąc całkowicie obojętnym na jej wdzięki. Nie w tym tkwił seksapil. Nie dla niego. Być może dla niedoświadczonego mężczyzny owszem, on jednak miał dziecko. Po pewnym czasie oczekuje się czegoś o wiele więcej, niż na początku, powiedział w myślach. – Jeżeli przyjdzie ktoś umówiony powiadom mnie, nim kogokolwiek wpuścisz.
- Rozumiem, panie prezesie. – posłała mu uśmiech, obnażając swoje śnieżnobiałe zęby.
- Ach tak, i jeszcze jedno... Manuel Cernadas jest już w firmie?
- Już sprawdzam, drogi szefie. – ześlizgnęła się z biurka i kręcąc biodrami i tupiąc obcasami wyszła z pokoju prezesa, nie zamknąwszy za sobą drzwi. – Eva, widziałaś Cernadasa? Tak, PREZES go wzywa! – krzyknęła z naciskiem na „prezes”, po czym powróciła do środka.
- Już idzie. – odparła, opierając ręce w pasie i przemierzając pokój niczym modelka na wybiegu. Minęło kilka minut i do pomieszczenia wparował Manuel Cernadas, wysoki i wyjątkowo umięśniony, jego ciemne i długie loki opadały mu na twarz. Ubrany był w czarną, niewyprasowaną koszulę, która jednak wyjątkowo dobrze na nim leżała.
- Wzywałeś mnie, Max? – miał głęboki, mocny głos. Zbliżył się powoli do biurka swojego szefa i usiadł na krześle, całkowicie ignorując Rositę stojącą tuż obok. Ta jak widać również nie specjalnie interesowała się jego ewidentnymi wdziękami. Powód był oczywisty – brak wystarczającego budżetu.
Manuel był jedną z niewielu osób w firmie, która zdołała zaskarbić sobie zaufanie Maxa. Może to przez fakt, że tamten był tak chłodny i opanowany, wydawać by się mogło, że nawet nie darzący sympatią nikogo wokół siebie, łącznie z Maximilano. Sprawiało to, że mógł być pewny, iż tamten nie wykorzystuje ich układów dla awansu, czy innych interesów. W firmie Art Fernandez Manuel był charakterystycznym pracownikiem – nie zajmował się architekturą. Pracował niezbyt często, od czasu do czasu, gdy w grę wchodziły jakieś prace w terenie. Jego miejsce w firmie nie było do końca ustalone, więc robił wszystko, o co by się go nie poprosiło. Był kierowcą, znał wiele języków więc często pełnił rolę tłumacza. Był jednym z tych, których familia Fernandezów ceniła sobie najbardziej, zwłaszcza Max.
- Tak, dziękuję, że przyszedłeś. Będziesz mi ... będziesz bardzo potrzebny, jak zawsze zresztą. – Maximilano odwrócił wzrok na Flores, która właśnie zajęła „swoje” miejsce na jego biurku i poczęła piłować paznokcie, wsłuchując się w ich rozmowę. – Rosito, bądź tak miła i powiedz Elenie, żeby przyszła do mojego gabinetu zaraz po wyjściu Manuela. Pilnuj również na zewnątrz, by nikt nam nie przeszkadzał.
- Jak sobie pan życzy, panie prezesie. – wyszła z pomieszczenia, zacisnąwszy usta w linię ze złości.
- Mam do ciebie prośbę. – powiedział Max, splatając ze sobą ręce. – Jesteś w tym dobry, już nie raz to robiłeś. Musisz mi pomóc... znaleźć pewną osobę. Kobietę. Ma na imię Laura. Przepiękna, niezapomniana twarz. Drobna, ciemne, długie włosy. Poznaliśmy się kiedyś... całkiem przypadkiem i nagle znikła, rozpłynęła się w powietrzu. Oczekuję dyskrecji. Wiem, że to sprawy prywatne, nie mające nic wspólnego z firmą... ale naprawdę bardzo mi zależy. Nie mam czasu, by całkowicie poświęcić się jakimkolwiek poszukiwaniom. Potrzebny mi tylko adres. Zapłacę ci dużo więcej, ile tylko będziesz chciał. Po prostu to zrób, o nic nie pytaj, bo i tak ci nie odpowiem.
Nastała chwila ciszy, która z sekundy na sekundę gęstniała między nimi.
- Dobrze. – odparł krótko, skinąwszy tylko głową.
* * *
- Gdzie podziała się Rita? – Maria zamiatała salonową podłogę, od czasu do czasu spoglądając na włączony telewizor, którego kanały Laura przerzucała od niechcenia.
- Wyszła tuż po śniadaniu. Pewnie poszła ćwiczyć na kimś swoje ukochane impulsy albo rozerwać się do jakiegoś klubu, poznać kogoś. Długo z nikim jej nie widziałam.
- Przecież wróciłaś niespełna 3 tygodnie temu.
- Przecież mówię. W jej systemie 3 tygodnie to 3 lata. Co najmniej.
Maria zamrugała rytmicznie powiekami. Nie tego spodziewała się, gdy przyjmowała ofertę Rity, mimo, że już sam ten fakt był bardzo dziwny. Obie były... niepospolite. Ciekawe, o inteligentnym humorze. Dowiedziała się o nich jak na razie bardzo niewiele. Laura była niesamowicie skryta, czasem gdy próbowała trochę od niej wyciągnąć stawała się opryskliwa. Rita natomiast po prostu mało mówiła o sobie – wolała interesować się ich życiem. Nigdy z własnej inicjatywy nie opowiadała o swoim dzieciństwie, czy okresie dorastania. Miała pewne dziwne skłonności, zabawne powiedzonka. I była pewna swojej nieomylności. Od Laury dowiedziała się o niej jedynie tylko, że pochodzi z arystokracji, ale jest biedna jak mysz kościelna, ponieważ została wydziedziczona z majątku i odsunięta od rodzinnego kręgu lata temu. Powód nieznany był nikomu.
- Lauro?
- Taak?
- Mogę cię o coś zapytać?
Laura westchnęła ciężko, klepiąc kanapę obok siebie, dając znak dziewczynie, by wreszcie odrzuciła miotłę i usiadła w spokoju. Maria skorzystała z jej propozycji.
- Słucham. – podziewała, choć wciąż w jej głosie słychać było niechęć do tego rodzaju rozmów, ale również zrezygnowanie.
- Powiedz mi... Skąd macie pieniądze? Żyjecie całkiem na poziomie, bez problemu płacicie czynsz. Żadna z was przecież nie pracuje, a mówiłaś, że Rita została...
- Tak, tak ... – przerwała jej, rozglądając się bacznie dookoła, jak gdyby bała się, że zza rogu może wyskoczyć ich współlokatorka. – W Stanach pracowałam jako fotograf, to mój zawód. Fotografowałam młode pary, śluby. Miałam z tego całkiem niezłe pieniądze, więc odkładałam i dzisiaj sporo się tego uzbierało. Nie muszę więc pracować, choć wkrótce zapewne zacznę. Bezczynność cholernie mnie nudzi.
- A ... Rita? – Maria skierowała pytanie na tą część, która najbardziej ją interesowała. Tego można się było spodziewać, pomyślała Laura.
- Rita to zagadka, której nie da się rozwiązać. Nie mam pojęcia skąd bierze pieniądze, ale je ma. Nie wnikam w to. Jest moją przyjaciółką, ufam jej bezgranicznie.
Maria skinęła powoli głową, zastanawiając się. Rita była zagadką, Laura miała absolutną rację.
- Więc ja nie mogę dłużej siedzieć wam na głowie. To nie dla mnie, muszę koniecznie znaleźć jakąś pracę. Nawet teraz, nawet dzisiaj. Nie ma innego wyjścia. – chwyciła poranną gazetę i otworzyła ją na odpowiedniej stronie.
***
- Eleno, zrobiłaś to, o co cię prosiłem?
- Tak jest, szefie. Dzisiaj rano wysłałam ogłoszenie do gazety. Chętnych będzie masa, nareszcie ktoś weźmie się odpowiednio za pracę sekretarki w tej firmie. W Meksyku pracy nie wystarcza dla wszystkich zdolnych i inteligentnych kobiet. Zastanawia mnie nawet dlaczego zdecydował się pan tak późno...
- Wiesz, że ojciec związał mi ręce. Pewne sprawy odstawia się na boczny tor, kiedy w grę wchodzi dobro ogółu firmy. Teraz dostrzegam, że Rosita temu ogółowi nie służy.
Elena była jedną z piękniejszych kobiet w tej firmie, również zatrudnionych przez jego ojca. Gdyby miał wybierać – cóż, jakkolwiek dziwnie to brzmiało – wolałby, żeby kochanką Paula była właśnie ona. Nieco starsza, o zadziornym wyglądzie. Odpowiedzialna, inteligentna i pracowita.
W pomieszczeniu rozległo się pukanie. Max rzucił krótkie „Wejdź”, będąc pewien, że to Manuel przyszedł spytać o więcej szczegółów dotyczących Laury. Nie – w progu stała szczupła kobieta z pękiem kartek i CV w ręku o urodzie bezbronnej dziewczynki. Obok niej stała Rosita, której spojrzenie wyraźnie mówiło, iż jest zaskoczona osobą tej młodej kobiety.
- Nie umówiona. Mówi, że ma pilną sprawę. – Rosita przyglądała się jej z powątpiewaniem i wyższością.
- W gazecie dostrzegłam ogłoszenie o pracę sekretarki w państwa firmie...
Contigo dnia 23:02:50 26-10-11, w całości zmieniany 1 raz
Odcine świetny
Laura myśli o Maxie a Max o niej
Nawet kazał jej szukać
Nie zrozumiałam do końca czy to Maria czy Laura przyszła do biura Maxa?
Świetny odcinek!
Max szuka Laury...
Ciekawe kiedy ją znajdzie???
Po opisie wydaje mi się, że to Maria przyszła do firmy Maxa...
Mam rację???
Czekam na new
Max rozpoczał poszukiwanie Laury;)
Jestem ciekwa czy nowa sekretarka bedzie Maria i kto wszedł do Maxa do biura. Nie moge sie doczekac kolejnego spotkania Maxa i Laury... oby odnalazł ja jak najszybciej. Czekam na nexta. Kiedy mozna sie spodziewac nastepnego odc.?
Już wyjaśniam - tak, to Maria przyszła do biura Maxa.
Kolejny odcinek powinnam dodać najpóźniej po jutrze ; ]
Nareszcie weekend więc będę miała czas by po nadrabiać odcinki, jak tylko przeczytam od razu napisze komentarz
Kiedy bedzie nastepny odcinek ?
7 odcinek będzie prawdopodobnie dzisiaj wieczorem ;]
To super
A tak mniej wiecej o ktorej bedzie odc.?
Przepraszam was, że nie dodałam jeszcze odcinka, ale nagle wyskoczyło mi spotkanie z dawno niewidzianym znajomym, nie mogłam go przełożyć. Jestem już i odcinek wrzucę na pewno dzisiaj, ale nie mam pojęcia o której godzinie dokładnie.
Jeśli odcinek będzie pózno skomentuje jutro
ODCINEK 7
Miałam napisany bardzo długi odcinek i podzieliłam go na dwie części. Druga przy dobrych warunkach pojawi się jutro.
Młoda kobieta, wyglądem jeszcze młodsza niż w rzeczywistości, uśmiechała się do niech delikatnie, wyciągnąwszy w stronę Maximilano teczkę z CV. Miała subtelną urodę i widoczną obawę w oczach, którą skrywała pod tym roztargnionym spojrzeniem iskrzących, zielonych oczu i uśmiechem. Ubrana była w pastelowy sweterek spod którego wystawał biały kołnierzyk i spódniczkę do kolan. Sprawiała ogólne wrażenie nieśmiałej i wrażliwej, ale pewnej swoich racji.
Skinął głową, przejmując od niej teczkę i wskazał ręką fotel naprzeciwko jego biurka, na którym usiadła za jego przykładem.
- Dzień dobry. – powiedziała.
Elena z taktem opuściła gabinet, niemal siłą wypychając z niego Rositę. Ta druga najwidoczniej go nie miała.
- Dzień dobry. Pani... Maria Lozada. – spojrzał ukradkowo na nazwisko wygrawerowane na CV. – Chce pani u nas zająć pozycje sekretarki. Ma pani jakieś doświadczenie w tym kierunku?
- Skończyłam studia ekonomiczne, dotąd nie pracowałam w zawodzie. Mam duże doświadczenie jeśli chodzi o pracę z klientami, dobrze dogaduje się z ludźmi, jestem przyjazna, energiczna i komunikatywna. Znam cztery języki obce - angielski, włoski, francuski i niemiecki, dzięki czemu dogadam się każdym klientem, przez co będę mogła pełnić rolę profesjonalnego tłumacza, jeśli takowego zabraknie. Potrafię obsługiwać wszelkie biurowe urządzenia. Do tego świetnie parzę kawę, mogą panu to potwierdzić moje współlokatorki, Laura i Rita– kobieta zaśmiała się cicho, ale spontanicznie, czekając na jego reakcję.
-... Laura? – tylko tyle zdołał przez co wydukać po zakończeniu przez nią owego monologu. To imię, do kogokolwiek by nie należało, gdy tylko się pojawiało przeszywało go na wskroś, jak sztylet, który nie zabija, a niszczy. Maria spoglądała na niego jak na idiotę z wyraźnym wahaniem. Była idealną kandydatką na jego sekretarkę. Bez porównania w stosunku do Flores. Nie mógł zaprzepaścić takiej szansy, lepsza mogła się nie trafić. Do tego znała jakąś Laurę, która mogła okazać się „tą Laurą”. Nie mógł okazać nietaktu, gdyby to zrobił straciłby dwie rzeczy – wspaniałą sekretarkę i możliwość odnalezienia Laury. Może właśnie ona go naprowadzi? Zaklął w myślach. Był w pracy, a myślał tylko o niej, powinien zająć się tym, co teraz istotne.
- Witamy w firmie Art Fernandez, pani Lozada. – powstał i wyciągnął do niej dłoń, uśmiechając się przyjaźnie. Maria wahała się przez sekundę, po czym z szerokim uśmiechem odwzajemniła gest.
- Może powinien pan przejrzeć moje CV, są tam tytuły naukowe i wszelkie dodatkowe...
- Nie ma potrzeby, zajmiemy się tym później. Potrzebujemy kogoś natychmiast, a pani nadaje się idealnie. Od dzisiaj jest pani na trzymiesięcznym okresie próbnym - jeżeli pani nie zrezygnuje – bo my z pani na pewno – to podpisujemy umowę na czas nieokreślony. Chce pani znać swoje początkowe zarobki?
- Nie, nie... To teraz najmniej ważne. Bardzo, bardzo się cieszę, że będę tutaj pracować... I jeszcze coś - proszę się do mnie zwracać Maria. Będzie swobodniej.
- Oczywiście. Proszę mi mówić Maximiliano.
- O nie, to nie działa w dwie strony, szefie. Szefowi mimo wszystko należy mówić per "pan".
- W porządku. - zaśmiał się pod nosem, taksując ją spojrzeniem. - Może pani zacząć od jutra.
***
Manuel szedł alejkami Meksyku, które mieszały mu się ze sobą i sprawiały tracił poczucie miejsca i czasu. Przeglądał po raz setny listy nazwisk osób mieszkających w okolicach firmy Art Fernandez. To było jak szukanie igły w stogu siana, ale nie mógł zawieść Maximilano. Owa Laura, do tej chwili nadal o nieznanym nazwisku, była dla niego wyjątkowa, kimkolwiek była. On nigdy nie poprosił by go o coś, co nie było dlań istotne. Musiał się postarać. Kochanka? Być może. Dobrze wiedział, że między nim, a Alicią od dobrego roku atmosfera była wyjątkowo napięta. Alicia była wyjątkowo zadufana w sobie, ale cholernie cwana i inteligentna. Sama miała kochanków, było to oczywiste dla wszystkich. Czy dla Maxa całkiem przestała się liczyć? Może tak sądził, ale on znał go wystarczająco długo, by w to wątpić. Kiedyś naprawdę się kochali. Kochanka to nie było coś w stylu Maxa. Mimo wszystko – trudno mu było w to uwierzyć.
Odszukiwanie ludzi. Był w tym dobry, a Laura nie mogła zapaść się pod ziemię. Gdzieś tu żyła, na pewno. Gdyby do list nazwisk dodawane były zdjęcia wszystko poszłoby szybciej. Od samego rana przeglądał tak wiele nazwisk i pukał do tak wielu mieszkań, a nigdzie nie zastał drobnej, ciemnowłosej kobiety o imieniu Laura o świdrujących, niemal czarnych oczach i namiętnym, charakterystycznym i zadziornym głosie. Imię „Laura” na listach pojawiało się dość często, musiał więc zaglądać do mieszkania każdej. Spojrzał po raz kolejny na kartkę papieru. Nie czytał innych nazwisk, nawet przestał na nie spoglądać. Nagle przed oczami stanęło mi imię następnej Laury. Laura Caballero, 10/91, mieszkanie przy ulicy na której właśnie się znajdował. Wypuścił powietrze z płuc, patrząc na zegarek. Zbliżała się 19. To już ostatnia Laura tego dnia, szepnął pod nosem. Czuł wyraźnie, że od tego dnia zmieni się jego nastawienie co do tego imienia. Takie „natężenie Laur” przyprawiało go o silne mdłości. Ruszył krótką alejką i wszedł do niskiego, całkiem ładnego, zadbanego bloku. Wyjechał na jedno z pięter i podszedł do mieszkania o numerze 10. Westchnął i wcisnął dzwonek. Długo nikt nie otwierał, choć wewnątrz słychać było czyjeś śmiechy i włączony telewizor. Jeden śmiech, taki charakterystyczny i przyprawiający o natychmiastowy ból głowy – błogi ból – nawet znał, tak mu się przynajmniej zdawało.
- k***a mać. - zaklął pod nosem do samego siebie. – To niemożliwe, ty durniu.
Tyle godzin spędzonych na poszukiwaniu było przeciążeniem dla jego mózgu, o tak. Chciał tak myśleć. Minęły kolejne sekundy, a on był już niemal pewien, że w progu stanie tak dobrze znana mu, piękna twarz. Był pewien, że zjedzie po nim wzrokiem i wciągnie go do mieszkania, po czym uprawiać będzie z nim dziki i namiętny seks, jakiego nie miał szansy znaleźć z kimkolwiek innym...
- Dobry wieczór. – w drzwiach stanęła wysoka, zielonooka kobieta, która patrzyła na niego przyjaźnie, aczkolwiek jak na przybysza z innej planety. Oddychał ciężko, miał wrażenie, że nieznana osoba wręcz słyszy bicie jego serca.
– Ty ... ty masz na imię Laura? – nie miała ani ciemnych włosów, ani zadziorności i pewności w oczach. Znów pomyłka.
- Hmm, tak właściwie to... – kobieta spojrzała przez ramię, jakby czegoś szukając, a on powlókł za nią spojrzeniem, po czym jego wzrok napotkał to, czego najbardziej się obawiał, ale jednocześnie najbardziej pragnął... Seksowna, obcisła, czerwona bluzka, pełne usta, hebanowe loki i oczy, jakich nie ma nikt drugi na całym świecie. I bynajmniej wcale nie miała ona na imię Laura.
- Ty? Tutaj? O niee... Co ty tutaj robisz? – na ten pełen drwiny głos czekał tyle czasu. Kochał nienawidząc i nienawidził kochając. Rita Salgado. W całej okazałości.
Contigo dnia 0:12:15 30-10-11, w całości zmieniany 3 razy
Maria został sekretarką Maxa:)
ax cały czas myśli o nieznajomej:)
Ten jego pracownik chyba znalazł Laure ale i Rite chyba ich coś kiedys łączyło?
Mam nadzieje ,że uda ci się dzisiaj wstawić odcinek bo skończyłąs w takim
momencie ciekawe czy ujży tam też Laure mam nadzieje że tak:)
Czekam na next
Muszę przyznać , że wciągnęło mnie i to bardzo Już się doczekać kolejnego nie mogę
Nareszcie nadrobiłam odcinki
W sumie fajnie się czyta kiedy zostawi się kilka odcinków bo nie muszę czekać z niecierpliwością na następny ...
Ciekawe co teraz się stanie skoro Maria pracuje jako sekretarka Maxa, a ten nie może wyrzucić s głowy Laury
Wstawiaj szybko dalszą cześć odcinka
Dziękuję wam za miłe komentarze, kiedy je czytam utwierdzam się w myśli, że moja praca nad tym opowiadaniem ma sens poza moją satysfakcją.
Przerobię jeszcze nieco tą drugą część i szybko wstawię ; ]
W takim razie czekam:)